niedziela, 1 września 2013

Rozdział 46



Rano obudziły mnie dziwne hałasy dochodzące z dworu. Wstałam więc i wyjrzałam przed okno. Pod naszym blokiem panowie chodzili z kosiarkami które naprawdę wydawały głośne dźwięki. Weszłam do sypialni wybierając coś do ubrania. Miałam zamiar odwiedzić dziś parę osób. Gorąca i długa kąpiel działa bardzo relaksująco. Nie bardzo chciałam wychodzić z wanny, ale kiedy zrobiła się chłodna wstałam i owinęłam się ręcznikiem. Chwyciłam za szczotkę leżącą na szafce i rozczesałam swoje blond włosy. Teraz moje życie nabrało sensu i aż chcę żyć. Ubrałam się w naszykowane rzeczy i udałam się do kuchni robiąc sobie płatki z mlekiem. W trakcie posiłku zadzwonił do mnie Michał mówiąc, że już są po siłowni. Pogadałam z nim chwilę i po skończonej rozmowie założyłam sandały i wyszłam z mieszkania. Klucze wrzuciłam do torebki i ruszyłam na miasto. Przez te kilkanaście lat nic się tu prawie nie zmieniło. Odnowili parę budynków, postawili kilka sklepów i to wszystko. To nadal było moje miasteczko z którego wyjechałam. Miałam wrażenie jakby to było wczoraj, a nie 2 lata temu. Zaszłam do sklepu kupując w nim dwa znicze i zapałki. Schowałam to wszystko do torby i skierowałam swoje kroki wprost na cmentarz. Bez żadnego problemu znalazłam dobrze znaną mi, alejkę, a potem grób. Stanęłam patrząc na zdjęcia dwóch osób. Uśmiechnęłam się i wyciągnęłam znicze zapalając i stawiając je na marmurowej płycie. Usiadłam naprzeciwko i milczałam.

-Dawno mnie tutaj nie było. Przepraszam, ale widzę że Pati i Basia zajęły się tutaj grobem, aby nic nie zarosło. Teraz w końcu ja będę mogła to robić. Wróciłam na zawsze. Ale przecież wy chyba wicie o czym mówię prawda?- pytam ocierając z policzka łzy.-To pewnie wy wskóraliście coś u Pana Boga. Podziękujcie mu w moim imieniu za to, że jednak tam potoczył moim losem. Kiedyś jak znajdę się tam to sama mu podziękuję, ale to jeszcze nie teraz. Wiecie pewnie dlaczego. Jak byłam w Stanach chciałam dużo wcześniej z wami się spotkać, ale coś mi to zawsze uniemożliwiało. Wiem, że to wy byliście przy mnie i wspieraliście. Dziękuje wam.-zamilkłam słuchając wiejącego wiatru. Miałam wrażenie jakby to oni właśnie mi odpowiadali.-Nie macie pojęcia jaka jestem teraz szczęśliwa. Mam kogoś kogo kocham nad życie. To jego szczęście jest dla mnie najważniejsze. Pierwszy raz czuję takie uczucie i zapewne ostatni, bo wiem że to ten jedyny. Dosłownie tak jak ty i tato. Wiem, że była to miłość od pierwszego wejrzenia. Kiedyś mówiłam, że chciałabym  takie coś przeżyć i mam. On nadaje mojemu życie sens. Sprawia, że mam ochotę wstawać codziennie, nie wyobrażam sobie, że teraz mogłoby go zabraknąć ….i teraz mam do was prośbę. Zróbcie wszystko, aby nikt nam tego szczęścia nie odebrał. Na razie przez kilka dni jeszcze mam spokój, ale kiedy Ewa z Andrzejem dowiedzą się, że mnie nie ma, że wróciłam boję się, że wymyślą coś nowego do zastraszenia nas. Ci ludzie są nieobliczalni co sprawia, że nie mam pojęcia czego mam spodziewać się jutro. Czuwajcie  teraz nad Michałem by nic mu się nie stało na tym zgrupowaniu. Kocham was bardzo i tęsknie.-i wyciągnęłam z torebki chusteczki wycierając zapłakane oczy. –przepraszam was, ale muszę doprowadzić się do porządku. Mam zamiar odwiedzić parę osób, bo nie mam ochoty rezygnować z jazdy, a przecież znów potrzebny jest mi ktoś kto mnie będzie trenował. –uśmiecham się i wstaję.-Odwiedzę was jeszcze obiecuję. Do zobaczenia mamo i tato.-mówię i ostatni raz spoglądając na zdjęcia wychodzę z cmentarza. Pierwsze co to odwiedzam Basię. Z tego co się dowiedziałam mieszkała w niedużym domku z córką. Zapukałam więc do drzwi. Otworzyła mi je młoda kobieta.

