sobota, 22 czerwca 2013

Rozdział 23 cz.2



-Świetnie ci poszło. Teraz idź i powiedz to jej.
-Właśnie to zrobiłem-odpowiada spokojnie, a do mnie dopiero po chwili dociera co powiedział. Zakrywam usta dłonią, a z oczu lecą łzy. –Wiem, że nie powinienem. Obiecaliśmy sobie, że zostaniemy przyjaciółmi, ale nie potrafię dłużej tego ukrywać…..tego jak bardzo szaleję za tobą i jak cię kocham. Wiem, że mogę zniszczyć naszą przyjaźń. Myślałem o tym dużo jak wyjechałaś, wiem to i wiedziałem z czym to się wiąże.... Trudno najwyżej nie będziesz chciała mnie znać, zerwiesz kontakty, ale gdy nie zaryzykuję będę zarzucał sobie, że nawet nie próbowałem, że nie starałem się tylko patrzyłem jak cię tracę…..Może i za jakiś czas pożałuję tego co zrobiłem. Wystarczyło milczeć i udawać, że jest w porządku. Ale przynajmniej będę miał pewność, że nie straciłem osoby która również czuje do mnie to samo. Bo tego to nie wybaczyłbym sobie do końca życia.

Patrzyłam  na niego i nie miałam pojęcia co powiedzieć. Odważył się zrobić coś czego ja nie dałam rady. Nie wierzę, że to dzieje się naprawdę.

-Michał ja…..
-Jak nie wiesz co powiedzieć to po prostu o tym zapomnij-spuścił głowę i wstał. Zrobiłam to samo łapiąc go mocno za nadgarstek
-Ja mam już po prostu dość tego-mówię,a on patrzy na mnie.
-Czego?-pyta.
-Udawania, że nic do Ciebie nie czuję…. Zachowywania się tak jakbyśmy byli tylko przyjaciółmi….bo ja ….zakochałam się w tobie….właściwie myślę, że nigdy nie przestałam cię kochać, a po wczorajszym….tym pocałunku wiedziałam, że cały czas cię kochałam, że okłamywałam samą siebie. Ale bałam się….-mówię, a on podsuwa się i ujmuje moją twarz w dłonie.
-Czego się bałaś?
-Że mogłabym cię stracić. Nie zniosłabym tego. Byłeś i jesteś w moim sercu.
-A gdzie i będziesz?-pyta uśmiechając się.
-To chyba zbyt oczywiste.... Wolałam ukrywać wszystko, bo sama w końcu powiedziałam, że nic więcej między nami nie będzie….teraz żałuję, że to powiedziałam.
-Teraz to jest bez znaczenia.

Przybliża swoje wargi do moich. Na początku lekko muska je. Czując, że nie stawiam oporów zaczął  całować  z pasją, a ja zatopiłam palce w jego gęstych włosach i oddałam pocałunek z nie mniejszą energią. Gdy łapie oddech jedynie co przechodzi mi przez gardło to dwa słowa.

-Kocham Cię-mówię patrząc mu w oczy.
-Ja też Cię kocham.

Złapał moją dłoń i ściskał ją mocno. Pociągnęłam go z powrotem na ławkę. Milczeliśmy i wpatrywaliśmy się w siebie.

- Na co się tak patrzysz ?-spytałam
- Na moje szczęście ... –uśmiecha się i odgarnia mi włosy
- Przecież patrzysz się na mnie ...
- Bo ty jesteś moim szczęściem – podsuwa się i całuje.
-Michał poczekaj- i kładę mu dłoń na torsie powstrzymując przed dalszymi pocałunkami.
-Co jest?
-Co z tą dziewczyną z którą się całowałeś na meczu?-pytam
-Nic. To było tylko chwilowe. Sądziłem , że może mogłoby być miedzy nami coś, ale nic z tego. W moich myślach byłaś tylko ty. Poza tym sama mnie odrzuciła, bo powiedziała, że widzi, że kocham inną, a ona nie chce być zabawką na pocieszenie.

Z jednej strony ulżyło, że jednak nie ma nikogo, ale z drugiej lekka złość.

-Możesz mi powiedzieć tylko dlaczego?-zapytałam.
-Co dlaczego?
-Dlaczego nie zrobiłeś tego wczoraj? Po tym jak cię pocałowałam. Wiesz jakie miałam wyrzuty sumienia?!
-Przepraszam skarbie. Właściwie sam nie byłem pewny czy ci powiem. Wczoraj jak mnie poprosiłaś abym cię pocałował…..to taki szok był trochę dla mnie. Byliśmy przyjaciółmi, nie chciałem byś odeszła, ale pragnąłem, pragnąłem cię wtedy pocałować nie tylko wtedy. I na treningu, i jak tańczyliśmy, to jak odniosłem cię pijaną, za każdym razem miałem na to ochotę, ale nie mogłem….gdy sama tego chciałaś byłem szczęśliwy. Jak tylko dotknąłem twoich warg….wiedziałem….wiedziałem, że pragnę cię całować zawsze. Byś była tylko moja.
-A co gdybym nie poprosiła?-spytałam
-To wtedy bym się zastanawiał….ale to, że chciałem ci powiedzieć to dzisiaj nie jest jakąś głupotą czy coś. Nie mogłem wczoraj, bo dzisiaj jest bardzo ważny dzień.
-A mianowicie?-zapytałam
-Dokładnie trzy miesiące temu poznaliśmy się. –byłam sama zaskoczona tym, że facet pamięta o takich rzeczach.
-Naprawdę?-pytam z niedowiedzeniem
-Tak kochanie…..a ponad dwa udajemy przyjaciół, a naprawdę jesteśmy zakochani w sobie.
-Wiem-przysuwam się do niego i mocno przytulam.
-Moja księżniczka. –mówi i całuje mnie w czubek głowy. – W takim razie oficjalnie nie jesteśmy już przyjaciółmi tylko parą tak?
-Oczywiście-i całuje go. Z kieszeni wyciągam telefon i spoglądam na zegarek. Podrywam się nagle.-Michał musimy się już zbierać. Za 15 minut muszę być w domu.

Wstaje i wyrywa mi plecak zakładając na jedno ramię. Splata swoje palce z moimi i ruszamy. Wciąż nie dociera do mnie to wszystko. Gdy znajdujemy się niedaleko mojego domu zatrzymuję go.

-Lepiej jak nie będziesz podchodził za blisko. Wolę żeby nie zobaczyli cię rodzice.-mówię trzymając dłoń na jego torsie.
-Czyżbyś wstydziła się swojego chłopaka?-pyta i kładzie mi ręce na biodrach.
-Dobrze wiesz, że nie, ale….-przerywa mi całując. Odpowiadam tym samym, a potem mocno przytulam.
-Kocham Cię Kinia-szepcze do ucha.
-Ja ciebie też-odpowiadam i całuję go w nie. Zabieram swój plecak i ruszam do domu. Po chwili czuję wibrację telefonu. Wyciągam go z kieszeni. Michał. Czyżby czegoś zapomniał? Odczytuje wiadomość i od razu uśmiecham się.

Już za Tobą tęsknię. :*

Ja za Tobą bardziej. Kocham :*-odpisuje i wchodzę do domu.

Rozbieram się i kieruję na górę do swojego pokoju. Odkładam plecak i kładę się na łóżko. Z pod poduszki wyciągam nasze zdjęcie i przypatruje się.  Przejeżdżam palcem po twarzy chłopaka, a później całuję go. Wsuwam znów je pod rzecz i schodzę na dół. Mijam Andrzeja wraz z Ewą i idę do kuchni. Robię sobie kanapkę. Niepewnie pukam do drzwi Basi i uchylam je. Kobieta siedzi i czyta książkę.

-Mogę?-pytam
-Oczywiście-odkłada rzecz i patrzy na mnie. Uśmiechnięta siadam obok niej i mocno ją ściskam.
-Basiu….to nie jest cudowniejszy dzień w moim życiu-szepczę mimo iż mam ochotę teraz krzyczeć.
-Czyżby okazało się, że pan Michał również czuje to co ty?-pyta
-Skąd Basia wie?-i spoglądam na nią.
-Żyję już trochę na tym świecie. Widziałam jak on na ciebie patrzy, jaki był gdy cię wtedy przywiózł. Tak nie zachowują się tylko przyjaciele. Poza tym pamiętam wyraz twoich oczu gdy przyniósł te bilety, on też wtedy był szczęśliwy. Miał nadzieję, że trafią do właścicielki. Zależało mu wtedy, a teraz udowodnił to…i to jak razem wyszliście z tej gali. Od razu wiedziałam, że ten chłopak……dobrze mu się z oczu patrzyło od razu zyskał moje zaufanie….i jestem strasznie szczęśliwa, że i wy w końcu powiedzieliście sobie co czujecie.
-On powiedział chociaż miał te same obawy co ja…że po prostu rozsypie się nasza przyjaźń.
-Kochani wy byliście w przyjaźni, bo baliście się miłości.-mówi i głaszcze mnie po policzku.
-Może i tak, ale kocham go. Strasznie go kocham.
-Widzę to.

Opowiadam jej o tym jak wyznał mi miłość. Była zdziwiona jednak w pozytywnym tego słowa znaczeniu, że tak to rozegrał, i jak dodałam jeszcze, że wybrał ten dzień, bo dokładnie 23 poznaliśmy się.

Jak zrobiło się późno wróciłam do swojego pokoju. Szybki prysznic i do łóżeczka jednak spać nie mogłam. Wybrałam numer przyjaciółki.

-Ty wiesz która jest godzina?-pyta zaspanym głosem Pati.
-Wiem, wiem, ale muszę Ci coś ważnego powiedzieć.
-Mam nadzieję, że było to warte obudzenia mnie.-mówi żartem
-Miałaś rację.... Ułożyło się.
-Co się ułożył? W czym miałam rację?
-W tej sprawie z Michałem.
-Co ty gadasz?!-mówi i teraz pewnie podniosła się i zapalając lampkę sprawdza czy nie śni.-Czy to oznacza to co myślę?-pyta
-To zależy co myślisz?
-No, że ty, że on…jesteście razem?-zapytała niemal piszcząc.
-Tak-odpowiadam jeszcze bardziej szczęśliwa.
-O mój boże, o mój boże!!-krzyknęła zbudzając przy tym pewnie rodzinę. Po chwili słyszę też w telefonie czyjś głos jeszcze. Pewnie matka przyszła sprawdzić czy wszystko w porządku, a jednocześnie ochrzanić ją za to, że rozmawia o tej godzinie.

-Tak mamo…tak już kończę, ale Kinga miała śmiertelnie ważną sprawę do mnie. Wiesz przyjaciółka w potrzebie……tak nawet jak by trzeba było to w kościele bym odebrała-i śmieje się. –Dobra już kończę-odpowiada.
-W takim razie ja też-dodaję.
-No co ty Kinia. Moja mama każe nam iść spać, bo jest bardzo późno.
-Wiem. Opowiem Ci jutro wszystko w szkole….przepraszam, że dzwoniłam, ale jestem tak szczęśliwa. Chce mi się skakać i krzyczeć, że mam chłopaka…i nie temu, że jest siatkarzem czy coś. Po prostu jestem tak szczęśliwa.
-To dobrze.Należy ci się….. Wam. Wiedziałam, że się kochacie. I zazdroszczę Ci strasznie.
-A u ciebie jak? Coś z Tiagiem jest?
-Spotkaliśmy się parę razy. Na razie niczego nie przyśpieszamy. On zaraz wylatuje z powrotem do Portugalii. Liga Światowa za pasem….Michał pewnie też niedługo na zgrupowanie do Spały pojedzie.
-Gdzie?-pytam
-Spytaj jego. Andrea zapewne powołał go do reprezentacji. I nie martw się tym. To zaszczyt grać w barwach Polski. To tak jak ty przy innych uczestnikach reprezentujesz Polskę.
-W takim razie mam powód do dumy.-odpowiadam
-Jak cholera…..ale teraz poważnie idziemy spać i spotykamy się  rano. Przygotuj się na potok pytań z mojej strony.
-Okej.-śmieję się.
-I odpowiesz mi wszystko ze szczegółami.
-Tak jest! Jak na spowiedzi.
-Tak. Dobranoc Kinia.
-Pa Pati-i rozłącza się. Po tym telefonie odnajduje w spisie numer Kubiaka. Wstaję na chwilę z łóżka i wyglądam na korytarz czy nikt czasem nie podsłuchuje. Gdy jest pusto wracam pod kołdrę i wciskam zieloną słuchawkę.

