środa, 17 lipca 2013

Rozdział 32



Pod koniec lipca gdy wróciłam ze szkoły zastałam w salonie rodziców Davida. Pili kawę z moimi. Przywitałam się z nimi i pobiegłam na górę żeby przeczytać kolejny list od Patrycji. Nagle do pokoju wpadł ktoś. Szybko schowałam list pod poduszkę i wstałam patrząc jak mała wskakuje na moje łóżko i zaczyna po nim skakać.

-Ej nie skacz po moim łóżku -mówię i próbuję ją ściągnąć.
-Ale ja się cieszę.
-Z czego?
-Jedziemy na mecz.
-Jaki mecz? -zapytałam i usiadłam.
-Do Londynu. Tata Davida przyniósł bilety i mama mówiła, że lecimy z nimi.
-Co? -pytam.
-No kurczę Kinga. Teraz przecież są Igrzyska tam. I grają nasi siatkarze i idziemy jeszcze zobaczyć jak panie robią różne fikołki na takich kijkach.
-Gimnastyka to jest.
-No dobra…..i  skoki do wody zobaczymy….będzie super!-wrzasnęła i wybiegła. Nie mogłam w to uwierzyć. Wiem, że teraz grali. Czasem te mecze były tak w kratkę, ale szli do przodu….miałam takie mieszane uczucia. Z jednej strony chciałam tak skakać jak Elwira, że będę mogła go zobaczyć, może nawet uda mi się go spotkać….ale wiem też, że jeśli znów poczułabym jego zapach, usta, gdyby trzymał mnie mocno w swoich ramionach bałabym się, że nie przeżyję znów tego rozstania…..a co jeśli by nas zobaczyli rodzice, albo co gorzej jakaś prasa…Obiecali, że nic nie zrobią pod warunkiem, że ja nie będę się spotykać z nim. Powinnam lepiej zostać w domu.

Rozmyślania przerwała mi Ewa wchodząc do pokoju. Usiadła na łóżku i podała mi jeden z biletów.

-Pakuj się. Dzisiaj lecimy do Londynu-spokojnie mówi.
-Ale po co?-pytam
-Rozerwać się. Z Davidem ciężko trenujecie, jego ojciec dostał wejściówki na imprezę tam i zaprosili nas. Będzie fajnie zobaczysz-powiedziała poklepując mnie po dłoni. Uśmiechnęła się i wyszła.


(…)

Właśnie jesteśmy w jednym z hotelowych pokoi w Londynie. Mieliśmy do dyspozycji dwa więc podzieliśmy się zgodnie z płcią. Odpoczęliśmy sobie tego dnia. Po południu szliśmy na mecz Polski z Wielką Brytanią. Wszyscy już czekali na dole. Biorę bluzę i mam już wyjść, ale zatrzymuje mnie Ewa.

-Dobrze wiem, że jest tam ten twój siatkarz. Pamiętaj co nam obiecałaś. Spotkanie z nim, będzie równało się z końcem jego kariery. Nie chcesz tego prawda?!-zapytała, a ja miałam ochotę jej przyłożyć.
-Tak. Rozumiem. –chwyciłam za telefon i wybiegłam z pokoju. Zeszłam po schodach i dołączyłam do osób stojących przed hotelem. Stanęłam obok chłopaka.

-Wszystko w porządku?-zapytał szeptem.
-Tak-odpowiedziałam uśmiechając się.

Na hali byliśmy dużo przed czasem. Przechodzili co rusz ludzie w biało -czerwonych strojach, pomalowani z różnymi gadżetami przy sobie.
 Po 15 minutach zaczęto już wpuszczać nas na salę. Mieliśmy bardzo dobre miejscówki.  Ja wraz z Davidem i Elwirą siedzieliśmy bliżej boiska niż nasi rodzice. Kazali nam tylko się pilnować. Ewa nie była szczęśliwa, że zostawiają mnie samą. Nie będą mogli nas mieć na oku. Jednak ja i tak nie mam zamiaru ryzykować.
Wokół wszędzie były flagi z nazwami polskich miejscowości. Dookoła mnie wszyscy mówili po polsku. Zastanawiałam się czy my aby na pewno jesteśmy w Londynie? Przecież bez problemu można by było pomyśleć, że to Polska hala, że siatkarze grają u siebie w kraju.
Jak tylko zobaczyłam siatkarzy wybiegających na boisko nie mogłam uwierzyć, że znów go widzę. Uśmiechał się. Zdjął bluzę i zaczął się rozciągać. Kiedy siedział na podłodze widziałam jak rozglądał się. Dokładnie tak samo robił na każdym meczu w Jastrzębiu. Bez problemu odnajdywał mnie w tłumie. Co będzie gdy i tym razem to zrobi? Jednak z drugiej strony  chciałam mu pomachać i powiedzieć, że tu jestem kochanie, ale nie mogłam. Może powinnam wyjść teraz? Nie wiem czy zniosę jego obecność tak blisko kiedy nie będę mogła nic zrobić. Było jednak za późno, bo nastąpiło rozpoczęcie meczu. Michał odsunął kołnierzyk i wsunął pod koszulkę wisiorek. Mój wisiorek. Odruchowo złapałam za swój.

-Jestem tutaj-szepnęłam i wstaliśmy by odśpiewać hymn. Śpiewałam jednocześnie skupiając się na siatkarzu. Ten strój tak idealnie opinał jego ciało. Miałam ochotę zedrzeć z niego tą koszulkę i dotykać go, by on całował mnie tak czule jak zawsze. Na samo wspomnienie łza spłynęła po moim policzku. Szybko otarłam ją i usiedliśmy na miejsca.


Nasi wygrali szybkie 3:0. Michał bardzo się cieszył. Ja również nie ukrywałam tego. Na boisku był najlepszy. Po tym spotkaniu zostawaliśmy na kolejny mecz Rosji ze Stanami Zjednoczonymi. Niestety Amerykanom nie udało się wygrać. Polegli dopiero w tie-breaku. Tak ja wiem co to tie-break. Pewien siatkarz dużo się namęczył aby mi to wytłumaczyć.
Wieczorem po meczach zaszliśmy do kawiarenki by coś przekąsić. Było miło. Cały czas myślałam o Michale, o tym co by było gdybym teraz mogła z nim porozmawiać. Z zamyśleń wyrwał mnie czyjś śmiech. Momentalnie podniosłam wzrok znad talerza. Do lokalu weszli faceci w biało- czerwonych dresach. Wśród nich rozpoznałam Zbyszka. Nie wiedziałam czy cieszyć się czy nie jak zobaczyłam, że Michała nie ma wśród nich. Bartman wtedy też spojrzał na mnie. Lekki uśmieszek wkradł się na jego usta, a oczy momentalnie rozszerzyły się do niebywałych rozmiarów. Nie wiem czy zbierał się by do mnie podejść czy też nie, ale delikatnie pokręciłam głową, przykładając palec do ust. Nie chciałam by wydało się wszystko. Podszedł do baru i wraz z resztą siatkarzy zamówili coś. Widziałam jak spoglądał w moją stronę. Wzrokiem powędrował w stronę łazienki rzucając mi znaczące spojrzenia. Co on chce? Jak tylko wyszedł z niej i dołączył do kolegów chciałam wstać i iść zobaczyć co chciał. Powstrzymałam się jednak czekając aż opuszczą kawiarnię. Gdy zobaczyłam ich oddalających się przeprosiłam wszystkich i poszłam do łazienki. Na lusterku przyczepiona została karteczka.

London Eye 23:00 ZB.

-Kurczę Zbyszek ty oszalałeś?! Za nic w świecie mnie nie wypuszczą. Chyba, że…. –wyrzuciłam informację do kosza i wróciłam do nich. Spoglądając na zegarek zauważyłam, że dochodziła 22:00. Zebraliśmy się i ruszyliśmy w kierunku hotelu.
-David? Przeszedłbyś się ze mną na spacer? -zapytałam go. Wiem, że to był okropny sposób wykorzystania chłopaka, ale musiałam pogadać z Bartmanem.
-Z chęcią.

Powiedział rodzicom, że porywa mnie na spacer. Dorośli uśmiechnięci nie protestowali. Kazali nam tylko nie wracać, za późno.

-Pójdźmy gdzieś okej?
-Jasne. Tylko powiedz mi co ty kombinujesz.
-Dlaczego coś od razu kombinuje? -zapytałam.
-Wiem…..poza tym widziałem te spojrzenia twoje i tego chłopaka który wszedł do kawiarni. To twój…
-Nie! To nie jest mój chłopak….przyjaciel. Muszę się z nim zobaczyć.
-Co nie pozwoliliby ci na to no nie?
-Nie. Przepraszam, że cię wykorzystałam, ale to jest naprawdę dla mnie ważne.
-I pewnie mam nic im nie mówić tak?
-A mógłbyś?
-Jasne.
-Dziękuję.

Gdy doszliśmy rozglądałam  się za siatkarzem. Martwiłam się by tylko nie przyszedł z Michałem. Z dala nagle ujrzałam go. Podbiegłam w jego stronę rzucając mu się na szyję. Mocno przytulił mnie do siebie.

-Kinga……to naprawdę ty-powiedział.
-Tak….co chciałeś? Nie mam dużo czasu.-mówię kiwając głową w stronę Davida gdy atakujący odstawił mnie na ziemi.
-To jest twój chłopak?-zapytał.
-Nie. Kolega ze szkoły, a teraz  z jego rodziną przyjechaliśmy tutaj.
-Już się bałem, że…
-Nie. Nie umiem pokochać innego.
-Dlaczego kazałaś mi nic nie mówić Miśkowi?
-Ponieważ nie potrafiłabym znów przeżyć  rozstania z nim. Chciałam w ogóle tu nie przyjeżdżać, ale nie miałam innego wyboru. Proszę nie mów mu, że tu jestem. Tak jest lepiej gdy nie wie.
-Zależy dla kogo.
-Dla niego.
-Nie! On codziennie rozgląda się w trybuny, za każdym razem patrzy w nie mając nadzieję, że ujrzy cię tam…tak jak w sezonie ligowym.
-Zbyszek ja nie mogę go narazić na to, że…-nie dokończyłam bo rozpłakałam się. Objął mnie ramieniem.
-Wiem wszystko. Michał mi powiedział. Obwinia się, że to jego wina jest.
-To jest jego wina! Nigdy nie była i nie będzie!
-Powiedz to jemu….po tej twojej wiadomości jakoś podniósł się. Nie jest może do końca jak było przedtem, ale stara się.
-To dobrze. Nie wybaczyłabym gdyby przestał grać.
-A ty jak się trzymasz? Jak tam jest?
-Nie najgorzej. Codziennie jeżdżę, uczę się, ostatnio zdobyłam srebro w konkursie i tak żyję. Wciąż jednak nie odzyskałam kontaktu z wami, ale pracuję nad tym cały czas.
-To dobrze.

Nagle David zawołał mnie.

-Przepraszam, ale muszę już iść-powiedziałam.
-Kinia….spotkaj się z Kubim.
-Zbyszek chcę, ale nie mogę. Muszę go chronić. Nie będę ryzykować. Mogę cierpieć, ale nie pozwolę na zniszczenie jego.
-Kurde on gdyby mógł zrezygnowałby z tego.
-Ale nie pozwól mu na to! Słyszysz?! Nie możesz mu pozwolić na to! Obiecaj mi to!
-…..Obiecuję-odpowiedział po chwili namysłu.
-A teraz do zobaczenia….kiedyś może jeszcze się spotkamy.
-Mam nadzieję.-mówi i przytula mnie mocno.

Odchodzę do niego i ruszam w kierunku Davida. Wypytywał mnie trochę, ale nie chciałam dużo mu mówić. Ogarnęłam się przed wejściem do pokoju. Szybko do łazienki, a potem spać. Jednak z tym drugim było zdecydowanie trudniej. Wstałam więc i usiadłam na balkonie wpatrując się w gwiazdy. Wszystkie moje myśli wypełniał Michał. Ocierałam co chwila łzy które skapywały na moją koszulkę.

***  

Siedziałem właśnie na krześle i patrzyłem na niebo. Na gwiazdy.

-Co tak siedzisz?-zapytał Zibi siadając obok mnie.
-Widziałem ją……to na pewno była Kinia….jestem tego pewny…czułem to-mówiłem mu.
-Michał….za każdym razem tak mówisz. Gdziekolwiek gramy zawsze to samo. Wiem, że tęsknisz, ale musisz zrozumieć, że nie pomagasz sobie tym.
-Zibi ja jestem przekonany, że ją widziałem.-odpowiadam.
-Oj Michał…..chodź lepiej spać, bo jutro trening, a pojutrze kolejny mecz.

Atakujący wstał i wrócił do pomieszczenia.

-To byłaś ty-szepnąłem i również wstałem wchodząc do pomieszczenia.

*** 

W końcu wróciłam do naszego pokoju. Położyłam się do łóżka i od razu usnęłam.


_________________________________________________________________________________

Dala zgadłaś, że to chodzi o Igrzyska.  Więc ten rozdział z dedykacją dla ciebie :)

Dziewczyny wy również miałyście rację co do tego, że mecz reprezentacyjny.

No i jednak spotkała się z siatkarzem w Londynie. Pewnie nie z tym z którym chciałyście ją zobaczyć. Jak myślicie Zibi dobrze zrobił, że nie powiedział Michałowi, że Kinga jest tutaj, że wmawiał mu, że znów sobie coś ubzdurał? Waszym zdaniem spotkają się czy nie spotkają. W końcu Kinia nie chce źle i zapewne będzie unikać go….tylko czy uda się jej to?

No nic…pozostawiam was z tym rozdziałem. Kolejny w sobotę. :) Komentarze mile widziane :)

MAMY MEDALA! POLACY MAMY MEDALA!  SREBRO NASZE! BRAWO CHŁOPAKI!!

poniedziałek, 15 lipca 2013

Rozdział 31



Opowiedziałam mu o wszystkim.  Chciałam żeby pomógł mi ich zeswatać.