-Dzień dobry. W czym mogę pomóc?-zapytała.
-Dzień dobry. Chciałam się zapytać czy zastałam panią Basię…..przepraszam pani mamę.
-Tak jest, a kto pyta.
-Kinga.
-Proszę wejść zaraz zawołam mamę.

Zostawiła mnie samą na korytarzyku i zniknęła. Po chwili zza zakrętu wyszła dobrze znana mi osoba. Kiedy tylko ją zobaczyłam podeszłam i mocno uściskałam, a z oka poleciała łza.

-Moja śliczna.-szeptała gładząc mnie po włosach.-Wróćiłaś.-mówi odsuwając mnie i wycierając z policzków łzy.
-Wróciłam. Tęskniłam bardzo.
-Ja też. –odpowiada i patrzy na mnie.-Nie mogę uwierzyć, że tu jesteś….tylko jak?
-Michał mnie stamtąd zabrał.
-Ten Michał?-dopytuje.
-Tak ten.
-Wiedziałam, że prawdziwa miłość przetrwa i sprawi, że znów będziecie razem. Modliłam się codziennie, abyście znów byli razem. Nie mogłam znieść tego jak cierpieliście.
-Widocznie modlitwy Basi zostały wysłuchane.
-Tak i bardzo się cieszę, ale nie stójmy tak tylko wejdź. Napijesz się herbaty?
-Poproszę .-odpowiedziałam i podążyłam za kobietą do kuchni. Usiadłam i gdy tylko pojawił się przede mną kubek z napojem zaczęłam jej wszystko opowiadać. Widziałam jak była szczęśliwa, że tu jestem, a na dodatek z nim. Po dłuższej rozmowie zebrałam się i ruszyłam w kolejne miejsce które miałam zamiar odwiedzić. Stanęłam w końcu pod budynkiem w którym niedawno sama jeździłam. Otworzyłam skrzypiące drzwi i weszłam do środka. Przy biurku siedziała jakaś kobieta. Widzę, że sporo się zmieniło. Ciekawa jestem czy Tamara też nadal tu uczy. Podeszłam do niej i zapytałam o moją byłą trenerkę.

-Tak. Pracuje tu nadal.
-A jest może na lodowisku?-zapytałam, a ona spojrzała w notes,
-Tak jeszcze jest.
-A czy mogłabym pójść do niej?-dopytuje.
-Nie bardzo. Ma teraz zajęcia. Kończy za 30 minut.
-To naprawdę ważne. Nie zajmę jej dużo czasu. Proszę.-i spoglądam na nią. Ta dziewczyna mnie irytuje.
-No dobrze. Niech pani idzie.-odpowiada.
-Na dużym jest?
-Tak.
-Dziękuję bardzo.-i od razu kieruję się w dobrze znanym mi kierunku. Przecież nie tak dawno sama tu jeździłam.  Popchnęłam drzwi i w mgnieniu oka znalazłam się na obiekcie. Rozejrzałam się po nim. Słyszałam krzyczącą coś Tamarę i poruszające się na lodzie dziewczyny. Serce aż rwało się, aby znów wskoczyć na tak dobrze znane mi lodowisko. Podeszłam do bandy i oparłam się o nią obserwując wykonujące różne kombinacje kroków i skoków.

-Przepraszam, a pani kto?-zapytała mnie kobieta która jeździła wraz z dziewczynami i poprawiała je w razie czego.
-Ja na chwilę do pani Tamary przyszłam.-odpowiadam jej.
-W tej chwili nie ma szans. Przeszkadza nam troszkę pani.-dodaje.-Mogłaby pani opuścić halę i poczekać na nią na zewnątrz??
-Kinga?-usłyszałam pytanie z daleka i od razu z kobietą spojrzałyśmy w tamtym kierunku. Widziałam Tamarę pędzącą już w moim kierunku. Kiedy tylko znalazła się obok mnie natychmiast przytuliła mocno.

