sobota, 23 lutego 2013

Rozdział 8



Podniosłam wzrok i zobaczyłam nie to co chciałam. Do środka weszła Patrycja.

-Co ty tutaj robisz?-zapytałam
-Szukam cię. Byłam u ciebie w domu, ale tam cię nie zastałam.

Zbliżyła się w moją stronę. Nie wytrzymałam po prostu i rozpłakałam się. Mocno przytuliła mnie.

-Kinga co jest?-zapytała podnosząc mój podbródek i patrząc w oczy.
-Miałaś rację.

Patrzyła na mnie i po chwili powiedziała:

-Chodźmy…napijemy się czegoś gorącego i opowiesz mi wszystko.

Kiwnęłam tylko głową i wyszłyśmy z budynku. Skierowałyśmy się do naszej ulubionej kawiarenki. Przyjaciółka zamówiła dwie czekolady i wróciła do stolika.

-Więc co się stało?-zapytała
-Byłam głupia, że cię nie posłuchałam…
-Dlaczego? A raczej w czym?
-To, że siatkarze nie biorą nas na poważnie….a ich drobne gesty nic nie znaczą.

Popatrzyła na mnie całkowicie nic nie rozumiejąc.

-Kubiak ostatnio przyszedł na halę, bo nie chciałam się z nim umówić…..Dziś znów mieliśmy się spotkać, ale nie przyszedł….. Za dużo sobie wyobrażałam… Pewnie nie spodobało się mu poprzednio i postanowił nie przyjść.
-Zabiję go jak tylko spotkam!-powiedziała
-Kto wtedy będzie grał w drużynie?-zapytałam uśmiechając się.
-Nie obchodzi mnie! Nikt nie będzie wykorzystywał mojej przyjaciółki…..

Wtedy dotarło do nas zamówienie. Wypiłyśmy je i ruszyłyśmy w miasto.

-Nie przejmuj się nim….. I nie sądziłam, że aż tak pomylę się co do niego. Wydawało się, że zależy mu.
-Jednak nie…przecież to siatkarze…wielkie gwiazdy-powiedziałam bardzo głośno.
-Co oni se myślą?!... że to, że jesteśmy fankami będziemy czekać na nich?!-krzyknęła
-Ty jesteś. Ja nie.-odpowiedziałam.

Żartowałyśmy cały czas. Koło 21:00 wróciłam do domu i położyłam się od razu spać. Gdy tylko obudziłam się zabrałam się za odrabianie zadań. Najpierw ćwiczenia na siłowni, a potem jazda. Do torby wrzuciłam dresy i ubrałam się rzucając krótkie pa i wyszłam. Na sali dziewczyny już ćwiczyły pod czujnym okiem trenerek. Przebrałam się i dołączyłam do nich. Zmęczone po 2 godzinach ćwiczeń rozeszłyśmy się do swoich mieszkań. Po powrocie do domu wzięłam długą i gorącą kąpiel. Ubrałam się i ucięłam sobie krótką drzemkę. Obudziło mnie pukanie do pokoju.

-Obiad już gotowy-powiedziała nasza gospodyni.
-Dziękuję.-odpowiedziałam jej.

Wstałam z łóżka i podeszłam do lusterka poprawiając włosy. Powoli zeszłam na dół. W domu panowała cisza. Weszłam do kuchni gdzie była tylko Basia.

-A gdzie wszyscy?-zapytałam siadając przy wysepce
-Państwo pojechali gdzieś z małą.
-Aha…-odpowiedziałam. Jak zwykle zostaję sama.

Basia podstawiła mi talerz z zupą. Pracowała ona u nas jak tylko przyjechaliśmy. Gdy Ewa miała jakiś dzień wolniejszy to dawała gospodyni wolne. Lubiłam z nią bardzo przebywać.

-A kiedy będą powiedzieli?-zapytałam
-Mówili, że jutro przyjadą dopiero.
-Spoko-odpowiedziałam biorąc łyżkę zupy do ust.
-Dobra?
-Jak zawsze-odpowiedziałam uśmiechając się.
-Jeszcze drugie danie i deser…twój ulubiony.
-Szarlotka?-spytałam
-Tak…dzisiaj piekłam.

Zjadłam wszystko i spojrzałam na zegarek.