-Okej. Przekonam Josh’a pod jednym warunkiem.
-Jakim?-spytałam pijąc sok.
-Ty także umówisz się ze mną.-odpowiedział, a ja zakrztusiłam się napojem który właśnie piłam. Byłam zszokowana tą propozycją.
-Że co?!
-Podwójna randka. Co ty na to?
-Nie David….ja…..
-Kochasz innego wiem to.-powiedział, a mi oczy wyszły na wierzch.
-Skąd to wiesz?
-Widzę, że jest inny w twoim życiu. Cierpisz….Oglądałem parę wcześniejszych twoich występów i obserwowałem to jak jeździsz teraz. Zmieniłaś się….twoja jazda także. Poza tym zauważyłem jak odtrącasz innych chłopaków. Chcesz ich do siebie zniechęcić. Ze mną robisz to samo….a ja chcę po prostu być twoim przyjacielem.-mówi, a ja patrzę na niego.
-Tylko, że ja nie wierzę w taką przyjaźń. Prędzej czy później ktoś się zakocha. Jeśli oboje to dobrze, jeśli jedno to nie…. Ja od razu mówię, że nawet gdyby tak było to nie pokocham cię.Przepraszam, że jestem szczera, ale nikt nie zastąpi mi jego.
-Czemu nawet nie spróbujesz?
-Bo nie chcę.
-Okej….ale nadal chciałbym się z tobą przyjaźnić. Wiem już czego ty chcesz, a czego nie.
-Ja nie pójdę na żadną randkę.
-To do kina. Oni pójdą na randkę, a my tylko do towarzystwa. Zgódź się….chyba chcesz tego dla Amandy no nie?-zapytał.
-……dobra, ale nie wiem co Ewa na to. Nie pozwolą mi raczej nigdzie wyjść.
-Mam przyjść zapytać?
-Jak sobie chcesz.
-Okej. To chodźmy. Odprowadzę cię do domu i zapytam od razu.

Ubrałam się i wyszliśmy. Opowiadał mi różne śmieszne sytuacje z jego życia. No nie zaprzeczę, że humor nieco mi się poprawił. W domu Andrzej zgodził się bez problemu abym wyszła gdzieś z chłopakiem. Pożegnałam go i wróciłam do swojego pokoju.


Podwójna randka się udała. Byliśmy w kinie i na pizzy. Starałam się być miła i szczęśliwa, aby nie popsuć im tego spotkania.

-Zabieram cię gdzieś-szepnął do ucha i pociągnął za rękę.
-A oni?-spytałam
-Poradzą sobie.

Z lekkim niepokojem poszłam za nim. Stanęliśmy pod dłuższej wędrówce pod naszą szkołą.

-Co my tu robimy?-zapytałam
-Nie zadawaj tyle pytań tylko chodź-i pociągnął mnie znów za dłoń.

Stanęliśmy z tyłu budynku. Chłopak przesunął kosz i wyciągnął drabinkę.

-Idziemy-i pokazał mi na sprzęt.
-O nie. Ja tam nie wejdę!
-To idę pierwszy, ale masz być zaraz za mną. Jasne?-zapytał, a ja tylko pokiwałam głową.

Wspinał się po tej drabince, a ja tuż za nim. Co ten wariat kombinuje? Pomógł mi wejść na dach. Za chwile czekały nas kolejne schody tym razem do wnętrza budynku. Znaleźliśmy się w środku na korytarzu.

-To jest włamanie.-mówię.
-Nie prawda. My nie będziemy nic kraść. Przyszliśmy tylko pojeździć.-uśmiechnął się i ruszył.

Podbiegłam do niego. Z szafki wyciągnęliśmy łyżwy wsuwając je na nogi i weszliśmy na lodowisko. Tak bardzo teraz o tym marzyłam. Tak po prostu pojeździć, gdy na hali panuje cisza. Mogę się skupić. Właśnie tego teraz potrzebowałam. W Jastrzębiu w każdej chwili mogłam wejść na lód i jeździć, aż do zamknięcia, a tu nie było tak.

-I jak?-zapytał
-Dziękuje….chyba właśnie tego teraz chciałam.
-Nie ma za co….a teraz pokaż co potrafisz.-uśmiechnął się odjeżdżając.

Uśmiechnęłam się tylko i zaczęłam jechać wykonując różne skoki. Jak skończyłam podjechałam do niego.

-Proszę teraz ty pokaż co umiesz.-puścił mi oczko i pojechał. Był dobry. Wyciągnął do mnie rękę, a ja podjechałam do niego.

-Próbowałaś kiedyś jeździć w parze z chłopakiem.
-Nie….a ty?
-No z chłopakiem nie, ale z dziewczyną tak.
-Naprawdę?-zapytałam.
-Tak. Moja partnerka doznała kontuzji. Niestety już więcej nie może jeździć. Ciężko nam obojgu z tym było. Szukałem innej, ale żadna mi nie odpowiadała. Nie chcąc rezygnować musiałem przerzucić cię na solowe występy. Jest dobrze, ale ciężko mi się przyzwyczaić, że nikogo nie unoszę już do góry.
-Przykro mi.
-Mi też….a teraz pojedź ze mną.
-Że co?
-Chodź spróbujesz. Naprawdę to jest fajne.
-David…ja nie umiem.

Złapał mnie za dłoń i pociągnął. Pokazywał mi kawałki układu. Udało nam się zrobić nawet potrójny skok. W jednym czasie wylądowaliśmy, ale jak wiadomo te lądowania były całkowicie różne. Widzę jak ciężką pracę wykonują tacy łyżwiarze w parach.

-Zrobimy podnoszenie.-mówi.
-Nie David…ja nie dam rady…..jestem gruba i ciężka….nie….poza tym boję się.
-Bardzo śmieszne. Ty gruba? Musisz mi zaufać. Bez tego ani rusz.

Zgodziłam się, ale ręce mi się trzęsły jak nigdy. Podniósł mnie, ale tak się denerwowałam, że nie utrzymałam pozy i spadłam wprost na niego. Ja miałam miękkie lądowanie, on niekoniecznie.
Zaczęłam się śmiać podając mu dłoń. Chwycił ją i wstał. Otrzepał spodnie i pokręcił głową.

-No i jak mi poszło?-zapytałam.
-Świetnie. Twoje lądowanie oceniam 10/10.
-Bardzo śmieszne- i szturchnęłam go.
-Dlaczego tak częściej się nie uśmiechasz co?-zapytał po dłuższej chwili. –Podoba mi się gdy jesteś taka wesoła.
-David…..
-Odpowiedz mi tylko?
-Tęsknię za przyjaciółmi których zostawiłam w Polsce, tęsknię za Pati z którą wychowałam się w domu dziecka, tęsknię za moją instruktorką, tęsknię za moja gosposią…jest tyle ludzi za którymi tęsknię, a nie mam nawet jak się do nich odezwać. Zabrano mi laptopa, komórkę. Nie mam nic.
-Odcięli cię od nich?
-Tak….i to mi sprawia tak ogromny ból…..poza tym cały czas mnie kontrolują.
-To czemu nie napiszesz  listu do nich?-zapytał.
-Bo przyszedł by, a oni widząc, że jest do mnie otworzyliby go.
-Pomyśl trochę-powiedział uśmiechając się.-A teraz wracajmy.

Odłożyliśmy sprzęt na miejsce i tak jak tu weszliśmy tak wyszliśmy. Było już dość późno. Odprowadził mnie pod same drzwi.

-Dzięki David.
-Nie ma za co.

Odwrócił się i zniknął. W pokoju zastanawiałam się potem co ona miał na myśli żebym pomyślała. Przysiadłam przy biurku i wyciągnęła kartkę.

Ukochany!

Napisałam te słowo na kartce, ale po chwili zgniotłam ją i wyrzuciłam do kosza. Nie dam rady do niego napisać...bo co jeśli przelałabym całe uczucia na kartkę, a on i tak nie dostałby go?….to byłby dla mnie za mocny cios. Wyjęłam więc kolejny papier i tym razem zaczęłam go inaczej.

Patryś. Moja kochana siostrzyczko!

Opisałam jej wszystko. To jak tęsknię, jak tutaj się mam, co robię, jak jest. Po prostu wszystko. Zakończyłam mój wywód tak:

Proszę cię gdy tylko dostaniesz list odpisz. Chcę wiedzieć, że doszedł. Nie mów na razie nic Michałowi, ani nikomu, że odezwałam się. Napisz na adres mojej koleżanki. Ja nadal jestem kontrolowana więc byłoby to niebezpieczne gdyby znaleźli to.
Kocham cię. Kinia J

Postanowiłam jutro zapytać się Amandy o to czy mogłaby odbierać moje list. Nie mogłam pojąć czemu sama na to nie wpadłam. David to naprawdę fajny kolega.
Rano w szkole rozmawiałam o tym z dziewczyną. Zgodziła się na takie coś. Siedziałyśmy właśnie na wykładzie o problemach łyżwiarzy z powrotem do jazdy po ciężkich kontuzjach. Usłyszeliśmy też wtedy w głośnikach dyrektora z prośbą, abym przyszła do jego gabinetu natychmiast. Koleżanka popatrzyła na mnie, a ja wzruszyłam ramionami ponieważ nie miałam pojęcia co takiego się stało. Wzięłam plecak i opuściłam klasę kierując się w stronę jego gabinetu. Sekretarka wskazała mi odpowiedni drzwi. Bałam się nie wiedząc dlaczego mam się tam stawić. Zapukałam lekko, a gdy usłyszałam zaproszenie weszłam do środka. W oczy rzuciło mi się to, że przy biurku siedział chłopak. Gdy odwrócił się zobaczyłam na jego ustach uśmiech.

-Proszę usiądź-powiedział straszy mężczyzna. Odsunęłam krzesło i  usiadłam spoglądając na Davida.

Dyrektor obrócił w naszą stronę swojego laptopa i odtworzył nam jakieś nagranie. Okazało się, że to z naszej jazdy tutaj…wtedy gdy włamaliśmy się do szkoły. Byłam przerażona. Co zrobią Ewa i Andrzej gdy się dowiedzą?

-Więc słucham co macie mi do powiedzenia na ten temat?-zapytał po skończonym filmiku.
-Ja……
-To moja wina. Ja ją tu przyprowadziłem-przerwał mi chłopak- Nie wiedziałem, że od tego roku w szkole są kamery. Wcześniej ich tu nie było. Proszę mi dać karę. Kinga nic tutaj nie zawiniła. Biorę na siebie całą winę.

Obserwowałam go. Dlaczego on to robi? Przecież nie wiem jaka spotka go kara za takie coś. Dyrektor spoglądał na nas. Oparł się i powiedział:

-Dobrze, że nie ukradliście nic,a jedynie jeździliście. …Za to co zrobiliście przez cały miesiąc będziecie po treningach czyścić łyżwy.

Odetchnęłam z ulgą tylko z takiej kary. Gorzej gdyby wydalili nas ze szkoły. Mężczyzna powiedział, że możemy już wyjść.  Jak tylko znaleźliśmy się na korytarzu chłopak zaczął.

-Przepraszam, że cię w to wciągnąłem. Nie wiedziałem, że kamery są. Jeśli tylko ten buc zadzwoniłby do rodziców to zwal to wszystko na mnie.
-Ale David sama zgodziłam się tutaj z tobą przyjść.
-Nie chciałaś, a ja nalegałem…..no i przepraszam.
-Przestań. Dziękuję ci, że wtedy wyciągnąłeś mnie. Szkoda, że nie ma miejsca gdzie częściej można tak wieczorami w ciszy i spokoju pojeździć.
-Jest takie jedno miejsce-odezwał się nagle. –Mogę cię zabrać tam jeśli chcesz. Sam często tam przebywam…..
-Naprawdę?
-Bo tak właściwie tamto należy do moich rodziców....prowadzą szkółkę łyżwiarską.
-Twoi rodzice byli łyżwiarzami?-zapytałam.
-Oczywiście. Tak się poznali…no a potem zakochali.
-Przepraszam, że pytam bo wiem, że to nie moja sprawa, ale dlaczego wysłali cię do tej szkoły? Masz rodziców łyżwiarzy, własne lodowisko.
-Trudna sprawa. Oni już nie jeżdżą. Zajmują się tylko prowadzeniem tego, zarabiają i prowadzą sieć dobrych  hoteli w mieście. To jest dobry biznes….a to są raczej szkółki takie drugorzędne. W tej szkole są tylko najlepsi. Każdy zaczyna w przydrożnym małym lodowisku, potem wyhaczają cię tam najlepsi i trafiasz tutaj. Myślisz, że jak z tobą było? Zapewne ktoś stąd też widział twoje występ na żywo i zapragnął dać ci szansę tutaj. To wielki zaszczyt i szczęście móc tu jeździć.
-Ale to jakoś nie przeszkadza w prowadzeniu takich ośrodków?
-Nie. Rodzice wszystkich dzieciaków chcą aby jeździły. Prowadzają je więc do takich mniejszych gabarytowo lodowisk. Tam stawiają swoje pierwsze kroki, pierwsze występy, pierwsze medale. Wiem, że nie powinienem tego zdradzać, bo to raczej tajemnica w tym biznesie.
-To nie mów. Nie chcę  byś później miał problemy.
-Oj tam. Chyba nie pobiegniesz do jakiejś gazety i powiesz im?-zapytał, a ja uśmiechnęłam się.
-No jasne, że nie.
-Można by powiedzieć, że tam nauczyciele wyłapują najlepszych, szkolą ich, a potem odsyłają tutaj. Gdy widzą, że jakieś z dzieciaków ma potencjał to Idzie informacja tutaj. W szkole są osoby z całego świata. Nasze miasto chce wypromować najlepszych łyżwiarzy, by inni bili się aby dostać się tutaj. A szkoła zyskuje sponsorów i może się powiększać.
-Czyli, że taka osoba która nie uczyła się tu nie ma szans wygrywać?
-Ma…ale pomyśl. Gdy wszyscy mają dwie osoby jedna jeżdżąca w jakichś małych szkółkach, a druga ucząca się w najlepszej na świecie to którą będą się zachwycać?
-Nie rozumiem tego. Dla mnie większym zaskoczeniem byłoby gdyby osoba nie znana światu wspięła się wysoko niż ta z renomowanej szkoły.
-Może tak, ale zobacz, że łyżwiarze z tej szkoły mają najlepsze osiągnięcia. Uczą nas byli mistrzowie świata, olimpijscy....i to nie tylko jak jeździć, ale też jak radzić sobie z presją otoczenia, bo więcej się od nas wymaga. My z czasem też zaczynamy od siebie jeszcze więcej wymagać, a to skutkuje….chodź pokażę ci coś.