-To naprawdę ty?-pytam dotykając mojej twarzy.
-Jak widać tak.
-Wróciłaś?
-Tak wróciłam.-odpowiadam, a on znów przyciąga do siebie.
-Dziewczyny koniec na dzisiaj!-krzyczy do postaci poruszających się na lodzie. Widziałam zadowolenie na ich twarzach kiedy ogłosiła im wcześniejszy koniec treningu.

Usiadłyśmy na ławeczce i zaczęłyśmy rozmawiać. Opowiedziałam jej o wszystkim i o tym, że chciałabym znów jeździć.
-Wiesz, że będziesz musiała ciężko pracować prawda?-pyta.
-Tak wiem.
-Straciłaś parę imprez, a przez to i punktów w jeździe indywidualnej. Będziesz musiała naprawdę dobrze się spiąć żeby wystąpić na Olimpiadzie.
-Zrobię wszystko co w mojej mocy żeby tak było. Tylko czy znów będziesz chciała mnie trenować.
-Oczywiście, że tak.-odpowiada obejmując mnie ramieniem.-Żałowałam, że przeniosłaś się na pary, ale śledziłam twoje występy mimo to.-i uśmiecham się słysząc te słowa.
-Więc co będę musiała zrobić, aby nadrobić punkty?
-W grudniu są imprezy w Chinach. Tam będziesz mogła naprawdę dużo nadrobić, ale jest też jedno ale.
-Jakie?
-To będzie taka harówka, będziesz musiała opanować dużo choreografii.
-Jestem na to gotowa. Jak nie spróbuję to nie będę wiedziała czy mi się uda.
-Tak. W takim razie trzeba byłoby zacząć od razu.-mówi.
-Że już? W tej chwili?
-A czemu nie?-dopytuje.
-Bo….bo ja wyjeżdżam niedługo na kilka dni.
-To przychodzisz do mnie, prosisz o pomoc i mówisz, że za kilka dni wyjeżdżasz?-pyta śmiejąc się.
-Nie to nie tak. Michał ma ważne mecz i bardzo chce bym na nich była.
-Przecież żartuję. Spokojnie daj  mi ogarnąć całe te turnieje i pomyśleć coś nad choreografiami. Masz na razie jeszcze wolne i jedź dopinguj Michała tak, aby wygrali ten turniej.-powiedziała mocno ściskając moją dłoń.
-Oj wygrają to na pewno.
-Wierzę.

Pożegnałam się z nią i poszłam do mieszkania. Tam zjadłam coś i spakowałam się, bo jutro nie będzie mi się chciało pewnie tego robić. Dosyć późno położyłam się spać, bo gadałam z Michałem. Nie widziałam się z nim paręnaście dni, a tęsknię jakbyśmy nie widzieli się z miesiąc. Następnego dnia o 15:00 przyjechała po mnie Maja. Z torbą zeszłam na dół do jej auta. W środku siedziała żony innych siatkarzy.  Poznałam je i wsiadłam do auta, a po chwili ruszyłyśmy do Katowic. Droga zleciała nam bardzo szybko. Zamieszkałyśmy w hotelu który znajdował się niedaleko tego w którym przebywali nasi reprezentanci.  Pokój dzieliłam wraz z dziewczyną Zbyszka. Od razu po wejściu rozpakowałyśmy się i przebrałyśmy. Założyłam na siebie koszulkę Michała, który tak nalegał abym ją założyła. Związałam w włosy w kucyka i przeciągnęłam tuszem rzęsy. Czekałam już tylko na Maję która szukała koszulki Bartmana. Kiedy znalazła ją wciągnęła na siebie i we cztery ruszyłyśmy na hale. Przed nią chodziło pełno ludzi. Byłam po prostu zszokowana jak dużo jest tutaj osób. Na meczu reprezentacji byłam jedynie w Londynie i dla mnie wtedy było multum ludzi, ale to co tutaj się działo….po prostu byłam w niezłym szoku.

