czwartek, 28 lutego 2013
Rozdział 9
-Widzisz jestem-mówi i uśmiecha się.
-Widzę –odpowiadam i ściągam łyżwy. Szybko zakładam kozaki i patrzę na niego.
Z plecaka wyciąga termos, dwa kubki i pudełko z napisem. Przyjrzałam się dokładnie dwóm wyrazom dobrze mi znanym.
-Z tutejszej cukierni-odpowiada widząc jak przyglądam się paczce.
Otwiera je i moim oczom ukazują się kawałki ciast. Uśmiecham się na ich widok.
-Częstuj się-mówi, a ja sięgam po największe.
Karpatka mmmm….Gdy skończyłam Kubiak zaczyna się śmiać.
-Co się śmiejesz?-pytam
-Ubrudziłaś się-odpowiada.
Próbuję wytrzeć gdy on przerywa mi.
-Daj ja to zrobię.
Wyciąga chusteczkę i wyciera mi miejsce z pozostałościami po kremie. Robił to tak delikatnie. Gdy skończył spuściłam na chwilę wzrok. Byłam lekko zawstydzona. Wzięłam się jednak w garść i spojrzałam na niego. Ciągle mi się przyglądał.
-Czemu tak patrzysz na mnie?-zapytałam
-Tak ładnie wyglądasz gdy się rumienisz.
Odpowiada, a ja znów spuszczam wzrok. Podnosi jednak mój podbródek.
-Nie rób tego-mówi szeptem, a mnie od jego wzroku i tonu w jaki to powiedział przechodzą ciarki. Uśmiecham się, a on zabiera dłoń.
-Co ty Michał tak naprawdę chcesz ode mnie?-pytam
-Poznać cię….
-I żadnego ukrytego motywu?
-Żadnego-odpowiada całkowicie serio.
-Więc pytaj co chcesz wiedzieć.
Wciąż zastanawiam się czemu z nim chcę rozmawiać i mu powiedzieć. Jest w końcu kimś dla mnie obcym. Jednak jego wzrok ukazywał szczerość.... Sądzę, że chłopak na pewno zna chociaż część mojej historii.
-Wszystko…..jak zaczęłaś jeździć na łyżwach? Czemu? Dosłownie wszystko.
-Od razu mówię,... że nie będzie to piękna, taka idealna historia.
-Nie chcę nawet takiej…pragnę prawdziwą.
-Właściwie to zaczęło się zanim urodziłam się jeszcze-przypominając sobie wszystko uśmiecham się. – Jak zapewne wiesz moja mama też była łyżwiarką. Startowała akurat w Igrzyskach gdy dowiedziała się, że jest w ciąży….to był pierwszy miesiąc. Wygrała złoto. Jednak cieszyła się podwójnie, wiedząc, że nie jeździła już sama- w moich oczach pojawiły się łzy.
-Kinga….
-Spokojnie wszystko w porządku-odpowiadam Michałowi….-Po wygraniu gdy mój tato złożył jej gratulacje ona oświadczyła mu, że to będzie jego najszczęśliwszy dzień. Odpowiedział jej, że taki właśnie jest, a ona powiedziała, że jest w ciąży…..Więc wychodzi trochę, że jazda weszła mi w krew i tak już pozostało. Od najmłodszych lat jeździłam. Mama była moją trenerką. Myślę, że pozostało by tak do dzisiaj gdyby…….
-Nie kończ. Widzę, że dużo cię to kosztuje-odpowiada, kładąc swoją dłoń na mojej.
-…gdyby nie wypadek. Wieźli mnie wtedy na zawody….była zima. –zacisnęłam pięści, a po mojej twarzy spłynęła łza…..- Do dzisiaj pamiętam te światła. Bus zjechał na nasz pas i uderzył.... Zderzenie czołowe……Pamiętam krzyk mojej mamy i to jak w ostatniej chwili mówi, że bardzo z tatą mnie kochają…..to było straszne- i nie mogąc się powstrzymać rozpłakałam się.