I ruszyłam za nim. Kierowaliśmy się korytarzem. NA ścianach wisiały gabloty z pucharami, medalami, zdjęciami.

-Zobacz ile nagród…..to jest dobry przystanek w karierze każdego łyżwiarza. Nawet gdy zrezygnujesz jazdy tutaj na świecie jesteś szanowana, bo wyszłaś z pod skrzydeł najlepszych. …zobacz to moi rodzice.
-Też tu się uczyli?
-Tak. 2 złota na Igrzyska, 3 brązy i jedno srebro. To najwyższe osiągnięcia w ich kategorii. Pełno mieli tytułów. Byli niesamowici. Dogonić mogli ich jedynie  inne pary stąd, albo Chińczycy. Nie było na nich mocnych…..wiesz czemu nie chciałem ci o tym mówić?-zapytał odwracając się i spoglądając na mnie.
-Czemu?
-Bo wiem, że pomyślałabyś tak jak ja. Kiedyś mówiłem, że ja nie muszę tutaj iść. Że i bez tego zrobię karierę, że pokażę że te całe „łapanki” to bujda i każdy może przyjść. Ale potem sam się tu znalazłem. Nie rodzice mi to załatwili tylko sam. Zobaczyłem jak bardzo  tu są mocne osoby. Jak bardzo chcą. Teraz wiem, że każdy z nas tutaj chce pokazać się jeszcze lepiej niż koledzy…..ale też nie tylko dlatego. Musimy udowodnić sobie i światu, że nie jesteśmy tam gdzie jesteśmy dzięki rodzicom. W tamtej szkółce uważano, że jestem tu dzięki mamusi i tatusiowi. Nie chciałem tego……tutaj tak nie ma. Każdy….przeważnie każdy z nas ma rodziców, bądź rodzica który był łyżwiarzem. Nie patrzymy na to tak, bo obracamy się w swoim gronie. Oczywiście zdarzają się osoby….jak mój kolega który jest tu, bo pragnął tego i dużo ćwiczy. I mimo iż wie jak tutaj mamy nie czuje różnicy w traktowaniu go, przez to, że ma rodziców którzy pracują w biurze czy gdzieś indziej. Tak samo nas traktują….nie ma, że”on ma lepiej, bo tato jeździł…ona ma ulgę, bo jej mama jeździła. Nie! Każdy z nas jest indywidualnością i starają się nam to przekazać…I mimo tego, cieszę się, że tu jestem. Mogę naprawdę się nauczyć  dużo i ty także.

Odwróciłam się i spoglądałam na medale.

-Moja mama nie musiała tutaj chodzić, by wygrać Igrzyska.
-Wiem to.
-Skąd?
-Chciałem cię poznać, a że nie chciałaś nic mówić sam postanowiłem się dowiedzieć. Czytałem o wypadku. Przykro mi z tego powodu.

Starałam się powstrzymać łzy które w tej chwili napływały do moich oczu. Nie chcę przeżywać tego po raz kolejny.

-Przepraszam, że zacząłem ten temat.-powiedział kładąc mi dłoń na ramieniu.
-Nic się nie stało. W końcu sam powiedziałeś, że każdy stąd ma rodzica łyżwiarza….inni lepiej drudzy gorzej.
-Wiem, że nawet bez tej szkoły potrafiłabyś osiągnąć wiele…..twoja mama to zrobiła i ty także dokonałaś byś tego…..i właśnie dlatego cię ściągnęli.
-Co?
-Bali się, że im zagrozisz. Że zwykła dziewczyna mogłaby pokonać ich mistrzów.
-Ale przecież mogę potem wrócić z powrotem do Polski i dla nich jeździć.
-Tak, ale jest tez taka opcja potem, że zakochasz się, zostaniesz i tu będziesz jeździć. Większość tak właśnie robi. Myślisz dlaczego jesteśmy najlepsi? Ściągamy najlepszych, szkolimy ich i wystawiamy w zawodach…..a gdy jest takie prawdopodobieństwo, że wyjedziesz potem szkoła może mówić, że trenowała cię nawet gdybyś nie jeździła dla nich.
-Przypisują sobie sukces?
-Po części tak.
-Wiesz gdy tak słucham cie to mam wrażenie, że w tej szkole są takie roboty które nastawione są na wygraną tylko. Jakby szkoli nas na ....
-Mylisz się. Nie wszyscy po tej placówce osiągnęli dużo….ale uwierz mi to jest dla ciebie dobre wyjście. Ja tu jestem już drugi rok. Przede mną jeszcze dwa nauki tutaj. Ty masz trzy przed sobą. Będzie dobrze…wiadomo jest jakaś mała rywalizacja między nami….większa niż w mniejszych szkołach, ale rodzą się tutaj przyjaźnie, miłości.

Chciałam coś powiedzieć, ale zadzwonił dzwonek na przerwę. Ludzie wybiegli z sal. Z dala zobaczyłam Amandę. Pożegnałam się  z chłopakiem i poszłam do niej. W drodze powrotnej mówiłam jej czemu zostałam wezwana.  Pod pocztą dopisałam tylko adres dziewczyny i zaklejony list wrzuciłam do skrzynki pocztowej. Teraz pozostało mi czekać na odpowiedź.

Mijały dni. Każdy wyglądał niemal identycznie. Szkoła, jazda, dom, jazda, i czyszczenie łyżew. Przyznaję, że polubiłam Davida. Umiał zawsze dodać mi wsparcia, rozśmieszyć. Każdego dnia mimo to myślałam o Michale. Pragnęłam by znalazł się obok teraz. By przytulił i dodał otuchy gdy miała ochotę rzucić to wszystko. Nie myślałam o Davidzie jako o osobie która może mi go zastąpić. On był niezastąpiony. Z czasem też przekonałam się, że ta szkoła nie jest taka jak myślałam. Podobało mi się ich podejście do każdego z osobna. Pomagali jak tylko mogli. Wyjechałam z grupą moją na pierwszy mały występ. Było naprawdę dobrze. Niestety nie zajęłam żadnego z trzech miejsc. Dopiero teraz zauważyłam jak muszę być dobra by dostać się na Igrzyska. Te dziewczyny były świetne. Ale cieszę się, że jazda pomagała mi w tym aby zapełniać czas w którym nie było Kubiaka. Tylko to mi teraz pozostało. Gdy Amanda przyniosła mi list do szkoły byłam zachwycona. Patrycja tak samo dużo napisała jak ja. Zamiast skupić się na lekcji odpisałam na kolejny list.



Z czasem moja jazda się poprawiła. Na kolejnym konkursie zajęłam drugą pozycję. Czułam się taka dumna. Zauważyłam też jak zmieniła się moja jazda pod wpływem nauki osób będących mistrzami. Sama się zdziwiłam, że Andrzej i Ewa cieszyli się ze srebra. Mówili jacy są dumni, że robię postępy, bo wiedzą, że to ciężka szkoła, że kiedyś na pewno będę lepsza jeszcze. Nie rozumiałam ich zmiany zachowania do mnie.


Po czyszczeniu łyżew wyszliśmy wraz z Davidem ze szkoły.

-Jeszcze tylko dwa dni-powiedziałam.
-Tak dwa i koniec kary…..chodź!
-Gdzie tym razem?
-Powiedziałem, że pokażę ci kiedyś moje lodowisko więc zrobię to teraz.
-Późno już jest.
-Aj przestań! Twoi rodzice nie mogą być źli, że jeździłaś.

Spojrzałam na niego i zgodziłam się na ten wyskok. Na lodowisku o dziwo chciał żebym pojeździła z nim w parze. Dla mnie była to trochę dziwna sytuacja. Nigdy nie jeździłam z kimś komu muszę zaufać, by dobrze wykonać jakiś element. Przeważnie sama na siebie liczyłam i dobrze mi wychodziło. Przyznam jednak, że z czasem spodobała mi się ta jazda. Coraz częściej spotykaliśmy się tak jeżdżąc.

(...)

Pod koniec lipca gdy wróciłam ze szkoły zastałam w salonie rodziców Davida. Pili kawę z moimi. Przywitałam się z nimi i pobiegłam na górę żeby przeczytać kolejny list od Patrycji. Nagle do pokoju wpadł ktoś. Szybko schowałam list pod poduszkę i wstałam patrząc jak mała wskakuje na moje łóżko i zaczyna po nim skakać.

-Ej nie skacz po moim łóżku-mówię i próbuję ją ściągnąć.
-Ale ja się cieszę.
-Z czego?
-Jedziemy na mecz.
-Jaki mecz?-zapytałam i usiadłam.

_______________________________________________________________________________

Przepraszam, że długo nie dodawałam, ale poprawiałam parę rozdziałów w tym opowiadaniu. Rozdział właściwie o niczym. Nieco przyśpieszenie akcji....no i teraz na jaki to mecz i gdzie? Ktoś jakiś pomysł ma?
Następny rozdział w środę.

Chłopaki w Kazaniu wygrali z Ukrainą 3:2 i tym samym zagrają w finale z Rosją.
Nie będę rozdrapywać tematów odnośnie LŚ i meczów z Bułgarami. Każdy wie jak było i zazwyczaj wszyscy myślimy podobnie. Więc "Dumni po zwycięstwie, wierni po porażce"

środa, 10 lipca 2013

Rozdział 30


NOWY BOHATER W ZAKŁADCE! WEJDŹ!


Dni mijały jak na złość wolno. Każda chwila ciągnęła się w nieskończoność. Do tego byłam odcięta od Internetu i komórki.  Za tydzień miałam zacząć zajęcia w szkole. Wciąż nie mogłam  dojść na czym i jak będziemy się tam uczyć? W wakacje? To oni nie mają wolnego? Okazało się, że szkoła pracuje cały rok. Intensywniej w czasie ciepłych miesięcy. Zimą natomiast przygotowują przede wszystkim do różnego typu konkursów i normalnie wtedy mamy przedmioty szkolne.
Pierwszy raz mogłam powiedzieć, że nie chcę jeździć. Nie mam dla kogo teraz. Moja motywacja została w Polsce, w Jastrzębiu-Zdroju i była 192 cm niebieskookim mężczyzną. Ale obiecałam, że ochronię go i tak też będzie. Niechętnie wysiadłam pod budynkiem przed którym zatrzymał się Andrzej.

-Powodzenia. Będzie dobrze zobaczysz-mówi, a ja nie odpowiadam nic. Bo od kiedy oni są tacy mili? Czyżby boją się że mogłabym przestać jeździć?

Weszłam do szkoły i skierowałam się do sekretariatu. Kobieta przeczytała kartkę i uśmiechając się po angielsku powiedziała:

-Czekaliśmy na ciebie. Spodoba ci się tutaj. Zaraz ktoś ci pokaże wszystko.

Drzwi otworzyły się i do pomieszczenia weszła jakaś osoba.

-Oooo David dobrze, że jesteś. Oprowadzisz nową?-zapytała, a ja odwróciłam się. Zobaczyłam  tego samego chłopaka co u mnie w domu.
-Kinga?-zapytał
-Tak.
-Co ty tutaj robisz?
-Jestem…przyjechałam jeździć.

Spojrzał na mnie kątem oka. Uśmiechnął się do mnie i otworzył drzwi. Pożegnałam się z panią i wyszliśmy.

-Nie wiedziałem, że jeździsz.
-Ja też nie wiedziałam,że tu się uczysz.
-To mój drugi rok….jak chce się być najlepszym to trzeba ćwiczyć nawet w czasie wakacji. Ale jeśli kocha się to, to nawet nie przeszkadza brak czasu.
-Też figurowe łyżwiarstwo czy nie?-zapytałam
-Tak…..ale chodź oprowadzę cię po szkole najpierw...jak będziesz miała jakieś pytania to mów.
-Jasne.

Oprowadzał mnie po niedużych klasach w których uczniowie mieli lekcje.

-O czym można się uczyć w takiej szkole?
-O wszystkim….o najlepszych łyżwiarzach, oglądamy często różne występy i dyskutujemy o nich. Każdy stara się znaleźć w tym swój środek na dobrą jazdę. Dużo częściej niż teorie mamy praktykę.

Wspięliśmy się po schodach i patrzyliśmy przez szybę.

-Na tych lodowiskach trenują sami chłopcy podzieleni na kategorie wiekowe. Ja powinienem być teraz o tam- i wskazał na to większe.
-To może ja ci niepotrzebnie zawracam głowę.
-Przestań! Poradzę sobie….chodź pokażę ci gdzie ty trenujesz.

Przeszliśmy kawałek dalej i zobaczyłam znów kolejne lodowiska.

-Tu będziesz ty.
-Czy dziewczyny i chłopaki widzą się?
-Nie….to rozpraszałoby i nas i was….teraz pokażę ci gdzie trenują pary.

Zeszliśmy na dół i poszliśmy w zupełnie inne skrzydło. Znów z góry mogłam obserwować poruszające się postacie.

-No i tutaj masz pary…..można powiedzieć, że to najważniejsze to musisz wiedzieć. Teraz powiedz mi gdzie masz iść.