-Cześć kochanie-słyszę po drugiej stronie jego głos.
-Cześć kochanie. Stęskniłam się już za tobą więc dzwonię.
-W takim razie czytasz mi w myślach. Chciałem przed spaniem jeszcze zadzwonić i usłyszeć twój głos.- zamykam oczy i od razu przede mną staje on i jego cudowne oczy.
-No powiedz coś, bo po to zadzwoniłam.
-Kocham cię...kocham cię, kocham cię-powtarza przez chwilę, a ja czuję się jak w niebie.
-Ja ciebie też skarbie-odpowiadam mu.
-Mam do ciebie pytanie.-mówi
-Słucham.
-To jutro co boisko czy lodowisko?
-Jutro….jutro niech będzie lodowisko.-odpowiadam.
-Tak jest moja łyżwiarko….Kocham cię.
-Ja ciebie bardziej. I dziękuję-mówię.
-Za co?
-Za to, że odważyłeś się powiedzieć co czujesz. Ja nie dałam rady.
-Przestań. Tak jak mówię to już się nie liczy. Jesteśmy razem i to ma znaczenie teraz.
-Wiesz jestem trochę padnięta odezwę się rano dobrze?
-Tak. Dobranoc. Słodkich snów.
-Pa. Tobie też-wciskam czerwoną słuchawkę i odpływam.

Rano budzi mnie dźwięk SMSa. Łapię od razu za telefon.

Dzień dobry słoneczko. Jak spałaś? Bo ja wyśmienicie. Śniłem o Tobie. Kocham Cię i nie mogę doczekać się spotkania. :*

Od razu odpisałam mu.

Cześć skarbie. Spało mi się świetnie jak nigdy. No popatrz to jakaś telepatia, bo także byłeś w moim śnie. Kocham Cię i do zobaczenia. :*

Wstałam i poszłam wziąć prysznic. Byłam w tak dobrym humorze, że promieniałam normalnie. Założyłam dżinsy i moją ulubioną bluzkę. Zeszłam na dół na śniadanie. Elwira już siedziała i jadła. Pocałowałam ją w policzek, a potem Basię. Usiadłam i zjadłam wszystko. Skoczyłam po plecak i telefon na górę, a potem szybko do samochodu i do szkoły. Przy wejściu widziałam Patrycję. Wysiadłam, a ona od razu rzuciła się na mnie.

-No szybko opowiadaj jak było!-krzyczy.
-Ciiii. Nie chcę by się dowiedzieli wszyscy, że mój chłopak to Michał Kubiak. Ba ja nawet nie chcę by wiedzieli, że mam chłopaka. Wiesz jak to dotrze do Ewy i Andrzeja…to nie chcę o tym myśleć szczególnie po ostatnim.
-Co ci zrobili?-pyta z przerażeniem.
-Od czego zacząć od dobrych wieści czy złych?-pytam
-W takim razie zacznij od złych. Dobre z Michałem w roli głównej pozwolą przez moment nie myśleć o złych.

Przez cały dzień opowiadałam jej o wszystkim. Gdy usłyszała całą historię z Michałem powiedziała, że piękniejszego sposobu na wyznanie nie mogła sobie wyobrazić. Po lekcjach wróciłam do domu i od razu na lodowisko. Cieszyłam się, bo na dodatek wszystko mi wychodziło jak nigdy. Trenerka mnie chwaliła. Potem szybki powrót do domu. Późny obiad, lekcje i z powrotem na hale. Przed wyjściem założyłam jeszcze drugą zawieszkę od Michała. Teraz i piłka jest dla mnie ważna. Szybko pognałam na lodowisko.  Weszłam do środka i usiadłam na ławce zakładając łyżwy. Wjechałam na lód i zrobiłam parę kółek. Wtedy też do środka wpadł nie kto inny jak on.  Uśmiechnęłam się widząc go. Bez żadnych ceregieli wciągnął szybko łyżwy. To nic, że przy wejściu wywrócił się dwa razy, a gdy jechał do mnie raz, ale dojechał. Objął mnie mocno w talii, a ja objęłam go za szyje.

-Witaj łyżwiareczko.
-Witaj siatkarzu -i wpił się w moje usta.
-Mmmm….niby nie widzieliśmy się kilkanaście godzin, a stęskniłem się jakby to był rok.-mówi
-Zwariuję przez ciebie….a teraz chodź jedziemy-złapałam go za dłoń i pociągnęłam. Nie chciałam jechać za szybko, bo wiadomo Michałowi ciężko byłoby mi dorównać. Zapomniałam się jednak potem i poczułam jak chłopak ląduje na lodzie. No tak. Pewnie ząbki. Podałam mu rękę by mógł wstać. Chwycił ją, ale zamiast podnieść się pociągnął tak, że wylądowałam na nim.

-Wariat jesteś wiesz?-uśmiecham się i patrzę w jego oczy.
-No ktoś mi kiedyś już to powiedział-i położył swoje dłonie na moich lędźwiach. –Pocałujesz mnie w końcu czy nie?-zapytał. Zaśmiałam się tylko i wywróciłam oczami. Nie musiał mnie wcale o to prosić. I tak bym to zrobiła. Gdy tylko przywarłam do jego ust nie pozwolił mi się oderwać od nich do momentu aż nie usłyszeliśmy skrzypiących drzwi. Uniosłam się by zobaczyć kto to przyszedł. Przy bandzie stała Tamara. Z jednej strony dobrze, że to tylko ona. Wstaje szybko pomagając Miśkowi zrobić to samo. Podjeżdżamy do niej. Chłopak stoi za mną.

-Bo to….-zaczęłam i nie miałam pojęcia co mam powiedzieć. Kobieta spoglądała to na  mnie to na Michała.
-Jesteście razem?-zapytała. Spojrzałam na Kubiaka, a potem na nią.
-Tak.
-To się strasznie cieszę-odpowiada, a mi spada ciężar z serca.
-Ja myślałam, że będziesz mieć coś przeciwko-niepewnie odpowiadam.
-Dlaczego? Jeśli się kochacie i chcecie być razem to nie zabronię ci tego. Przyjaźń z nim dobrze na ciebie wpływała. Od razu dało wyczuć się zmiany w twojej jeździe…..a co dopiero teraz gdy jesteś zakochana. Wiesz… w takim stanie jest wspaniale jeździć. Czujesz, że robisz to dla kogoś ważnego.-mówi, a ja czuję jak Michał obejmuje mnie w talii i przyciąga do siebie.- Mam tylko nadzieję, że przez to nie zawalisz treningów.-dodaje.
-Nie na pewno nie!-stanowczo mówię.
-Ja dopilnuję wszystkiego-odzywa się chłopak.
-Wiem to-uśmiecha się do niego, a potem do mnie. –w takim razie już wam nie przeszkadzam. Bardzo się cieszę, że jesteście razem.  Szczęścia wam życzę.
-Dziękujemy-odpowiadam i patrzę jak wychodzi. Chłopak obraca mnie i znów całuje.
-Kocham cię-mówi.
-Ja ciebie też.

Po jeździe jak zawsze wstąpiliśmy do kawiarenki. Uwielbiałam spędzać z nim każdą chwilę. Najgorsze były rozstanie gdy odprowadzał mnie do domu. Tak bardzo nie chciałam tego.

Teraz nasze spotkania przybrały nieco inny obrót. Nie spotykaliśmy się tylko po to, abym nauczyć się jeździć bądź grać. Były to spotkania dwojga zakochanych w sobie ludzi. Nie widziałam poza nim świata. Kochałam gdy uczył mnie zagrywać i stawał za mną. Tłumaczył jednocześnie całując mnie w kark. Ciężko było się nam skupić na wszystkim.

(...)
                
Mecze klubowe pomału dobiegały do końca. Strasznie nie chciałam by nadszedł koniec. Wiedziałam, że wtedy Michał będzie musiał wyjechać,  a nie chciałam się z nim rozstawać.

-Kochanie mam dla ciebie pewną wiadomość-zakomunikował mi, gdy wyszliśmy z lodowiska.
-Słucham.

_____________________________________________________________________________

No i proszę jak wszystkie miałyście rację. Tą dziewczyną którą kocha jest nasza Kinia. <3
Przyznam, że to jest chyba jeden z moich ulubionych momentów w tym opowiadaniu. Tacy słodcy są i tak zakochani. :)


Nowy rozdział kiedy? To zależy od was. Cieszę się, że tyle was jest więc myślę, że nie będzie problemu z tym. Otóż rozdział wstawię JUTRO gdy będzie ...a niech będzie 16 komentarzy. Pod poprzednim było 12 nie licząc reklam na wasze blogi. Uda wam się? JA wierzę, że tak....Jeśli nie to kolejny dopiero we wtorek.
Całuję :*

środa, 19 czerwca 2013

Rozdział 23 cz.1



-Michał zrobisz coś dla mnie?-pytam
-Wszystko.
-Pocałuj mnie-mówię patrząc na jego zdziwioną minę.
-Kinga….-i drapie się po karku-....to nie jest dobry pomysł.
-Zrób to! A jak nie to ja to zrobię!-odpowiadam stanowczo. Co we mnie wstąpiło? Mogę przez to go stracić. Dzisiaj i tak był najgorszy dzień w moim życiu więc kolejna wiadomość, a szczególnie ta rozwali go już do końca. Wszystko przeżyję w jednym dniu. Zamknął oczy i zacisnął mocno pięści. Skrzywił się. Nie mam pojęcia co oznaczać miała ta mina. Brzydzi się mną czy jak? Dopiero po dłuższej chwili spogląda na mnie. Przysuwa się jeszcze bardziej. Patrzy mi głęboko w oczy i zakłada kosmyk włosów za ucho.

-Nie dam rady. Boję się, że to popsuje to co jest teraz między nami. Mogę cię stracić przez to, a nie chcę tego. Dalej pragnę byś była moją przyjaciółką.
-Kubiak nadal tak będzie.
-Nie będzie. To wiele zmieni.
-Proszę…-błagam go niemal. W oczach zbierają mi się łzy –Biorę na siebie całą odpowiedzialność.

Kładzie dłoń na  moim policzku i opiera swoim czołem o moje. Czuję jego oddech na twarzy. Serce bije mi jak oszalałe. Przymykam oczy i po chwili czuję jego wargi na swoich. Delikatnie muska moje usta. Bez chwili zawahania odpowiadam tym samym. Swą dłoń kładę na jego szyi. Nie trwa to długo, bo chłopak odsuwa się. Otwieram oczy i przyglądam się mu.