Michał przestawia rzeczy i przysuwa się do mnie mocno obejmując. Wtulam się w niego. On głaszcze mnie po włosach.
-Przepraszam…nie powinienem o to pytać…-mówi.
Odsuwam się od niego.
-…trafiłam do szpitala. Wyszłam z tego cało, ale oni zginęli na miejscu-kończyłam. Skoro chce wiedzieć to mu powiem. – Miałam wtedy 12 lat. Zamknęłam się w sobie…..trafiłam do domu dziecka.... Było mi ciężko... Przez pewien czas miałam nawet koszmary, przez ten wypadek. Przestałam jeździć na łyżwach…..to z mojej winy oni zginęli.-dodaję
-Przestań! To nie twoja wina.
-Zawsze to będzie wina pijanego kierowcy!...ale to mnie wtedy wieźli!…..na te głupi zawody… Nie jeździłam dopóki nie poznałam Pati.... Przyszła do domu dziecka jakieś 6 miesięcy po mnie. Na początku nie zwracałyśmy na siebie uwagi, ale potem coraz częściej przebywałyśmy ze sobą. Dzięki jej szalonym pomysłom zaczęłam się znów uśmiechać. Opowiedziałam Patrycji o mnie….Wiesz co ona wtedy zrobiła?-zapytałam uśmiechając się przez łzy.
-Co?
-Wybiegła z pokoju by po chwili wrócić do niego.... z łyżwami. Dobrze to pamiętam bo było to rok po śmierci rodziców.
On wtedy też się uśmiechnął.
-Mimo iż powiedziałam,że nigdy już nie włożę ich ona zmusiła mnie do tego. Wyszłyśmy zimą w nocy na pobliskie zamarznięte jezioro. Nie potrafiłam się jej sprzeciwić i założyłam je. Powoli zaczęłam jeździć. Czułam się jakbym na nowo uczyła się chodzić….to było fantastyczne uczucie…..Teraz myślę, że nie trafiłam na nią przez przypadek. Mam wrażenie, że rodzice przysłali ją do mnie, bym znów wróciła do jazdy….I wiesz tak się stało. Nocami wracałyśmy tam.... Coraz pewniej czułam się na lodzie. Dziewczyna wcielała się tam w oświetleniowca, dźwiękowca i sędziego. Bardzo cieszyłam się, że ją poznałam, bo gdyby nie ona to możliwe, że nigdy nie byłabym w tym miejscu-i spojrzałam na halę…..- Zawsze będę jej dziękować za to co zrobiła. Ona myśli, że nie zrobiła nic wielkiego…..dla mnie to było coś. Zmieniła moje życie na dobre….. Jest po prostu dla mnie jak siostra …..no i nadeszło najgorsze.- mówię i biorę głęboki wdech
-Chcesz o tym mówić?-pyta
-Tak…do ośrodka zaczęły przybywać rodziny. Byli zainteresowani jednym dzieckiem. Domyślasz się kim?-zapytałam
-Pewnie tobą.
-Tak….wiesz kiedy dopiero zaczęli?......kiedy zaczęłam znów jeździć. W tamtym czasie byłam szczęśliwa, że tyle rodzin było mną zainteresowanych. Prawie co 2 tygodnie byłam u innej. Chciałam mieć normalny dom. Przyznam, że niektóre z nich były cudowne. Marzyłam by się u nich znaleźć, ale potem pojawiała się kolejna, lepsza niż poprzednia.... No i pojawiła się obecna rodzina. Mieli już dziecko, ale chcieli drugie. Cieszyłam się że miałbym młodsze rodzeństwo. Byli mili. Gdy do nich przyszłam dali mi nawet własny pokój.... Poczułam u nich w domu to ciepło i miłość którego potrzebowałam .Wiedziałam, że chcę tam zostać. Żałowałam tylko, że Patrycja nie może być ze mną. Tłumaczyli mi, że nie mogą wziąć nas obu. Wszystko zostało ustalone i przeniosłam się do nich. Po jakimś czasie dowiedziałam się, że Patrycję też ktoś zaadoptował. Teraz wiedziałam, że będzie dobrze…jednak to było tylko złudzenie.