Pokazałam mu jakąś kartkę najprawdopodobniej z planem lekcji.

-Czyli od razu zaczynasz od lodowiska. Zapewne na ciebie już czekają. Chodź odprowadzę cię i lecę do siebie.

W ciszy zeszliśmy i odstawił mnie pod samą bandę. Przekazał wszystko trenerce która akurat podjechała do nas. Ucieszyła się tak jakby czekała już na mnie. Jak chłopak odchodził zawołałam.

-David!
-Tak?-zapytał odwracając się.
-Dziękuje. Cieszę się, że w szkole będzie jedna znajoma twarz.
-Nie ma za co. Gdy będziesz czegoś potrzebowała wal do mnie.
-Okej.-i wyszedł.

Kobieta poprosiła mnie aby założyła łyżwy więc zrobiłam to. Wszystkie dziewczyny zjechały na bok. Nie bardzo wiedziałam o co chodzi.

-Pokaż co umiesz.

Niepewnie wyjechałam na środek i rozpoczęłam jazdę. Właściwie nie obchodziło mnie czy upadnę czy nie. Mimo tego jak było mi źle łyżwy i lodowisko to nadal moje miejsce w którym mogę chociaż na chwilę być z dala od tych tyranów. Skończyłam w tym samym miejscu co zaczęłam. Szybko wytarłam łzy z mojego policzka.

-Byłaś znakomita…..naprawdę masz talent.
-Dziękuję...myślę, że nieco odziedziczyłam go po mamie.
-Po mamie?
-Tak.
-A kim była twoja mama?-zapytała, a ja popatrzyłam na nią.-Możesz mówić.... Co wygrała? Tu nie ma przypadków. Moja była brązową medalistką Igrzysk i 3 lata z rzędu zdobyła złoto w Mistrzostwach Stanów. Ja czterokrotnie, miałam złoto w Mistrzostwach Świata w jeździe figurowej i raz srebro w MŚ. Niestety nie udało mi się osiągnąć nic na olimpiadzie...było jeszcze parę mniejszych tytułów, ale mniejsza o to... Tutaj -i wskazała na resztę grupy-także są dziewczyny których rodzice coś osiągnęli. I zaufaj, że nie będziemy patrzyć kim jesteś. Tu liczy się jazda, i twoje osiągnięcia, a nie twoich rodziców.
-Złoto IO, 5 razy złoto i 3 srebro Mistrzostw Świata, 6 razy srebro i 3 złoto Mistrzostw Europy i 4 razy brąz, raz srebro i raz złoto w Pucharze Świata.
-Pokaźny dorobek.
-Tak….oczywiście nie licząc tych mniejszych konkursów, bo tam też zdobywała osiągnięcia.
-Czyli jak dla każdego twoim wzorem jest mama?
-Tak.
-I dobrze. Na pewno postaramy się byś jej dorównała.

Uśmiechnęłam się i ona również. Zaczęliśmy pierwsze zajęcia. Było fajnie nawet. Ale jak wiadomo to dopiero początek.

(...)

Minął kolejny tydzień. Wciąż było mi strasznie ciężko. Nie mogłam do niego ani zadzwonić, ani napisać. W domu również nie miałam dostępu do Internetu. Raz wcześniej trochę skończyliśmy. Zaszłam do kafejki internetowej by zobaczyć cokolwiek….jakieś informacje ze świata, ewentualnie poczta.... Zalogowałam się na facebooka.... 18 wiadomości. Otworzyłam to i wyszukałam tych najważniejszych dla mnie. Jedna szczególnie mnie zdziwiła. Była od Bartmana. Otworzyłam ją jako pierwszą.


Kinga! 
Mam nadzieję, że nie odczytasz tego za późno. Musisz coś z tym zrobić. Michał poddaje się. Nie chce walczyć. Nawet na meczach nie daje z siebie tyle ile powinien. Chce, ale nie umie przełamać pewnej bariery która wytworzyła się gdy wyjechałaś. To nie jest już ten sam Misiek.  Daj jakiś znak, każ mu…albo cokolwiek innego. On snuje się po tym boisku i boję się, że Andrea pożałuje, że go zabrał. Całusy od nas wszystkich.


W oczach miałam łzy gdy to czytałam. Nie zostało mi dużo czasu na odpisanie.


Zbyszku. Mam nadzieję, że nie jest za późno. Udało mi się jakoś wyrwać się i dostać do fb. Nadal jednak kontrolują mnie więc nie cieszcie się zbyt wcześnie, że napisałam. Ja też za wami tęsknię. Jeżdżę, ale to nie jest to samo co tam, co z Michałem. Wiem co on przeżywa. Mam tak samo. Staram się, ale nie mogę odnaleźć motywacji i radości jak przedtem. 

Kochanie. Tak Zbyszek poskarżył się mi. Nie masz prawa mieć mu tego za złe, bo bardzo dobrze zrobił. Nie możesz rezygnować, nie możesz się nie starać! Rozumiesz?! Mimo iż mnie nie widzisz, ja jestem. Oglądam każde wasze spotkanie. I nie masz pojęcia jak boli mnie serce gdy patrzę na ciebie….brakuje mi tego twojego wspaniałego uśmiechu, tej energii którą zawsze w sobie miałeś. Umiałeś swoim charakterem podnieść drużynę do dalszej walki. Razem z Zibim i Ignaczakiem jesteście w tym najlepsi. Ale u cb nie widzę tego. Chcę to zobaczyć. Chcę widzieć jak cieszysz się z medalu…złotego medalu który wywalczysz…dla mnie. I nie masz prawa się nie cieszyć, bo zabraniam ci! Słyszysz?! ZABRANIAM CI BYĆ SMUTNYM! Jeszcze się odezwę. Kocham cię i tęsknię.  Kinga 


Wylogowałam się i wróciłam do domu. Tam starałam się znaleźć sposób na coś by odezwać się do Pati. Na to jak mogę odzyskać z powrotem telefon i laptopa. Jednak nic z tego. Ewa z Andrzejem właśnie przyjechali. Kobieta weszła do mojego pokoju mówiąc,że zostaliśmy zaproszeni na grilla i za 20 minut wyjeżdżamy. Nie mogłam nawet zareagować. Przebrałam się tylko i nie odzywając się wsiadłam z nimi do samochodu. Okazało się, że to ta sama rodzina co poprzednio. Znów zobaczyłam się z Davidem. Było nawet miło. Dorośli pili, a chłopak zabrał mnie i Elwirę do swojego pokoju. Mała przyglądała się nagrodom chłopaka. Na szczęście nie znała na tyle angielskiego by zrozumieć o czym rozmawiamy.

-Widzę, że dobry jesteś.-mówię odstawiając na półkę puchar.
-Każdy łyżwiarz jest dobry. Jednak nie zawsze można o nim tak powiedzieć widząc tylko jego zasługi. Trzeba także poznać jego charakter….a przede wszystkim serce.
-Nie wiedziałam.
-To już wiesz.-uśmiechnął się częstując mnie czekoladką.

Nie czułam się dobrze tutaj. Nigdzie poza tym nie czułam się tak dobrze jak na lodowisku…jak przy Michale. Był w każdej chwili….w każdej minucie….w każdej sekundzie. Nie było godziny bym o nim nie myślała. Wypełniał mnie całą. Czasem zastanawiałam się żeby czasem czegoś sobie nie zrobić, byle tylko nie móc wrócić na lodowisko. Jakiś mocny upadek? Połamane kości? Nie mogłabym już wtedy więcej nic zrobić. Zostawiliby mnie, a ja spokojnie wróciłabym do Michała. Ale potem nachodziła mnie myśl. Co ja bym zrobiła bez jazdy? Czy chłopak byłby zadowolony? Nigdy nie chciałabym, aby on zrobił takie coś by tylko ze mną być. To bolałoby mnie bardzo. Starałam się być miła dla chłopaka, ale często odpływałam myślami daleko stąd. Wieczorem wróciliśmy do domu. Miałam jutro wolne więc mogła iść spać i nie martwić się, że rano mam wstać.


*** 

Mieliśmy właśnie przerwę przed kolejnym wylotem. Tym razem Finlandia. Ostatni nasz etap, a potem Sofia.Siedziałem na kanapie w swoim salonie. W dłoni trzymałem jej wisiorek. Myślałem co ona robi teraz? Pewnie śpi. U nich jest właśnie noc. Wtedy też do mieszkania wlatuje Zibi. Nie puka ani nic.

-Czuj się jak u siebie-mówię nadal nie ruszając się z miejsca. Po sekundzie znajduje się obok mnie wraz z laptopem.-Po co ci mój laptop?-pytam.
-Muszę ci coś pokazać.

Widzę jak loguje się na facebooka. Nie rozumiem po co mu to? Ja tam nie potrzebuję takich portali.

-Czytaj!-rozkazuje.
-Zbyszek….znowu coś o mnie? Nie interesuje mnie to-spokojnie mówię i chcę wstać,ale on powstrzymuje mnie.
-No kurwa czytaj!
-Dobra, dobra. Już się tak nie denerwuj.-siadam znów i spoglądam w stronę ekranu. Nie mogę w to uwierzyć gdy widzę imię i nazwisko która przysłała wiadomość.
-Zibi?-pytam myśląc, że żartuje sobie ze mnie.
-To ona….. naprawdę napisała.

Od razu zacząłem czytać. Pierwsza część raczej do Zibiego. Druga była do mnie. Czytałem każde jej słowo dokładnie, a w głowie brzmiał jej głos jakby sama do mnie mówiła. Po policzku spłynęła mi łza, ale uśmiechnąłem się. Ona kazała mi się uśmiechać. I choćby nie wiem co i jak, ale zdobędę te złoto. Dla niej, dla niej je zdobędę.

-Mogę jej odpisać?-zapytałem.
-Jasne.

Położyłem dłonie na klawiaturze i patrzyłem na nią. Co mam jej napisać?

Słoneczko. Nie masz pojęcia ile radości sprawiła mi wiadomość od ciebie. Tak długo na to czekałem. Przepraszam, że zawiodłem cię, ale obiecuję poprawę pod jednym warunkiem…..Obiecasz mi, że ty także znów będziesz jeździć tak jak wcześniej. Nie mam pojęcia jak jest teraz, ale pragnę byś na każdym konkursie walczyła dla mnie…o złoto, bo zasługujesz na nie jak nikt inny. Gdy w końcu uda ci się odzyskać laptopa i telefon napisz do mnie. Dla ciebie nawet założę sobie konto na facebooku J Widzisz co robię z miłości? Kocham cię strasznie, strasznie. Brakuje mi ciebie. Tęsknie. Michał

Wcisnąłem przycisk wyślij.

-No nie wierzę, że chcesz założyć konto. Zarzekałeś się, że nigdy tego nie zrobisz.-zaśmiał się chłopak.
-Widzisz co ona ze mną zrobiła.
-Widzę właśnie….to jak zaczynamy grać?-zapytał,a ja popatrzyłem na niego. Będę się starł, ale wciąż brak mi jej na trybunach. Nie wiem czemu ale właśnie wtedy przypomniał mi się moment jak specjalnie dla mnie przyjechała do Kędzierzyna w koszulce którą jej dałem.
-Tak Zbyszek. Poza tym mam rozkaz z góry na to.

*** 

Od dłuższego już czasu byłam strasznie pochłonięta jazdą. Zaprzyjaźniłam się w trakcie nauki z Amandą. Dziewczyna była w moim wieku. Często przebywałyśmy razem. Podkochiwała się w przyjacielu Davida. A on?.... nie wiem. Bał się, albo po prostu nic do niej nie czuł. Powoli odzyskiwałam zaufanie Ewy i Andrzeja. Nie na tyle żeby oddali mi rzeczy, ale pozwoli się spotykać z Amandą. Przychodziła do mnie często. Z czasem i ja mogłam dłużej przebywać u niej. Na lodowisku dogadywałyśmy się nieźle. Gdy coś mi nie szło pomagała i odwrotnie. Nigdy nie zastąpi mi Pati, ale muszę mieć kogoś tutaj, kogoś komu będę mogła się zwierzać.


Byłam tak szczęśliwa gdy moim siatkarzom udało się wygrać Ligę Światową. To był niezapomniany dzień, gdyż właśnie wtedy miałam swoje 18 urodziny. Teraz byli nominowani do złota olimpijskiego. Gdy oglądałam zdjęcia widziałam uśmiechniętego Miśka. Takiego właśnie pragnęłam go widzieć zawsze....nawet gdy mnie nie będzie.


(...)

Po lekcjach poszłyśmy do dziewczyny. Pracowałyśmy nad projektem na zajęcia. Amanda  zeszła na dół po coś do zjedzenia. Dopadłam szybko jej laptopa i weszłam na fb. Kolejne wiadomości. Kilkanaście zaproszeń. Weszłam najpierw zobaczyć kto chce widzieć mnie w kręgach swoich znajomych. Zazwyczaj były to osoby ze szkółki stąd. Przyjęłam wszystkich. I było jedno zaproszenie jak bardzo ważne dla mnie. Michał Kubiak. Serce zabiło mi szybciej. Zatwierdziłam. Skoro założył konto to musiał coś napisać. Jednak nie było od niego żadnej wiadomości. Jedna za to przysłana została od Zbyszka. Otworzyłam ją i spojrzałam na datę.

-2 tygodnie temu. No nic.

Po pierwszym słowie poznałam, że nie pisał tego on a Misiek. Powstrzymywałam się, aby nie rozpłakać. Chciałam mu już odpisać, ale do pokoju weszła dziewczyna. Wylogowałam się i odstawiłam na bok sprzęt. Wróciłyśmy do pracy. Koleżance wciąż nie zamykała się  buzia. Lubiła mówić, a szczególnie o tym Joshu. Jak bardzo chciałby go poznać lepiej, umówić się z nim.