-Robi wrażenie to wszystko prawda?-pyta żona Możdżonka.
-Tak. I jeszcze jakie.-odpowiadam rozglądając się na boki.
-Przyzwyczaisz się do tego kochana. Będziesz o wiele częściej na takich meczach teraz.

W tym samym momencie podszedł do nas pan z farbkami w ręku. Zapytał czy chcemy pomalować twarz, ale dziewczyny odmówiły. Ja postanowiłam, że czemu by nie. Facet maznął mi pędzelkiem po policzkach, a ja zapłaciłam mu. Ruszyłyśmy do wejścia na halę. Dziewczyny wzięły i ruszyły w kierunku innego wejścia niż reszta tłumu. Jak się później okazało to wejście dla VIPów. Podałyśmy facetowi bilety i udałyśmy się do środka. Sala zrobiła na mnie ogromne wrażenie i zapełniała się już. Odnalazłyśmy swoje miejsca i zajęłyśmy je. Wcześniej nie oglądałam meczu z tak bliska. Wystarczyło mi wstać i podejść do barierki oddzielającej boisko od trybun. W tle słychać było lecącą muzykę. Po dłuższej chwili na boisko wybiegli zawodnicy wpierw przeciwnej drużyny, a potem naszej. Zobaczyłam mojego Michała i miałam ochotę do niego podbiec. Od razu widziałam jak zaczął się rozglądać w poszukiwaniu nas. To Zbyszek nakierował go gdzie siedzimy. Z dala zauważyłam na jego twarzy ogromny uśmiech jak tylko mnie zobaczył. Mimo, że powinien się rozciągać podszedł do bandy stając przy niej. Opuściłam swoje miejsce i ruszyłam do niego. Jak zbliżyłam się od razu złapałam go za szyję, przyciągnęłam do siebie i namiętnie pocałowałam.

-Stęskniłem się za tobą.-szpenął po pocałunku, opierając swoje czoło o moje.
-Ja za tobą też.-mówię patrząc w jego oczy.
-Pięknie wyglądasz w mojej koszulce….no i te malunki na policzkach. Jak prawdziwy kibic.
-Twój kibic.-odpowiadam, a on muska moje wargi.
-Mój prywatny kibic. Już się bałem, że nie trafisz.
-Spokojnie dałabym sobie i sama radę. Obiecałam ci, że będę i słowa dotrzymam.-odpowiadam.
-Wiem to kochanie. Poczekacie z Majką na mnie i na Zbyszka dobra? Zabierzemy was na jakąś kolację czy coś.
-Pewnie, ale teraz już leć się rozgrzewać, bo od trenera dostanie ci się zaraz, że pogaduszki sobie urządzasz, a nie ćwiczysz.
-Spokojnie słoneczko. Teraz już mogę iść jak się z tobą przywitałem.
-No to dobrze.-pocałował mnie i pobiegł do chłopaków, a ja wróciłam na swoje miejsce.

Z niecierpliwością  czekałam na rozpoczęcie meczu. Nastąpiło odśpiewanie hymnów. Pierwszy raz miałam okazję odśpiewać Mazurka na żywo i to acapella. Normalnie miałam aż ciarki kiedy wszyscy to śpiewaliśmy. Chyba rzeczywiście będę teraz o wiele częściej przebywać na takich meczach. Całe spotkanie mocno dopingowałam chłopakom. Normalnie pochłonął mnie szał kibicowania. Dziewczyny może i były do tego przyzwyczajone, ale dla mnie to był pierwszy mecz u nas. Gdyby mnie nie znały mogłyby mnie wziąć za kibica. Chłopaki chyba chcieli doprowadzić nas do zawału, bo doprowadzili do tie-breaka z Amerykanami i wygrali go 16:14. Wszyscy oszaleli. Moje serce waliło jak oszalałe po tym wszystkim co tutaj było. Podeszłam do bandy, aby pogratulować Michałowi. Cmoknęłam go w usta i mocno przytuliłam.