-Przepraszam cię Michał. Nie powinnam nawet o to prosić. To był najgorsze co mogłam zrobić. Wybacz mi to-podnoszę się i chcę iść, ale zatrzymuje mnie.
-Przestań. To też jest moja wina... Nie możesz zwalać wszystkiego na siebie.
-Wiem, ale to ja pod wpływem tych wszystkich emocji, tego co dziś się stało….po prostu mogłam cię stracić.
-Nie stracisz obiecuję-przyciąga mnie i mocno obejmuje.

Chcąc przerwać tą krępującą ciszę pytam:

-Więc czemu chciałeś się jutro spotkać? Możesz teraz powiedzieć.
-Pogadamy o tym jutro dobrze. Nie jest to temat na dzisiaj.
-Dobrze.....-spoglądam na zegarek na jego ręku-Wiesz ja muszę się już zbierać. Basia pomogła mi się wymknąć i obiecałam, że nie wrócę późno.
-Okej.

Wstaliśmy, a on odprowadził mnie. Pożegnałam się z nim i weszłam na plac. Cichutko zapukałam w okno kobiety. Po kilku minutach otworzyła je, a ja weszłam do pokoju. Zdjęłam buty i usiadłam na jej łóżku. Znalazła się obok bardzo szybko.

-Basiu zrobiłam coś strasznego-szepczę i patrzę na swoje stopy.
-Co?-zapytała
-Przez to mogę go stracić.
-Boże dziecko co ty zrobiłaś?-pyta chwytając moją twarz i obracając ją w swoją stronę.
-Poprosiłam Michała żeby mnie pocałował.
-I zrobił to?
-Tak…..ale .....przez to popsuje się wszystko między nami.-i rozpłakałam się, a ona mocno objęła mnie.
-Nie wiem tego….ale jednego jestem pewna.-mówi, a ja odsuwam się i patrzę na nią.-jesteś w nim zakochana.
-Basiu jaaaa….jaaaa-i przytulam się do niej.
-Tak wiem, że go kochasz. I nie rozumiem czemu mu nie chcesz o tym powiedzieć.
-Ja wybrałam kiedyś….wybrałam przyjaźń z nim. Powiedziałam, że możemy zostać jedynie przyjaciółmi.
-Ale już wtedy czułaś coś do niego prawda?-pyta, a ja chwytam za chusteczkę.
-Nie wiem..-widzę jak przygląda mi się-Tak. Ale nie wiedziałam czy coś z tego będzie. Za dużo rzeczy nas dzieliło. Byliśmy z dwóch różnych światów……a potem jako przyjaciele….
-Zaczęliście się spotykać i zobaczyłaś co straciłaś.... Jaki wielki błąd popełniłaś.
-Tak. Na początku było dobrze dogadywaliśmy się świetnie, a im więcej czasu razem spędzaliśmy…. Po prostu patrzyłam na niego inaczej…..zdaje mi się, że ja nigdy nie przestałam go kochać.
-Wiem kochana. Nie wiem tylko czemu ukrywasz to przed Michałem?
-Bo nie mam zamiaru go stracić. Jeśli tylko wciąż będzie moim przyjacielem to nigdy mu tego nie powiem. Nie zepsuje nic.
-I będziesz kochać go skrycie?-pyta
-Jeśli tak będzie lepiej to tak….liczy się dla mnie jego szczęście, które najprawdopodobniej właśnie znalazł-i wycieram znów łzy który popłynęły.
-Jak to?
-Chyba ma dziewczynę. Widziałam jak się całowali, a ja mogłam dzisiaj popsuć to między nimi przez moje widzimisię.
-Nic nie popsułaś skarbie. Po prostu to uczucie już cię przerasta. Moim zdaniem powinnaś powiedzieć Michałowi. A co jeśli on czuje to samo do ciebie?-pyta
-Nie! Uzgodniliśmy, że będziemy przyjaciółmi. On dotrzymuje słowa i ja też to zrobię!.... Poszukam kogoś innego, albo poświęcę się jeździe. Nie mogę tego zrobić.
-Boże Kinga dlaczego nie powiedziałaś mu o swoich niepewnych uczuciach zanim zawarliście pakt przyjaźni?-pyta
-Nie mam pojęcia. Może to i lepiej…..ale trudno stało się wszystko i czasu nie cofnę. 
-Niestety, ale zawsze możesz zmienić.
-Basiu mogę zostać dzisiaj z tobą tutaj? Prześpię się na fotelu. Nie chcę dzisiaj być sama.
-Oczywiście, że tak, ale nie zgadzam się na fotel. Prześpimy się w jednym łóżku. Jest duże.
-Dziękuję.

Ściągam bluzę i kładę się do łóżka. Przykrywa mnie kocem i całuje w głowę niczym babcia której nigdy nie miałam. Nie mogłam usnąć, bo ciągle myślałam o pocałunku. Dotknęłam dłonią ust. Przymknęłam oczy i przypomniałam sobie jak spokojnie i z jaką czułością muskał moje wargi. Teraz żałuję, żałuję cholernie, że wtedy powiedziałam mu zostańmy przyjaciółmi. Wystarczyło coś w stylu „na razie nie wiem co do ciebie czuję, mam mętlik daj mi czas”, czy „zwolnijmy trochę dla mnie to za szybko”. Dlaczego nie pozwoliłam się mu pocałować wtedy przed wyjazdem? Dlaczego uciekłam? Zasypiam nawet nie wiem kiedy. Budzi mnie cudowny zapach kawy. Otwieram oczy i widzę kubek z tym napojem i kawałek ciasta. Siadam i chwytam za mój ulubiony kubek upijając napoju. Gdy zjadłam wyszłam do kuchni. Kobieta już naszykowała mi  śniadanie.

-Witaj. Siadaj i jedz, bo zaraz do szkoły czas zacząć się szykować.-odpowiada, a ja przysiadam na stołku.

Zjadłam wszystko i udałam się na górę do pokoju. Szybki prysznic, ubieranie, pakowanie i ruszam do szkoły. Nie mogę skupić się na lekcji.... na tym co mówią nauczyciele.

-Co ci jest?-pyta na fizyce przyjaciółka. Mazałam coś w zeszycie cicho odpowiadając jej
-Zakochałam się….a właściwie cały czas kochałam.-i patrzę na nią. Uśmiecha się, ale po tym jak widzi moją minę przestaje.
-W takim razie nie rozumiem?....wiem, że kochasz go od dłuższego czasu. Nie chciałam nic mówić, bo byś zaprzeczała, ale ja i tak wiedziałam swoje….no to co ci stoi na przeszkodzie by mu powiedzieć?-pyta
-Najprawdopodobniej jego dziewczyna-odpowiadam spuszczając głowę-i to, że obiecałam mu tylko przyjaźń, a więcej nie wchodziło w grę….a teraz…..teraz sama to łamię.
-Ja uważam, że on też cię kocha. Kinia….-i gładzi mnie po ramieniu- ułoży się zobaczysz.
-Pewnie, że tak. Będziemy przyjaciółmi, on będzie szczęśliwy. To się dla mnie tylko liczy.-mówię i ocieram kolejną łzę by nie kapnęła na kartkę jak poprzednia.
-Nie płacz proszę cię-i mocno ściska moją rękę.

Staram się o tym nie myśleć skupiając się na lekcji. Po zajęciach idę na lodowisko. Przez chwilę chociaż mogłam o tym nie myśleć. Musiałam skoncentrować się na jeździe. Gdy skończyłam sięgnąłem po telefon. Widniało na nim powiadomienie o jednej nowej wiadomości.


O 20:00 w parku tam gdzie wczoraj.


Boję się iść z nim spotkać. Jak teraz będą wyglądały nasze spotkania? Czy w ogóle jeszcze będą?  Szybko pakuję się i wracam do domu. Odrabiam lekcje i po kolacji idę do Ewy.

-Wychodzę.
-Gdzie?-rzuca
-Na lodowisko. Muszę w końcu poprawić błędy które robię w jeździe.
-Masz rację..... Tylko nie wracaj za późno.-odpowiada
-Będę do końca, aż nie zamknął mi hali.
-Okej.

Wyszłam i zabrałam ze sobą plecak z łyżwami. Trzeba stwarzać pozory. Dochodziła już 20:00. Powoli szłam w stronę parku. Michała jednak nadal nie było więc usiadłam i czekałam na niego. Nagle pojawił się przede mną zmachany. On to chyba nigdy nie zmieni się.

-Przepraszam.
-Co tym razem cię zatrzymało?-pytam uśmiechając się.
-Fanki które chciały autograf i zdjęcie.
-No tak-i udaję, że wszystko jest w najlepszym porządku. W środku za to rozpadam się jak nigdy. Ból w sercu nie był nigdy tak wielki.- Więc słucham panie Kubiak. Co pan chciał mi powiedzieć?-żartuję. Pokaże mu, że ten pocałunek nie miał dla mnie żadnego znaczenia Milczy.-No mów wreszcie! Ściemnia się ja powinnam jeździć, bo tak im powiedziałam, a siedzimy i nie gadamy….no właściwie ja coś gadam i czuję się jakbym sama ze sobą rozmawiała.
-Przepraszam, ale po prostu nie wiem od czego zacząć.

Dobra jak nie wie od czego zacząć to znaczy, że nie będzie to miła rozmowa.

-Uhuuuu brzmi to strasznie. Ale wiedz, że najlepiej od początku zaczynać.-sama się dziwię, że tak żartuję. Czy to nie wygląda dziwnie?
-Okej. Bo……poznałem wspaniałą dziewczynę. Jest piękna, mądra, zabawna…..no i…..

Gdy to usłyszałam starałam się nie rozpłakać. To ja mogłam być na jej miejscu.-powiedziałam sobie w myślach.

-No i co Michał?-pytam starając się zachować stanowczy głos. 
-I zakochałem się w niej.-uśmiecha się.
-To gratuluję ci….więc to chciałeś mi powiedzieć?
-Nie.
-Że już kończymy z naszą wspólną zabawą w jazdę i grę? W końcu pewnie chcesz mieć więcej czasu dla niej no nie?
-Nie to Kinia. Spokojnie będę go miał dla niej na pewno.
-Michał więc nie trzymaj mnie dłużej w niepewności.
-Chciałem żebyś mi pomogła….bo nie wiem jak mam jej o tym powiedzieć. -dziewczyno nie mam pojęcia kim jesteś, ale obiecuję ci jeśli zranisz tego wspaniałego chłopaka to zabiję cię własnymi rękoma.
-Ale co ja mam ci doradzić?
-No nie wiem….jesteś dziewczyną w końcu.... mam dać jej kwiaty? Powiedzieć co czuję wprost, czy w jakiś bardziej oryginalny sposób? Zabrać ją do kina i tam powiedzieć?
-Naprawdę ci na niej zależy skoro przejmujesz się tym jak wyznać jej miłość.
-Bardzo mi zależy. Zakochałem się po uszy.
-To zazdroszczę wam-mówię ciszej, a po chwili odzywam się- najlepiej żebyś po prostu wyznał jej miłość, powiedział, że ją kochasz.
-Ale tak od razu, bez żadnych ceregieli czy coś?-dopytuje.
-Tak.....jeśli ona też czuje do ciebie to samo to nie będą potrzebne żadne wydziwiania, kwiaty, kino. Powiedz jej, że ją kochasz i tyle.- w duszy żałowałam, że to nie mi to powie.
-Dzięki za pomoc-mówi.
-Przyjaciele sobie pomagają pamiętasz?-pytam i błagam by nie rozpłakać się teraz.
-Skoro tak to zrobisz dla mnie ostatnią rzecz?
-Tak.
-Mógłbym wypróbować to na tobie? Zobaczymy jak mi pójdzie co?
-Dobra…..zrób tak jakbyś jej miał to powiedzieć.
-Jasne.