-Mogę pogadać z Davidem, żeby coś wskórał.
-Nie! Nie możesz!
-Oj przestań! Przecież nie powiem, że to o ciebie chodzi.

Dziewczyna nie chciała, ale ja i tak miałam zamiar zrobić swoje. Po wyjściu od niej udałam się od razu w stronę domu chłopaka. Po otworzeniu drzwi był bardzo zdziwiony moim widokiem.

-Mogę?-zapytałam.
-Oczywiście. Wejdź.

Weszłam do środka kierując się za nim do kuchni.

-Coś do picia?
-Sok poproszę.

Nalał napoju i usiadł naprzeciwko mnie.

-Więc co cię sprowadza?
-Mam taką sprawę nie dużą do ciebie.

Opowiedziałam mu o wszystkim.  Chciałam żeby pomógł mi ich zeswatać.

-Okej. Przekonam Josh’a pod jednym warunkiem.
-Jakim?-spytałam pijąc sok.

__________________________________________________________________________

No i w tym rozdziale narazie jest lepiej. Widzę, że niektórym nie podoba się postać Davida. Tak wiem, ale dajcie chłopakowi szansę myślę, że może z czasem go polubicie :)

Escape from the memories oficjalnie przepraszam się za poprzedni rozdział i przez to, że przeze mnie płakałaś, wykorzystałaś tyle chusteczek...a na dodatek jeszcze tusz...to jakie chusteczki chcesz?Miętowe...zwykłe...z obrazeczkiem czy bez? :)

Mecz, mecz....no co tu powiedzieć? Mega było!! Emocje, doping, zdarte gardło, strach gdy Lotman swoją zagrywką zaczął punktować i odrabiali punkty, Igła wchodzący na boisko... niecodzienny widok, ale jaki wspaniały, zdjęcie z Endrju i autograf Igły:) Kolejne mecze już niedługo.

W górę serca,bo Polska wygra mecz!

Zaległości na waszych blogach już nadrabiam :)

sobota, 6 lipca 2013

Rozdział 29



Staję i odwracam się szybko. Widzę biegnącą w moim kierunku Pati i Zbyszka. Zbyszka? Poważnie? Dziewczyna od razu rzuca mi się na szyje.

-Boże Kinia co oni wam zrobili-szepcze, a ja ryczę w jej ramię.
-Chodź!-krzyknął Andrzej.
-Tylko pożegnam się z Patrycją.
-Walizka!

Podeszłam i dałam mu ją. Wróciłam do niej, a ona mocno mnie do siebie przytuliła.

-Mam ochotę teraz załatwić jakiś pistolet i im dać kulkę w łeb-oznajmia przyjaciółka.
-Ja tak samo.-dodał chłopak. –To co zwijamy od jakiegoś ochroniarza?-zapytał starając się nas rozśmieszyć.
-Dziękuję, ze tu jesteście, ale skąd wiedzieliście?
-Misiek do mnie zadzwonił….niby nic, ale gdy rozpłakał się wiedziałem, że coś jest nie tak. Wrócił szybko i kazał mi i Pati jechać na lotnisko by dać ci list.-widzę jak chłopak próbuje go wyciągnąć.
-Nie tak otwarcie. Oni zaraz mi go zabiorą. Na razie nie będę mogła się odezwać do nikogo, bo zabrali mi komórę i laptopa, ale obiecuję, że znajdę jakiś sposób by mieć z wami kontakt.-mówię.
-To zróbmy wielki uścisk, bo przywołują cię. –oznajmia mi przyjaciółka, a ja odwracam się i rzeczywiście to robili.

Zrobiliśmy mega uścisk, w trakcie czego Pati wsunęła mi list pod koszulkę.

-Zadzwońcie i powiedźcie Michałowi, że ja też mu zostawiłam. Jest u mnie w poduszce, nie pod nie na tylko w.
-Dobrze, zaraz to zrobimy.
-Powiedźcie, że go kocham, że go bardzo kocham-i znów wybuchnęłam płaczem. Patrycja objęła mnie ramieniem. –Zbyszek i proszę zaopiekuj się nim. Nie chcę by teraz był sam.
-Obiecuję, że zajmę się nim. Poza tym nawet gdybyś nie poprosiła zrobiłbym to.
-Pozdrów Maję. A ty Pati….pamiętaj, że cię kocham i spotkamy się choćby nie wiem co…no i weź się w końcu za Violasa.
-Kinga!!-krzyknęła szturchając mnie.
-No co?
-Kinga!-usłyszałam znów.
-Kocham was wszystkich. Będzie mi ciebie brakować Zbyszku.
-Mi ciebie też. To nie sprawiedliwe to co was spotkało.-dodał.
-Wiem, ale takie życie.

Pocałowałam ich w policzek i odeszłam.

(…)

Siedzę już w samolocie. Na szczęście tak chciał los, że gdy rezerwowali miejsca na ostatnią chwilę, nie było czterech obok. Byłam w niższej klasie niż oni. Naprawdę tym się nie przejmowałam. Teraz przynajmniej mogłam być sama i przeczytać to co napisał mi Michał. Obok miałam jedynie straszą panią.



***

Stoję pod drzwiami jej domu i dzwonię dzwonkiem. Zbyszek powiedział, że zostawiła mi coś. Po chwili widzę ich gosposię zapraszającą mnie do środka. Odeszła zostawiając samego. Chyba dobrze wiedziała po co tu jestem. Wszedłem powoli po schodach. Złapałem za klamkę i nacisnąłem ją lekko. Miałem nadzieję, że zobaczę ją zaraz. Tak jak wtedy gdy rozmawiała przez telefon. Nawet mnie nie zauważyła. To nic ,że miała kaca, ale i tak wyglądała pięknie. Niestety zastałem pusty pokój. Zamknąłem za sobą drzwi i podszedłem do łóżka. Usiadłem na nim i rozglądałem się. Bałem się, bałem się wyjąć ten list. A co jeśli napisała, że już mnie nie kocha? Tego nie mógłbym znieść. Odetchnąłem i wyciągnąłem z poduszki kopertę. Była dziwnie ciężka. W środku zauważyłem jej wisiorek ode mnie. Otarłem z policzka łzę i wyciągnąłem kartkę.


***

Wyciągnęłam z pod bluzy kopertę i otworzyłam ją. Jeszcze nie zaczęłam czytać, a łzy spływały po moich policzkach. Starsza pani pytała czy coś poważnego się stało, ale powiedziałam, że tylko sprawy sercowe. Kobieta nie zadawała wiece pytań tylko wróciła do czytania książki, a ja wyjęłam list.

*** 

Rozłożyłem kartkę.

Kochanie Moje
Wiem, że jest ci ciężko. Wiem, że pewnie czytając  ten list wylewasz kolejne łzy. Mam nadzieję, że nie obrazisz się, że nieco zmoczę tą kartkę, ale nie mogę się uśmiechać pisząc to. Tak bardzo nie mogę rozumieć tego co w tej chwili się dzieje. Dlaczego oni są tacy okrutni?  Jedno musisz zrozumieć. Nie zrobiłam tego z łatwością. Wierz mi to była najgorsza rzecz zaraz po śmierci moich rodziców. Czy mi nie jest pisane szczęście? Dlaczego tracę osoby które kocham najbardziej na świecie. 

Michał mój najdroższy. Najlepszą rzeczą jaka spotkała mnie w życiu byłeś ty. To ty każdego dnia sprawiałeś, że chciałam jeździć, że uśmiechałam się. Byłam najszczęśliwszą osobą na świecie gdy wyznałeś mi miłość, gdy po raz pierwszy się całowaliśmy…..gdy po raz pierwszy kochaliśmy się. Nikt mi tego nie odbierze. Kocham cię i kochać będę zawsze. Bo nie sposób jest zapomnieć o kimś, kogo się kocha. To jak zapomnieć jak ma się na imię…..Kiedyś tu wrócę. Wiedz, że nie potrafię pokochać kogoś innego. Zawsze będziesz tylko ty i nikt więcej. A gdybym nie zdążyła tego powiedzieć z przyczyn niezależnych ode mnie to.. Kocham Cię.

KOCHAM CIĘ, KOCHAM CIĘ, KOCHAM CIĘ, KOCHAM CIĘ, KOCHAM CIĘ, KOCHAM CIĘ, KOCHAM CIĘ, KOCHAM CIĘ, KOCHAM CIĘ, KOCHAM CIĘ, KOCHAM CIĘ, KOCHAM CIĘ, KOCHAM CIĘ, KOCHAM CIĘ.

Wiesz za czym będę tęsknić n a j b a r d z i ej ? za zapachem Twojej bluzy, za dotykiem Twojej dłoni, za biciem Twojego serca, za smakiem twoich warg, za każdym wypowiedzianym kocham w moją stronę, za uśmiechem…za TOBĄ.

Byłeś moją pierwszą prawdziwą miłością. Nigdy…nigdy nie pożałuję tego, że pojechałam tam z tobą. Dzięki tobie przeżyłam tam najwspanialsze chwile mojego życia.  Moja miłości. Zobaczymy się jeszcze.
Dbaj o siebie i graj. Błagam nie przestawaj. Wiedz, że zawsze będę trzymała za ciebie kciuki i wspierała cię. Mój najdroższy do zobaczenia kiedyś.


                                                                                           Twoja Kinga.


P.S. Zawsze sercem będziesz przy mnie ponieważ twój siatkarski wisiorek będzie ze mną. Ja także chcę ci zostawić coś łyżwiarskiego. Wiem, że to prezent od ciebie, ale chcę byś zawsze czuł, że jestem przy tobie. Zostawiam ci łyżwę.



***  

Rozłożyłam kartkę.

Moja Najukochańsza!

Nie mogę pojąć dlaczego to zrobiłaś. Dlaczego zgodziłaś się na ich warunki?....ale potem, potem pomyślałem, że zrobiłbym dla ciebie to samo. Nie byłoby mi łatwo, ale gdybym wiedział, że mogę cię uchronić zrobiłbym to. Tak bardzo, żałuję, że nie mogłem nic zrobić. To ja byłem powodem twojego wyjazdu. Wiem, że źle zrobiłem zabierając cię tam…..ale wybacz mi. Nie żałuję spędzonych z tobą 3 dni. Tych najwspanialszych dni w moim życiu. Każdy twój dotyk, każdy pocałunek, słowo były czymś najwspanialszym. Nie zapomnę tego, bo Cię Kocham. Strasznie Cię Kocham i zawsze będę. Moje ukochana, Moja Miłości..

Gdy wróciłem od Janka i nie mogłem cię znaleźć naszła mnie taka myśl co by było gdybym pewnego dnia stracił Cię. Że zniknęłabyś bezpowrotnie Twój głos, rozmowy, bliskość, uśmiech, żarty.. wszystko to tak mnie przerażało. Ale gdy znalazłem cię wiedziałem, że to nie stanie się, że to moje głupie myślenie...... A dzisiaj? ....Dzisiaj już cię ze mną nie ma. 
Powiedz mi, jak niby mam oddychać bez powietrza?...utracić ciebie to jak żyć na ziemi bez powietrza.

Poczekam….poczekam ile będzie trzeba, choćby nie wiem co się działo, ja będę czekać, wiesz czemu? Bo nie rezygnuje się z ludzi, których się kocha.
Nie będę potrafił pokochać innej, bo zabrałaś ze sobą moje serce i mam nadzieje, że niedługo przyjedziesz oddasz mi je z powrotem zostając. Proszę odezwij się do mnie. 


                                                                                                 Twój na zawsze Michał.

*** 

Doszedłem do końca listu i rozpłakałem się. Tak ja... facet który dla innych jest pokazem siły, męstwa, dumy... który tryska energią, który nie bał się niczego teraz płacze. Ale ona naprawdę dla mnie znaczyła wszystko. Mocno przyłożyłem kartkę do piersi i położyłem się na poduszkę na której spała. Jeszcze dało się wyczuć jej zapach. Czułem teraz jakby ktoś rozdzierał mi serce. Miałem ochotę krzyczę, ale to i tak by nic nie dało. Nie zwróciłoby mi jej.

-Boże dlaczego? Dlaczego my? –mówiłem.

Nie orientowałem się nawet która jest godzina. Nie chciałem jednak stąd wychodzić. W tym pomieszczeniu mogłem częściowo poczuć ją. Mocno przytuliłem poduszkę i odpłynąłem.



*** 

Doszłam do końca listu. Łzy płynęły strumieniem. Zakryłam dłonią buzię, by po prostu nie wybuchnąć tutaj jeszcze głośniej. Widzę po chwili opakowanie chusteczek. Chwytam za nie, wyciągam kilka i oddaje je pasażerce obok.

-Mamo, tato błagam was zróbcie coś. Ja nie chcę żyć bez niego.-szepczę i opieram głowę o okienko. Nie powstrzymuje łez, bo to nic nie da.

Obudziłam się gdy ktoś zaczął mną poruszać.

-Zaraz lądujemy-powiedziała pani. Schowałam list jak najgłębiej by Andrzej z Ewą nie mieli szans go znaleźć.


*** 

Obudziłem się i zacząłem rozglądać gdzie jestem. Dopiero po chwili mi się przypomniało. Myślałem, że to tylko koszmar, że to tylko zły sen, ale to jest prawda. Nie miałem siły płakać. Schowałem list i łyżwę do kieszeni. Skierowałem się na dół. Musiałem podziękować gosposi za to, że nie wygoniła mnie. Wszedłem do kuchni. Kobieta siedziała przy stole spoglądając w okno. Gdy usłyszała, że wszedłem przeniosła swój wzrok na mnie.