-Muszę się już zbierać. Za 20 minut mam jazdę.-odpowiedziałam odstawiając talerzyk do zlewu.
-To życzę udanego treningu.
-Dziękuję-i cmoknęłam ją w policzek.

Z pełnym brzuchem ruszyłam na górę. Cieszę się, że przynajmniej mamy Basię, bo sama siedziałbym w tym wielkim domu. To z nią najwięcej rozmawiam, a poza tym to jedyna osoba która troszczy się o mnie szczerze. Zebrałam rzeczy i poszłam w kierunku hali. Dotarłam tam jako pierwsza. Nie byłam długo sama gdyż zaraz pojawiły się młodsze dziewczyny, a za jakieś 10 minut trenerki. Pozwoliły nam w końcu wejść na lód. Każda z nas ćwiczyła swój układ zgodnie z wielkim i stopniem trudności. Po jakimś czasie nastąpiła chwila przerwy. Niektóre zeszły z tafli napić się, albo coś zjeść a niektóre po prostu jeździły w koło bandy. Na hali był duży gwar. Niespodziewanie usłyszałam jak ktoś mnie woła. Obróciłam się i zobaczyłam jego. Ten to ma tupet! Wołał lecz ja nie reagowałam.

-Kinga! Proszę!-krzyczał, a ja udawałam, że nic nie słyszę.

Przystanęłam po przeciwnej stronie tyłem do wszystkich.

-Co on ode mnie chce?-spytałam cicho

Wzięłam głęboki wdech i odwróciłam się. Zamarłam gdy zobaczyłam, że Michał powoli idzie w moim kierunku.

-Idioto złaź z tego lodu!-krzyknęłam.
-Daj mi tylko coś powiedzieć-odpowiedział.

Nie zwracając na niego uwagi powoli zaczęłam jechać trzymając się jak najdalej od mężczyzny.

-Kinia proszę…..-powiedział błagalnie.

Widziałam jak ledwo trzymał się na tym lodzie zmieniając co chwila kierunek. Niespodziewanie chłopak zaczął się chwiać i upadł. Uśmiechnęłam się i zrezygnowana podjechałam do niego. Stanęłam nad jego głową i spojrzałam w dół.

-Auu-powiedział pocierając głowę.
-Trzeba było nie wchodzić tutaj-odpowiedziałam.
-Inaczej nie zwróciłabyś na mnie uwagi.
-Mów co chcesz!-szybko powiedziałam
-Wiesz, co byłoby gdybym złamał sobie coś.
-A co mnie to obchodzi?! Zasłużyłeś na to. Sam wszedłeś.
-Przepraszam-powiedział.
-Skończyłeś już? Tyle wystarczy. Wybaczam ci i możesz już iść.-odpowiadam mu oschle, po to by jak najszybciej zniknął.

Powoli podnosi się. Gdy znów zaczyna się chwiać łapię go za nadgarstek.

-Zejdź łamago z lodu, bo zaraz naprawdę się połamiesz-odpowiadam i udajemy się kierunku wyjścia. On schodzi z tafli, a ja chcę odjechać lecz łapie mnie za rękę.

-Kinga naprawdę przepraszam, za ostatnie…..Trening mi się przedłużył. Chciałem się z niego urwać, ale nie dałem rady, a potem jeszcze samochód jak na złość nie chciał odpalić. Wpadłem na lodowisko z nadzieją, że trenujesz ale nikogo już nie było….Gdybym miał twój numer napisałbym….naprawdę.-podkreślił ostanie słowo

Popatrzyłam na niego. W jego oczach widać był smutek.

-Naprawdę….-powtórzył cicho.
-Za słaby argument bym podała ci numer.-i puściłam mu oczko.
-W takim razie pozwól, że dziś spotkamy się tu znowu tak jak ostatnio.
-I będę musiała tak jak ostatnio czekać? –spytałam z ironią
-Nie tym razem…nie mam dzisiaj treningu, więc powiedz mi o której kończysz, a znajdę się tutaj szybko.

Pomyślałam chwilę czy powinnam to robić.

-Kończę o 18:00-odpowiadam mu i odjeżdżam.
-Będę-krzyczy, a ja uśmiecham się.