Bierze głęboki wdech  i łapie moją dłoń. Przysuwa się.

-Słuchaj, bo...bo...bo ja chciałbym...
-Możesz przestać się jąkać?-pytam-. Nie brzmi to dobrze.
-Łatwo ci mówić.
-Jedno krótkie zdanie i albo dziewczyna ucieknie, albo zostanie.
-Dzięki...dzięki, że we mnie wierzysz.-odpowiada
-Michał mów już!
-...muszę powiedzieć ci coś bardzo ważnego....kocham cię.

Odsuwam się od niego i uśmiecham.

-Świetnie ci poszło. Nie jąkaj się i zrób to tak jak ćwiczyliśmy a teraz ....idź i powiedz to jej.

___________________________________________________________________________________

Podzieliłam cały rozdział na dwie części, bo wyszedł by długi. 
No i zgodził się jednak...zobaczymy jak teraz potoczą się ich losy, po tym wszystkim...no i Misiek proszący ją o pomoc..taką pomoc. Biedna, załamana z pękniętym sercem :(
Pozdrawiam i do soboty :)



poniedziałek, 17 czerwca 2013

Rozdział 22


(..)

Już siedzę w samochodzie trenerki i jedziemy do Jastrzębia. Dopiero teraz dociera do mnie co zaraz będę mieć w domu. Boję się tam wracać.... Ale przecież drugi medal jest złoty. Zajeżdżamy pod mój dom. Wyciągam walizkę i żegnam się z Tamarą.

-Może wejdę z tobą?
-Nie trzeba dam sobie radę.-odpowiadam
-Znam twoich rodziców….boję się o ciebie.
-Nic mi nie będzie. Poradzę sobie-mocno ściskam ją i kieruję się do mieszkania. Otwieram drzwi i wchodzę do środka. Zdejmuję buty i idę w głąb mieszkania. Wtedy też z gabinetu wychodzi małżeństwo.
-Cześć –mówię, a po chwili kobieta wyciągam zza pleców moją sukienkę której nie wzięłam.
-Powiedziałaś, że wszystko spakowałaś-odzywa się spokojnie, ale z tą wrogością w oku.
-Przepraszam, ale byłam przekonana, że wzięłam ją.-odpowiadam, a kobieta podchodzi do mnie i rzuca nią we mnie.
-Tak nam się odpłacasz za to co robimy dla ciebie?!-i łapie mnie mocno za przedramię.
-Ale przecież nie przyjechałam z niczym. Zdobyłam złoto i srebro.
-Wiemy co zdobyłaś!-krzyczy-gdybyś nie była taką niezdarą najprawdopodobniej przywiozłabyś te dwa złota!!!- i szarpie mnie
-To się więcej nie powtórzy.-odpowiadam, a moje oczy zachodzą łzami.
-Oczywiście, że nie!
-Poza tym co za szmaty na siebie założyłaś?! Ten układ?! Gdybyś miała inny strój sędziowie nie zauważyliby tyle błędów jakie popełniłaś!!-głośno mówi kobieta.
-Ciesz się, że w ogóle przywiozłaś jakieś medale, bo byłoby gorzej gdybyś nie przywiozła dwóch!-odzywa się po raz pierwszy mężczyzna.-I od dzisiaj ćwiczysz jeszcze więcej! Żadnego odpuszczania treningów! Żadnego chodzenia na mecze! Szkoła i trening! Rozumiemy się?!-pyta, a ja kiwam głową wycierając łzy.
-Chyba także trzeba ci ograniczyć te kontakty z przyjaciółką, bo widzę, że ma na ciebie zły wpływ!-dodaje Ewa.
-Nie proszę nie! Nie wpływa na mnie wcale źle. To dzięki niej nadal jeżdżę!-mówię to co myślę.-Gdyby nie ona nie zaczęłabym, a teraz nie skończyła! Więc cieszcie się, że wciąż trenuje! –krzyczę, a kobieta popycha mnie tak, że uderzam o ścianę. Zsuwam się niej i płaczę. Łapię się mocno za łokieć który bardzo boli.
-Nie waż się tak mówić! Skończysz jeździć jak przestaniemy cię finansować wiedząc, że nie nadajesz się! Poza tym wciąż jesteś naszym dzieckiem.-odpowiada i wychodzi do gabinetu, a mężczyzna za nią.

Ukrywam twarz w dłoniach i płaczę. Powoli podnoszę się i zabieram na górę walizkę. Kładę się na łóżko. Nagle mój telefon zaczął wibrować. Sięgam po niego i odczytuje SMSa od Michała.


Spotkamy się jutro? Muszę ci coś powiedzieć.


-Pewnie oficjalnie to, że masz dziewczynę i chcesz więcej czasu poświęcać jej-szepczę, a potem wciskam zieloną słuchawkę i dzwonię właśnie do niego.
-Kinga?-słyszę po odebraniu.
-Tak….dobrze, ale czy moglibyśmy się spotkać jeszcze dzisiaj?-pytam i wybucham płaczem.
-Co się stało? Kinia co ci? Czemu płaczesz?-dochodzi mnie jego smutny i zmartwiony głos.
-Spotkasz się ze mną?-ponawiam pytanie
-Pewnie, ale co ci? Mam do ciebie przyjść?
-Nie! Za godzinę w parku na tej ławce na końcu alejki koło drzewa.
-Dobrze…ale co się stało?-pyta wciąż.
-Pa-rzucam i rozłączam się.

Mam nadzieję, że do tej pory Ewa i Andrzej pójdą spać. Po 45 minutach wychodzę z pokoju i nasłuchuje czy nic nie słychać. Schodzę na dół i rozglądam się po ciemku. Zakładam po cichu buty. Nagle światło zapala się, a ja przerażona spoglądam na osobę która to zrobiła. Odetchnęłam z ulgą kiedy zobaczyłam Basię. Szybko zgasiła z powrotem światło i podeszła do mnie łapiąc za rękę i ciągnąc mnie do swojego pokoju. Gdy zamyka drzwi mocno mnie przytula, a ja znów płaczę.

-Jesteś silna. Wytrzymaj jeszcze trochę, a potem zostaw ich. Nie pozwól im cię zmienić. I po drugie wyglądałaś pięknie i pojechałaś tak samo. Nie ważne nawet czy zdobyłabyś coś czy nie to wielka przyjemność móc cię poznać i opiekować się. Będziesz kiedyś wielką łyżwiarką jak  twoja mama.
-Dziękuję.
-A teraz wyjdź przez moje okno. Nie chcę by państwo usłyszeli, że wychodzisz.
-Ale czemu Basia mi pomaga?
-Bo wiem, że idziesz do niego. Widać, że ma na ciebie dobry wpływ. Zmieniłaś się odkąd go poznałaś…Wierzę, że pomoże ci i da wsparcie jakiego teraz potrzebujesz….tylko proszę nie wracaj późno.
-Dobrze.

Otwiera okno, a ja wychodzę. Jak najciszej staram się oddalić od tego domu. Nienawidzę ich. Zaczynam biec gdy zauważam, że jestem już spóźniona. Wbiegam go parku . Szybko udaję się we wcześniej wskazane miejsce. Jak tylko chłopak zobaczył mnie wstał, a ja wpadałam mu wprost w ramiona mocno płacząc. Usiadł na ławce i pociągnął mnie za sobą. Nie przestawałam mu wciąż moczyć bluzy. Michał nic nie mówił tylko z całej siły przycisnął mnie do siebie. Postanowiłam jednak uspokoić się, bo wyjdę na beksę.

-Co się stało?-pyta i podaje mi chusteczki. Wyciągam jedną i wycieram w nią nos. Opowiadam mu wszystko od początku zaczynając od występów tam, to że wcieliłam jego postanowienia, aż do momentu rzucania mną o ścianę przez Ewę.

-Że ona rzuciła cię o ścianę?!-wkurzony mówi, a ja poczułam, że klatka piersiowa ze złości unosi mu się szybciej.-Nie możemy tego tak zostawić!
-Przestań! Nic nie będziemy robić! Było minęło.
-Nie! A jakby ci coś zrobiła?!-pyta denerwując się.
-Nie mogę nic z tym zrobić! Poczekam jeszcze trochę i wyprowadzę się od nich,ale na razie nic z tego!
-Kinia! Tak nie może być! Jeszcze źle dla nich, że w ogóle coś przywiozłaś?! Powinni się cieszyć, że mają taki skarb pod swoim dachem, a nie mieć pretensje o kolor medalu.-odpowiada, a ja wtulam się w niego i znów szlocham. Głaszcze mnie po włosach.
-Michał mam do ciebie prośbę.
-Jaką?-pyta
-Zostawisz to w spokoju. Zapomnisz o tym, bo zaraz pożałuję, że ci powiedziałam-podnoszę wzrok i patrzę mu w oczy.-obiecaj.
-....Obiecuję-odpowiada dopiero po chwili-Ale gdy zrobią ci coś gorszego i uderzą, to nie podaruję im tego.
-Nie dojdzie do tego.

Patrzyłam na niego i wiedziałam, że ta myśl która przyszła mi teraz do głowy była najgorsza ze wszystkich możliwych. Nie wiem czemu o tym w ogóle pomyślałam. Jeśli jutro mam go stracić, na rzecz tamtej dziewczyny to chcę się dzisiaj nim nacieszyć maksymalnie.

-Michał zrobisz coś dla mnie?-pytam
-Wszystko.
-Pocałuj mnie-mówię patrząc na jego zdziwioną minę.

_____________________________________________________________________________________

Dziękuję za wszystkie komentarze i tyle wyświetleń :) No i teraz jedno czy Michał zgodzi się na to by ją pocałować, czy też nie? Jak myślicie. Na kolejny już w środę :)

Również zapraszam was na nowy blog który prowadzę z koleżanką.
http://opowiadania-siatkarskie.blogspot.com/

Znajduje się na nim katalog opowiadań pogrupowanych na siatkarzy którzy w nim występują.

piątek, 14 czerwca 2013

Rozdział 21



Dni mijały szybko. Z Michałem wciąż ćwiczyliśmy koncentrację, grę i jazdę. Gdy któregoś razu nie mogliśmy się spotkać to dzień był dla mnie taki pusty. Nadszedł dzień meczu w Jastrzębiu. Bardzo się cieszyłam na możliwość znów oglądania gry. Przez cały mecz obserwowałam chłopaka. Gdy zaczął się denerwować to patrzył w moja stronę, a potem uśmiechał się. Kolejna akcja wychodziła mu zazwyczaj perfekcyjnie. Byłam dumna z powodu tego, że mam jakiś wkład w wygraną jego i drużyny. Jak mecz się skończył siatkarze rozdawali autografy. Czekałam na Michała by mu pogratulować. Wtedy też przed naszymi barierkami pojawił się Zbyszek. Rozdał parę autografów. Gdy fanki zniknęły zwrócił się do mnie.