-Dziękuję, że pozwoliła mi pani zostać.
-Nie ma za co. Usiądź. Napijesz się kawy.-chciałem podziękować i jak najszybciej udać się do domu, ale ona wstała i już nalewała mi do kubka czarną ciecz.
-Dziękuję-powiedziałem, gdy postawiła  przede mną napój. Czułem się w ogóle taki rozbity.-Mam pytanie.
-Tak?
-Wie pani jak dowiedzieli się o tym, że Kingi nie ma w domu? Z tego co mówiła miało ich jeszcze nie być.
-Wiem tylko co nieco. Przyjechali wcześniej. Pytali się o nią. Powiedziałam, że wyszła. Kazali mi powiedzieć dokąd, bo mają dla mniej wiadomość. Nie mogłam im nic powiedzieć, bo szczerze nic nie wiedziałam. Kinga zostawiła mi wiadomość, że wyjechała i że jest z panem. Nieco się zaniepokoiłam, ale gdy uświadomiłam sobie, że pan tam jest to nic jej nie grozi…..Słyszałam, że rozmawiali z jej przyjaciółką. Chyba mówiła, że jest u niej. Pojechali to sprawdzić. Po powrocie przeszukali jej pokój. Zdaje mi się, że znaleźli wasze wspólne zdjęcie. I stąd wiedzieli. A potem to dla nich co? Mają kontakty wszędzie to chwila i wiedzą wszystko. Żałuję, że nie mogłam uprzedzić. Próbowałam dzwonić, ale chyba nie było tam zasięgu.
-Tam gdzie byliśmy czasem tak jest. Może i wtedy nie było.
-Wiem, że to może pytanie nie na miejscu, ale bawiliście się dobrze?-zapytała mnie, a ja spuściłem głowę. Do oczu napłynęły łzy.
-Najlepiej w całym moim życiu-odpowiedziałem upijając do końca kawę.
-Ona też pana kocha i to bardzo. Tak bardzo płakała i nie chciała jechać.
-Coś jeszcze mówiła?
-Że nie wytrzyma bez pana.

Ja teraz też nie wytrzymałem i rozpłakałem się. Kobieta podsunęłam mi chusteczki, a ja doprowadziłem się do porządku.

-Przepraszam.
-Za co?...za to, że okazuje pan jak tęskni, za to że ma pan uczucia? Tym sposobem pokazuje pan, że naprawdę ją kochał…że nie była tylko zabawką.
-Ta dziewczyna już od początku była wyjątkowa. Dlatego ją pokochałem…..ale przepraszam jednak będę się już zbierał.
-Oczywiście.

Odprowadziła mnie do drzwi.

-Jeszcze będzie dobrze. Zobaczy pan.
-Mam taka nadzieję. Do widzenia.
-Do widzenia-odpowiedziała, a ja odszedłem.

Kroczyłem powoli chodnikiem. Podbiegły do mnie jakieś dziewczyny. Prosiły o autograf, ale nie dałem rady nie potrafiłem teraz myśleć o tym. Wyminąłem je bez słowa i poszedłem do swojego mieszkania. Zamknąłem się i osunąłem na podłogę płacząc. Nie miałem pojęcia co ze sobą zrobić. Dziś mieliśmy wracać do Spały, ale ja nie dałem rady, nie kiedy wszystko przestało mieć dla mnie sens. Nawet ta reprezentacja….kiedyś zrobiłbym wszystko by tam pojechać, a teraz chcę być sam. Otarłem łzy i wstałem. Otworzyłem barek patrząc na puste butelki alkoholu. Dostrzegłem jednak jedną do połowy pełną. Wziąłem ją i poszedłem do sypialni. Usiadłem w kącie za szafką i napiłem się. Płakałem i piłem. Dzwonił Zbyszek, Maja, nawet i Ignaczak. Czyżby i on wiedział już? Wyłączyłem telefon. Było dobrze dopóki nie usłyszałem walenia w drzwi i głosu Zbyszka. Nie reagowałem na to jednak. Doszedł mnie przekręcanego klucza w drzwiach. Po co ja mu dawałem te klucze? Miałem nadzieję, że pomyśli, że mnie nie ma, ale w końcu wszedł do pokoju. Zobaczył mnie. Stał i patrzył.

-Boże Misiek-pokręcił głową i podszedł do mnie siadając obok. Położył swoją dłoń na moim ramieniu, a ja rozpłakałem. Mocno go objąłem. Przy nim nie wstydziłem się płakać tak samo jak on przy mnie.  Z jednej strony cieszyłem się, że przyszedł, ale z drugiej wciąż wolałem być sam.
-Zbyszek….ja ją kocham….ja ją kurwa kocham.
-Wiem Michał, wiem.

Siedzieliśmy tak w ciszy. Potem Zibi poleciał do sklepu po piwa, a ja obiecałem, że ogarnę się jakoś. Tak popijając prosiłem by opowiedział mi o tym jak pojechał na lotnisku.

-Michał co mam mówić? Była w takim stanie jak ty. Przekazaliśmy jej list od ciebie. Kazała mi przekazać bym powiedział ci, że cię kocha….naprawdę nie rozumiem tylko dlaczego oni to zrobili? Przecież nie będą mogli trzymać jej tak w nieskończoność. Za chwilę będzie miała 18 lat. Będzie pełnoletnia i wróci tutaj.
-Nie wróci-odpowiedziałem-A przynajmniej nie tak szybko.
-Dlaczego?

Opowiedziałem mu co zdarzyło się w domku.

-Rozumiesz?! Ona na kolanach błagała by tylko nic nie robili co zaszkodziło by mi! Powiedziała, że zrobi wszystko co tylko będę chcieli, ale w zamian mieli mnie zostawić w spokoju!-i znów rozryczałem się. –To jest moja wina!-krzyczałem, a przyjaciel znów mnie objął.
-Przestań! Kocha cię i zapewne ty też byś zrobił takie coś gdyby trzeba było.
-Tak! Ale nie teraz....zabrali mi coś co dawało mi chęć do życia.
-Przestań! Jutro wracamy do Spały. Powiedziałem Andrei ,że zatrułeś się i przyjedziemy jutro.
-Nigdzie nie jadę! Nie chcę! Nie mam już dla kogo grać!
-To chcesz zniszczyć wszystko co ona zrobiła?! -zapytał z pretensją odsuwając mnie od siebie.-Chcesz tak po prostu zrezygnować?! To ona wyjechała byś mógł grać, byś nie miał problemów, a ty sam rezygnujesz?! Trzeba było od razu tam to zrobić!
-Nie rozumiesz Bartman!
-To ty nie rozumiesz! Zamiast teraz pokazać jej, nie poddawać się i wygrywać dla niej poddajesz się? Co powiedziałaby Kinga gdyby się o tym dowiedziała? Chciałbyś ty się dowiedzieć, że zrezygnowała z jazdy?
-Nie….nie chciałbym. On kocha to robić.
-A ty kochasz siatkówkę.
-Kocham też ją-odpowiadam mu.
-A ona ciebie.
-Bartman….
-Kubiak. Przyjedź. Zrób to dla niej. Nie musisz skakać po boisku, być motorem napędowym drużyny, wchodzić i dawać nadzieję, ale przyjedź. Sprawiłbyś jej tym ból i przykrość.

Patrzyłem na niego. Marzyłem by już sobie poszedł.

-Dobra. Pojadę-odpowiadam myśląc, że tak się go pozbędę, ale okazało się, że zostaje.-Możesz już iść. Przyjedziesz rano.
-Nie mogę. Obiecałem Kindze, że zaopiekuje się tobą i nie zostawię cię samego. Nawet gdyby nie poprosiła mnie o to zrobiłbym to, ale teraz wiem, że nie wygonisz mnie stąd…..ona mnie poprosiła.

Zbyszek włączył jakiś horror i oglądaliśmy go dopóki nie zasnęliśmy na siedząco.


*** 

Stoję właśnie w swoim nowym pokoju. Nie lubię go. Jest taki wielki.

-I jak podoba ci się?-zapytał mężczyzna wchodząc do pokoju.
-Nie-odpowiedziałam podchodząc do okna.
-No trudno…..a teraz proszę cię byś się jakoś ogarnęła, bo zaraz przyjdą moi znajomi. Chciałem im cię przedstawić.
-Nie mogę zostać tutaj? Nie mam ochoty nigdzie iść.
-Nie. Za 15 minut na dole- i wyszedł.

Niechętnie wyciągnęłam z torby dżinsy i koszulkę. Przebrałam się i umalowałam. Miałam okropnie czerwone oczy. A dziwić się mam? Cały czas płaczę i najchętniej teraz też bym to robiła. Na nogi wsunęłam balerinki, a włosy zawiązałam w kucyk. Wzięłam kilka głębszych oddechów i zeszłam na dół. W salonie usłyszałam toczącą się rozmowę. Gdy Andrzej tylko mnie zobaczył odbiegł wprowadzając do pomieszczenia. Na kanapie siedziało małżeństwo, a na fotelu chłopak. Wyglądał na jakieś 19 lat. Andrzej z wielką radością przedstawił mnie im. Chłopak miał na imię  David i nie pomyliłam się w ocenie jego wieku. Usiadłam obok wszystkich uśmiechając się. Uśmiechałam się by nie płakać. Nie mogłam już doczekać się kiedy w końcu pójdą i będę mogła być sama. Gdy zadawali mi jakieś pytanie odpowiadałam półsłówkami. Wieczorem nareszcie sobie poszli. Jak drzwi zamknęły się  wróciłam do pokoju. Leżałam na łóżku patrząc przed siebie. Nie dałam rady już płakać. Chciałam, ale miałam wrażenie, że moje kanaliki łzowe nie zdążyły naprodukować jeszcze tyle łez co wylałam ostatnio.

_______________________________________________________________________________

Kolejny smutny :'( No i nie był to Misiek, ani Tamara. Przy tej piosence głównie pisałam oba rozdziały. Odkopana gdzieś w folderze z muzyką.

Kolejny rozdział miał być w poniedziałek, ale nie wiem o której wrócę z Wrocławia. Wyjazd jutro o 6:30 i 10 godzin jazdy pociągiem...ale czego nie robi się dla meczu :) Z kimś widzę się na meczu?......Już nie mogę się doczekać :D

W takim razie nowy we wtorek i komentujcie :) Tak jak poprosiłam o 25 komentarzy było i tak ich więcej i dziękuję. Ja spełniam to i tak jak powiedziałam wstawiam rozdział w sobotę :)

czwartek, 4 lipca 2013

Rozdział 28



Podeszłam i otworzyłam drzwi. Patrząc na osoby stojące przede mną upuszczam szklankę która z hukiem rozbija się o podłogę. Nie dociera do mnie to co widzę. Nie wierze....to chyba jakiś zły sen. Cofam się w głąb mieszkania, a postacie podążają za mną. Nie spuszczam wciąż z nich wzroku.

-Co….co wy tu robicie?-zapytałam ich- skąd wiedzieliście?-pytam szeptem. Wtedy też do pokoju wpadł Michał. Przystanął patrząc na nich. Widział jak bardzo jestem przestraszona.
-Skąd wiedzieliście gdzie jestem?-spytałam ponownie czując jak trzęsą mi się ręce.
-Mało istotne! Kto ci pozwolił opuszczać dom pod naszą nieobecność?! Nie jesteś jeszcze pełnoletnia by wyjeżdżać z….nim-wskazał na Michała Andrzej.

Milczałam spoglądając na Kubiaka. To czas by powiedzieć im o tym. Nie chcę się już ukrywać, kocham go.

-To jest mój chłopak!-stanowczo odpowiedziałam.
-Chłopak?! Ty słyszysz się dziewczyno?! Ty nie masz czasu na chłopaka! Powinnaś zająć się jazdą!-dodaje Ewa.
-Ale przecież nadal jeżdżę.-mówię.
-Nie wiem do czego może namówić cię ten .....siatkarz!-prycha kobieta.- Poza tym on z tego co mi wiadomo jest dorosły, a ty nie masz jeszcze 18 lat.-mówi patrząc na mnie.Wiedziałam do czego zmierza.
-Przyjechałam tu z własnej woli. Nikt, a tym bardziej on do tego mnie nie zmuszał.-poczułam jak po moim policzku spłynęła mi łza.
-Tak?! To że ty tak mówisz nie znaczy, że tak jest. Zaraz możemy zadzwonić na policję i zgłosić uprowadzenie i gwałt….bo nie wierzę, żeby nie zmusił cię do współżycia-odpowiada mężczyzna, a ja nie wierzę, że to mówi.
-Nie rozumiecie, że nikt mnie nie zgwałcił i nie jestem tu na siłę! Chcecie ośmieszyć się przed policją?!
-Skoro policja nie pomoże to na pewno media to zrobią. Pełno informacji o twoim ukochanym by się pojawiło który zaciągnął nieletnią do łóżka...że w ogóle sportowiec zadaje się z dzieckiem jeszcze. Ta wiadomość obiegłaby internet, gazety, media...nie daliby mu spokoju, a wiesz że  mogłyby to zniszczyć jego karierę….potem kto wie czy sprawa nie wylądowałaby w sądzie….może areszt i zawieszenie w możliwości gry- kontynuuje Andrzej, a ja zakrywam usta dłonią by nie wybuchnąć płaczem.

To nie dzieje się naprawdę! To nie dzieje się naprawdę! Dobrze wiem, że media z chęcią przyjmą taką informację..i potem kolejna strona internetowa, telewizja. Zrobią wszystko co będą chcieli. Mają znajomości wszędzie więc zrobiliby to bez najmniejszego mrugnięcia okiem..... I co ja mam robić? Nie pozwolę im skrzywdzić chłopaka. Nie po to poświęcił się siatce, aby zakazano mu tego...Nie mogę pozwolić na to! Muszę go ratować.

-Nie róbcie tego proszę.-upadłam na kolana-Błagam was nie róbcie tego….zrobię wszystko co zechcecie tylko nie krzywdźcie Michała...nie możecie zniszczyć jego kariery.
-Kinia nie-usłyszałam za sobą głos chłopaka, lecz nie zareagowałam na niego.
-Wstań!-rozkazała kobieta. Podniosłam się z kolana patrząc na nich. Nienawidziłam ich... Gdy patrzyłam na te osoby i to co robią żałowałam, że wtedy nie odeszłam razem z rodzicami, że przeżyłam ten cholerny wypadek.. Może tam gdzie oni teraz są byłoby mi lepiej. Bo tutaj z nimi czuję się jak w piekle....a nawet gorzej.