Gdy odwracam się jego już nie ma. Trening kończy się 20 minut przed 18. Siadam na ławce, a po chwili obok mnie zjawia się Tamara. Nic nie mówi tylko patrzy.

-Chcesz dzisiaj zostać dłużej?-pyta
-Chciałabym.
-Ale poćwiczyć czy zupełnie co innego?-docieka, a ja patrzę na nią.
-No….oczywiście poćwiczyć.-odpowiadam.
-Tak….z nim?-dodaje uśmiechając się.

Wiem, że ona wie co się święci więc kłamiąc jeszcze bardziej pogrążyłabym się.

-Pani Tamaro….
-Też byłam kiedyś młoda-odpowiada rozmarzonym głosem.
-Nie po prostu na kawie się tu spotykamy.
-Czemu tutaj?
-Bo wie chyba pani kto to jest…..
-Tak.Siatkarz-odpowiada.
-No właśnie….. a nie chciałabym żeby Ewa z Andrzejem zobaczyli, że spotykam się z kimś…na dodatek jeszcze z siatkarzem. Dostałoby mi się w domu.... Nawet gdybym powiedziała, że tylko na kawie byliśmy…..Wie przecież pani jak im zależy bym poświęciła cały czas na jazdę….I takie lodowisko to bezpieczne miejsce.
-Wiem co myślą.
-Mogłaby pani nic im nie mówić?-zapytałam

Uśmiechnęła się i odpowiedziała:

-Oczywiście, że nic nie powiem……Mam nadzieję, że przez tego chłopaka nie zawalisz treningów.
-Na pewno nie….poza tym z nim to nic poważnego. Tylko rozmawiamy sobie...
-Skoro odważył się tu przyjść i wejść na lodowisko to raczej zależy mu naprawdę.

Wzruszyłam tylko ramionami. Tamara wstała, poklepała mnie po ramieniu i wyszła. Zauważyłam, że w drzwiach minęła się z Michałem. Chłopak podchodzi i siada obok.

                                  _______________________________________________

Jednak na halę nie wszedł Kubiak. Wszystkie miałyście nadzieję, że to on, ale przecież co się odwlecze to nie uciecze :).....Taki średni ten rozdział. Mam nadzieję, że kolejny wam to wynagrodzi. Dowiecie się trochę o przeszłości Kingi. Jak zginęli jej rodzice, czemu ją adoptowano i tak się w stosunku do niej zachowują rodzice. Więc do zobaczenia :)

Dzisiaj urodziny obchodzi Michał Kubiak! W takim razie życzę mu z całego serca przede wszystkim zdrowia, braku kontuzji, sukcesów klubowych i reprezentacyjnych, zdobycia tego upragnionego złota olimpijskiego, szczęścia w życiu zawodowym jak i prywatnym.:) Sto Lat!!

7 komentarzy:

  1. Wiedziałam, że będzie mu potrzebna jakaś dobra wymówka! Niech wie, że z Kingą nie będzie mu łatwo ;). Wyobrażam sobie jak się wywalił :D. Czekam na kolejny :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyżby Kinga zaczęła zwierzać się Michałowi ? Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :D
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czyli otworzy się przed nim... ;) to już coś! :D Przy okazji zapraszam na nowy rozdział do siebie, pozdrawiam! http://escapefromthememories.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Nono, Kubiaczkowi widać zależy na tej znajomości ;D Ciekawa jestem przeszłości Kingi, więc z niecierpliwością sobie poczekam na nowy rozdział ;) A Kubiaczek się nam starzeje ;p Ostatnio mam problem z ciągłym nazywaniem Kubiaka Kubiaczkiem.. Mam nadzieję, że Cie to nie razi, bo mi to zdrobnienie już tak automatycznie się pisze. /G.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzisiaj się nudziłam i przeczytałam dotychczasowe rozdziały ;p Bardzo wciągnęło mnie to opowiadanie ;D Dodaj szybko następny ;D
    Pozdrawiam ;P

    OdpowiedzUsuń
  6. z niecierpliwością czekam na następny ;d
    pozdrawiam,
    http://the-best-is-yet-to-come-xx.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. gdybyś miała chwilkę, zapraszam na nowy :)
      http://the-best-is-yet-to-come-xx.blogspot.com/

      Usuń