-Powiesz mi co ty zrobiłaś Miśkowi?-zapytał, a ja popatrzyłam na niego.
-Nic.-zgodnie z prawdą odpowiedziałam.
-Jak to nic?! Odkąd spotyka się z tobą zmienił się….jest taki bardziej spokojny….i w ogóle po nieudanej akcji nie wybucha, nie skacze tylko uspokaja się. Słyszałem jak raz szeptał dasz radę. A w akcji następnej skacze niczym małpa i ma uderzenie niczym porządny bokser.-i uśmiecha się.
-Mogę w takim razie zapytać ciebie Bartman o coś?-odzywa się Patrycja która stoi obok.
-Wal śmiało!
-Powiedz mi co twój przyjaciel zrobił z Kingą?-otwiera szeroko oczy i patrzy na nią.
-Nic chyba..nie wiem.
-To ja ci powiem! Jeszcze tak pełnej radości jej nie widziałam. Na treningach jeździ jakby wypiła setkę redbullów. Ona prawie frunie po lodzie. Za to z jaką energią. Tańczy też jeszcze lepiej. Nie poznaję jej. Czasem mam wrażenie, że Michał z takiej cichej wody rozpalił taki ogień- energię, wiarę, radość.
-Za to ja mam odwrotnie-odpowiada Zibi-Michał z rozszalałego, emocjonalnie faceta zmienił się w bardziej stabilniejszego i opanowanego. Nie żeby już w ogóle nie szalał. Co to to nie. Nadal taki jest, ale potrafi się zebrać po nieudanej akcji i kolejną wykonać lepiej. Wcześniej pomagałem mu z tym, bo miał problemy. Jak nie szło na początku to potem było gorzej, a teraz…. Jak to powiedziałaś Kinia z wody w ogień, Michał z ognia w wodę. Ona go gasi on ją rozpala.
-Ej nie mów tak o mojej przyjaciółce!-krzyknęła Pati.
-Przepraszam, ale tak jest prawda. Nie mówię, że to źle…sądzę, że na obojga dobrze to wpływa.
-Są niczym dwa żywioły-dodaje przyjaciółka. Chłopak przytaknął i oboje spojrzeli na mnie.-Powiesz nam coś na ten temat?-pyta dziewczyna
-A co? Ja pomagam Michałowi z koncentracją oni mi z pewnością siebie.-wzruszyłam ramionami.

Wtedy też moim oczom ukazał się dziwny widok. Widziałam Kubiaka z jakąś dziewczyną. Obejmowała go, a on to odwzajemnił. Potem pocałował. Mimo iż nie byliśmy razem, tylko przyjaźniliśmy się zabolało mnie…byłam zazdrosna, że….. że może mi go zabrać.

-Przepraszam, ale muszę już iść-mówię i zbieram szybko swoje rzeczy. Wybiegam z hali. Dopiero gdy znajduję się sama w parku chowam się za drzewem i kucam opierając się o nie. Zaczynam po prostu płakać. Po uspokojeniu się wstaję i idę do domu. 

Na konkurs lecę za 3 dni. Przez ten czas unikałam Michała. Nie odbierałam telefonów, nie stawiałam się na zajęciach. Samolot miałam o 9.30. Pakowałam się rano.

-Wszystko zabrałaś?-pyta Ewa.
-Tak-odpowiadam i chowam walizkę do bagażnika.

Żegnam się z nimi. I odjeżdżam z trenerką. Wszystko idzie bardzo sprawnie. Odlot bez żadnego opóźnienia wiec na miejscu jesteśmy o 16:00. Konkurs mam dopiero dnia następnego. Szybko ten czas mija. Budzę się rano i biorę prysznic. Wywracam ubrania w walizce w poszukiwaniu stroju. Jeden mam, a drugi. Denerwuje się strasznie, bo wiem, że go pakowałam. Na pewno tak było! Wyrzuciłam wszystko na podłogę i usiadłam płacząc. Tamara zaniepokojona usiadła obok i objęła mnie.

-Hej co się stało?-pyta
-Zapomniałam sukienki-odpowiadam
-Zaraz coś wykombinujemy.
-Ale nie rozumiesz?! Ewa mnie zabije za to.
-Nic nie będzie. Spokojnie damy radę.

O 14:00 miałam stawić się już na lodowisku. Nie znalazłyśmy nic z Tamarą. Postanowiła, że do piosenki po prostu zatańczę w krótkich szortach i koszuli w kratę. Będę martwa jak wrócę. Tak ubrana stoję i czekam na wyczytanie mojego nazwiska. Najchętniej to bym się zawróciła i uciekła, ale przypomniały mi się słowa Michała, że to ja jeżdżę i robię to dla siebie i dla kibiców którzy są na hali. Uśmiechnęłam się i nabrałam pewności. Gdy tylko usłyszałam wezwanie mnie przez głównego sędziego wjechałam na boisku nie przejmując się tym co mam teraz na sobie. Spojrzałam na tych ludzi, dzieci którzy odwzajemnili mój uśmiech.

-To nie strój odgrywa rolę tylko ty-szepnęłam do siebie i zaczęłam jechać.

Po skończeniu ukłoniłam się i zjechałam. Czekałam z Tamarą tylko na wyniki. Mocno ściskała mnie za rękę. Kiedy nadszedł już ten czas słuchałam mając zamknięte oczy. Byłam nieco zaskoczona gdy wyczytali moje nazwisko jakie drugie. Spojrzałam na trenerkę, była uśmiechnięta. Ja właściwie….właściwie też się cieszyłam. Nie zdobywałam go pod jakąś presją czy coś. To było srebro dla mnie. Weszłam na drugi stopień podium i szczęśliwa odbierałam medal. Po całej tej uroczystości wróciłyśmy z Tamarą do hotelu.

-Zawiedziona trochę?-zapytała mnie.
-Szczerze?
-Jak najbardziej.
-Ani trochę. Pierwszy raz jechałam dla siebie naprawdę, dla tych wszystkich osób które we mnie wierzą i zostaną bez względu na to jak pojadę. Mimo iż nie weszłam na najwyższy stopień ludzie wstali z miejsc i  bili mi brawo. Nie raz robili to, ale dzisiaj miałam wrażenie, że to było takie autentyczne z mojej i ich strony. Te poprzednie medale cieszyły mnie, ale nie tak jak chciałam. To była chyba taka wymuszona radość. A dziś….od dziś to się zmieni. Wcześniej nie patrzyłam na to tak, dopiero gdy…-i urwałam przypominając sobie Michała
-Gdy co?-dopytuje
-Gdy pewna osoba kazał mi spojrzeć na to z innej strony. Jeżdżę dla siebie i innych by sprawiać im przyjemność, a nie dla tych co pałają tylko na wygrane, a gdy nie jest po ich myśli odwracają się.
-Kto ci to powiedział?
-….przyjaciel-odpowiadam i wstaję po wodę.
-Czyżby ten chłopak z którym spotykasz się na lodowisku?-pyta, a ja patrzę na nią. Myślałam, że nikt o tym nie wie. Pan Staszek pozwalał nam wchodzić i nie miał nic przeciwko temu. Obiecał też milczeć. Nie chciałam tłumu fanek siatkarza na lodowisku i głupich domysłów. Tam mogliśmy spokojnie bez żadnych obaw jeździć i spotykać się tak samo jak na hali.
-Skąd….skąd wiesz?-pytam przerażona z szybko bijącym sercem.
-Widziałam was raz. Potem dowiedziałam się, że często przychodzicie i jeździcie. Przyszłam kilka razy żeby to zobaczyć. Nie wiedziałam ,że uczysz siatkarza jeździć.-i uśmiecha się.
-Po prostu raz powiedział, że nie ma nic trudnego w jeżdżeniu i podnoszeniu nóg do góry. Przekonał się chyba, że jednak jest bo gdy wszedł pierwszy raz na lód nie dał rady nawet ustać. …..a on….
-Co on?
-Nie wiem czy powinnam. Pewnie będziesz zła.
-No jak już zaczęłaś to skończ.
-No…on….po prostu uczy mnie grać-i spoglądam na swoje ręce. Boję się spojrzeć jej w oczy. Wiem, że nie powinnam tak ryzykować.
-Wiesz czym może grozić gra?! Wybite palce, skręcenia, nie daj Boże złamania, zwichnięcia…pełno kontuzji, a to nie dobrze.
-Ja wiem, ale….-odważyłam się i spojrzałam jej w oczy.
-Ale co?
-To mnie uszczęśliwia. Nigdy nie robiłam nic poza łyżwiarstwem. A siatkówka….to fantastyczny sport. Nie miałam pojęcia jak dużo potrafi dać radości. Wiem, że bardzo głupia jestem, że ryzykuję, ale on też to robi. Jemu także może coś się stać, a przychodzi i chce jeździć tak jak ja grać.
-Jesteś szczęśliwa gdy to robisz?
-Nawet nie wiesz jak bardzo. W końcu poznałam coś nowego.
-W takim razie ja też się cieszę. I Michał…..on wie co mówi. Widzę też jaki ma na ciebie wpływ. Zmieniłaś się. Widzę to dobrze, dzisiaj na lodowisku jak tańczyłaś było to samo. Dojrzałaś, a jednocześnie starasz się być dla ludzi, a nie rodziców.
-Tak, ale wciąż się ich boję, a teraz jeszcze bardziej. Wiem, że znów czekali na złoto.
-Spokojnie. Muszą się przyzwyczaić, że nie zawsze jest się wygranym. Poza tym jutro jedziemy dalej na kolejny konkurs. Tam pokaż moc kochana, bo wiem że dasz radę.
-Dzięki-i ściskam ją mocno.
-Nie ma za co. To teraz koniec z presją rodziców. Teraz ty jeździsz i wiem, że bardzo ci pomoże brak tego nacisku. W końcu będziesz cieszyć się samą jazdą.
-Tak.

Obie wcześnie kładziemy się spać. Rano wyjeżdżamy. Długa droga przed nami. Na miejscu jesteśmy wieczorem.

(..)

Przebrana stoję już przy bandzie, bo wiem że teraz moja kolej. Wyczytają mnie i wchodzę. Spoglądam i to co zobaczyłam zaskoczyło mnie. Pamiętam tą rodzinkę z poprzedniego turnieju. Przyjechali, aż tutaj by mnie dopingować. Mieli na sobie koszulki z moim zdjęciem i wielki transparent. Ten gest zmienił całkowicie moje podejście do kibiców. Wcześniej z wymuszonym uśmiechem podjeżdżałam do nich, dawałam autograf i robiłam sobie zdjęcie. Byłam szczęśliwa, ale nie do końca. Wtedy chciałam jak najszybciej udać się do szatni i do domu. Dziękowałam ludziom, bo chciałam być miła i to wszystko. Teraz dopiero rozumiem jak bardzo kłamałam...nie byłam sobą. Od dzisiaj zmieniam się. Jak muzyka włącza się znów jadę. Sprawia mi to radość niemal jak sam trening z Tamarą, jazda z Michałem, z mamą. Czułam się wyśmienicie gdy schodziłam z lodu. Tamara od razu narzuciła mi bluzę.

-Byłaś naprawdę świetna, jak nigdy wcześniej.
-Czyli wcześniej źle jeździłam?-pytam żartem.
-Nie, ale….-zacięła się. Chyba nie wiedziała co powiedzieć.
-Wiem o co chodzi. Mi samej też się lepiej jechało.
-O tym mówię. To widać od razu.

Nadszedł czas nareszcie na ogłoszenie wyników. Byłam przejęta. Gdy przeczytali moje nazwisko jako ostatnie byłam prze szczęśliwa i to szczerze. Podjechałam na podium i wspięłam się na schodek. Gdy założyli mi medal ucałowałam go. Podniosłam w górę i popatrzyłam w sufit. To dla ciebie mamo-szepnęłam w myślach, a potem pokazałam go w stronę publiczności. To dla nich i dzięki nim. Po zejściu podjechałam do rodzinki stojącej przy bandzie. Podziękowałam im i zamieniłam parę słów. Dowiedziałam się, że zawsze mi kibicują, a ich córka też chce jeździć. Wyciągnęłam w kierunku dziecka pluszaka którego zebrałam z lodu.