-Zrozum, że nie możesz się spotykać z tym chłopakiem. On będzie starał się cię nastawić przeciwko nam. Zaadoptowaliśmy cię i powinnaś być nam posłuszna i wdzięczna, a ty tak się nam odpłacasz?!...nie możemy na to pozwolić. Będziesz dalej jeździła i to nie tutaj. Warunek jest, że my powiemy ci kiedy możesz odejść. Nie ty wiesz kiedy tylko my. Rozumiesz?-zapytała kobieta.
-….tak-odpowiedziałam.
-A po drugie dziś wylatujemy do Stanów. Dostałaś się do najlepszej szkoły łyżwiarskiej.
-A co ze szkołą?-zapytałam.
-Masz już wystawione oceny. Nauczyciele nie mieli nic przeciwko byś już nie chodziła. Chcieliśmy dzisiaj porozmawiać o tej propozycji z tobą, ale to co zrobiłaś.....zmusiłaś nas do podjęcia decyzji, że wylatujemy.
-Jedziemy tam na okres wakacji?-pytam
-Nie! Na zawsze.
-Nie zgadzam się!-krzyknął Kubiak. Powstrzymałam go dłonią przed podejściem.
-Zrobię to pod warunkiem, że obiecacie mi, ze nie zaszkodzi karierze Michała….że zapomnicie o nim...nie skrzywdzicie go w żaden inny sposób.
-Tylko jeśli polecisz i będziesz posłuszna to tak-odpowiada kobieta.
-Dobrze….. Zgadzam się.
-W takim razie jedziemy już. –mówi mężczyzna.
-Dacie nam dwie minutki? Musze poza tym zabrać swoje rzeczy z góry.
-Nie ma mowy! Uciekniesz jeszcze!
-Obiecałam, że tego nie zrobię i tak będzie. Dobrze wiecie, że nie zaryzykuję tego, że skrzywdzicie go....Proszę dajcie tylko dwie minuty. Chcę się tylko pożegnać.-patrzę na nich ocierając mokre policzki.
-Dwie minuty i ani chwili dłużej!-odpowiada kobieta i oboje wychodzą.

Pobiegłam na górę po torbę. Wpakowałam wszystko w sekundę i zbiegłam do chłopaka.

-Dlaczego to robisz?-zapytał, a po jego policzku spływały łzy.
-To dla twojego dobra. Kocham cię i nie pozwolę by ktoś zabrał ci twoją miłość.
-Właśnie to robią. Kinga kocham cię! Jeśli będzie trzeba zrezygnuje z siatki, ale nie z ciebie.
-Nie możesz tego zrobić Michał…..ona zawsze będzie przy tobie gdy ja nie będę mogła.-położyłam mu dłoń na policzku. –nie zabiorę ci tych lat co dla niej poświęciłeś.
-Kinga ja nie chcę jeśli ciebie nie będzie!
-Ja też nie chcę!-opierałam czoło o jego-kocham cię i nie chcę jechać! Nie chcę cię zostawiać, ale muszę. Oni zrobią wszystko by cię zniszczyć, a ja muszę cię chronić. Jeśli jest taka szansa, że zostawią cię w spokoju to zrozum zrobię wszystko....Wszystko Michał.
-Nie mogą cię szantażować. Jesteś już prawie pełnoletnia i będziesz mogła robić co tylko chcesz.
-Już nie...ty jesteś dla mnie najważniejszy i dotrzymam słowa. Nie musisz się o nic martwić już. Wiem, że jak coś obiecują to dotrzymują tego. W tym są słowni.
-Nie Kinga! Nie!
-Michał….-nie skończyłam, bo do domu wszedł mężczyzna.
-Miały być dwie minuty, a nie pięć. Idziemy!

Pocałowałam siatkarza. Nie chciał mnie puścić, ale wyrwałam mu się. Zabrałam torbę i wyszłam z domu. Wsiadłam do samochodu patrząc przez  szybę na chłopaka stojącego w drzwiach. Nie mogłam pogodzić się z tym. Gdy w końcu zniknął ukryłam twarz w dłoniach i płakałam. Ja rozumiem, że są surowi, że chcą abym ćwiczyła, ale nie mogą niszczyć mi życia.

Jak tylko zajechaliśmy pod dom pierwsza ze wszystkich wpadłam do niego. Widziałam już spakowane torby stojące przy drzwiach. Nie mogłam!... to musi być jakiś koszmar, a nie prawdziwe życie. Zamknęłam się w pokoju. Pierwsze co to chwyciłam kartkę i długopis. Usiadłam przy biurku i zaczęłam pisać. Co chwila ocierałam łzę by nie skapnęła mi na papier. Jak skończyłam ściągnęłam z szyi łańcuszek i zdjęłam jeden z wisiorków wrzucając go do koperty wraz z listem. Zastanawiałam się gdzie go położyć tak aby przy przeszukaniu nie znaleźli go. Zdecydowałam się na poduszkę. Rozpięłam guziki wkładając list do środka. W ostatniej chwili udało mi się odłożyć rzecz, bo do pokoju wtedy weszła kobieta.

-Telefon mi oddaj, laptopa i inne rzeczy dzięki którym możesz się komunikować.

Sięgnęłam do torby udając, że szukam komórki.

-Laptop stoi na biurku.-wskazałam go. Widziałam jak kobieta podeszła do sprzętu. W tym czasie ja wyciągnęłam kartę pamięci z telefonu. To na niej znajdują się nasze wspólne zdjęcia. Nie pozwolę im na odebranie mi jedynych naszych wspomnień. Komórkę wyłączyłam i oddałam jej ją.

-Za 20 minut masz być na dole ze wszystkimi rzeczami które bierzesz.

Zamknęła drzwi, a ja znów wpadłam w płacz. Niechętnie wrzucałam wszystkie rzeczy do walizki. Spakowałam nasze zdjęcie, bo ono było dla mnie najważniejsze. Dorzuciłam medale, stroje i końcówkę ubrań. Byłam już spakowana. Ściągnęłam za sobą walizkę, a potem wróciłam po plecak. Oddałam rzeczy do samochodu. Podeszłam do Basi, mocno się do niej przytulając.

-Basiu ja nie wytrzymam bez niego.
-Ciii kochana ciiii.-szepcze gładząc mnie po głowie.
-Proszę powiedz Pati, by poinformowała Michała, że zostawiłam mu list w poduszce, albo sama mu przekaż tylko aby do niego trafił.
-Dobrze kochanie.

Odsunęłam się od niej, a ona wytarła moje zapłakane oczy. Będzie mi jej tak strasznie brakować. Wyszłam wsiadając do auta. Po 10 minutach ruszyliśmy do Katowic. Nie miałam nawet okazji pożegnać się z Pati, ani z Tamarą. Starałam się uspokoić, ale to nic nie dawało. Z moich oczu wciąż płynęły łzy gdy przejeżdżaliśmy przez miasto, które widzę ostatni raz.
Minęliśmy naszą kawiarnię....to tam podarował mi ten prezent...to tam spotykaliśmy się....mijając nasze wspólne miejsca szlochałam.

Na lotnisko dojechaliśmy nadzwyczaj szybko. Ciągnę za sobą walizkę gdy nagle słyszę osobę wołającą moje imię. Staję i odwracam się szybko.


_____________________________________________________________________________

Miałyście rację. To nie był pan Janek. Ale czy spodziewałyście się takiego obrotu sprawy? Wiem tacy rodzice to potwory....Smutno i to smutno. Zafundowałam wam ostatnio dużo sielanki, a teraz...teraz już nie jest tak kolorowo.....płaczący Kubiak, płacząca Kinga i na dodatek płacząca ja gdy to pisałam.:'(  Jak sądzicie kto przybył na lotnisko?.... przyznam, że na raty pisałam tą część i kolejną, bo mimo iż to tylko opowiadanie to popłakałam się. Dodatkowo jeszcze w tle smutne piosenki leciały. No po prostu nie mogłam inaczej. Na kolejny rozdział możecie zaopatrzyć się w opakowanie chusteczek.... Przynajmniej ja ich potrzebowałam :'(

A teraz komentujcie, bo coś ostatnio słabiutko wam to poszło. To co? Do soboty 25 komentarzy i nowy rozdział? Bajeczka żadnego spamu!

poniedziałek, 1 lipca 2013

Rozdział 27


Ranek był inny niż zwykle. Gdy otworzyłam oczy zobaczyłam chłopaka który przyglądał się mi.

-Dzień dobry skarbie-powiedział przejeżdżając palcem po moim nagim ramieniu.
-Dzień dobry-przysunęłam się do niego i pocałowałam w usta.
-To na co masz dzisiaj ochotę?-zapytał
-Na ciebie.-zaśmialiśmy się oboje.
-To wiem, ale do jedzenia?... Kanapki, jajecznica, jajko sadzone, naleśniki? Co?
-Jajecznica.
-Się robi.

Cmoknął mnie w czoło i wstał. Nagi stał przede mną. Wciągał właśnie bokserki. Nie mogłam się powstrzymać i uderzyłam go w pośladek. Odskoczyłam szybko do tyłu, a on spojrzał na mnie, uśmiechając się szelmowsko.

-Kochanie?!-pogroził mi palcem. –Pożałujesz tego.

Widziałam jak się schylił i zabrał wszystkie nasze ubrania.

-Misiek!-krzyknęłam gdy zniknął za drzwiami. –Eee nooo!! Wracaj mi z ubraniami!-lecz nie usłyszałam odpowiedzi. Owinęłam się kołdrą i zeszłam na dół. Cwaniak schował nasze torby. Zaszłam więc na chwilę do salonu. Nie pomyliłam się. Między kanapą, a fotelem leżała koszulka chłopaka którą zostawiliśmy tutaj. Wciągnęłam ją szybko na siebie. Sięgała mi do połowy ud. Lepsze to niż chodzić owinięta materiałem od stóp do głów. Podeszłam do Michała stojącego przy kuchence. Objęłam go od tyłu całując w łopatkę. Odwrócił się przodem i spojrzał na mnie.

-Skąd masz mój t-shirt?
-Powiem ci jak ty mi powiesz gdzie są moje wszystkie rzeczy.
-Nie powiem ci. Ładnie ci w mojej koszulce wiesz?-zapytał przyciągając do siebie.  Zbliżył swoje wargi do moich. Rozchyliłam usta i poddałam się rozkoszy jego zachłannych pocałunków. Dłoń od razu zawędrowała pod koszulkę. Nie miałam już żadnego oporu by mnie dotykał. –Ty-rzekł- masz wielki talent do uszczęśliwiania…. Dzięki tobie jestem najszczęśliwszym facetem na świecie.-wbił we mnie swoje niebieskie oczy, wodząc wzrokiem po mojej twarzy, jakby uczył się jej na pamięć. Wreszcie uśmiechnął się tym cudownym uśmiechem, od którego serce topniało jak wosk i nogi robiły się jak z waty.

-Ja również jestem najszczęśliwsza na świecie….jesteś mój.

Nasze czułe wyznania przerwał gwizdek czajnika. Nie chcąc przeszkadzać chłopakowi usiadłam przy stole. Niedługo potem podał pięknie wyglądającą i pachnącą jajecznicę.  Była wyśmienita.  Gdy ja już zjadłam siedziałam i popijałam herbatę przyglądając się Michałowi. Wyglądał słodko pochłaniając ugotowane przez siebie danie.

-Ubrudziłem się gdzieś może?-zapytał
-Nie. Czemu pytasz?
-Bo tak mi się przyglądasz.
-Upewniam się, że naprawdę tu jesteś….że to nie jest sen i za chwilę ktoś mnie nie obudzi.

Odłożył sztućce i podszedł do mnie. Ukucnął chwytając mnie za dłonie.

-Naprawdę tu jestem….i naprawdę cię kocham….i zrozum, że nie pozwolę nikomu zniszczyć naszego szczęścia.

Patrzyłam mu w oczy. Po chwili jednak również uklękłam przed nim mocno obejmując za szyję. Trwaliśmy w takim uścisku dłuższą chwilę. Pocałowałam go i szepnęłam:

-Gdzie schowałeś nasze ciuchy kochanie?-zaśmiał się tylko jednocześnie kręcąc głową.
-W szafie na korytarzu.
-Dziękuję-powiedziałam wstając.

Od razu udałam się po torbę. Wyciągnęłam z niej kosmetyczkę wraz z rzeczami które mam zamiar włożyć. Szybki prysznic i z mokrymi włosami wychodzę z pomieszczenia. Wymieniliśmy się z Kubim. On poszedł do łazienki, a ja do kuchni, aby pozmywać naczynia. Przy chowaniu naczyń dostrzegłam opakowanie pełne świeczek. Wpadłam na pewien plan. W końcu prezent od Pati nie może się zmarnować. Nagle wtedy też rozległ się dzwonek do drzwi.

-Otworzę!-krzyknęłam.

Podeszłam otwierając drzwi. Zobaczyłam starszego pana.

-Tak?-zapytałam.
-Przepraszam chciałem zapytać się czy jest może Michał, bo widzę jego auto.
-Jest, jest-odpowiadam uśmiechając się.
-A mogłaby pani mu przekazać, by przyszedł do Janka. Nie dam rady sam uruchomić tego auta.
-Oczywiście zaraz mu przekażę.
-Dziękuję i do widzenia.
-Do widzenia.

Wróciłam do środka.

-Kto to był?-zapytał siatkarz wycierając w ręcznik mokre włosy.
-Pewien starszy pan prosił byś pomógł mu z samochodem.
-Jaki?
-Janek.
-Aaaa….nie obrazisz się jak na chwilę do niego skoczę?....przyjaciel rodziny.
-No pewnie, że nie.... idź. Poczekam na ciebie.