-Złudzenie?
-Tak…..przestało już być tak miło……Może wcześniej byłam za mała żeby zrozumieć czemu tyle rodzin chciało mnie mieć, ale dzięki Pati wszystko ułożyło się w całość…..Przecież to była wielka sprawa z śmiercią złotej medalistki. Było o tym w telewizji, Internecie, gazetach…Tylko jej córka wyszła cało z tego incydentu- czytałam nie raz….. Wiadomo, że skoro mała ma talent do jazdy to musiała odziedziczyć go po mamusi. Ludzie nie chcieli mnie ze względu na to, że jako dziecko potrzebowałam kochającej rodziny tylko po to by dobrze żyć….Wyjechaliśmy do Warszawy i tam posłali mnie do najlepszej szkółki łyżwiarskiej w Polsce. Czułam, że za wcześnie jeszcze dla mnie bym uczestniczyła w zawodach. ….Jednak ja nie miałam nic do gadania. Musiałam iść tam. Po jakimś czasie przestałam się już przed tym bronić, bo wiedziałam, że i tak nic nie wskóram….więc teraz jest tak, że oni korzystają na mnie…..ja jeżdżę i ćwiczę, a oni biorą za to kasę z wygranych…….Rozumiesz?! Ja od dnia do nocy ćwiczę na siłowni i lodzie, potem jadę na zawody, 5-10 minut jazdy tam, pierwsze miejsce, i nagroda, mimo to oni i tak ją zgarniają….dostaję z niej kieszonkowe i kupuję stroje…. Więc tak wygląda mniej więcej moje życie.
Przygląda się mi chwilę.
-…..gdy tylko będę mieć 18…może wpierw skończę liceum….to chcę wynieść się jak najdalej od nich, by więcej móc ich nie spotkać…bym w końcu mogła jeździć dla siebie i dla innych. I nie przejmować się tym, że mogę zająć 2 albo 3 miejsce….według nich muszę mieć zawsze pierwsze……Właśnie dlatego tutaj się spotykamy.
-Nie rozumiem-marszczy brwi i patrzy na mnie.
-Boję się, że ktoś mógłby nas zobaczyć w mieście w końcu jesteś siatkarzem, a ja łyżwiarką, a raczej „córką zmarłej łyżwiarki” bo tak zawsze słyszę. Gdyby dowiedzieli się, że nie trenuję a pogaduszki sobie jakieś urządzam, to dostałoby mi się…..a gdy mówię, że zostaje dłużej bo muszę poćwiczyć to oni się cieszą, że nie marnuje czasu..
-Dla mnie jesteś Kingą….łyżwiarką…dziewczyną która nie lubi siatkówki i przepoconych koszulek-mówi, a ja zaczynam się śmiać.
Spoglądam na zegarek. Już 21:50.
-Wiesz co musimy wyjść stąd, bo zaraz pan Staszek będzie zamykać halę.
-Dobrze.
Zabraliśmy rzeczy i wyszliśmy.
-Odprowadzę cię.
-Nie musisz.-odpowiadam
-Ale ja nie pytam tylko stwierdzam!-wypowiada to z taką stanowczością.
-Dobrze-odpowiadam i uśmiecham się.
Michał przez całą drogę żartuje.
-Tutaj mieszkam-gdy podchodzimy pod mój dom mówię.
-Ładny.-odpowiada….-nie ma nikogo w domu, że światła się nie palą?
-Wyjechali. W domu jestem z gosposią…..ale to nawet lepiej. Dzięki temu mogłam z tobą dłużej zostać.
-Cieszę się.
-Ja też…..i dziękuję.
-Nie ma za co…..spotkamy się jeszcze?-pyta niepewnie.
-Pewnie-odpowiadam.