-Gratuluję.-mówię.
-Dziękujemy.-odpowiada zakładając mi za ucho kosmyk włosów które wypadły z kucyka. –Widziałem jak nas dzielnie wspierałaś.
-Tak wiem. Pewnie zachowywałam się jak wariatka.-odpowiadam, a on uśmiecha się.
-Nie kochanie. Byłem szczęśliwy widząc moją dziewczynę tak bardzo wspierającą nas.
-Te emocje były nie dopisania. Chyba będę pojawiać się częściej na meczach.-mówię zarzucając mu ręce na szyję.
-Jesteś moim talizmanem szczęścia i czy tego chcesz czy nie na meczach będziesz musiała być.-odpowiada i śmiejąc całuje mnie.
-W takim razie to będzie dla mnie przyjemność.
-Wiem, ale teraz niestety muszę cię opuścić i iść w ten tłum krzyczący moje nazwisko.-powiedział wskazując głową na kibiców.
-Jasne leć. Będę czekać.
-Pewnie. Kocham cię.
-Ja ciebie też.-mówię, całuje go i odchodzę od niego. Wraz z dziewczynami wychodzimy na tyły. To one wiedziały gdzie mamy czekać na chłopaków. No przyznam, że dosyć długo czekałyśmy tam. Dobrze, że było lato, bo inaczej zmarzłabym tam jak nic.

Po jakimś czasie wyszli wprost do autokaru.

-Jedziecie z nami.-mówi Michał i wciąga mnie do pojazdu. Siadam obok niego i przytulam mocno. Czekamy aż do środka wejdą wszyscy reprezentanci. Słychać jeszcze krzyki na zewnątrz wokół autobusu. Widziałam jak chłopaki odetchnęli kiedy wreszcie autokar ruszył.

-W końcu mam cię dla siebie tylko.-odpowiada całując mnie w nosek. –Co robiłaś przez ten czas co mnie nie było?-pyta.
-Przesłuchanie?- zadałam mu pytanie patrząc na jego zdezorientowaną minę.
-Nie…po prostu….
-No przecież żartuję kochanie. Odwiedziłam Basię, Tamarę, byłam na cmentarzu. I oczywiście bardzo tęskniłam, ale to już chyba wiesz prawda?
-Tak wiem.

Rozmawialiśmy przez całą drogę kiedy w końcu dojechaliśmy pod hotel.  Oni wraz z Zibim polecieli na górę zostawić torby i przebrać się. Wraz z Mają czekałyśmy na dole.  Wyciągnęłam lusterko i mokrą chusteczką zmyłam farbę na moich policzkach. Po 10 minutach zjawili się na dole chłopaki. Michał zarzucił mi na ramiona swoją bluzę i złapał za rękę. Obaj zaprowadzili nas do jakieś restauracji. No przyznam, że może nie bardzo byliśmy ubrani do takiego lokalu. Ale chyba wiem już czemu go wybrali. Nikt w czasie jedzenia nie podszedł do nas po autograf czy też zdjęcie. W spokoju mogliśmy pogadać i pośmiać się. Najbardziej cieszyłam się jednak z obecności Michała i to, że był teraz tylko dla mnie. Po zjedzeniu udaliśmy się na długi spacer. Siatkarze odprowadzili nas pod sam hotel. Przytuliłam się mocno do Michała nie chcąc, aby szedł nigdzie.

-Do jutra kochanie.-mówi unosząc mój podbródek i całując delikatnie w usta.
-Do jutra.-odpowiadam i patrzę z Mają jak wraz ze Zbyszkiem oddalają się coraz bardziej aż w końcu znikają. Wchodzimy do pokoju i dziewczyna od razu kieruje się pod prysznic. Kładę się na łóżko, mając na sobie wciąż bluzę Michała. Jeszcze nawet pachnie jego perfumami. Uśmiecham się myśląc, że teraz każdy dzień będę z nim. Jak Maja wyszła skoczyłam pod prysznic i po wyjściu od razu poszłam spać.


