czwartek, 28 lutego 2013

Rozdział 9




-Widzisz jestem-mówi i uśmiecha się.
-Widzę –odpowiadam i ściągam łyżwy. Szybko zakładam kozaki i patrzę na niego.

Z plecaka wyciąga termos, dwa kubki i pudełko z napisem. Przyjrzałam się dokładnie dwóm wyrazom dobrze mi znanym.

-Z tutejszej cukierni-odpowiada widząc jak przyglądam się paczce.

Otwiera je i moim oczom ukazują się kawałki ciast. Uśmiecham się na ich widok.

-Częstuj się-mówi, a ja sięgam po największe.

Karpatka mmmm….Gdy skończyłam Kubiak zaczyna się śmiać.

-Co się śmiejesz?-pytam
-Ubrudziłaś się-odpowiada.

Próbuję wytrzeć gdy on przerywa mi.

-Daj ja to zrobię.

Wyciąga chusteczkę i wyciera mi miejsce z pozostałościami po kremie. Robił to tak delikatnie. Gdy skończył spuściłam na chwilę wzrok. Byłam lekko zawstydzona. Wzięłam się jednak w garść i spojrzałam na niego. Ciągle mi się przyglądał.

-Czemu tak patrzysz na mnie?-zapytałam
-Tak ładnie wyglądasz gdy się rumienisz.

Odpowiada, a ja znów spuszczam wzrok. Podnosi jednak mój podbródek.

-Nie rób tego-mówi szeptem, a mnie od jego wzroku i tonu w jaki to powiedział przechodzą ciarki. Uśmiecham się, a on zabiera dłoń.

-Co ty Michał tak naprawdę chcesz ode mnie?-pytam
-Poznać cię….
-I żadnego ukrytego motywu?
-Żadnego-odpowiada całkowicie serio.
-Więc pytaj co chcesz wiedzieć.

Wciąż zastanawiam się czemu z nim chcę rozmawiać i mu powiedzieć. Jest w końcu kimś dla mnie obcym. Jednak jego wzrok ukazywał szczerość.... Sądzę, że chłopak na pewno zna chociaż część mojej historii.

-Wszystko…..jak zaczęłaś jeździć na łyżwach? Czemu? Dosłownie wszystko.
-Od razu mówię,... że nie będzie to piękna, taka idealna historia.
-Nie chcę nawet takiej…pragnę prawdziwą.
-Właściwie to zaczęło się zanim urodziłam się jeszcze-przypominając sobie wszystko uśmiecham się. – Jak zapewne wiesz moja mama też była łyżwiarką. Startowała akurat w Igrzyskach gdy dowiedziała się, że jest w ciąży….to był pierwszy miesiąc. Wygrała złoto. Jednak cieszyła się podwójnie, wiedząc, że nie jeździła już sama- w moich oczach pojawiły się łzy.
-Kinga….
-Spokojnie wszystko w porządku-odpowiadam Michałowi….-Po wygraniu gdy mój tato złożył jej gratulacje ona oświadczyła mu, że to będzie jego najszczęśliwszy dzień. Odpowiedział jej, że taki właśnie jest, a ona powiedziała, że jest w ciąży…..Więc wychodzi trochę, że jazda weszła mi w krew i tak już pozostało. Od najmłodszych lat jeździłam. Mama była moją trenerką. Myślę, że pozostało by tak do dzisiaj gdyby…….
-Nie kończ. Widzę, że dużo cię to kosztuje-odpowiada, kładąc swoją dłoń na mojej.
-…gdyby nie wypadek. Wieźli mnie wtedy na zawody….była zima. –zacisnęłam pięści, a po mojej twarzy spłynęła łza…..- Do dzisiaj pamiętam te światła. Bus zjechał na nasz pas i uderzył.... Zderzenie czołowe……Pamiętam krzyk mojej mamy i to jak w ostatniej chwili mówi, że bardzo z tatą mnie kochają…..to było straszne- i nie mogąc się powstrzymać rozpłakałam się.

Michał przestawia rzeczy i przysuwa się do mnie mocno obejmując. Wtulam się w niego. On głaszcze mnie po włosach.

-Przepraszam…nie powinienem o to pytać…-mówi.

Odsuwam się od niego.

-…trafiłam do szpitala. Wyszłam z tego cało, ale oni zginęli na miejscu-kończyłam. Skoro chce wiedzieć to mu powiem. – Miałam wtedy 12 lat. Zamknęłam się w sobie…..trafiłam do domu dziecka.... Było mi ciężko... Przez pewien czas miałam nawet koszmary, przez ten wypadek. Przestałam jeździć na łyżwach…..to z mojej winy oni zginęli.-dodaję
-Przestań! To nie twoja wina.
-Zawsze to będzie wina pijanego kierowcy!...ale to mnie wtedy wieźli!…..na te głupi zawody…  Nie jeździłam dopóki nie poznałam Pati.... Przyszła do domu dziecka jakieś 6 miesięcy po mnie. Na początku nie zwracałyśmy na siebie uwagi, ale potem coraz częściej przebywałyśmy ze sobą. Dzięki jej szalonym pomysłom zaczęłam się znów uśmiechać. Opowiedziałam Patrycji o mnie….Wiesz co ona wtedy zrobiła?-zapytałam uśmiechając się przez łzy.
-Co?
-Wybiegła z pokoju by po chwili wrócić do niego.... z łyżwami. Dobrze to pamiętam bo było to rok po śmierci rodziców.

On wtedy też się uśmiechnął.

-Mimo iż powiedziałam,że nigdy już nie włożę ich ona zmusiła mnie do tego. Wyszłyśmy zimą w nocy na pobliskie zamarznięte jezioro. Nie potrafiłam się jej sprzeciwić i założyłam je. Powoli zaczęłam jeździć. Czułam się jakbym na nowo uczyła się chodzić….to było fantastyczne uczucie…..Teraz myślę, że nie trafiłam na nią przez przypadek. Mam wrażenie, że rodzice przysłali ją do mnie, bym znów wróciła do jazdy….I wiesz tak się stało. Nocami wracałyśmy tam.... Coraz pewniej czułam się na lodzie. Dziewczyna wcielała się tam w  oświetleniowca, dźwiękowca i sędziego. Bardzo cieszyłam się, że ją poznałam, bo gdyby nie ona to możliwe, że nigdy nie byłabym w tym miejscu-i spojrzałam na halę…..- Zawsze będę jej dziękować za to co zrobiła. Ona myśli, że nie zrobiła nic wielkiego…..dla mnie to było coś. Zmieniła moje życie na dobre….. Jest po prostu dla mnie jak siostra …..no i nadeszło najgorsze.- mówię i biorę głęboki wdech
-Chcesz o tym mówić?-pyta
-Tak…do ośrodka zaczęły przybywać rodziny. Byli zainteresowani jednym dzieckiem. Domyślasz się kim?-zapytałam
-Pewnie tobą.
-Tak….wiesz kiedy dopiero zaczęli?......kiedy zaczęłam znów jeździć. W tamtym czasie byłam szczęśliwa, że tyle rodzin było mną zainteresowanych. Prawie co 2 tygodnie byłam u innej. Chciałam mieć normalny dom. Przyznam, że niektóre z nich były cudowne. Marzyłam by się u nich znaleźć, ale potem pojawiała się kolejna, lepsza niż poprzednia.... No i pojawiła się  obecna rodzina. Mieli już dziecko, ale chcieli drugie. Cieszyłam się że miałbym młodsze rodzeństwo. Byli mili. Gdy do nich przyszłam dali mi nawet własny pokój.... Poczułam u nich w domu to ciepło i miłość którego potrzebowałam .Wiedziałam, że chcę tam zostać. Żałowałam tylko, że Patrycja nie może być ze mną. Tłumaczyli mi, że nie mogą wziąć nas obu. Wszystko zostało ustalone i przeniosłam się do nich. Po jakimś czasie dowiedziałam się, że Patrycję też ktoś zaadoptował. Teraz wiedziałam, że będzie dobrze…jednak to było tylko złudzenie.
-Złudzenie?
-Tak…..przestało już być tak miło……Może wcześniej byłam za mała żeby zrozumieć czemu tyle rodzin chciało mnie mieć, ale dzięki Pati wszystko ułożyło się w całość…..Przecież to była wielka sprawa z śmiercią złotej medalistki. Było o tym w telewizji, Internecie, gazetach…Tylko jej córka wyszła cało z tego incydentu- czytałam nie raz….. Wiadomo, że skoro mała ma talent do jazdy to musiała odziedziczyć go po mamusi. Ludzie nie chcieli mnie ze względu na to, że jako dziecko potrzebowałam kochającej rodziny tylko po to by dobrze żyć….Wyjechaliśmy do Warszawy i tam posłali mnie do najlepszej szkółki łyżwiarskiej w Polsce. Czułam, że za wcześnie jeszcze dla mnie bym uczestniczyła w zawodach. ….Jednak ja nie miałam nic do gadania. Musiałam iść tam. Po jakimś czasie przestałam się już przed tym bronić, bo wiedziałam, że i tak nic nie wskóram….więc teraz jest tak, że oni korzystają na mnie…..ja jeżdżę i ćwiczę, a oni biorą za to kasę z wygranych…….Rozumiesz?! Ja od dnia do nocy ćwiczę na siłowni i lodzie, potem jadę na zawody, 5-10 minut jazdy tam, pierwsze miejsce, i nagroda, mimo to oni i tak ją zgarniają….dostaję z niej kieszonkowe i kupuję stroje…. Więc tak wygląda mniej więcej moje życie.

Przygląda się mi chwilę.

-…..gdy tylko będę mieć 18…może wpierw skończę liceum….to chcę wynieść się jak najdalej od nich, by więcej móc ich nie spotkać…bym w końcu mogła jeździć dla siebie i dla innych. I nie przejmować się tym, że mogę zająć 2 albo 3 miejsce….według nich muszę mieć zawsze pierwsze……Właśnie dlatego tutaj się spotykamy.
-Nie rozumiem-marszczy brwi i patrzy na mnie.
-Boję się, że ktoś mógłby nas zobaczyć w mieście w końcu jesteś siatkarzem, a ja łyżwiarką, a raczej „córką zmarłej łyżwiarki” bo tak zawsze słyszę. Gdyby dowiedzieli się, że nie trenuję a pogaduszki sobie jakieś urządzam, to dostałoby mi się…..a gdy mówię, że zostaje dłużej bo muszę poćwiczyć to oni się cieszą, że nie marnuje czasu..
-Dla mnie jesteś Kingą….łyżwiarką…dziewczyną która nie lubi siatkówki i przepoconych koszulek-mówi, a ja zaczynam się śmiać.

Spoglądam na zegarek. Już 21:50.

-Wiesz co musimy wyjść stąd, bo zaraz pan Staszek będzie zamykać halę.
-Dobrze.

Zabraliśmy rzeczy i wyszliśmy.

-Odprowadzę cię.
-Nie musisz.-odpowiadam
-Ale ja nie pytam tylko stwierdzam!-wypowiada to z taką stanowczością.
-Dobrze-odpowiadam i uśmiecham się.

Michał przez całą drogę żartuje.

-Tutaj mieszkam-gdy podchodzimy pod mój dom mówię.
-Ładny.-odpowiada….-nie ma nikogo w domu, że światła się nie palą?
-Wyjechali. W domu jestem z gosposią…..ale to nawet lepiej. Dzięki temu mogłam z tobą dłużej zostać.
-Cieszę się.
-Ja też…..i dziękuję.
-Nie ma za co…..spotkamy się jeszcze?-pyta niepewnie.
-Pewnie-odpowiadam.
-W takim razie do zobaczenia-mówi i odchodzi.