Szybko wciągnął na siebie koszulkę, pocałował mnie i wybiegł z domu. Rozglądałam się w poszukiwaniu zajęcia jakiegoś dopóki mój chłopak nie wróci. Westchnęłam głośno gdy nic nie znalazłam. Oglądałam zdjęcia które wisiały na ścianach. Słońce tak pięknie świeciło, że postanowiłam wyjść na podwórze. Otworzyłam drzwi prowadzące na taras. Rozejrzałam się wokół. Piękne widoki rozciągały się kawałek od domu. Gdzieś daleko można zauważyć było góry. Telefonem zrobiłam zdjęcie temu krajobrazowi. Odłożyłam aparat na stolik, a sama usiadłam na leżaku podziwiając to wszystko i wdychając świeże powietrze. Zamknęłam oczy pozwalając ogrzać promieniom moją twarz.

-Już jestem!-usłyszałam głos chłopaka jednak nie odpowiedziałam. –Kinga gdzie ty?!

Po dłuższej chwili pojawił się na zewnątrz.

-Bałem się, że uciekłaś. –mówi opierając się o framugę drzwi.
-Nie ucieknę.

Wtedy też mój telefon zapikał.

-Coś chyba ci przyszło-stwierdził Michał.
-Tak-odpowiedziałam nadal nie otwierając oczu.
-Podać ci telefon?
-Pewnie jakaś reklama znów….
-A jak nie?-zapytał
-Jak taki ciekawy jesteś to przeczytaj.

Długo jednak nie słyszałam żadnego odzewu ze strony Michała. Skierowałam na niego wzrok. Uśmiechał się do telefonu pisząc.

-Co ty wyprawiasz?-spytałam siadając.
-Odpisuje na SMSa.
-Od kogo?-zapytałam i wstałam by odebrać mu moją własność.
-Od Patrycji. Napisała i jak tam gołąbeczki? Skorzystałaś z tego co ci dałam? 

Zrobiłam wielkie oczy i wyciągnęłam rękę.

-Daj mi to.
-Poczekaj. Wysyłam właśnie odpowiedź. „Gołąbeczki bawią się świetnie i pozdrawiają”…tak poza tym co ona ci dała? Hmmm??-dopytywał.
-Nie powiem ci….dowiesz się w swoim czasie.
-No proszę powiedz mi kochanie-przysunął się do mnie kładąc dłoń na mojej talii, a drugą nadal przyciskając klawisz telefonu. –Kinga!-krzyknął i spojrzał na mnie.
-Co jest?-czyżby napisał więcej niż jedną wiadomość do Pati która powiedziała o co chodzi.
-Czy naprawdę nie mogłaś wybrać ładniejszego zdjęcia na tapetę? Na tym mam jakiś taki dziwny wyraz twarzy.

Zaśmiałam się gdy dowiedziałam o co mu chodziło.

-Wyglądasz tu cudownie.
-Nie! Nie zgadzam się. Chodź!-złapał mnie za dłoń i poprowadził w stronę leżaka. Sam usiadł opierając się plecami o oparcie. –Siadaj!-wskazał miejsce między swoimi nogami. Zgodziłam się mimo iż nie wiedziałam co on kombinuje. Objął mnie dłonią w talii i przyciągnął jeszcze mocniej. Brodę oparł na moim ramieniu.

-Co ty wymyślasz?-zapytałam.
-Teraz będziemy mogli sobie ustawić ładną tapetę na telefonie.

Wyciągnął rękę z komórką i kazał mi się uśmiechnąć. Pstrykał nam fotki. To mnie całował, to robił jakieś głupie miny.

-Dobra starczy. Pokaż co tam porobiłeś.

Przejęłam od niego telefon i oglądaliśmy.

-Pięknie wyszłaś na każdym zdjęciu.-mówi składając na mej szyi jeden pocałunek….potem drugi.  Poddałam się temu przymykając oczy.

-Jesteś moim światem-szepnął chłopak, a ja uśmiechnąłem się mocno wtulając się w niego.
-Ty moim też.

Po południu wspólnie zrobiliśmy sobie coś do jedzenia. Było naprawdę fajnie. Wieczorem zasiedliśmy przy kominku przytuleni do siebie. Michał nawet na chwilę nie chciał wypuścić mnie z ramion. Wtedy też usłyszeliśmy pukanie do drzwi.

-Nie ma mnie dla nikogo-szepnął Michał.
-Idź. Może to ten sąsiad który potrzebuje pomocy.
-Niech idzie do kogo innego. Ja chcę nacieszyć się moją dziewczyną.-i pocałował mnie w głowę.
-Kochanie proszę…..a co jeśli coś się stało?

Wywrócił oczami i wstał. Usłyszałam kawałek rozmowy. Po chwili do salonu wpada siatkarz.

-Ja za minutkę wracam.-odpowiedział zakładając na siebie bluzę.
-Znów sąsiad?-zapytałam
-Tak.

Jak tylko usłyszałam trzask drzwi wstałam szybko. Z kuchni wzięłam opakowanie świeczek i zapalniczkę. Weszłam na górę do sypialni. Postanowiłam się wpierw szybko przebrać w bieliznę od Pati. Poprawiłam włosy i makijaż. Zarzuciłam na siebie czarny jedwabny szlafrok.  Spryskałam się ulubionymi perfumami i zabrałam się za rozstawianie świeczek. Wytworzył się taki romantyczny nastrój. Zapalałam właśnie ostatnią gdy drzwi do pokoju otworzyły się. Spojrzałam na zaskoczonego Michała. Odłożyłam zapalniczkę na bok i stanęłam wprost przed siatkarzem. Powolnym krokiem podszedł w moją stronę. Nie odzywał się. Ja również milczałam. Delikatnie pociągnęłam za pasek od odzieży przez co rozchylił się na boki. Chłopak zmierzył mnie wzrokiem. Jego bluza od razu wylądowała na podłodze, a sam zbliżył się do mnie kładąc dłonie na mojej talii.

-Kinia…-szepnął, ale przyłożyłam mu palec do warg.
-Nic nie mów….chciałeś dowiedzieć się co to za niespodzianka więc masz.

Przesuwał spokojnie dłonie wzdłuż moich boków. Z ramion delikatnie zsunął szlafrok który spadł wprost pod moje nogi. Palcem wskazującym wodził po moim ramieniu co rusz przenosząc go na szyję. Kiedy tylko poczułam dotknięcie jego warg, westchnęłam i wyszłam im naprzeciw. W uścisku jego ramion zapomniałam o całym świecie i zarzuciłam mu ręce na szyję. Jego duże dłonie nie ustawały ani na chwilę, wędrując po moich plecach, ramionach, biodrach. Przyciskał mnie do siebie tak mocno, że czułam pulsujące pragnienie jego ciała. Chwyciłam za jego koszulkę szybko pozbywając się jej z jego ciała.Przejęłam trochę inicjatywę całując go po szyi przesuwając się nieco w dół. Widziałam jak działa na niego dotyk moich warg na jego ciele. Położył swoje dłonie na moich policzkach jednocześnie podnosząc twarz. Dotknął ustami  moich ust, łącząc się  ze mną w głębokim pocałunku. Z głośnym  westchnieniem otworzyłam szerzej usta......bezwiednie zaplątałam palce w jego włosy nieświadoma niczego poza zmysłowymi ruchami jego języka i naporem silnego ciała. Położył mnie na łóżko i patrząc prosto w moje oczy ściągnął ze mnie bieliznę. Przyglądał się mojemu nagiemu ciału. Odrzuciłam głowę do tyłu, zaplatając palce w jego włosy. Jego usta wilgotne, kąsające smakowały moje ciało. Przez chwilę masował nagie piersi, delikatnie ugniatając je, po czym koniuszkiem języka obwodził ich kształt i drażnił napięte sutki. Po chwili jednak nie mogąc się powstrzymać powędrowałam dłońmi w dół, rozsunęłam zamek spodni i zaczęłam pieścić palcami obudzoną męskość. Z pożądaniem patrzył w moje oczy po czym padł obok. Uniosłam się widząc, że oboje jesteśmy gotowi. Sięgnął ręką do szafki otwierając ją na omacki i szperając w środku.

-Cholera!-syknął.
-Co jest?-zapytałam widząc jak się unosi i przeszukuje szafeczkę.
-Zostawiłem gumki na dole….ale ze mnie niezdara-i popukał się dłonią w czoło.
-Poczekaj.

Położyłam się wyciągając z pod łóżka torebkę na prezenty. Wyjęłam z niej opakowanie prezerwatywy machając nią przez nosem Michała. Uśmiechał się.

-Skąd….-lecz pocałowałam go przez co nie mógł dokończyć.
-Skończmy to co zaczęliśmy.

Kiwnął tylko głową i chciał odebrać mi opakowanie.

-Pozwolisz, że ja to zrobię?-zapytałam, a chłopak uśmiechnął się tylko i bacznie obserwował moje poczynania. Przyznam, że nie było to takie trudne. Gdy skończyłam uklęknęłam nad Miśkiem i przyjęłam go do swego wnętrza. Poruszałam biodrami  starając się dostarczyć rozkoszy sobie jak i jemu. Obserwowałam jego twarz. Przyglądał mi się uważnie. Coraz częściej przymykałam oczy i przygryzałam wargę. Ześlizgnął się wtedy rękoma na moje pośladki zmieniając naszą pozycję. Leżałam pod nim czując jego nagie ciało na swoim. Ogarnęło nas szaleństwo. Obydwoje pragnęliśmy cieszyć się tą chwilą jak najdłużej. Jego ręce wciąż nie zaprzestały tułaczki po moim rozpalonym ciele. Każde jego dotknięcie wzmagało moje uczucia. Po chwili krzyknęłam z rozkoszy. Chłopak szczytował zaraz po mnie. Zabrał mi z twarzy kosmyki włosów i czule pocałował. Sama nie mogłam uwierzyć, że drugi raz to zrobiliśmy. Było tak cudownie….Dlaczego tylko tak krótko możemy cieszyć się jeszcze sobą? Jak pomyślę sobie, że jeszcze tylko jutro cały dzień razem….ja nie chcę się z nim rozstawać.

-Michał zostańmy tu na zawsze-szepnęłam wtulona w jego tors.
-Nie masz pojęcia jak tego pragnę….chcę zawsze czuć, że cię mam przy sobie.
-Będzie mi ciebie brakować.
-Mi ciebie też skarbie….ale nie chcę się na razie martwić o to. Jeszcze mamy czas dla siebie i chcę go wykorzystać jak najlepiej…..a teraz nie wywiniesz się od odpowiedzi.
-Jakiej?-zapytałam patrząc na niego.
-Skąd miałaś gumki?-zaśmiałam się. On nie da za wygraną póki się nie dowie.
-Myślisz, że tylko ty się przygotowałeś?-spytałam pocierając swoim nosem o jego.
-…….właściwie to tak…..aha! Czyli chciałaś tego.-objął mnie jeszcze mocniej.
-A jak myślisz?.....pragnęłam cię i nadal tak jest.
-Nie masz pojęcia jak ja bardzo tego chciałem. Musiałem się powstrzymywać, ale z czasem stało się to nie do wytrzymania.
-Ciiii…..teraz już jest idealnie.
-Tak……poza tym ta bielizna….wyglądałaś w niej tak sexy.
-I dobrze….czyli niespodzianka nie zawiodła?-zapytałam.
-Absolutnie nie.

Uśmiechnęłam się i zmęczona zasnęłam wtulona w chłopaka. Rano poczułam łaskotanie po plecach. Uniosłam powieki i spojrzałam na Michała który ręką miał wyciągniętą w kierunku moich pleców.

-Dzień dobry słoneczko-szepnął.
-Dzień dobry-odpowiedziałam kładąc się z powrotem na poduszkę.
-Dla ciebie-wysunął w moim kierunku niewielką stokrotkę. I od razu wiedziałam co tak łaskotało mnie po plecach. Włożył mi ją we włosy. Sam natomiast odwrócił się i po chwili przede mną pojawiło się smakowite śniadanko.
-Jesteś aniołem-powiedziałam.
-Nie. Ty jesteś kochana.

Uniosłam się przytrzymując ręką kołdrę tak aby zasłaniała biust. Skosztowałam tym pysznych rogalików które leżały na talerzu. Były świeżutkie ...pewnie rano poszedł do sklepu.

-Byłeś w sklepie?-zapytałam chwytając filiżankę z parującym napojem.
-Nie. Żona Janka przyniosła w podzięce, że pomogłem.
-Są pyszne.
-Wiem.

Sam również zjadł pare. Gdy on zszedł z tacą na dół ja ubrałam się szybko. Dzisiaj już ostatni dzień tutaj. Rano jutro wyjeżdżamy stąd. Tak bardzo tego nie chcę. Niestety nie możemy nic zrobić tylko wykorzystać dzień który nam pozostał. Wylegiwaliśmy się na kocu w ogródku przytuleni do siebie. To było coś fantastycznego. Pod wieczór kiedy zmywałam naczynia ktoś zadzwonił dzwonkiem.

-Kinia otworzysz? To pewnie znów Janek. Wpuść go ja już idę.
-Oh ten Janek-szepnęłam do siebie.


Podeszłam i otworzyłam drzwi.

_________________________________________________________________________________
Kolejny w czwartek :) Całuję :*


No co?  WYGRALIŚMY!!!! 3:1 ......pięknie zakończony ten weekend :)
Cała drużyna grała super. Każdy dołożył swoją cegiełkę. I nawet Bartman jak wszedł to świetnie pociągnął zespół. Jego zagrywki i ten gwóźdź. :D
Akcja meczu-Możdżonek atakujący z drugiej linii. :D
No to teraz czekają mecze z USA.
Biało-czerwone to barwy niezwyciężone!!