-To proszę już teraz zacząć prowadzać ją na treningi, a niedługo kto wie może i usłyszę o niej. Życzę powodzenia.

Pożegnałam się i wróciłam do trenerki. Byłam dumna, szczęśliwa i w ogóle. Tyle pozytywnych emocji. Wieczorem po powrocie do hotelu Tamara otworzyła szampana. Wzniosłyśmy toast za sukces i poszłyśmy spać, bo rano samolot do Polski.


_________________________________________________________________________________

No i kolejny. Się porobiło. Michał całujący dziewczynę....dobra, ale tylko nie zabijajcie mnie za to :) Wiem, że większość chce zejścia się tej dwójki, ale.....dobra nic nie mówię już. ;) Kolejny w poniedziałek :)
Całuję i zapraszam do komentowania :)



środa, 12 czerwca 2013

Rozdział 20



Dochodzi do mnie damski głos. Coraz głośniej...coraz bliżej.

-Michał łazienka!-szepczę i oboje wpadamy do niej. Zakładam szybko na siebie szlafrok. Słyszę w tym momencie jak drzwi od pokoju otwierają się.
-Kinga gdzie jesteś?-słyszę pytanie.
-Będę się kąpać.
-Wyjdź na chwilę do mnie.

Przeciskam się przez drzwi by jak najmniej je otworzyć. Nie chciałabym by zobaczyła Kubiaka.

-I jak udała się impreza?-pyta.
-Było super. Wszyscy co chwila chwalili jak to Patrycja ładnie wygląda, jaką ma piękną sukienkę i fryzurę. Dwie koleżanki pytały gdzie się czesała bo wygląda rewelacyjnie-odpowiadam.
-To się bardzo cieszę.
-A co wy tak wcześnie tu robicie?-pytam
-Andrzej zapomniał jakiegoś kosztorysu i musieliśmy wrócić po niego. Ale znów jedziemy do Katowic. Konferencja za 2 godzin, więc spieszymy się…Dobrze też, że zobaczył wcześniej iż nie ma go.
-No.
-Dobrze w takim razie nadrób zaległości i jutro normalnie na trening. Dzisiaj masz wolne, ale jutro wracasz.
-Tak wiem. Niedługo zawody.-mówię.
-Właśnie. Sukienka przyszła wczoraj. Jest u nas w salonie. Weź ją i zobacz czy wszystko z nią okej.
-Tak jest.

I kobieta znika. Ulżyło mi gdy powiedziała, że wpadli na chwilę. Jak tylko odjeżdżają pozwalam Michałowi wyjść z łazienki, a sama kładę się na łóżko.

-Okropna.-mówi, a ja unoszę się na łokciu i patrzę na niego.
-Kto?-pytam
-Twoja matka. Jak można tak rozkazywać i zmuszać!-oburzony mówi.
-Widzisz. Pewnie gdy opowiadałam inaczej trochę to wyglądało no nie?
-No trochę. Nie sądziłem, że jest aż tak surowa.
-Słyszałeś tylko do czasu. Chwalę jej fryzury miła, wygrywam miła, a tak mam cały czas to samo.
-Moje biedactwo-mówi i siada. –Wiesz ja będę się już zbierał. Musisz w końcu odpoczywać.
-Spadaj- chwytam za poduszkę i uderzam go nią.
-Auuu! Co zrobiłem?-pyta
-Nie wiem….Miałeś iść to idź. Za kilka godzin spotykamy się na lodzie.
-Przestań! Odpuść sobie.-odpowiada.
-To ty przestań!-i wstaję z łóżka wychodząc z pokoju. Rozglądam się czy nigdzie nie ma małej, bo zapewne poskarży się zaraz matce.
-Nie ma jej!-słyszę głos starszej pani.
-To dobrze-i oboje z Michałem schodzimy po schodach. Odprowadzam go pod same drzwi. Przyglądam się jemu i widzę, że czegoś szuka.

-Przepraszam zapomniałam-mówi Basia -Schowałam pana buty do szafki by nic nie zauważyli, a kurtkę do szafy.-podeszła i wyjęła obie rzeczy. Nie mam pojęcia jak ja się jej odwdzięczę.
-Dziękuję-zwraca się chłopak do gosposi.
-Ja nie chciałam mieć problemu, pan też, a Kinga tym bardziej.

Pożegnałam się z nim i wróciłam do pokoju. Szybki prysznic i czuję się znacznie lepiej. Zegarek wskazywał 18:00. Przebrałam się, spakowałam łyżwy do plecaka i wyszłam na lodowisku. Przez całą drogę rozmawiałam z Pati. W końcu dowiedziałam się co tam między nią a Tiagiem było. Okazało się, że spotykają się w kinie jutro. Czyżby romansik nam się szykował? Nadeszła moja kolej na spowiedź. Słyszałam jak była przerażona, gdy mówiłam o rodzicach którzy znienacka pojawili się w domu i Michale również w nim przebywającym. Gdy doszłam pod halę rozłączyłam się. Przywitałam się z panem Staszkiem i udałam się na lodowisku. Zdziwiło mnie to co zobaczyłam. Obok band stał Michał już w łyżwach.

-Ładnie to tak się spóźniać?-pyta
-I kto to mówi panie spóźnialski-mówię i szybko zakładam odpowiednie obuwie.

Wchodzimy na lód i znów przypomnienie mu jak ma jechać. Nie trwało to jednak długo. Po chwili załapał znów. Jeździłam z nim trzymając za rękę.

-Jak ty to robisz?-spytał.
-Co robię?
-Jak znajdujesz w sobie tyle siły-mówi i staje. Zatrzymuje się i puszczam jego dłoń.
-Nie wiem Michał….naprawdę nie wiem.
-To jak oni cię traktują….a ty…ty jeździsz.
-A dlaczego mam zrezygnować?-pytam
-Czemu wobec tego jak się zachowują nie zostawiłaś ich? Dlaczego godzisz się na wszystko?
-Ty nigdy tego nie zrozumiesz-i wycieram łzę –nie masz pojęcia jakie to uczucie nie mieć rodziców. Mieszkać w domu pełnym dzieciaków takich jak ty. Nie wiesz jaka jest rodzina, ale gdy wiesz, że cię chcą od razu zgadzasz się. Każdy z nas chciał mieć rodziców. Każdy….
-Ale przecież mówiłaś, że było tyle, że mogłaś przebierać w nich.
-To co? To nie znaczy, że u innych nie byłoby tego samego, albo i gorzej.-odpowiadam
-Mogło też i lepiej.
-Tak... jednak nie mam pojęcia….wiesz mimo iż z czasem zniknęła ta cała otoczka rodzinna którą wytworzyli chociaż przez chwile wtedy czułam się szczęśliwa. Miałam prawdziwą rodzinę….zmieniło się wszystko. Chcą ze mnie zrobić sportowca światowej klasy i zarobić. Może i są jacy są, ale mam wobec nich jakiś dług.
-Jaki?! Ty nie masz żadnego długu!-krzyczy
-Mam. Zmuszają mnie do jazdy wydając sporo kasy. Sukienki, wyjazdy, wyloty, hotele. To nie są małe pieniądze. Pewnie gdyby nie to nie byłabym tam gdzie jestem.
-Ale czy łyżwiarstwo sprawia ci wciąż tyle samo frajdy?-pyta, a ja odwracam się. Płaczę, a on odwraca moją twarz.
-Nadal kocham to. Dzięki temu jestem blisko mamy. Wiem, że cieszy się, że jeżdżę.
-Wolałaby byś nie jeździła, a była szczęśliwa.-mówi, a ja wtulam się w jego tors i płaczę w koszulkę. Głaszcze mnie po plecach próbując uspokoić.
-Gdyby nie ta presja ze strony Ewy i jej męża zapewne byłabym szczęśliwa tak jak wtedy gdy jeździłam przy Pati po raz pierwszy od wypadku,..... przy moich zmarłych rodzicach gdy cieszyli się z mojego pierwszego zdobytego brązowego medalu. Oni mnie motywowali i nie ważny był dla nich kolor. Zawsze mówili, że dla nich mam złoto.-wymawiam wciąż szlochając.
-To jeździj właśnie tak…
-Ale Michał…..-patrzę mu w oczy, a on wyciera moje mokre policzki.
-To tobie ma to sprawiać frajdę, a nie im. To ty jeździsz nie oni, to ty masz być szczęśliwa,  a oni to tylko dodatek. Wróć do tego….a potem…
-Co potem?-pytam
-Potem….potem zostawisz ich w pioruny i pojedziesz zdobyć świat! Ale nie tak jak poprzednio…tylko tak jak teraz.
-Jak jak teraz?
-Z tą odwagą, charyzmą i wielką wiarą. Chcę byś to ty się cieszyła z tego. Nie mam zamiaru patrzeć jak obierasz „kolejne złoto”. Wolę byś zdobyła srebro albo brąz, ale była szczęśliwa i powiedziała sobie „koniec z rozkazami teraz moja kolej na stawianie warunków, a jak nie to pa pa”-mówi, a ja uśmiecham się.-tak ma być! To ty tu rządzisz!
-To nie jest takie łatwe. Mimo iż chcę by tak było to za pierwsze miejsca dostaje większe punkty…a chcę pojechać na olimpiadzie-odpowiadam, a on ujmuje moją twarz w dłonie.
-I pojedziesz. Ja jestem o tym przekonany….Jeśli masz zdobywać te złota to tak, abyś ty była zadowolona, by trenerka była dumna i ja….
-Co ty?-pytam
-Bym i ja był z ciebie dumny, gdy będziesz jechać dla mnie, dla trenerki, dla Patrycji, dla swoich rodziców i gosposi. Zacznij w końcu żyć i cieszyć się nim.

Patrzę na niego i nie wierzę, że jedna rozmowa z nim dała mi tak wiele. Coś czego potrzebowałam od kilkunastu lat….takiego wsparcia i wiary. Pati zawsze we mnie wierzyła, Tamara, ale to było co innego.On…on dał mi takiego kopa.

-Dziękuję Michał-odpowiadam-naprawdę dziękuję-przybliżam się do niego i składam pocałunek na jego policzku.
-Nie ma za co….w takim razie czas zacząć od zmian.
-Jakich?-pytam, a on podjeżdża na środek lodowiska.
-Podjedź tutaj-mówi, a ja robię to. Gdy staję przed nim pyta-Co robisz gdy jeździsz? Jak wygląda twoja koncentracja? Jak to robisz? Opowiedz mi o tym.

Zdziwiona patrzę na niego.