Patrzę przez chwilę na niego.

-Michał!-krzyknęłam

Stanął i odwrócił się. Podbiegłam do niego i……


                                 ____________________________________________________

Proszę bardzo. Trochę zajęło mi rozdzielenie rozdziałów. Mam nadzieję, że spodoba się wam. Coś jakoś mało tych komentarzy pod poprzednim rozdziałkiem. Naprawdę zależy mi na waszych opiniach, nawet i tych negatywnych. Piszcie, piszcie!

No i moja kochana Sovia przegrała jak i Jastrzębski :( Chłopaki nie martwcie się na pewno wam się uda. Wracamy na 5 spotkanie do Rzeszowa, tam na pewno dacie radę. No Jastrzębie nie możecie się dać Effectorowi. Jednak przyznaję, że Skra świetnie zagrała dwa ostatnia spotkania w Bełchatowie. Podnieśli się i doprowadzili do remisu w meczach. Miejmy nadzieję tylko, że nie sprawdzi się w przypadku i Resovii i JW powiedzonko, że kto nie wygrywa 2:0 ten przegrywa 2:3.

"Bo w Jastrzębiu, w Rzeszowie jest wiara która łączy kibiców obu miast"

sobota, 23 lutego 2013

Rozdział 8



Podniosłam wzrok i zobaczyłam nie to co chciałam. Do środka weszła Patrycja.

-Co ty tutaj robisz?-zapytałam
-Szukam cię. Byłam u ciebie w domu, ale tam cię nie zastałam.

Zbliżyła się w moją stronę. Nie wytrzymałam po prostu i rozpłakałam się. Mocno przytuliła mnie.

-Kinga co jest?-zapytała podnosząc mój podbródek i patrząc w oczy.
-Miałaś rację.

Patrzyła na mnie i po chwili powiedziała:

-Chodźmy…napijemy się czegoś gorącego i opowiesz mi wszystko.

Kiwnęłam tylko głową i wyszłyśmy z budynku. Skierowałyśmy się do naszej ulubionej kawiarenki. Przyjaciółka zamówiła dwie czekolady i wróciła do stolika.

-Więc co się stało?-zapytała
-Byłam głupia, że cię nie posłuchałam…
-Dlaczego? A raczej w czym?
-To, że siatkarze nie biorą nas na poważnie….a ich drobne gesty nic nie znaczą.

Popatrzyła na mnie całkowicie nic nie rozumiejąc.

-Kubiak ostatnio przyszedł na halę, bo nie chciałam się z nim umówić…..Dziś znów mieliśmy się spotkać, ale nie przyszedł….. Za dużo sobie wyobrażałam… Pewnie nie spodobało się mu poprzednio i postanowił nie przyjść.
-Zabiję go jak tylko spotkam!-powiedziała
-Kto wtedy będzie grał w drużynie?-zapytałam uśmiechając się.
-Nie obchodzi mnie! Nikt nie będzie wykorzystywał mojej przyjaciółki…..

Wtedy dotarło do nas zamówienie. Wypiłyśmy je i ruszyłyśmy w miasto.

-Nie przejmuj się nim….. I nie sądziłam, że aż tak pomylę się co do niego. Wydawało się, że zależy mu.
-Jednak nie…przecież to siatkarze…wielkie gwiazdy-powiedziałam bardzo głośno.
-Co oni se myślą?!... że to, że jesteśmy fankami będziemy czekać na nich?!-krzyknęła
-Ty jesteś. Ja nie.-odpowiedziałam.

Żartowałyśmy cały czas. Koło 21:00 wróciłam do domu i położyłam się od razu spać. Gdy tylko obudziłam się zabrałam się za odrabianie zadań. Najpierw ćwiczenia na siłowni, a potem jazda. Do torby wrzuciłam dresy i ubrałam się rzucając krótkie pa i wyszłam. Na sali dziewczyny już ćwiczyły pod czujnym okiem trenerek. Przebrałam się i dołączyłam do nich. Zmęczone po 2 godzinach ćwiczeń rozeszłyśmy się do swoich mieszkań. Po powrocie do domu wzięłam długą i gorącą kąpiel. Ubrałam się i ucięłam sobie krótką drzemkę. Obudziło mnie pukanie do pokoju.

-Obiad już gotowy-powiedziała nasza gospodyni.
-Dziękuję.-odpowiedziałam jej.

Wstałam z łóżka i podeszłam do lusterka poprawiając włosy. Powoli zeszłam na dół. W domu panowała cisza. Weszłam do kuchni gdzie była tylko Basia.

-A gdzie wszyscy?-zapytałam siadając przy wysepce
-Państwo pojechali gdzieś z małą.
-Aha…-odpowiedziałam. Jak zwykle zostaję sama.

Basia podstawiła mi talerz z zupą. Pracowała ona u nas jak tylko przyjechaliśmy. Gdy Ewa miała jakiś dzień wolniejszy to dawała gospodyni wolne. Lubiłam z nią bardzo przebywać.

-A kiedy będą powiedzieli?-zapytałam
-Mówili, że jutro przyjadą dopiero.
-Spoko-odpowiedziałam biorąc łyżkę zupy do ust.
-Dobra?
-Jak zawsze-odpowiedziałam uśmiechając się.
-Jeszcze drugie danie i deser…twój ulubiony.
-Szarlotka?-spytałam
-Tak…dzisiaj piekłam.

Zjadłam wszystko i spojrzałam na zegarek.

-Muszę się już zbierać. Za 20 minut mam jazdę.-odpowiedziałam odstawiając talerzyk do zlewu.
-To życzę udanego treningu.
-Dziękuję-i cmoknęłam ją w policzek.

Z pełnym brzuchem ruszyłam na górę. Cieszę się, że przynajmniej mamy Basię, bo sama siedziałbym w tym wielkim domu. To z nią najwięcej rozmawiam, a poza tym to jedyna osoba która troszczy się o mnie szczerze. Zebrałam rzeczy i poszłam w kierunku hali. Dotarłam tam jako pierwsza. Nie byłam długo sama gdyż zaraz pojawiły się młodsze dziewczyny, a za jakieś 10 minut trenerki. Pozwoliły nam w końcu wejść na lód. Każda z nas ćwiczyła swój układ zgodnie z wielkim i stopniem trudności. Po jakimś czasie nastąpiła chwila przerwy. Niektóre zeszły z tafli napić się, albo coś zjeść a niektóre po prostu jeździły w koło bandy. Na hali był duży gwar. Niespodziewanie usłyszałam jak ktoś mnie woła. Obróciłam się i zobaczyłam jego. Ten to ma tupet! Wołał lecz ja nie reagowałam.

-Kinga! Proszę!-krzyczał, a ja udawałam, że nic nie słyszę.

Przystanęłam po przeciwnej stronie tyłem do wszystkich.

-Co on ode mnie chce?-spytałam cicho

Wzięłam głęboki wdech i odwróciłam się. Zamarłam gdy zobaczyłam, że Michał powoli idzie w moim kierunku.

-Idioto złaź z tego lodu!-krzyknęłam.
-Daj mi tylko coś powiedzieć-odpowiedział.

Nie zwracając na niego uwagi powoli zaczęłam jechać trzymając się jak najdalej od mężczyzny.

-Kinia proszę…..-powiedział błagalnie.

Widziałam jak ledwo trzymał się na tym lodzie zmieniając co chwila kierunek. Niespodziewanie chłopak zaczął się chwiać i upadł. Uśmiechnęłam się i zrezygnowana podjechałam do niego. Stanęłam nad jego głową i spojrzałam w dół.

-Auu-powiedział pocierając głowę.
-Trzeba było nie wchodzić tutaj-odpowiedziałam.
-Inaczej nie zwróciłabyś na mnie uwagi.
-Mów co chcesz!-szybko powiedziałam
-Wiesz, co byłoby gdybym złamał sobie coś.
-A co mnie to obchodzi?! Zasłużyłeś na to. Sam wszedłeś.
-Przepraszam-powiedział.
-Skończyłeś już? Tyle wystarczy. Wybaczam ci i możesz już iść.-odpowiadam mu oschle, po to by jak najszybciej zniknął.

Powoli podnosi się. Gdy znów zaczyna się chwiać łapię go za nadgarstek.

-Zejdź łamago z lodu, bo zaraz naprawdę się połamiesz-odpowiadam i udajemy się kierunku wyjścia. On schodzi z tafli, a ja chcę odjechać lecz łapie mnie za rękę.

-Kinga naprawdę przepraszam, za ostatnie…..Trening mi się przedłużył. Chciałem się z niego urwać, ale nie dałem rady, a potem jeszcze samochód jak na złość nie chciał odpalić. Wpadłem na lodowisko z nadzieją, że trenujesz ale nikogo już nie było….Gdybym miał twój numer napisałbym….naprawdę.-podkreślił ostanie słowo

Popatrzyłam na niego. W jego oczach widać był smutek.

-Naprawdę….-powtórzył cicho.
-Za słaby argument bym podała ci numer.-i puściłam mu oczko.
-W takim razie pozwól, że dziś spotkamy się tu znowu tak jak ostatnio.
-I będę musiała tak jak ostatnio czekać? –spytałam z ironią
-Nie tym razem…nie mam dzisiaj treningu, więc powiedz mi o której kończysz, a znajdę się tutaj szybko.

Pomyślałam chwilę czy powinnam to robić.

-Kończę o 18:00-odpowiadam mu i odjeżdżam.
-Będę-krzyczy, a ja uśmiecham się.

Gdy odwracam się jego już nie ma. Trening kończy się 20 minut przed 18. Siadam na ławce, a po chwili obok mnie zjawia się Tamara. Nic nie mówi tylko patrzy.

-Chcesz dzisiaj zostać dłużej?-pyta
-Chciałabym.
-Ale poćwiczyć czy zupełnie co innego?-docieka, a ja patrzę na nią.
-No….oczywiście poćwiczyć.-odpowiadam.
-Tak….z nim?-dodaje uśmiechając się.

Wiem, że ona wie co się święci więc kłamiąc jeszcze bardziej pogrążyłabym się.

-Pani Tamaro….
-Też byłam kiedyś młoda-odpowiada rozmarzonym głosem.
-Nie po prostu na kawie się tu spotykamy.
-Czemu tutaj?
-Bo wie chyba pani kto to jest…..
-Tak.Siatkarz-odpowiada.
-No właśnie….. a nie chciałabym żeby Ewa z Andrzejem zobaczyli, że spotykam się z kimś…na dodatek jeszcze z siatkarzem. Dostałoby mi się w domu.... Nawet gdybym powiedziała, że tylko na kawie byliśmy…..Wie przecież pani jak im zależy bym poświęciła cały czas na jazdę….I takie lodowisko to bezpieczne miejsce.
-Wiem co myślą.
-Mogłaby pani nic im nie mówić?-zapytałam

Uśmiechnęła się i odpowiedziała:

-Oczywiście, że nic nie powiem……Mam nadzieję, że przez tego chłopaka nie zawalisz treningów.
-Na pewno nie….poza tym z nim to nic poważnego. Tylko rozmawiamy sobie...
-Skoro odważył się tu przyjść i wejść na lodowisko to raczej zależy mu naprawdę.

Wzruszyłam tylko ramionami. Tamara wstała, poklepała mnie po ramieniu i wyszła. Zauważyłam, że w drzwiach minęła się z Michałem. Chłopak podchodzi i siada obok.