_____________________________________________________________________________

To chyba na razie najdłuższy rozdział w całym opowiadaniu. :) Taki może o niczym. Nieco opisu meczu. Niestety nie miałam okazji być w Spodku, ale mam nadzieję, że tam zawitam. Na razie tylko w  Atlas Arenie i Hali Stulecia byłam i to były niezapomniane mecze szczególnie, że w Łodzi był mój pierwszy :)
Bardzo się cieszę za wszystkie wasze komentarze. :) Ostatnio tak się zapędziłam, że zapomniałam napisać kiedy kolejny rozdział. Dzisiaj nie zapomnę i nowy będzie w środę.
Aaaa! I dzisiaj nadrobię zaległości u was. Przepraszam, że nie komentowałam. Dzisiaj się poprawię :)
Całuję :*

11 komentarzy:

  1. Jak dla mnie to zawsze mozesz pisać takie dłuugie rozdziały! :D
    Mmay spotkanie po rozłące,zwycięstwo naszych biało-czerwonych i niesamowite uczucie między Kingą i Miśkiem!
    Rozpływam się,za każdym razem gdy czytam o ich losach!
    A teraz zapraszam do siebie i ciepło pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. doobra, moją wenę do komentowania wyładowałam na pierwszym blogu, więc tutaj.
    Bardzo cieszę się, ze są razem i w ogóle. Miło się czyta o ich szczęściu i o tym jak Kinga była u rodziców, Tamary, Basi..
    czekam na następny :*
    o swoich rozdziałach poinformowałam Cię na tamtym ;)
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Najdłuższy i najcudowniejszy. Szczęście tej pary udziela się również i mi :) Mam nadzieję, że to nie jest cisza przed wielką burzą? Dla mnie mogłoby już być tak zawsze. Wspierający się, zawsze blisko siebie kochankowie, którzy odliczają minuty do każego kolejnego ich spotkania. Wspaniale ze strony chłopaków, że wyciągneli je na kolację. W końcu odrobina szczęścia należy im się po tak długim czasie rozłąki :))

    Całuję,
    Naranja ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem co powiedzieć! Cudowny rozdział <3 Właśnie takie najbardziej lubie;) Oni są dla siebie stworzeni! Jeszcze raz powiem, piękny rozdział ;3 Czekam na następny. Pozdrawiam Zuzia ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajnie :) Kindze spodobały się mecze i siatkówka, bo ma komu kibicować :] Bardzo przyjemny rozdział, taki sielankowy ;) Coś czuję, że to szczęście nie potrwa długo. Chociaż dla mnie mogłoby tak być zawsze <3 Już nie mogę się doczekać środy...
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo mi się spodobał twoje opowiadanie :) Nie podoba mi się zachowanie rodziców Kingi oby nie miała ona z nimi już nic wspólnego. Dobrze, że Pati zrobiła coś co pomogło aby Kinga była szczęśliwa z Michałem, Czy jest możliwość abyś mnie informowała o nowych notkach na GG: 1366417. Będę wdzięczna:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem i tu! Powoli, powoli przedzieram się przez te wszystkie rozdziały... Nie sądziłam, że jest tego aż tyle.

    Kinga chce wrócić do jazdy, Tamara jej pomoże, odwiedziła Basię, była na cmentarzu, na meczu. Widać, że tęskniła nie tylko za Michałem, ale też za życiem tutaj, w Polsce.
    Michał to świetny facet, no chyba, że zostawił ją samą z Patką, bo po prostu nie chciał słuchać tego wszystkiego :P Ale widać, że ją kurcze rozumie i wspiera. Ideał! *.*
    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Kinia i Michał <3 czekam na środę :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Zapraszam do mnie na nowy rodział :) milosc-na-nowo.blogspot.com P.s obiecuje ze w wolnej chwili nadrobie u Ciebie zaległości :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak ja kocham takie rozdziały, takie po których uśmiech sam po 10 godzinach w szkole nachodzi na usta.
    Coś czuje, że tam na lodowisku może nie być zbytnio miło, ale Kinia to silna dziewczynka.

    Przepraszam, ze tak późno zawitałam.

    Naiwność jedna z potencjalnych chorób cywilizacyjnych. Ludzie robią wszystko by być w centrum uwagi, by być docenianym, często narażając się na szyderstwa, podobnie zrobiła Łucja, którą życie wystawia na kolejną próbę. Tym razem na swojej drodze spotkała Jego - młodego, obiecującego przyjmującego Skry. Co z tego wyniknie? Zapraszam serdecznie na PROLOG nowej historii.

    heroicznanaiwnosc.blogspot.com

    Pozdrawiam Annie

    OdpowiedzUsuń
  11. Nadal mam łzy w oczach to opowiadanie mnie rozwaliło jest cudne :)

    OdpowiedzUsuń