-Nie rozumiem.
-Widzisz publiczność czy nie?
-Wiem, że znajduje się, że patrzy na mnie, ale nic mi z tego. Koncentruje się na tym by dobrze wykonać układ. By wczuć się w muzykę. Staram się odizolować od otoczenia-opowiadam.
-To zmień to. Nie odwracaj się od tych ludzi, nie zamykaj się przed nimi. To w dużej mierze robisz też dla nich. Czasem takie obce osoby potrafią dać niezłą motywację. Jeszcze większą niż te które znasz.....Ja gdy jestem na boisku…..gdy widzę ten tabun ludzi który przychodzi patrzeć, krzyczy i dopinguje moją drużynę…to daje mi takiego mocnego kopa, a mój mózg mówi „Słuchaj Kubi dajesz z siebie dzisiaj wszystko nie zważając na to z kim gracie. Grasz dla siebie to twoja pasja i praca, ale ci ludzie….oni też to kochają. Daj im powód do radości tak żeby na kolejny mecz przyszli jeszcze tłumniej i mówili „Nie ważne jak będzie źle zostaję z drużyną”” To mnie napawa takim emocjami. Roznosi mnie. Chce mi się skakać gdy wygrywamy. Klnąć i płakać gdy przegrywamy. Poczuj tą energię którą przesyłają ci kibice. Skumuluj ją w sobie. Bądź skupiona gdy trzeba i potem pokaż, że ci ludzie dają ci wiele jak przychodzą. Wiem co to znaczy. Gdy jeżdżę z reprezentacją…nie ważne gdzie będziemy i tak zawsze pojawi się grupka polskich kibiców. Nie masz pojęcia jak każdy z nas chce pokazać się z jak najlepszej strony ….Pokazać, że było warto. Spróbuj, a zobaczysz, że ludzie nie będą przychodzić siadać, oglądać, a po występie bić braw. Gdy ty zaczniesz ich traktować jak przyjaciół oni zrobią to samo. Nie wyjeżdżaj od razu. Zostań. Porozmawiaj z nimi, podpisz się, zrób zdjęcie, podaj dłoń. Zobaczysz, że gdy ty się zmienisz oni też to zrobią. Będziesz inaczej postrzegana. Nie przez pryzmat swojej mamy, dzięki tylko nazwisku i rodzicielce jesteś tu gdzie jesteś. Pokaż, że naprawdę jesteś dobra, że kochasz to bardzo, że nie chcesz być porównywana do mamy. Masz swój własny styl. Założę się, że twoja mama była otwarta na kontakty z ludźmi.
-Skąd wiesz?-pytam
-Nie obraź się tylko, albo nie zrozum mnie źle. Osoby przychodzące na trybuny pamiętają ją, a teraz jesteś ty. Zawsze będą myśleć, że ona była lepsza, bo miała taki, a nie inny charakter. Też tego spróbuj, a zobaczysz, że niedługo gdy ktoś usłyszy twoje imię i nazwisko powie –To ta świetna łyżwiarka? Nie będziesz córką zmarłej łyżwiarki. Będziesz sobą.
-Czyli mam być bardziej ekspresyjna, odważna i otwarta tak?
-Tak wychodzi, ale tylko po jeździe, albo przed gdy ktoś cię wita. W trakcie bądź skupiona. Pokaż, że mieli wkład w twój sukces. Zobaczysz, że to pomaga.
-Za to ty…..-mówię tykając  go palcem.
-Co ja?
-Powinieneś zrobić wręcz odwrotnie niż ja.
-Czyli?-dopytuje.
-Czyli troszkę….minimalnie odłączyć się od kibiców…. Gdy ci coś nie wyjdzie, kolejna akcja, znów to samo to potem wszystko ci się sypie i jesteś zmieniany. Sądzę, że w twojej głowie pojawia się już myśl „zawiodłem raz i drugi…lepiej żebym wszystko zwalił i zszedł”. Nie możesz tak. Gdy upadnę podnoszę się i jadę jakby nic się nie stało. Ubędzie mi kilka punktów trudno. Nadrobię czym innym…a ty stracisz punkt i leci cała seria wpadek. Dlaczego nie powiesz sobie”Schrzaniłem okej. Ale teraz będzie dobrze. Musimy grać dalej. Podnieść się i iść dalej.” Nie wyjdzie trudno, jednak nigdy nie zarzucisz sobie potem mogłem się opanować, zrobić coś... poprawić. Czemu nie spróbujesz?
-Nie potrafię cały czas być skupionym. Ludzie zaczynają czasem oczekiwać. Gdy mam jakiś zły dzień, a wszyscy liczą na mnie….a ja tracę koncentrację i ciężko mi do niej wrócić.-odpowiada. Łapię go za ręce.
-Zamknij oczy.-patrzę na to jak zamyka powieki i ja również to robię. –Wsłuchaj się w to jak bije twoje serce. –milczymy, a on przerywa
-Nie dam rady nie słyszę.
-Wyobraź sobie dźwięk pulsującej krwi która doprowadza cię wprost do niego. Jedziesz milionem kanalików, aż docierasz do tego wielkiego organu….a teraz połóż dłoń na piersi i wyczuj je.
-Słyszę i czuję-mówi otwierając oczy.
-Widzisz. Udało ci się skoncentrować. Odzyskać spokój. Gdy naprawdę jest źle wytwórz obok siebie pewną otoczkę. Niech przestaną docierać do ciebie wszystkie dźwięki. Przypomnij sobie o jakichś ważnych słowach dla ciebie….motywacji. Mogą być nawet moje słowa, byś podniósł się i jechał dalej jeszcze lepiej….a jak to nie pomaga skup się na jakieś ważnej dla siebie osobie. Wspomnij jej oczy,uspokój oddech i wyrzuć wszystkie myśli z głowy.
-Robisz tak?-pyta
-Za każdym razem gdy mam jechać. Staję ...zamykam oczy. Widzę oczy mojej mamy z których czytam za każdym razem, że dam radę. I jadę.
-I sądzisz, że dzięki temu będę grać lepiej?-pyta.
-Nie wiem. Możesz spróbować. …Ja także nie obiecuję, że stanę się taka otwarta.
-Dasz radę. Wierzę w ciebie.

Zaczynamy jeździć. O 21:00 wychodzimy, a on odprowadza mnie do domu. Gdy leżę w łóżku wciąż zastanawiam się nad tym wszystkim co mi powiedział.  Dlaczego nie dać możliwości uczestniczenia kibicom w całym występie. Będę skupiona w czasie jazdy jednocześnie wiedząc, że robię to dla miliona osób. Ta informacja wywoływała u mnie jakąś dziwną radość. Wiedziałabym, że to nie jest moje złoto, ani złoto Ewy i Andrzeja, tylko nasze złoto. Ta myśl fascynowała mnie bardzo. Długo nie mogłam zasnąć, ale w końcu udało mi się.

__________________________________________________________________________

Nie wiem co myśleć o tym rozdziale. Jakiś taki średni. Zostawiam go wam i do piątku :)

Mecz z Brazylią przegrany, ale to było coś fantastycznego móc obejrzeć go na żywo :D Ta atmosfera, kibice, hymn podczas śpiewania którego miałam ciary jak zapewne większość...po prostu mega. Ciężko czasem opisać co się czuje gdy idziesz na taki mecz po raz pierwszy. Chce się napisać więcej o tym, ale ciężko ubrać w słowa te emocje. Jednak to trzeba przeżyć samemu, aby zrozumieć :)....i jedno wiem, że jak już masz za sobą pierwszy mecz to chcesz więcej i więcej.


Całuje :*

piątek, 7 czerwca 2013

Rozdział 19



***

Już zadzwoniłam gdzie trzeba. Odwracam się i patrzę na nią. Przysnęła chyba. Trzeba było ją bardziej pilnować i nie zostawiać z chłopakami. Po chwili mój telefon znów dzwoni. Spoglądam na wyświetlacz i od razu wychodzę z lokalu. Widzę chłopaka stojącego przy aucie. Podchodzę do niego.

-Przepraszam, że zadzwoniłam do ciebie, ale nie znam nikogo trzeźwego kto mógłby ją odwieźć-mówię i patrzę na mężczyznę.
-Dobrze, że zadzwoniłaś. Aż tak z nią źle?-pyta
-Zasnęła chyba. Jest nawalona porządnie. –uśmiecham się i Michał również.- Wiesz….i tak na moje oko wytrzymała długo. Paru chłopaków się wykruszyło, a ona nie dawała za wygraną. 
-To niezłą głowę musi mieć.
-Może, ale mam nadzieję, że nie będziemy sprawdzać tego kolejny raz-odpowiadam.
-To co? Ja po nią pójdę czy sama dasz radę ją wyprowadzić?-zapytał, a ja pokręciłam głową. -Poczekaj chwilę-mówi i idzie na tył samochodu. Otwiera bagażnik i wyciąga z niego kurtkę i coś jeszcze. Zakłada ją, czapkę i na to jeszcze kaptur. Uchyla drzwi pasażera i zabiera z boczka okulary przeciw słoneczne. –Myślisz, że ktoś mnie pozna tak ubranym?-pyta, a ja oglądam go.
-Nie ma szans-oddycham z ulgą, że nie będę musiała wynosić stamtąd tego kloca. Prowadzę go do środka. Z dala widzimy dziewczynę.

***

Już z daleka ją zauważyłem. Podeszliśmy do niej, a przyjaciółka próbowała ją obudzić lecz nic z tego. Uśmiechnąłem się i wziąłem ją na ręce. Mimo tego, że była pijana wyglądała pięknie. Wyniosłem ją z klubu i wsadziłem do samochodu przypinając pasami.

-Dzięki Michał jeszcze raz.
-Nie ma za co.-odpowiadam. Dla mnie właściwie nie był to żaden problem. To jest moja przyjaciółka.-Mam ją odwieźć do domu?-pytam
-Tak.

Z lekkim przerażeniem patrzę na nią. Wiem jakich ma rodziców. Jeszcze teraz gdy wróci kompletnie zalana….będzie miała piekło.

-Spokojnie.-mówi przerywając mi moje obawy.- Rodzice wyjechali w delegację. Będą jakoś we wtorek czy środę…nie pamiętam, ale mniejsza o to. Dzwoniłam do gosposi i powiedziałam o wszystkim. Będzie na ciebie czekała.
-To dobrze-oddycham z ulgą. –W takim razie idź się baw, a ja odwiozę ją bezpiecznie do domu.
-Wiem. Do zobaczenia-mówi i za chwilę znika za drzwiami.

Wsiadam do auta. Wkładam kluczyk do stacyjki i spoglądam na nią. Zanim jednak odpalam przyglądam się jej.

-Aleś się mała urządziła-śmieję się, odpalam autko i odjeżdżamy. Po 10 minutach docieramy pod jej dom. Wyłączam silnik i wychodzę. Otwieram drzwi od strony pasażera i wyciągam ją ze środka. W trakcie tego przebudza się. Obejmuje mnie mocno za szyję.

-Misiu i ty tutaj?...Dlaczego?-pyta
-Zobaczysz jutro-odpowiadam popychając drzwiczki nogą.
-Ale mój przyjaciel….mój najprzystojniejszy przyjaciel z pięknym brzuszkiem zostanie no nie?-pyta zbliżając się do mnie blisko. Znajdowała się na tyle, że mogłem poczuć zapach jej perfum. Nie dało się nie poczuć również alkoholu.
-Jesteś pijana-odpowiadam kierując się w stronę domu.
-Nie!....oj zostań! Wiem, że tego chcesz-odpowiada, a ja spoglądam na nią.
-Oj Kinia, Kinia!-kręcę głową i pukam. Nie czekam długo. Drzwi otwierają się bardzo szybko. Widzę w nich starszą kobietę.
-Gdzie mam ją zanieść?-pytam.
-Na górę.-i wskazuje mi kierunek w jakim mam się udać. Wchodzę  po schodach, a kobieta otwiera drzwi od najprawdopodobniej jej pokoju. Podchodzę do łóżka i kładę ją. W tym też momencie łapie mnie za dłoń.
-Zostań-szepcze mając zamknięte oczy. 