                                  _______________________________________________

Jednak na halę nie wszedł Kubiak. Wszystkie miałyście nadzieję, że to on, ale przecież co się odwlecze to nie uciecze :).....Taki średni ten rozdział. Mam nadzieję, że kolejny wam to wynagrodzi. Dowiecie się trochę o przeszłości Kingi. Jak zginęli jej rodzice, czemu ją adoptowano i tak się w stosunku do niej zachowują rodzice. Więc do zobaczenia :)

Dzisiaj urodziny obchodzi Michał Kubiak! W takim razie życzę mu z całego serca przede wszystkim zdrowia, braku kontuzji, sukcesów klubowych i reprezentacyjnych, zdobycia tego upragnionego złota olimpijskiego, szczęścia w życiu zawodowym jak i prywatnym.:) Sto Lat!!

poniedziałek, 18 lutego 2013

Rozdział 7



Podpisywałam kartki gdy nagle zobaczyłam nie drobną rączkę, a potężnie zbudowaną….w dodatku nie była to kobieca dłoń, a męska. Uniosłam wzrok i spojrzałam. To był On. Wszędzie poznałabym te oczy mimo iż teraz były ukryte niejako za okularami.

-Co ty tutaj robisz?-zapytałam
-Jestem…..chciałem cię zobaczyć.-odpowiada
-Michał……
-Podpiszesz mi się na tej kartce?-przerwał mi pytaniem, a ja spojrzałam na wyciągnięty w moim kierunku papier.

Co on wyprawia? Pokręciłam głową i uśmiechnęłam się. Otworzyłam pisak i napisałam mu:

Z dedykacją dla trzynastki –Kinga ;p

Spojrzał na kartkę.

-Dla trzynastki?-zaskoczony zapytał
-Z takim numerem na koszulce grasz….więc zapamiętałam cię jako moja trzynastka.-mówię jednak dopiero po chwil dociera do mnie co powiedziałam.

Patrzył na mnie uśmiechając się.

-Przepraszam….to nie tak.-starałam się wytłumaczyć wszystko.
-Jeśli ci tak łatwiej to mogę być „twoją trzynastką”-i unosi kącik ust do góry
-Nie….tak….to znaczy nie.- pogubiłam się we wszystkim….-Daj kartkę.
-Po co?
-Daj.

Zrobił to, a ja na drugiej stronie napisałam

Dla Michała
          Kinga
Przeczytał to i skrzywił się.
-Zdecydowanie wolę być trzynastką.

Jakaś dziewczynka podsunęła mi kartkę.

-Mam nadzieję, że nie pechową tylko-dodał.
-A czy dzisiejszy występ oznaczał, że jesteś pechową?-zapytałam podnosząc wzrok gdy złożyłam autograf.
-Nie…..było idealnie. Dziękuję.
-Ja też…dzięki tobie mam złoto.-odpowiadam szczerze
-Z tego co wiem, za każdym razem je masz.-powiedział i wyciągnął zza pleców różę.-Przepraszam, że nie złota, ale nie mieli.

Uśmiechnęłam się biorąc od niego kwiatka.

-Dlaczego tu przyjechałeś?-spytałam
-Musiałem zobaczyć czy nie zepsujesz układu…ostatnio potknęłaś przy lądowaniu.
-Skąd wiesz?-i popatrzyłam na niego.
-Byłem tam i widziałem.
-Byłeś?-nie mogłam wyjść z podziwu.
-Tak.
-Zmusił cię pewnie ktoś-dodałam nie sądząc by sam z własnej woli to zrobił
-Nie jestem jak ty, że przychodzę na mecz tylko z przymusu. Czasem warto spróbować czegoś nowego.-uśmiechnął się, puścił mi oczko i odszedł.

Jeszcze przez chwilę przyglądałam się temu jak odchodzi. Dziewczynek po jakimś czasie ubyło, więc mogłam wrócić do Tamary i Ewy. Uśmiech nie schodził mi z twarzy gdy zbierałam rzeczy. Wróciłyśmy do hotelu, od razu spakowałyśmy i ruszyłyśmy do domu. Cały czas myślałam o nim. Polubiłam go. Bardzo polubiłam…..Wiem też, że Ewa nie byłaby zadowolona z tego, że ktoś mógłby zająć mój czas przeznaczony na treningi. Powąchałam różę którą od niego dostałam. W głowie przeleciało mi wtedy pytanie: „Czy on każdą swoją fankę tak traktuje?”.  Nie wierzę, by dla każdej przebywał samochodem, albo pociągiem tyle kilometrów z Jastrzębia do Warszawy, po to by zdobyć jej podpis, pogadać chwilę i dać kwiatka. Jak tylko wrócę muszę spotkać się z Pati i wyjaśnić parę rzeczy.

Do domu zajechaliśmy na godzinę 19.30. Rozpakowałam rzeczy i zeszłam na dół do Ewy.

-Ewa mam prośbę.-powiedziałam
-Tak?
-Mogłaby koleżanka u mnie przenocować?-zapytałam
-Nie bardzo.
-A ja u niej?-spytałam.
-Wykluczone…..to niech przyjdzie do ciebie…..A tak w ogóle to jaka?
-Patrycja.

Do kuchni wtedy wpadła Elwira.

-Patrycja do nas przyjdzie?-skakała niemal w górę.
-Jak twoja mama się zgodzi to tak.-powiedziałam wiedząc jak ulegli są rodzice dla małej.
-Mamusiu, mamusiu proszę…-i przytuliła się do jej nóg.
-Dobrze, może przyjść.-odpowiedziała
-Dzięki.

Zadzwoniłam szybko do niej. Nie zawahała się nawet moment. Po 20 minutach ktoś zadzwonił do drzwi. Otworzyłam je szybko. Patrycja niemal natychmiastowo rzuciła się mi na szyję.

-Gratuluję głupku!-powiedziała mocno ściskając mnie.
-Dzięki.

Gdy Elwira tylko zobaczyła moją przyjaciółkę wskoczyła na nią. Pati podniosła ją i kręciły się razem. Miło powitała ją również Ewa. Kiedyś podziękuję Elwirze za to.

-Chodźmy na górę!-pociągnęła ją mała
-Dobrze.

Spoko teraz wyjdzie, że przyszła do niej, a nie do mnie. Ale mamy przed sobą całą noc. Jutro mam wolne więc jest dobrze. Usiadłyśmy na razie w pokoju mojej przybranej siostry. Powygłupiałyśmy się z nią trochę. Na dobranoc Pati miała zadanie przeczytać jej bajkę. Gdy mała tylko usnęła udałyśmy się do mojego pokoju.

-Dobra, mów co się wydarzyło, bo nie wezwałaś mnie do siebie z byle powodu.-mówiła strasznie szybko.
-No tak….Siadaj.-i wskazałam na łóżko.Usiadła, a ja naprzeciwko niej.
-To może zacznij od tego co wydarzyło się na hali. Miałaś powiedzieć.
-Wiem. To zaczęło się od……. –i opowiadałam jej po kolei co działo się na boisku po meczu. Jak wyśmiał mnie trochę, potem jak udaliśmy się do męskiej szatni. I że jak odprowadzał mnie to chciał zaprosić na kawę, a na koniec pocałował mnie w policzek.
-Kinga! Następnym razem idę z tobą….Ja też chcę skoczyć do męskiej szatni.-krzyczała niemal Pati.
-Przestań….Słuchaj co wydarzyło się dziś.

Z najmniejszym szczegółem powiedziałam co dzisiaj zrobił.

-Więc ta róża to od niego?-zapytała wskazując na kwiatka w wazonie.
-Tak…. I chciałam zapytać czy to normalne, że zachowuje się w stosunku do fanek?
-Zwariowałaś?!-wypowiedziała to głośno
-Ciszej.
-Sorki…. Widać, że podobasz się mu. Nie traktuje cię jak zwykłej fanki…..Wiem też, że on tobie też się bardzo podoba. Moim zdaniem powinnaś spotkać się z nim.
-Nie mogę-odpowiedziałam
-Dlaczego?
-Mam treningi.
-On też je ma…jakieś lepsze wytłumaczenie?-z lekkim wyrzutem zapytała
-Wiesz, że musiałabym często wyjeżdżać, on chyba też no nie?.....a co jeśli się w nim zakocham?-pytam i spoglądam na nią.
-To źle?!....przecież to byłoby coś wspaniałego.

Widać, że bardzo cieszyłaby się z takiego rozwiązania spraw między mną, a nim. Sama pewno marzy o spotkaniu ze swoim siatkarzem...Jednak ja to nie ona. Nie mam takich rodziców jak ona..ba nie mam nawet takiego luzu!

-Nie chcę go zranić, oraz sama bym nie chciała…Sama wiesz jak fanki jego mnie obgadują…Co by było gdyby wyszło to co myślimy?-zapytałam próbując wyobrazić sobie nas razem.
-Przestań! Nigdy nie przejmowałaś się opinią innych….nie warto tego robić….może ranisz go odtrącając teraz. Nawet nie próbujesz!-tłumaczy mi wymachując rękami.
-Nie mogę…wiesz co myśli o tym Ewa z Andrzejem.
-Niedługo będziesz mieć 18 lat, więc bez żadnych kłopotów możesz się od nich wyprowadzić…Dobrze wiemy obie po co oni cię trzymają.
-Wiem…..ale mam jeszcze czas.
-Szybko tylko.

Pogadałyśmy jeszcze chwilę i poszłyśmy spać. Rano obudziła nas Elwira wskakując na łóżko.

(...)
Dni mijały bardzo szybko. W pewną środę rano Elwira oznajmiła mi, że dziś mecz Jastrzębskiego.

-Nie mogę dzisiaj iść-odpowiedziałam.
-No weź chodź z nami. Będzie fajnie…proszę, proszę-mówiła.
-Co się stało?-do kuchni wpadła Ewa.
-Kinga nie chce iść ze mną na mecz.-powiedziała dziewczynka stojąc z założonymi rękoma i obrażoną miną.
-Kinga?-zwróciła się do mnie kobieta.
-Mam dzisiaj trening…naprawdę bardzo bym chciała.

Wtedy Ewa podeszła do małej.

-Kinga ma dzisiaj ważne zajęcia i nie może iść. Pójdziesz z Patrycją…Dobra?-zapytała
-Dobrze-odpowiedziała dziewczynka.

Schowałam kanapki do plecaka i ruszyłam do szkoły. Po drodze rozmyślałam o tym. Obiecałam Michałowi, że przyjdę, ale te panienki….to mnie przerasta za bardzo. Lekcje minęły mi bardzo szybko. Od razu po tym udałam się na salę. Przebrałam się szybko i weszłam na lód. Gdy wśród tłumu znalazłam Tamarę podjechałam do niej.

-Dzień Dobry.
-Cześć Kinga.
-Chciałam zapytać czy mogłabym dziś dłużej zostać na lodowisku i poćwiczyć.
-Dobrze, ale czy coś się stało?-zapytała
-Nie. Czemu pani pyta?
-Bo zazwyczaj gdy masz problem jakiś to zostajesz i jeździsz.
-…muszę coś przemyśleć -odzywam się.
-Dobrze.

Jeździłam tak nadal. Osób ubywało, a ja zostałam sama. Na dworze było już ciemno. Kreśliłam ósemki na lodzie gdy nagle usłyszałam trzask zamykanych drzwi. Odwróciłam się szybko i to co zobaczyłam zdziwiło mnie.Przy wejściu stał Michał. Podjechałam w jego stronę i zeszłam z lodowiska.