-W takim razie do zobaczenia-mówi i odchodzi.
Patrzę przez chwilę na niego.
-Michał!-krzyknęłam
Stanął i odwrócił się. Podbiegłam do niego i……
____________________________________________________
Proszę bardzo. Trochę zajęło mi rozdzielenie rozdziałów. Mam nadzieję, że spodoba się wam. Coś jakoś mało tych komentarzy pod poprzednim rozdziałkiem. Naprawdę zależy mi na waszych opiniach, nawet i tych negatywnych. Piszcie, piszcie!
No i moja kochana Sovia przegrała jak i Jastrzębski :( Chłopaki nie martwcie się na pewno wam się uda. Wracamy na 5 spotkanie do Rzeszowa, tam na pewno dacie radę. No Jastrzębie nie możecie się dać Effectorowi. Jednak przyznaję, że Skra świetnie zagrała dwa ostatnia spotkania w Bełchatowie. Podnieśli się i doprowadzili do remisu w meczach. Miejmy nadzieję tylko, że nie sprawdzi się w przypadku i Resovii i JW powiedzonko, że kto nie wygrywa 2:0 ten przegrywa 2:3.
"Bo w Jastrzębiu, w Rzeszowie jest wiara która łączy kibiców obu miast"
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Coraz bardziej szkoda mi Kingi :(. Biedna, nie dość, że cały czas cierpi z powodu śmierci rodziców, to jeszcze musieli trafić się jej tacy ludzie na drodze ;////... Może Michał wniesie do jej życia szczęście i przyjemność?:) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJak mogłaś przerwać w takim momencie ?! Rozdział jak zwykle świetny . Czekam z niecierpliwością na następny ;D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;p
Nie pogniewasz się jeżeli napiszę ci że udostępniłam twojego bloga na moim fan page na FB ? ;D
UsuńNo co ty! To miłe z twojej strony i bardzo dziękuję :)
Usuń"...pocałowałam go." Takie moje dokończenie tego rozdziału, który jest świetny. Historia Kingi pod każdym względem wydaje się taka prawdziwa. Szkoda tylko, że nie trafiła do rodziny, dla której nie liczyłaby się tylko jej kariera i pieniądze z zawodów.
OdpowiedzUsuńA co do meczów to też mam nadzieje, że uda się wygrać obu zespołom na swoich boiskach.
Jakoś tak łezka się w oku zakręciła jak czytałam tą historię :< Smutne, ale z drugiej strony piękne. Jak wiele rzeczy nie udałoby nam się zrobić gdyby nie nasi przyjaciele... Pozdrawiam bardzo gorąco! :)
OdpowiedzUsuńa Ty musisz kończyć w takim momencie? ;p
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie na nowy :)
http://the-best-is-yet-to-come-xx.blogspot.com/
Nadrobiłam zaległości u Ciebie na blogu, z rozdziału na rozdział coraz bardziej podoba mi się ten blog, czyta sie go tak szybko i z pasja. Historia Kingi jest niesamowita, zycie dalo jej niesamowicie po tylku.. Koncowka rzeczywiscie intrygujaca. Chcialabym byc na biezaco, mozesz mnie informowac na gg albo blogu? Bylabym wdzieczna. :*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Przerwałaś w bardzo nieodpowiedim momencie! ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie!
http://hopeisdeathless.blogspot.com/
zapraszam na 9, jeśli masz ochotę- http://dzikaprzygodazsiatkowka.blogspot.com/ S. ;*
OdpowiedzUsuńkiedy następny? :)
OdpowiedzUsuńgdybyś miała chwilkę to u mnie nowy :)
http://the-best-is-yet-to-come-xx.blogspot.com/
Świetny rozdział! Z resztą jak wszystkie xd
OdpowiedzUsuńhttp://aloone321.blogspot.com/
Zapraszam do siebie ;) Już kolejny rozdział! <3
Biedulka :( ale jeszcze będzie szczęśliwa mam nadzieję
OdpowiedzUsuń