Delikatnie wyswobadzam rękę i chwytam koc. Zanim to ściągam jej buty i stawiam obok łóżka. Przykrywam i odgarniam kosmyk włosów który opadł jej na twarz. Uśmiecha się przez sen. Całuję ją w skroń. Wtedy też dostrzegam kawałek papieru wystającego spod poduszki. Wysuwam go nieco. Od razu poznaję zdjęcie które jej podarowałem. Odkładam je z powrotem na miejsce. Ostatni raz patrzę na nią i wychodzę. Cicho zamykam drzwi i schodzę na dół. Widzę od razu ich gosposię.

-Usnęła-mówię- Rano pewnie obudzi się z ogromnym bólem głowy.
-Zapewne tak…dziękuję panu, że przywiózł ją pan-odpowiada starsza pani uśmiechając się.
-Nie ma za co-odpowiadam jej również tak samo. –W takim razie ja już się pożegnam, bo jest 2:00. Dobranoc-mówię i kieruję się w stronę wyjścia.
-Lubi ją pan?-ni z tego ni z owego  słyszę pytanie. Odwracam się.
-Pewnie, że ją lubię. W końcu to moja przyjaciółka.
-Nie o to mi chodzi-wciąż docieka, a ja jestem trochę zdziwiony.
-Jestem tylko jej przyjacielem.
-Czy aby tylko na pewno?
-Tak. Ona też jest dla mnie tylko przyjaciółką-podkreślam dosadnie dwa ostatnie słowa.
-Dobrze. Dobranoc-mówi, a ja szybko wychodzę. Wsiadam do auta i jadę do domu. Długo jednak nie mogę usnąć. Zastanawia mnie o co chodziło tej pani. Przewracam się na drugi bok i cicho włączam muzykę. Odprężam się, oczyszczam myśli i zasypiam.

***

Budzę się z wielkim bólem głowy. Chwytam się za nią, a po chwili rozglądam. Na początku nie mogę skojarzyć gdzie jestem.

-To mój pokój-uświadamiam sobie po tym jak zobaczyłam półkę z medalami…-tylko jak ja się tutaj znalazłam-zamykam oczy i próbuję sobie to przypomnieć. Jednak nic z tego. Powoli wstaje z łóżka, wychodzę z pokoju i idę na dół. Kroki swe kieruje od razu do kuchni.

-Dzień dobry-mówię siadając na krześle.
-Dzień dobry-odpowiada Basia, a po chwili przede mną pojawia się szklanka wody i aspiryna.
-Dziękuję. Jesteś kochana.-biorę tabletkę i popijam szybko. Mam kaca jak nie wiem co.-Mam jedno pytanie do ciebie-odstawiam szklankę i patrzę na kobietę.
-Tak?-pyta i siada obok.
-Jak ja znalazłam się w domu?-pytam. Ostatnie co pamiętam to rozmowa z Pati przy stoliku z chłopkami, a potem film mi się urywa. Widzę jak się uśmiecha i wyciera ręce w ściereczkę.
-To naprawdę musiałaś dobrze zabalować-odpowiada i kieruje się w stronę lodówki.
-No tak troszkę-odpowiadam.-Więc wiesz coś?
-Pan Michał cię przywiózł.-mówi spokojnie i wyciąga z lodówki produkty,aby przygotować śniadanie. To z jaką miną siedziałam rozśmieszyło gosposię.
-Jak…..jaaaak to Michał? Ten od biletów?-pytam ze strachem w głosie.
-Dokładnie ten sam.- i kroi pomidora. Podchodzę do niej i staję.
-No niech Basia mi powie coś więcej…proszę-patrzę na nią błagalnym wzrokiem.
-Ale ja nie wiem dużo. Zadzwoniła do mnie Patrycja. Wyjaśniła, że wypiłaś za dużo i usnęłaś. Strasznie się wystraszyłam, bo myślałam, że  jeszcze w szpitalu wylądowałaś. Powiedziała, że pan Michał cię przywiezie. Przyjechał, wniósł cię do pokoju, położył i poszedł sobie.
-A jaa? Coś mówiłam?-dopytuje mając nadzieję, że nie palnęłam czegoś Michałowi.
-Nie  słyszałam….ale powiem ci, że to dobry chłopak. Ma złote serce.
-Może i serce tak, ale charakterek czasem diabła.-odpowiadam.
-Nie wiem. Nie znam go tak dobrze jak ty.-uśmiecha się i wraca do krojenia warzywa.

Chwytam butelkę wody i wracam do swojego pokoju. Spoglądam na zegarek który wskazuje 13:40. No to pięknie. Chwytam za telefon i wybieram numer przyjaciółki. Jest mi strasznie głupio z tego powodu, że tak popiłam.

-Halo?-słyszę po drugiej stronie.
-Patrycja…ja….ja chciałam cię bardzo przeprosić. Nie powinnam tyle pić…w ogóle nie powinnam zostawać tam z chłopakami…Nie chciałam tego. Zepsułam twoje urodziny-mówię, a po policzku płyną mi łzy. Odpowiada mi głucha cisza.-Proszę powiedz coś….wiem, że schrzaniłam. Wybacz. –odpowiadam cicho łkając.
-Głupia nie płacz!-słyszę wesoły głos przyjaciółki.-Nie jestem przecież na ciebie zła. Szkoda tylko, że tak wcześnie musiałam cię odeskortować do domu i nie odczekałaś do pasowania i tortu. Żałuję, że cię nie było-dodaje, a jej głos staje się nieco smutniejszy.
-Przepraszam.
-Nie masz naprawdę za co. To ty podarowałaś mi jednak najwspanialszy prezent jaki tylko dostałam. Spełniłaś moje małe marzenie udoskonalając je jeszcze. Spędziłam wspaniałe chwile na hali z tobą i chłopakami. Nigdy ci tego nie zapomnę….Powiedziałam, że mimo co stanie się później i tak będą to najlepsze urodziny i takie były…..I zostawiłam ci kawałek tortu. 
-Kocham cię Pati.
-Ja też cię kocham Kinia-odpowiada i obie śmiejemy się.
-Dobra. A teraz mi wyjaśnij jedną kwestię.
-Jaką ?-pyta
-Dlaczego do domu przywiózł mnie Kubiak?- z lekką pretensją zapytałam.
-Oj Kinga przestań! Byłaś tak nawalona, wszyscy byli, nie wiedziałam co z tobą zrobić i zadzwoniłam do niego. Od razu przyjechał. No i odwiózł cię do domu.
-Ale ja coś gadałam?
-Przy mnie nie, ale w samochodzie nie mogę nic zagwarantować- a ja w tym czasie walę się dłonią w czoło.
-Kurczę, a jak ja mu coś powiedziałam?-pytam wystraszona.
-Na przykład co?-dopytuje.
-No właśnie to chciałabym wiedzieć. –odpowiadam i spoglądam w stronę drzwi które się właśnie otworzyły. Po chwilę widzę głowę wychylającą się zza nich. Robię wielkie oczy, a oddech znacznie przyśpiesza.
-Wiesz co…..-odzywam się..-Ja…..ja….ja muszę kończyć-mówię jąkając się i patrząc jak chłopak podchodzi do mnie i siada na łóżko.
-Kinga co jest?!-krzyczy Pati.
-Zadzwonię potem-odpowiadam.
-Czyżby o wilku mowa?-pyta, a ja uśmiecham się.
-Tak, ale muszę kończyć.
-W takim razie kończ. Zadzwoń i powiedz co wyszło dobra?-pyta.
-Jasne. Buziaki-i rozłączam się. Okładam telefon na szafkę, a potem przenoszę wzrok na chłopaka. Jestem zszokowana tym, że tu jest.
-Jak tam po imprezie?-pyta, a na jego usta wkrada się wielki uśmiech.
-Dobrze wiesz jak-rzucam i biorę łyk wody.
-Co? Kac morderca nie ma serca…
-A żebyś wiedział. Co ty tutaj właściwie robisz?-pytam.
-Przyjechałem zobaczyć w jakim jesteś stanie, a przy okazji dowiedzieć się czy dzisiaj spotykamy się na lodowisku.

Kurczę całkowicie o tym zapomniałam.

-Pewnie-odpowiadam wymuszając uśmiech.
-Chyba nie jesteś do końca przekonana do tego pomysłu-i przygląda mi się badawczo. Wywracam oczami tylko.
-A tobie chce się grać jak masz kaca?!
-No nie bardzo.
-Znasz więc odpowiedź.
-Czaję-i z ust znika uśmiech. Zauważyłam to od razu.
-Ale…..dla ciebie robię wyjątek i pójdę. Poza tym muszę doprowadzić się jakoś do normalnego stanu zanim rodzice przyjadą.... jutro też jazda znów.
-Przestań nie chcę cię obciążać. Odpocznij dzisiaj i spotkamy się jutro-odpowiada i przykrywa swoją dłonią moją.
-Dzisiaj o 19:00.-mówię- Zanim to jednak to mam do ciebie pytanie.
-Dawaj.
-Czy ja wczoraj…..w nocy raczej…no wiesz…-mówię pojedynczymi wyrazami nie mogąc ubrać tego co chcę powiedzieć w słowa.
-Mów jaśniej.-domaga.
-No czy ja coś gadałam, uraziłam cię, obraziłam czy coś?-pytam.

Śmieje się tylko. Dla mnie oznaczało to tylko jedno, że coś zrobiłam. Czułam się zażenowana. Chowam twarz w dłonie. Czuję jednak jak chłopak odciąga je i spogląda mi w oczy.

-Mam ci zacytować?-pyta i widzę, że bawi go to, że nic nie pamiętam.  
-Tak!-stanowczo odpowiadam. Chrząka, wierci się na łóżku i zaczyna mówić naśladując mnie.

-Misiu i ty tutaj?...Dlaczego?-zapytałaś
-Zobaczysz jutro-odpowiadam ci
-Ale mój przyjaciel….mój najprzystojniejszy przyjaciel z pięknym brzuszkiem zostanie no nie?

Sama zaczynam się śmiać z tego co wygadywałam.

-Przepraszam Michał…..to było wszystko?-pytam.
-No…tak….potem zasnęłaś.

Kamień spadł mi z serca. Jednak nic okropnego, albo czegoś co mogłoby go zranić nie powiedziałam. Siedział u mnie, a ja opowiadałam jak do tego wszystkiego doszło. Lubiłam gdy był wesoły. Cały wtedy promieniał. I oczy i usta mu się cieszyły. Nagle też usłyszałam trzask drzwi na dworze i znajomy głos. Poderwałam się z łóżka i podbiegłam do okna.

-O cholera!-krzyknęłam.
-Co się stało?-zapytał chłopak również wstając.
-Moi…moi rodzice przyjechali….ale przecież mieli później wrócić-mówię raczej sama do siebie.-Oni mnie zabiją gdy ciebie zobaczą. Co ja teraz zrobię?!-zaczęłam panikować i chodzić w tą i z powrotem.
-Hej spokojnie-łapie mnie za ramiona powstrzymując przed dalszym krążeniem.
-Nie! Ty nic nie rozumiesz!-krzyczę na niego.

Przykłada mi palec do ust.

-Ciiiii.

Dochodzi do mnie damski głos. Coraz głośniej…coraz bliżej.

________________________________________________________________________________

Hej. Wszystkie miałyście rację, że przyjedzie Kubiak. Nie była to raczej trudna zagadka :) Do środy.

Mecz już za 1h 20 !!! Już nie mogę się doczekać. O 16:30 studio :) Wielka szkoda, że Igła nie gra :( Zapewne Zati poradzi się sobie, ale Igła....to Igła... (wypowiedź kogoś z tt Magiery. Zgadzam się z tym) Zator ma "papiery na granie" z najlepszymi, ale Igła to nie tylko Gracz to Ktoś więcej.