-Co ty tutaj robisz?-zapytałam
-Przyniosłem coś.

Wtedy z plecaka wyjął termos.

-Nie miałaś czasu by pójść ze mną na herbatę, więc przyszedłem z nią do ciebie.

Uśmiechnęłam się tylko i ruszyliśmy na ławeczkę.

-Skąd wiedziałeś gdzie jestem?-spytałam biorąc  łyk herbaty
-Masz wspaniałą przyjaciółkę.-odpowiada ukazując swoje zęby
-Powiedziała ci gdzie jestem?!-zszokowała mnie to troszkę. Jak ona mogła coś takiego zrobić?!
-Tak.-odpowiedział
-A co jej za to obiecałeś?-uśmiechnęłam się pytając, gdyż wiedziałam że moja przyjaciółka nie zrobiła tego bezinteresownie.
-Chciała osobiście poznać Violasa, więc spełniłem jej prośbę…..Poza tym spełniłbym każdą byle tylko powiedziała mi gdzie jesteś.
-Dlaczego?
-Nie było cię na meczu…obiecałaś przyjść w mojej koszulce.-z lekkim żalem stwierdził.
-Przepraszam, ale….
-Wiem-powiedział przerywając mi.
-Co wiesz?
-Patrycja powiedziała mi o wszystkim….o tym jak usłyszałaś tą rozmowę. Wiedz, że to głupie wymysły napalonych hotek. Nie przejmuj się tym.-wziął głęboki wdech i powiedział.-Nie zrobiłem tego, bo było mi cię żal... Nigdy nawet nie miałem takich odczuć w stosunku do ciebie. Ale w końcu też poniekąd zostałem obrażony.-I uśmiechnął się.-Może i byłem głupi, ale to była najmądrzejsza decyzja jaką podjąłem dając właśnie tobie tą koszulkę... I wcale nie uważam, że nie szanowałaś mnie odrzucając wzięcie koszulki.-stanowczo powiedział -...wręcz przeciwnie. Jeszcze bardziej upewniłaś mnie, że podjąłem słuszną decyzję…że nie weźmiesz tej koszulki i wieczorem będziesz wdychać mój pot, jakby robiły to tamte.

Teraz ja zaśmiałam się wyobrażając sobie dziewczyny.

-A jak dzisiejszy mecz?-spytałam
-Przegraliśmy……przegraliśmy bo ciebie nie było tam.-dodał
-Przestań…..wcześniej nie znałeś mnie osobiście i wygrywaliście.
-Ale potem cię poznałem i wszystko się zmieniło-powiedział i położył swoją dłoń na mojej.
-Michał…..znałeś mnie wcześniej na pewno.
-Szczerze??
-Jak najbardziej.
-Gdy pierwszy raz z tobą rozmawiałem na meczu nie miałem pojęcia, że jesteś łyżwiarką, że twoi rodzice zginęli w wypadku itp…naprawdę o tym nie wiedziałem. Dopiero w szatni dowiedziałem się tego. Jednak to nie zmieniło mojego zdania o tobie.
-Czyli?-zapytałam
-Tego, że chciałbym cię lepiej poznać.

Nie wierzyłam po prostu w to co mówił.To jest chyba za piękne by było prawdziwe. Jednak coś mi podpowiadało, że mimo wszystko powinnam spróbować. Nie mogłam oprzeć się jego spojrzeniu. Tą piękną chwilę przerwał nam jednak mój telefon. Dzwoniła Ewa mówiąc, że już dawno powinnam być w domu. Szybko odłożyłam telefon i zaczęłam zbierać swoje rzeczy.

-Przepraszam Michał, ale muszę wracać do domu.
-Dobrze…..spotkamy się jeszcze?-spytał

Biłam się przez chwilę z myślami.

-Tak-odpowiedziałam po chwili…..- może w piątek o 19:00 tutaj na hali?
-Pewnie.
-Tylko weź ze sobą jakieś ciastka-puściłam mu oczko i wybiegłam z lodowiska.

***

Zgodziła się! Nareszcie. Jestem taki szczęśliwy. Nie mam pojęcia czemu chce spotkać się tutaj, ale nie obchodzi mnie to. W końcu dała mi szansę, bym mógł się do niej zbliżyć. Zabrałem termos i wyszedłem z budynku. Ciągle słyszę to jak mówi do mnie Michał. W jej ustach moje imię brzmi tak inaczej. Wypowiada je tak delikatnie z taką nutką zmysłowości…. Jednak najbardziej podobało mi się gdy nazwała mnie swoją trzynastką. Mogę być nawet i sześćdziesiątką, pod warunkiem że pojawi się przed tym zaimek „moją”. Ona jest moim aniołem, bo jak można nazwać to jak na mnie działa. Pozatym też tak wygląda, ta blond piękność. Nigdy nie pomyślałbym, że spodoba mi się tak jakaś dziewczyna.


***

Nie mogłam skupić się na zadaniu domowym. Ciągle myślałam o nim. Wiem, że nie powinnam, ale to było silniejsze ode mnie. Wiedziałam, że nic z tego nie wyjdzie więc przebrałam się w pidżamę i położyłam do łóżka. Z uśmiechem na ustach usnęłam.

(...)
Dni jak na złość ciągnęły się niemiłosiernie. Czekałam aż w końcu nadejdzie ten długo wyczekiwany moment. Rano obudziłam się wiedząc jaki dziś dzień….To już dzisiaj. Już dziś. Uśmiechnięta wstałam z łóżka o godzinie 5.30. Szybki prysznic i biegiem na trening. Na początku marca mam kolejne zawody. Tym razem  Mistrzostwa Europy. Wiem, że muszę do tego się dobrze przygotować. Na lodowisku byłam niczym wulkan energii. Koło 7.30 z powrotem do domu. Gorący prysznic i do szkoły. Trening popołudniowy zaczynałam o 16.30. Po szkole zaszłam wpierw do domu. Zjadłam obiad i przebrałam się. Wzięłam sprzęt i ruszyłam na salę. Na lodzie sprawdzałam co chwila która godzina. Do 18:30 mieliśmy skończyć ćwiczyć. Tak też się stało. Zostałam na lodowisko sama. Czekałam już tylko na niego. Zdążyłam przejechać lodowisko 4 razy. Podjechałam do barierki i spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Wskazywał 19:20. Już 20 minut się spóźniał. Poczekam jeszcze 10 i idę. Tak też zrobiłam lecz nikt się nie zjawił. Usiadłam na ławkę i zdjęłam łyżwy. Założyłam buty i wstałam już. Wtedy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Podniosłam wzrok i zobaczyłam…


                    _________________________________________________________


Dodaję dziś rozdział, bo mam dobry humor. RESOVIA WYGRAŁA!!!  Świetne wejście Zbyszka Bartmana pod koniec meczu. Oczywiście brawa także dla reszty drużyny Achrema, Igły, Schopsa, Tichacka...
 Jednak gratulacje również dla Skry która świetnie zagrała, zupełnie inaczej niż wczoraj. Widać było dzisiaj chęć do walki. Teraz nie pozostaje mi nic innego jak czekać na kolejny mecz tym razem w Bełchatowie. Mam nadzieję, że będzie on na wysokim poziomie tak jak dzisiaj :)


                                                               Jej oddałem serce swe!
                                                           Ona najpiękniejszym snem!
                                                              Kocham Ją a Ona mnie!
                                                              Nigdy nie zostawię Jej!
                                                               Dwa kolory mienią się!
                                                             Piękna czerwień oraz biel!
                                                              To drużyna z Rzeszowa!
                                                              Która zwie się Resovia!!




niedziela, 17 lutego 2013

Rozdział 6



-Za to mogę zadedykować ci jutrzejszy występ-mówię i unoszę lekko kąciki ust do góry.
-W porządku….Mam nadzieję, że tym razem się nie potkniesz.

Patrzę na niego zdziwiona. On przysuwa się, całuje mnie w policzek i odchodzi. Uśmiecham się i dotykam policzka. Zwariuję przez niego. Wyszłam i zobaczyłam rudą i małą stojące przy wyjściu. Przechodząc usłyszałam grupkę rozmawiających dziewczyn. Zatrzymałam się i przysłuchiwałam gdyż rozmowa była na mój temat.

-Widziałyście jak Kubiak dał jej koszulkę….Pewnie żal się mu jej zrobiło…. Mama mówiła, że wychowała się w domu dziecka, bo jej rodzice zginęli w wypadku.
-Z tego co słyszałam to jest łyżwiarką, tak jej mama.
-Tak, ale nie wiem co on w niej widział skoro ona obraziła go.
-Jak to?-odezwała się kolejna.
-Normalnie….Powiedziała, że nie weźmie tej śmierdzącej przepoconej koszulki.
-To, że miała sławną mamuśkę to pozwala jej na pomiatanie i poniżanie siatkarzy?!..Ja bym nigdy tak nie powiedziała do niego.

Poczułam jak po policzkach płyną mi łzy. Szybko wybiegłam mijając po drodze Patrycję z Elwirą.

-Kinga czekaj!-usłyszałam za sobą.

Ja jednak biegłam dalej. Zatrzymałam się i usiadłam na ławce. Płakałam cały czas. Poczułam nagle jak ktoś od tyłu obejmuje mnie. Z przodu zauważyłam dziecko. Podeszło do mnie i przytuliło. Sama zdziwiłam się z tego wyczynu Elwiry.

-Nie płacz Kinia-powiedziała i pocałowała mnie w policzek.

Obok po chwili pojawiła się Pati.

-Kochana co się stało?-zapytała

Odetchnęłam i opowiedziałam jej wszystko co słyszałam. Dziewczyna zaciskała mocno ręce.

-Gdzie on są?!-zapytała wstając
-Przestań! Siadaj. Pewnie dawno już sobie poszły…..Poza tym nie chcę byś miała jakieś problemy.
-Problemy?!...Problemy to zaraz będą mieć one!….Lalusie z bogatych domów myślące, że można im wszystko!…nie przejmuj się tym.-dodała kładąc mi dłoń na ramieniu.

Chcąc szybko zmienić temat powiedziałam:

-Mam coś dla ciebie.
-Dla mnie?-spytała i usiadła z powrotem
-Tak.

Sięgnęłam do torby i wyciągnęłam z niej koszulkę. Była trochę wymięta. Podałam jej ją. Dziewczyna rozłożyła szybko rzecz.

-To jego koszulka, w której dzisiaj grał. Pewnie jeszcze śmierdzi.-powiedziałam uśmiechając się.

Przytknęła nos do rzeczy.

-Weź!!...naprawdę musiałaś to robić?!
-Sprawdzałam czy autentyk.
-I?-spytałam
-Tak…..jak ty to zrobiłaś?
-Ma się swoje sposoby.
-Chyba jeden- mówi, a na twarz wkrada się jej ten uśmieszek.
-Co masz na myśli?-i unoszę brwi
-No jak to co?...sposób Kubiak…nieprawdaż?-zapytała

Uśmiechnęłam się tylko.  Spojrzała na mnie i bez problemu odgadła wszystko.

-Wiedziałam!…mów co zaszło!-skakała podekscytowana Pati
-Nic-odpowiedziałam
-Taaa i mam w to uwierzyć?
-Tak?
-Nie!-z przekonaniem powiedziała to
-Może porozmawiamy potem- i kątem oka pokazałam na małą.
-Dobra.
Chciałam już wybierać numer do Andrzeja gdy mój telefon zadzwonił. To był on. Okazało się, że stoi pod halą i czeka nas. Z dziewczynami pospiesznie ruszyłyśmy w tamtą stronę.
O 20:00 znalazłam się w domu. Wbiegłam na górę do pokoju i wyciągnęłam z pod łóżka walizkę. Spakowałam wszystkie potrzebne mi rzeczy. Do pokoju weszła Ewa:
-Spakowana?-zapytała
-Tak.-odpowiedziałam
-Łyżwy masz?

Sprawdziłam szybko.

-Są.
-A sukienka?
-Tak już spakowana.
-To chodź na dół, bo Tamara przyjechała.
-Dobrze.

Narzuciłam na siebie sweter , wzięłam walizkę i zeszłam po schodach na dół. Od razu zauważyłam instruktorkę.

-Dobry wieczór-powiedziałam
-Hej Kinga.

Wraz z Ewą ubrałyśmy się i podążyłyśmy w kierunku samochodu. Walizkę wrzuciłam do bagażnika, a sama zajęłam miejsce z tyłu. Moja przybrana mama usiadła na miejscu pasażera, a Tamara za kierownicą. Przez chwilę machaliśmy jeszcze Andrzejowi i Elwirce aż do momentu gdy nie zniknęli nam z oczu. Ułożyłam się wygodnie i zamknęłam oczy. Wspominałam dzisiejszy dzień. Oczy Michała, słowa, dotyk, pocałunek…..Szczęśliwy obraz przerwało mi jednak wspomnienie rozmowy tamtych dziewczyn. Do moich oczu napłynęły łzy. Nigdy nie zrozumieją co czuję. Zapewne każda z nich ma obojga rodziców. Ja nie mam żadnego.

(...)
Nawet nie wiem kiedy usnęłam. Obudziła mnie Tamara.

-Wstawaj już jesteśmy.

Przetarłam oczy i podniosłam się. Szybko wysiadłam z pojazdu i znalazłam się na wprost dużego budynku.

-Chodź-powiedziała Ewa która miała już moją walizkę.

Wszystkie trzy weszłyśmy do środka. W recepcji dobrze wiedzieli kim jestem i po co przyjechałam. Dali nam klucz i wjechałyśmy na 8 piętro. Bez problemu odnalazłyśmy nasz pokój. Gdy tylko weszłam do niego, pierwsze co udałam się do łazienki.  Szybki prysznic dobrze mi zrobił. W szlafroku wyszłam do pokoju biorąc z walizki pidżamę. Założyłam ją i od razu wskoczyłam do łóżka. Nie miałam problemu z zaśnięciem.

Rano obudziło mnie pukanie do drzwi. Wstałam niechętnie i otworzyłam je. Stał tam mężczyzna z metalowym wózkiem.

-Dzień dobry. Śniadanie przywiozłem-i uśmiechnął się do mnie.
-Proszę wjechać-odpowiedziałam również się uśmiechając.

Zostawił wózek i wyszedł. Po kolei odkrywałam pokrywki by zobaczyć co znajduje się do jedzenia. Jajecznica, tosty, naleśniki….Mmmm, aż ślinka leci. Na pierwszy ogień poszły naleśniki, a potem tosty. Wszystko było takie smaczne. Do pokoju wtedy weszły dwie kobiety.

-Widzę, że śniadanie smakuje-powiedziała Tamara.
-Tak-odpowiedziałam kończąc tosta.
-To dobrze.
-A gdzie byłyście?-zapytałam
-Dowiadywałyśmy się szczegółów odnośnie zawodów.
-I co?
-Zaraz jedziemy na halę, byśmy mogły przećwiczyć układ…i zostaniemy do końca, bo nie opłaca nam się z powrotem tu wracać. Więc przebierzesz i uczesz się już tam.
-W porządku-odpowiadam

Ogarniam się trochę, biorę strój i wyruszamy na halę. Gdy wchodzimy do środka od razu udaję się w stronę lodu. Spoglądam wpierw na lodowisko.

-Duże jest-mówię.
-To dobrze-odpowiada mi Tamara.

Ściągam kozaki i zakładam łyżwy. Nie mija chwila, a już jeżdżę. Uwielbiam wejść na lodowisko zaraz po przejechaniu pojazdu który wygładza lód. Tafla jest wtedy tak idealna, gładka,bez żadnej rysy. Nie obijam się jednak i zaczynam ćwiczyć układ. Na próbie udało mi się go wykonać bezbłędnie. Mam nadzieję, że na żywo wyjdzie mi tak samo. W końcu moja jazda zadedykowana jest takiemu niebieskookiemu facetowi.  Z lodowiska ściągnęła mnie Ewa.

-Chodź już, bo nie zdążę cię przygotować.-krzyknęła

Jakoś niespecjalnie szczęśliwa zjechałam z tafli. Ściągnęłam łyżwy i podążyłam za nią. Znalazłam się w szatni w której roiło się od innych dziewcząt. Usiadłam na krześle pod ścianą.

-Chodźmy do lusterka. Tam lepsze światło jest.

Podniosłam się i usiadłam na wskazane przez nią miejsce. Gdy skończyła spojrzałam w lusterko. Mimo, że niespecjalnie ją jakoś w ostatnim czasie lubiłam, to makijaż uczesanie zawsze robiła na najwyższym poziomie.

-Jest świetnie….Dziękuję -mówię
-Nie ma za co…chodź pomogę założyć sukienkę.

Ściągnęłam wpierw spodnie i założyłam grube rajstopy. Wzięłam od Ewy strój i wciągnęłam go na siebie. Ona stanęła za mną i zapięła suwak. Usiadłam na ławeczce i założyłam łyżwy poprawiając je jeszcze. Zaczęłam się stresować, a to nie wróżyło dobrze. Zaczerpnęłam powietrza i wypuściłam je. Powtórzyłam tą czynność kilka razy. Będzie dobrze-powiedziałam w myślach. Przyszła po nas pani prowadząca. Poprosiła wszystkie zawodniczki aby udały się już na halę, bo nastąpi zaraz rozpoczęcie zawodów. Więc zrobiłyśmy tak. Podeszłam tam od razu do Tamary.

-Jedziesz 8.-powiedziała
-Dopiero?-spytałam ze zdziwieniem
-Tak.

Przyglądałam się moim poprzedniczkom i przyznaję, że były świetne.

-Szykuj się. Zaraz wchodzisz!-krzyknęła Ewa

Podeszłam do bandy i czekałam na wyczytanie. Gdy usłyszałam swoje nazwisko weszłam na tafle. Uśmiech i przypomnienie po co tu jestem i dla kogo ten taniec. I pojechałam.. Odcięłam się całkowicie od otaczających mnie ludzi. Wsłuchałam się w muzykę. To ona mnie prowadziła. Nie chciałam kończyć jeździć. Niestety moment ten nastąpił. Ukłoniłam się i zjechałam. Byłam z siebie dumna. Nie pomyliłam się ani razu…ani razu nie straciłam równowagi. Gdy znalazłam się już poza lodem Tamara przytuliła mnie.

-Byłaś świetna….a układ wyszedł perfekcyjnie. Dumna jestem z ciebie.
-Dziękuję…nawet nie wiesz jak się cieszę, że lądowanie poszło idealnie.

Usiadłyśmy i czekałyśmy na występ ostatniej z dziewczyn i ogłoszenie wyników. Mocno ścisnęłam rękę Tamary.

-Musi się udać…dla ciebie-powiedziałam cicho.


(..)

-Trzecie miejsce zajmuje Karolina Kwiatkowska…..brawa dla niej-powiedział mężczyzna grubym głosem……..-drugie miejsce przypada naszej świetnej łyżwiarce Małgorzacie Sawickiej, brawa, brawa….. No i wyczekiwane wynik pierwszego miejsca. Zanim jednak to nastąpi pozwolicie na osobistą refleksję z mojej strony….Ta dziewczyna to talent. Dzięki ciężkiej pracy doszła tu gdzie jest, nie z innych okoliczności. Jej dzisiejszy występ był perfekcyjny. Maksymalna liczba punktów za każdy element. Cieszymy się, że to u nas w Polsce mamy taki skarb. Pokładamy w niej nadzieje na złoty medal Zimowych Igrzyska Olimpijskich w przyszłości, bo założę się, że to jej główny cel….mam zaszczyt zaprosić tutaj nie kogo innego jak…. Kingę Mikulską!!- usłyszałam głośne brawa. Patrzyłam na publiczność która wstała z miejsc. Wzruszyłam się strasznie. Wjechałam na lód. Zanim jednak udałam się na podium zrobiłam okrążenie dziękując wszystkim. Pogratulowałam dziewczynom które również zajęły miejsca na podium. Niedługo potem na mojej szyi zawisł medal…złoty medal. Nigdy chyba nie znudzi mi się złoto. Mama miała rację mówiąc, że ten kolor jest najpiękniejszy. Zeszłam już ze stopnia i chciałam pojechać do Tamary, ale zobaczyła grupkę młodych dziewczyn stojących przy barierce i wołających mnie. Uśmiechnęłam się i podjechałam do mojej instruktorki.

-Dziękuję-powiedziałam i mocno objęłam  ją…….-Gdyby nie ty nigdy bym się tu nie znalazła.
-Nie ma za co kochana. Ja tylko pomagam, kieruję w którą stronę masz pójść. Ty wykonujesz tutaj całą pracę.
-Ale i tak dziękuję.

Podałam jej kwiaty i medal.

-Ewa!-krzyknęłam.

Podeszła do barierki. Objęłam ją również.

-Tobie też dziękuję…W końcu jak bym wyglądała gdyby nie twoja świetna ręka.
-Proszę-i uśmiechnęła mocno odwzajemniając mój uścisk.

Puściłam ją i pojechałam w stronę dziewczynek. Przekrzykiwały się jedna przez drugą, mówiąc jak pięknie jeździłam. Po chwili w moją stronę ktoś wyciągnął kartkę. No i jak poszła jedna, to pojawiła się kolejna i kolejna. Nie przeszkadzało mi to jakoś. Cieszyłam się, że mój gryzmoł na kartce uszczęśliwi tyle osób. Nieraz też ustawiałam się do zdjęcia. Było to raczej pojedyncze epizody. Podpisywałam kartki gdy nagle.....


                                           _______________________________________________

Wiem, wiem. Znów pewnie zakończyłam w nieodpowiednim momencie, ale wtedy rozdział byłby za długi. Może pomysł co się stało....Jeśli przeczytałaś/eś skomentuj :) Pozdrawiam :**

W piątek Jastrzębski wygrał z Efectorem 3:0<juupii>, wczoraj ZAKSA z Politechniką 3:0. No i dziś Resovia pokonuje Skrę 3:1 <hurraaa>. Po pierwszym secie sądziłam, że Skra będzie nie do pokonania, na szczęście Resovia obudziła się i grała świetnie. MVP -Jochen Schops
zasłużenie dostał, bo to co facet wyprawiał w ataku i na zagrywce.... Cieszę się ze zwycięstwa :) Mam nadzieję, że jutro tak samo zagrają....Poza tym jeszcze w żadnym meczu nie widziałam tak uśmiechniętych Resoviaków (zwłaszcza Schopsa), aż serce samo się radowało na taki widok i siedziałam z bananem na twarzy :D
Chyba "Fryzjer rzeszowski zadziałał" nowy fryz Lotmana, grzywencja Bartmana.;p

A wy co sądzicie o tym meczu? Byliście za Skrą czy Resovią?  Jakieś przeczucia na jutrzejsze starcie?

środa, 13 lutego 2013

Rozdział 5


-Proszę-i wyciąga w moim kierunku rękę z koszulką.
-No chyba sobie żartujesz?!-i prycham
-Co?-pyta troszkę zdezorientowany
-Mam wziąć twoją śmierdzącą, przepoconą koszulkę?!-pytam z wyrzutem. Co ja pralnia jakaś jestem?!
-Widzę, że taka delikatniusia łyżwiareczka z ciebie.-odpowiada mi.

Mierzymy się wzrokiem. Nagle słyszę na ucho szept:

-Bierz tą koszulkę!-mówi Pati, a ja przecząco kręcę głową.
-To jak ona nie chce to my z chęcią weźmiemy!-odpowiada jakaś dziewczyna stojąca obok.

Chłopak spojrzał na nią tylko.

-Widzisz…tamte jakby mogły to biłyby się o tą koszulkę.-mówiąc to zwraca się do mnie
-Nie jestem jak tamte!-odpowiadam mu.
-Wiem.... Dlatego właśnie tobie chcę ją dać.

Uśmiecha się do mnie. Uważa, że nie jestem jak tamte. To miłe.

-Uznaj to jako taki prezent Walentynowy.-mówi
-Czemu akurat walentynkowy?-pytam
-Z tego co wiem dziś 14 luty….jakbyśmy byli bliżej świąt, powiedziałbym prezent świąteczny…. To jak?-pyta po chwili

Na twarz znów wkrada mi się uśmiech. Wyciągam wtedy rękę w kierunku koszulki. Trzymam ją już, ale on nadal też jej nie puszcza. Lekko przyciąga mnie w swoim kierunku.

-Mam nadzieję, że na kolejnym meczu będziesz ją miała na sobie.
-Jeśli tylko pozwolisz mi abym ją wyprała... to nie ma sprawy.
-Dobrze wiesz, że tak....Co wiążę się z tym, że będziesz.-mówi unosząc kącik ust lekko do góry. Wyglądał tak seksownie z tym uśmieszkiem., a jednocześnie dodawało mu to pewności.

To cwaniak. Podpuścił mnie tak, że powiedziałam mu o tym, że przyjdę na kolejny mecz.

-Może-odpowiadam i wyrywam koszulkę.

Chłopak tym razem uśmiecha się triumfalnie i odchodzi.

-Kurczę!....chyba też będę mowić, że nie znoszę siatkówki-mówi mi Pati
-Tylko, że ja nie żartuję.-odpowiadam jej.
-To nic…… zazdroszczę ci, że masz jego koszulkę. Wiesz ile ja bym dała by któryś z zawodników podarował mi koszulkę.
-Zapewne.
-Ja chcę siku!-powiedziała Elwira przerywając nam rozmowę.
-To chodźmy-odpowiadam i łapię ją za rękę.
-Ja chcę z Patrycją.

Popatrzyłam na Pati i puściłam rękę małej.

-To idźcie. Spotkamy się na korytarzu.
-Okej-odpowiedziała przyjaciółka i poszły.

Patrzyłam jeszcze na boisko. Chłopaki właśnie schodzili z niego. Wśród nich zobaczyłam jego. Podeszłam więc do barierki i chciałam zejść, ale uniemożliwił mi to jeden z ochroniarzy. Miałam plan który mógł się udać, ale tylko z pomocą trzynastki…..Ale jak on właściwie się nazywa? Sięgnęłam więc szybko do torby i przeczytałam nazwisko.

-Kubiak!-krzyknęłam.

Niestety on nie zareagował. Powtórzyłam więc to kolejny raz. Spojrzał w kierunku trybun, a ja machnęłam mu rękę. Zmienił kierunek w którym szedł i teraz zbliżał się do mnie. Zawołał więc do ochroniarza by mnie puścił. Przeszłam obok i ruszyłam do niego. Spotkaliśmy się w połowie boiska.

-Nie sądziłem, że wiesz jak się nazywam.
-Na szczęście na koszulce było twoje nazwisko, bo zapewne do tej pory nie wiedziałabym.
-Co chciałaś?-spytał
-Mam do ciebie wielką prośbę-wydusiłam z siebie.
-Ty do mnie?-zapytał wskazując na siebie palcem.
-Tak, ale coś sądzę, że to był zły….bardzo zły pomysł.
-Mów o co chodzi-powiedział.
-Dałoby się załatwić jeszcze jedną koszulkę?-zapytałam
-Jedna moja ci nie wystarczy?-zapytał cwaniacko się uśmiechając
-Nawet ta jedna co mi dałeś nie potrzebna mi jest…..Chciałam jedną dla przyjaciółki.
-Moją?-spytał
-Nie.
-A czyją?
-No i w tym jest problem- i spojrzałam na niego. Próbował nie wybuchnąć śmiechem
-Prosisz mnie o koszulkę i nie wiesz czyją?-pyta śmiejąc się.
-Wiedziałam, że to zły pomysł.

Odwracam się i chcę iść, ale nagle czuję uścisk na nadgarstku. Spoglądam wpierw na rękę, a potem na niego. Puszcza mnie i odzywa się.

-Przepraszam……wiesz chociaż jak on wygląda?-pyta
-Wiem.
-To chodźmy.

I ruszamy w kierunku wyjścia z sali. Idziemy wąskim korytarzem. Stajemy po chwili pod jakimiś drzwiami.

-Tak poza tym Michał jestem-i wyciąga w moim kierunku dłoń.
-Kinga-mówię ściskając jego rękę.

Trzymał moją dłoń w uścisku. Patrzyłam na niego, a on na mnie. Po chwili wracam do rzeczywistości i mówię

-Przepraszam, ale troszkę spieszę się, więc gdybyśmy mogli to załatwić….
-Pewnie.

I otwiera drzwi. Wchodzimy do środka. Dopiero teraz zdaję sobie sprawę gdzie jestem. To męska szatnia. Widzę przechadzających się w samych ręcznikach, albo bokserkach mężczyzn. Momentalnie odwracam się.

-Hej nie masz się czego wstydzić…-słyszę głos za sobą.

Błagalnie patrzę na Michała który stoi obok. Uśmiecha się delikatnie.

-Chłopaki mam sprawę….a raczej dziewczyna ma. Chciałaby koszulkę wziąć dla przyjaciółki ale ma problem, bo nie jest fanką i niestety nie wie o którego z nas chodzi. Wizualnie wie który, ale po nazwisku ni w ząb….Pomożemy?-zapytał
-Pewnie-usłyszałam
-Odwróć się-powiedział Michał

Zrobiłam więc to. Przyglądałam się chłopakom.

-Jest tutaj?-zapytał mnie
-Nie-odpowiedziałam

Nagle za ściany ktoś się wynurzył.

-To on- powiedziałam wskazując na chłopaka w słuchawkach podrygującego w takt jakiejś piosenki.
-Tiago!-krzyknął Michał
-Przestań on i tak nie usłyszy-powiedział Łasko

Sama się zdziwłam, że zapiętałam jego nazwisko, ale miał taki charakterystyczny wygląd. Jeden z zawodników walnął go w ręcznikiem. Mężczyzna odwrócił się i ściągnął słuchawki.

-Tiago daj swoją koszulkę meczową!-powiedział do niego Kubiak po angielsku.
-Ale po co?
-Jedna z twoich fanek bardzo chciałaby.-odpowiada mu
-Każdej swojej fance mam dawać koszulkę?!....W takim razie niedługo zostanę bez.-odpowiedział Violas.
-Spoko, prędzej to my zostaniemy bez niż ty... I cała drużyna na boisku będzie grała z numerem 5 i nazwiskiem Violas-zażartował Bartman

Wszyscy wybuchnęli śmiechem i ja również. Chłopak chwycił ją i rzucił w Michała.

-Masz!-krzyknął.
-Dziękuję wam wszystkim-odpowiedziałam.
-Zawsze do usług-powiedział Bartman

Razem z Michałem opuściliśmy szatnię.

-Dziękuję ci-powiedziałam
-Proszę…..ale myślę, że należy mi się coś.
-Co?-stanęłam i on również to zrobił.
-Może dasz się zaprosić na kawę.
-Nie-odpowiadam
-Herbatę?
-Nie.
-Może kino?-pyta z nadzieją.
-Niestety nie-odpowiadam
-To co?-zapytał
-Nic….naprawdę nie miałbym kiedy. Dzisiaj wyjeżdżam.
-Gdzie?-zapytał chłopak.
-Jutro mam kolejne zawody, a potem wracam i znów trenuję.
-Nie znajdziesz dla mnie nawet 30 minut?
-Przepraszam, ale nie.

Spojrzałam na jego smutne oczy.

-Za to mogę.....
 
                                __________________________________________________

No i jest jest kolejny :) Mam nadzieję, że spodoba się wam. Pozdrawiam ;]

sobota, 9 lutego 2013

Rozdział 4


Wstałam wcześnie rano. Na dworze było jeszcze ciemno. Szybki prysznic, śniadanie i truchcikiem na halę. Tamara już tam była. Usiadłam na ławce i przyglądałam się jak z inną trenerką tłumaczą coś reszcie dziewczyn. Na nogi szybko wciągnęłam łyżwy i znalazłam się tafli. Robiłam kółka wraz z resztą osób.

-Kinga jak świetnie, że już jesteś.Podjedź tutaj!-krzyknęła pani Tamara

Zawróciłam więc i podjechałam do niej.

-Dzień dobry-zwróciłam się do nich dwóch.
-Hej- odpowiedziałam Justyna (druga z instruktorek)
-Wiesz, że czasu jest coraz mniej do zawodów, a nie zaczęłyśmy jeszcze układu-oznajmiła mi Tamara
-Tak wiem.
-Wpierw porozgrzewasz się z młodszymi z jakąś godzinkę. One później schodzą, a my zaczniemy. Dobrze?-spytała
-Oczywiście…a wiadomo którego następny etap?-zapytałam
-15 lutego, czyli dzień po walentynkach….Miejmy nadzieję, że sędziowie będą jeszcze w myślami w tamtym dniu, dzięki temu nie zauważą błędów jeśli byś jakieś zrobiła…..Ale co tam. Popracujemy i pojedziesz najlepiej.
-Tak…jak zwykle w Warszawie na Torwarze?
-No….14 lutego wieczorem wyjedziemy byś mogła odpocząć przed występem.
-Dobrze.-odpowiedziałam

Pojechałam w kierunku dziewczyn. Po godzinie one skończyły ćwiczyć swoje układy i poprawiać figury. Na lodzie zostałam ja i Tamara. Tłumaczyła mi jak będzie wszystko wyglądać. Widziałam też, że młodsza grupa została i przypatrywała się moim wyczynom. Nie raz słyszałam od nich, że jestem najlepsza i kiedyś też tak będą tańczyć. Najmilszą sytuacją z jaką się spotkałam to gdy po treningu w szatni podeszła do mnie 10 letnia dziewczynka z wyciągniętą kartką. Poprosiła mnie o autograf. To było coś niesamowitego.

Do domu wróciłam o 15:00. Zdążyłam akurat na obiad. Dwie godzinki wolnego, a potem na siłownię. Zdecydowanie wolę jeździć, niż wzmacniać swoje mięśnie, ale wiem że jest to konieczne bym mogła wykonywać różne figury. Po skończonym treningu ruszyłam w kierunku domu. Na wystawach sklepowych widać było różnego rodzaju misie, serduszka i inne rzeczy związane z walentynkami. Żałowałam trochę, że nie mam chłopaka. Chciałabym dostać takiego małego misia, albo po prostu przejść się z nim wieczorem po parku za rękę…. byłoby tak romantycznie…. Niestety łyżwiarstwo nie pozwala mi na to. Całymi dniami znajduję się na hali i jeżdżę. Przyjrzałam się ostatni raz tej walentynkowej oprawie za szybą i poszłam do domu.

(...)
Nadszedł dzień zakochanych. Przechodząc przez miasto widziałam pełno par. Zazdrościłam im…cholernie zazdrościłam. Gdy tylko znalazłam się w domu dopadła mnie Elwira.

-Patrz co mam!-krzyknęła.

Ukucnęłam by zobaczyć co to. Ona wtedy uciekła.

-Pokaż co to-powiedziałam chociaż w najmniejszym stopniu wcale nie interesowało mnie co tam trzyma.

Podbiegła do mnie i podała mi karteczkę. Po wymiarach i kolorach wiedziałam co to. Bilet. Kolejny bilet na mecz. Z ciekawością spojrzałam na drużyny który miały grać. Uśmiechnęłam się na samą nazwę Jastrzębski Węgiel.

-Fajnie, że idziesz…..to dzisiaj sama zostaję w domu.-dodałam podnosząc się
-Czemu?-spytała Elwirka
-Masz trzy bilety…..idziesz pewnie z rodzicami-powiedziałam
-Nie!....ty i moja koleżanka z meczów idziecie ze mną.
-Jaka koleżanka?-zapytałam
-Patrycja.

Uśmiechnęłam się.

-To jest moja przyjaciółka-odpowiedziałam śmiejąc się.
-Moja teraz już też.
-Dobra…..ale jak chcesz by z nami poszła to musisz do niej zadzwonić i jej powiedzieć.
-Wiem…..daj mi telefon.

A to mała spryciula. Wyciągnęłam więc telefon z kieszeni, wybrałam numer Pati i podałam go dziewczynce. Zaczęła z nią rozmawiać. Tym razem nie miałam nic przeciwko by iść na mecz. Chciałam się uwolnić od tego święta, a zapewne tam nikt nie będzie miał czasu na obściskiwanie się. Ale radością napawało mnie to iż znów może go zobaczę. Chociaż przez chwilę będę mogła podziwiać jak oddaje całe serce swojej pasji. Uwielbiam to w ludziach. Nagle ktoś kopnął mnie w kostkę.

-Auuu!-krzyknęłam
-Mówię żebyś wzięła ten telefon, a ty nic.
-Dobra-odbierając od niej komórkę……-zgodziła się?-spytałam
-Tak…powiedziała, że jestem najlepszą koleżanką jaką miała.

Oj Pati, Pati grabisz  sobie u mnie. Nie sądziłam, że chcesz wkupić się w łaski tego bachora. Skoczyłam na górę i przebrałam się. Poprawiłam odrobinę swoje włosy. Do pokoju ktoś wtedy wpadł.

-Gotowa już?-zapytał Andrzej.
-Oczywiście….mam zadzwonić do ciebie jak się skończy?
-Tak…..mam tylko nadzieję, że potrwa to długo-powiedział.
-Czemu?-spytałam i spojrzałam na niego.
-Wybieramy się z Ewą na romantyczną kolację.
-Ahhhaaaa. To może nie będę dzwonić. Wrócimy z małą piechotą do domu….albo pójdziemy z nią do Patrycji. Założę się, że Elwira bardzo by się ucieszyła…..Najwyżej gdy skończycie zadzwonił byś do mnie.
-Dobrze. Niech tak będzie….A teraz złaź już.

Wzięłam z łóżka torbę i zeszłam na dół. Zastanawiam się czemu pod koniec rozmowy Andrzej zrobił się taki niemiły. Ja tu chciałam by mieli dla siebie jak najwięcej wolnego czasu, najpierw milutko mówi co ma w planach, a potem takie „złaź”. Szybko wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy na halę. Tym razem niestety to my musiałyśmy czekać na Patrycję. Elwira już chciała na nią krzyczeć czemu się spóźnia, ale  Pati miała na nią jakiś dobry wpływ. Wzięła ją na ręce i podziękowała za zaproszenie. Weszłyśmy do środka i ustawiłyśmy się w kolejce.

                                                                                 ***

Ludzi było coraz więcej, a jej nie widzę……
-Kubiak co ty sobie w ogóle wyobrażasz?! I popukałem się w głowę…Sama powiedziała ci, że z własnej woli nie przyszła tu, więc nie łudź się, że i dziś ją zobaczysz.
Spoglądałem w to miejsce gdzie siedziała poprzednim razem-było puste.

                                                                                 ***

Na szczęście kolejka poruszała się w miarę sprawnie, więc szybko znalazłyśmy się na sali. Okazało się, że mamy te same miejsca co poprzednio. Ciekawe skąd ta mała bierze bilety. Usiadłyśmy i pomogłam Elwirze ściągnąć kurtkę.

-A skąd masz ty te bilety?-zapytałam ją.
-Tata kupił. Powiedziałam, że chcę iść na mecz i dostałam bilety-powiedziała uśmiechając się.

Sama również ściągnęłam kurtkę. Zaczęłam przyglądać się temu co dzieje się na boisku. Chłopaki rozgrzewali się z piłkami. Rozglądałam się w poszukiwaniu chłopaka z numerem 13 na koszulce. Zajęło mi to trochę. Siedział na ławce, ze zwieszoną głową. Nie znałam go, nie wiedziałam nawet jak się nazywa, ale nie chciałam by był smutny. Sięgnął po butelkę z wodą i napił się. Zauważyłam, że na jego twarzy zagościł uśmiech. Nie wiem co było tego powodem, ale ucieszyłam się.

                                                                                ***

Przyszła!  Jednak przyszła tutaj. Z daleka rozpoznałem te blond włosy. Jeszcze niedawno miała je zupełnie związane, dziś lekkie loki opadały na jej ramiona. Rozmawiała z rudą dziewczyną i uśmiechała się do niej. Chłopaki zeszli już z boiska i rozpoczęto spotkanie.

                                                                               ***

Nie powiem, że było to najciekawsze zajęcie jakie można robić 2 godziny. Zamiast tego mogłam pójść na lód i ćwiczyć układ, bo dziś wieczorem wyjeżdżamy…..Kurczę zapomniałam o tym. Nie mam wyboru i muszę zadzwonić potem do Andrzeja. Tamara o 21:00 będzie pod moim domem, a ja jeszcze muszę się spakować. Moja 13 grała dziś świetnie…..Dlaczego powiedziałam „moja”?....Chyba zaczyna mi odbijać. Drużyna jastrzębi wygrała spotkanie, a statuetkę za coś dostał właśnie on.

-Co to za statuetka?-spytałam Pati
-Dostaje ją najbardziej wartościowy zawodnik dzisiejszego spotkania.
-Jaśniej można?
-Nagroda dla najlepszego gracza tego meczu…Wiesz w każdym elemencie był świetny. W obronie, ataku, bloku, zagrywce. Co skutkowało tym, że zdobył najwięcej punktów dla swojej drużyny
-Dobra, dobra nie tak obszernie. Wystarczy wytłumaczenie nagroda dla najlepszego.

Uśmiechnęła się i ja również. Tłum fanek stał już przy barierkach wyciągając kartki.

-Wy też dzisiaj chcecie tam stać?-zapytałam
-Oczywiście…Żadnym autografem nie pogardzimy…..prawda Elwira?-zwróciła się do dziewczynki Pati
-Prawda-odpowiedziała jej.
-Co ja się z wami mam-westchnęłam i wzięłam swoje rzeczy.

Stanęłyśmy bardziej z boku. One chciały iść w ten największy tłum, ale odradziłam.  Podszedł wtedy do nas jakiś siatkarz z kolczykiem w uchu. Gdy odszedł Pati od razu szepnęła:

-To był Łasko….A ten co teraz się tu zbliża to Bartman. Reprezentant Polski…uważny za największe ciacho kadry.
-Ujdzie-odpowiadam.

Podpisuje się dziewczynom po kolei i dochodzi w końcu do nas. Przez chwilę przygląda się mi. Uśmiecha, podpisuje się i odchodzi.

                                                                                 ***

Podpisuję się jakimś dziewczynom. To w moim kierunku wyciągane są kartki, to koszulki i aparaty. Z tego zgiełku odciąga mnie Zibi.

-Dzięki stary…myślałem, że już nigdy się nie uwolnię-mówię.
-Nie ma za co……. Zastanawiam się czemu nadal jesteś po tej stronie.
-Nie czaję- i spoglądam na niego.
-Tam jest ta dziewczyna…..masz rację. Jest niesamowita…..ma piękne oczy.

Jak on śmie tak mówić. Zbliżam się do niego.

-Wrzuć na luz stary. Mówię tylko prawdę. Nie dziwię się wcale, że tak zawróciła ci w głowie….. Teraz powinieneś tam pójść. Ja zajmę się tymi tutaj-i wskazał na dziewczyny.
-Dzięki.
-Leć dopóki nie poszła jeszcze.

Odwróciłem się i ruszyłem. Dla niepoznaki podpisywałem się fanką zmierzając w jej kierunku.

                                                                              ***

Widziałam jak podpisywał się dziewczynom.

-Możemy już iść?-spytałam.
-Czemu?-i spojrzała na mnie Pati
-Autograf tego co tutaj zmierza już macie.
-To nic…nigdy nie wiadomo kiedy potrzebny będzie kolejny
-Ha ha-i skrzyżowałam ręce na piersi

Widziałam jak na koszulce Patrycji składał podpis. Podniósł wzrok i spojrzał na mnie.

-No proszę proszę kogo my tu mamy.-powiedział i uśmiechnął się.
-Nie rozumiem-odpowiedziałam
-Podobno koleżanka nie lubi meczy.
-Jestem tu z takiego samego jak poprzednio.-odpowiadam bez żadnego entuzjazmu
-I przez przypadek znów masz te same miejsce co poprzednio?
-Tak!
-Następnym razem powinnaś ubrać się jak na kibica przystało.-odpowiedział
-Czyli jak?-zapytałam i czułam, że żartuje sobie w  tej chwili ze mnie.
-No jak to jak. Spytaj swoich towarzyszek…nawet ta mała wie,że najlepiej być w koszulce klubowej.
-Nie mam zamiaru wydawać kasy na jakąś tam koszulkę…..poza tym mam nadzieję, że na kolejny mecz nie będę musiała przyjść. Mam lepsze zajęcie niż patrzenie na bandę facetów rzucających się na piłkę.
-Chyba prędzej pod piłkę…..musimy ją w końcu uratować.-i puścił mi oczko
-Nie interesuje mnie to.-odpowiadam
-Wiem, że i tak pojawisz się na kolejnym meczu.-odpowiada pewny siebie.
-Skąd ty to możesz wiedzieć?!

Odsuwa się od nas kawałek i ściąga koszulkę. Wszystkie fanki patrzą na niego. Pewnie miały nadzieję, że ukaże im swój nagi tors. Cóż za zdziwienie gdy okazało się, że jednak nie. Miał na sobie jeszcze czarną,przylegającą do ciała odzież. Znów przysuwa się do nas.

-Proszę-i wyciąga w moim kierunku rękę z koszulką.

Patrzę na niego z wielkim zdziwieniem,a po chwili mówię:

-No chyba sobie żartujesz?!-i prycham

                                     _________________________________

Przepraszam, że tak długo. Miałam dużo nauki, a gdy chciałam wstawić to był problem z internetem. Mam nadzieję, że rozdział się spodoba. Kolejny w środę:)

niedziela, 3 lutego 2013

Rozdział 3



Rano jak nigdy obudziłam się bez problemu. Odwróciłam się na bok i sięgnęłam z szafki aparat. Szybko go włączyłam i odnalazłam zdjęcia z wczorajszego wieczoru. Patrzyłam na niego. Na jego niebieskie oczy i ten wspaniały uśmiech, który sprawiał, że nogi same uginały się pod tobą. Do pokoju nagle ktoś wszedł. Zobaczyłam Andrzeja.

-Wstawaj już, bo do szkoły się spóźnisz-powiedział i wyszedł. Z niechęcią odłożyłam sprzęt na miejsce i udałam się do łazienki.

 ..
Tak się zamyśliłam, że nawet nie zorientowałam się, że jestem już pod szkołą. Elwira walnęła mnie w ramię.

-Kinga wysiadaj!-krzyknęła.

Spojrzałam na to małe rozwrzeszczane coś i powoli otworzyłam drzwi. Gdy znalazłam się tylko w budynku dopadła mnie Patrycja.

-A ty co taka nieobecna?....wołam cię i wołam.
-Przepraszam-powiedziałam i spojrzałam na nią.
-Nie mów, że to przez niego?-i spojrzała na mnie tym swoim wzrokiem
-Ale co i przez kogo?-spytałam
-Przez tą „trzynastkę”
-Nie!- i zaczęłam szukać czegoś w plecaku.
-Znam cię za dobrze. Wiem, że chodzi o niego…Kinga wiem, że ci się spodobał, myślisz o nim cały czas. W głowie pojawia ci się obraz jego oczu, uśmiechu itp…wierz mi. Też przez to przechodziłam…. Poza tym kochana, to jest sławny siatkarz, starszy od ciebie…Nie chcę cię dołować ani nic, ale oni zachowują się tak w stosunku do każdej fanki…

Spojrzałam na nią…..Ona nigdy mi nie kłamie, a w siatkówce siedzi dłużej niż ja więc pewnie tak jest. Przecież dlaczego miałoby paść akurat na mnie? Czemu to mną by się akurat zainteresował?

-Masz rację-odpowiedziałam i posmutniałam.
-Nie chcę byś robiła sobie złudną nadzieję, bo ostatnią rzeczą jaką chcę to to byś płakała, przez siatkarza…to normalne, że zainteresował cię starszy facet, przy którym czułabyś się bezpiecznie. Miałam tak gdy zobaczyłam Violasa.

Nagle zadzwonił dzwonek. Uratował mnie on od spowiadania się Pati. Pierwsza była historia. Jak zwykle usiadłam na końcu. Mogłam spokojnie przemyśleć to co powiedziała mi przed chwilą przyjaciółka. Muszę zapomnieć o nim. Chłopak pewnie obudził się dzisiaj i nawet nie pamięta mnie zważając na to ile autografów dał i do ilu zdjęć pozował…Koniec!...Koniec z myśleniem o nim. Niedługo kolejne zawody do których muszę się dobrze przygotować, jeśli marzę by przejść dalej.

                                                                         
                                                                              ***

Obudziłem się. W mieszkaniu panowała cisza. Pewnie Zbyszek z Mają jeszcze śpią. Wpatrywałem się sufit ciągle myśląc o tej dziewczynie. Tak bardzo chciałem poznać ją bliżej…żałuję, że od razu nie pogadałem z nią. Możliwe iż nie spotkamy się już. Sama powiedziała, że nie lubi siatkówki…sądzę, że w takim razie za siatkarzami też nie przepada …. Mam problem, ale nie poddam się…nie spocznę dopóki nie zbliżę się do niej.



                                                                   *** TYDZIEŃ PÓŹNIEJ


W tej chwili właśnie siedzę w samochodzie i wraz z Ewą i Andrzejem jedziemy do Katowic. Przez całą drogę słucham mojej ulubionej piosenki którą zawsze włączam przed ważnymi zawodami. To taki mój rytuał. W końcu zajeżdżamy pod wielką halę. Mężczyzna bierze moją walizkę i wchodzimy do środka. Przeciskamy się przez tłum który czeka na możliwość wejścia. Moi przybranie rodzice pokazują identyfikatory i wchodzimy dalej podążając w kierunku szatni. Usiadłam na krześle, a Ewa zaczęła mnie malować. Miała w tym wprawę zważając na to iż była kosmetyczką. Potem jeszcze tylko włosy, sukienka i jestem gotowa. Przed wyjściem spojrzałam jeszcze raz w lustro. Wyszłam z szatni i poszłam w kierunku lodowiska. Jak tylko postawiłam pierwszy krok na hali poczułam zimny powiew…. To jest to co kocham i czego teraz potrzebuję. Przy barierce zobaczyłam moją trenerkę. Podeszłam do niej.

-Dzień dobry pani Tamaro.-powiedziałam
-Cześć Kinga…. Jak nastawienie przed występem?-spytała
-Pozytywne.
-Prawidłowo…..pamiętaj tylko by podwójny obrót zrobić zaraz po flipie tak jak ćwiczyłyśmy.
-Pamiętam.
-Wiem…. teraz leć się rozgrzać.

Ściągnęłam z siebie bluzę, podałam jej i wskoczyłam na lód.


                                                                                ***

Miałem lekki problem ze znalezieniem swojego miejsca. Dobrze, że przyjechałam tu wcześniej. Spojrzałem jeszcze raz na bilet by sprawdzić numer rzędu. 5….no jest. Wszedłem i odnalazłem krzesełko z liczbą 45. Usiadłem i rozejrzałem się. Miałem idealne miejsce. Wzrokiem bez problemu obejmowałem całą powierzchnię lodowiska. Przyjrzałem się dziewczynom które poruszały się…niemal płynęły po lodzie. Ujrzałem tą blondynkę dla której tu przyszedłem. Na sobie miała seledynową sukienkę. Włosy upięte. Wyglądała tak pięknie. Z rozmyślań wyrwał mnie czyjś głos. Podniosłem wzrok i spojrzałem w górę. Ujrzałem dosyć sporych rozmiarów kobietę.

-Przepraszam czy mógłby pan mnie przepuścić?-zapytała
-Oczywiście-odpowiedziałem i pospiesznie wstałem. 

Okazało się, że pani zajęła miejsce obok mnie. Usiadłem spowrotem,a  mój wzrok znów powędrował na nią.

                                                                               ***

Jeżdżąc dokładnie rozplanowałam jakie mam możliwości wykonania układu. Ćwiczę na mniejszym lodowisku niż to. Ludzie powoli zajmowali miejsca, a dziewczyny zjeżdżały z tafli. Zrobiłam więc to samo. Na moich ramionach od razu wylądowała bluza.

-Poczułaś teren?-zapytała Tamara
-Tak.
-To najważniejsze.
-Boję się tylko to lądowanie po potrójnym.-powiedziałam.
-Nie martw się….pamiętaj nawet gdy nie uda się perfekcyjnie... jedź dalej! Staraj się nadrobić tą pomyłkę innymi elementami….Ok?-spytała i złapała mnie za ramiona.
-Tak.

Po chwili dopadła mnie Ewa i zaczęła poprawiać mi włosy. Jestem jej wdzięczna, że to robi ale przesadza tak. Wygląd nie pomoże mi w wygraniu jeśli spieprzę układ. Nie czekałam długo, bo po 5 minutach nastąpiło oficjalne rozpoczęcie. Jechać miałam jako 4.

                                                                            
                                                                               ***

Przyznam, że nie jest to najciekawsze zajęcie patrzeć jak dziewczyny śmigają po lodzie w krótkich sukieneczkach wykonując jakieś dziwne, a jednocześnie niezwykłe układy. Jednak nie interesowały mnie inne czekałem na występ tej jednej.



                                                                               ***

Nadeszła w końcu moja kolej. Głośno wyczytali moje nazwisko. Spojrzałam na Tamarę która mocno ścisnęła dłonie w pięści.

-Trzymam kciuki-powiedziała.

Uśmiechnęłam się i weszłam na lód. Ustawiłam się na środku i gdy tylko poleciała muzyka ruszyłam.


                                                                             ***

W końcu! Myślałem, że już jej nie zobaczę. Widzę jak wjeżdża na lód i ustawia się przodem w moją stronę. Uśmiecha się. Mam wrażenie, że to mi właśnie posyła swój uśmiech. Gdy usłyszałem dźwięk melodii ona zgodnie w takt zaczęła jechać.. Była cudowna. Wszystko szło jej perfekcyjnie. Niespodziewanie potyka się lądując. Lecz nie przerywa niczego tylko jedzie dalej.

-No nie!-krzyczę i podrywam się z miejsca.
-Niech się pan uspokoi-powiada pani z nadwagą
-Ale co teraz?!...Przecież o mało nie upadła….o i znów się potknęła!-mówię -…tak perfekcyjnie jechała, a te dwa błędy….
-Pan pierwszy raz tutaj?-pyta
-Tak.
-Widać właśnie-odpowiada i uśmiecha się pod nosem
-Czemu?-zapytałem
-Ponieważ te dwa błędy nie zdyskwalifikują jej ani nic. Dostanie jakieś mniejsze punkty, ale to nie zaważy nad jej perfekcyjnie wykonanym układem jak to pan powiedział.
-Czyli ma możliwość nadal na medal?
-Panie…właściwie jej dzisiejszy występ jest tylko formalnością-odpowiedziała kobieta
-Formalnością?-spytałem zdziwiony
-Tak. Wszyscy dobrze wiemy, że ma innej opcji by nie reprezentowała nas w zawodach ogólnopolskich…..to najlepiej zapowiadająca się łyżwiarka….właściwie już nią jest.
-Rozumiem….dziękuję.
-Nie ma za co-powiedziała i wróciła do oglądania show.

Więc moja łyżwiarka nadal ma szansę na wygraną. Nawet nie wiem kiedy stanęła i zaczęła się kłaniać.



                                                                            ***

Po podziękowaniach zjechałam.

-Mówiłam, że wyłożę się na lądowaniu-powiedziałam do Tamary.
-Przestań Kinga, byłaś świetna…..następny razem popracujemy nad lądowaniami.

Oglądałam resztę dziewczyn i czekałam na wyniki. Po 30 minutach nastąpił długo oczekiwany moment…..jak zwykle wyczytana ostatnia, ale to oznaczało tylko jedno. Pierwsze miejsce i przejście do kolejnego etapu. Dodatkiem do tego był złoty medal. Byłam szczęśliwa jak zawsze.


                                                                           ***

Była taka szczęśliwa, gdy odbierała zasłużone złoto. Miałem ochotę osobiście jej pogratulować, ale raczej na razie nie wchodziło to w grę. Spojrzałem na nią ostatni raz. Wstałem i ruszyłem w kierunku auta.


                                                                           ***

Gdy tylko zeszłam z podium od razu poszłam się przebrać. Minęła godzinka, a ja już siedziałam w pokoju odrabiając lekcje. Niespodziewanie dostałam SMSa.

Jutro trening o 8.30. Tamara.

Świetnie. Jutro sobota, a ja o 8.30 mam się stawić na hali.



                                     __________________________________________

Pewnie nie tego się spodziewaliście. Już niedługo wszystko się rozwinie i wyjaśni....Jakieś pomysł?  No i dziękuję za wszystkie komentarze pod poprzednim rozdziałem.