piątek, 2 sierpnia 2013
Rozdział 37
Tak bardzo chciałabym wiedzieć czy Pati przekazała mu ten cholerny list. Jak dobrze, że mnie tam nie ma, bo pękłoby mi serce widząc to wszystko. Chwyciłam za moją MP3 i włożyłam słuchawki w uszy. Z play listy wybrałam ulubioną piosenkę która dokładnie opisywała to co teraz się działo. Miałam ochotę wysłać mu tą muzykę by wiedział, że zawsze i mimo wszystko będę go kochała. W tle melodia, a moje myśli gdzie indziej. Wspominałam te wspaniałe chwile spędzone z chłopakiem. To jak się poznaliśmy, jego koszulka dla mnie, to jak przyszedł na moje zawody, nasze wspólne spacery, a potem jazdy i gra na sali. Jak wyznaliśmy sobie nareszcie co czujemy. Pierwszy nasz pocałunek, później seks. Moja skóra próbuje przypomnieć sobie jego dotyk….jego dłonie na moim nagim ciele. Oczy- kolor jego tęczówek, a usta- fakturę warg.
-I will always love you.-szepczę kiedy piosenka się kończy.
Po jakimś tygodniu Amanda w szkole przekazuje mi jakiś list. Nie otwieram go, a chowam do torby. Kusi mnie, aby przeczytać to co napisał, ale nie chcę płakać w tym miejscu. Gdy tylko lekcje kończą się idę do parku. Nie przeszkadza mi wiatr który jakby mógł to urwałby głowę. Siadam i wyciągam kopertę. Powoli otwieram ją i wyciągam ze środka kartkę. Biorę głęboki wdech i zaczynam czytać.
Kinga.
Po prostu nie mogę uwierzyć w to co napisałaś mi w poprzednim liście. Na początku myślałem, że żartujesz, potem, że ktoś zmusił do napisania tego, że nawet to nie ty napisałaś. Ale kiedy nazwałaś mnie swoją trzynastką wiedziałem, że to musisz być ty. Nie wiedziałem nawet co sądzić o tym. Jak wyczytałem, że znalazłaś sobie kogoś, a Pati to potwierdziła załamałem się. Nie! Moja Kinga jest wyjątkowa, ona zawsze dotrzymuje słowa! Dlatego ją wybrałem, bo była jak taka edycja limitowana, która zdarza się rzadko. I wiesz co? Pomyliłem się. Pomyliłem się cholernie. Jesteś jak każda inna. Niestała w uczuciach, nie wierna. Zrobiłaś ze mnie durnia. Zabawiłaś się moim kosztem. Sprawiło ci to radość?! No powiedz! Fajnie było zabawić się siatkarzem?! Udawać taką niedostępną i miłą, a potem złamać obietnicę i znaleźć sobie innego?!...żałuję, że jakoś wcześniej nie powiedziałaś, że to wszystko dla zabawy….może bawiłbym się równie dobrze jak ty. Nie wiedziałem, że jesteś taka wyrachowana. Wiesz za każdym razem kiedy przechodziłem przez park spoglądałem na ławkę tak ważną dla nas. Wydawało mi się zawsze, że spostrzegam nasze dwie obejmujące się postacie. Ale na tej ławce nikogo nigdy nie ma i nie będzie. Cieszę się, że powiedziałaś mi to jednak i jesteś szczera. Ja też ci coś powiem. Myślałem dużo i chciałbym móc wrócić na chwilę do przeszłości i zmienić jeden niewłaściwie postawiony krok. Chciałbym nie poznać ciebie. Znajdę sobie kogoś, chociażby na złość tobie. Pewnie nie będzie miała takich oczu jak ty, ale może pomoże zapomnieć. Pokażę ci co straciłaś…mogliśmy mieć wszystko, a ty to zniszczyłaś. Nigdy ci tego nie wybaczę. Żegnaj i bądź sobie szczęśliwa z tym chłopakiem. Życzę ci tego z całego serca.
Żegnaj moja łyżwiarko.
Michał
Upadłam na kolana płacząc i nie zwracając uwagi na otoczenie. Miałam ochotę teraz skończyć ze swoim życiem. Nic nie miało dla mnie sensu w tym momencie. Straciłam wszystko. Straciłam życie z własnej woli. Podniosłam się w końcu idąc do domu, a w dłoni ściskając list. Weszłam do domu nie zważając na żadne wołanie mnie. Zamknęłam drzwi na klucz i położyłam na łóżko z dłoni nawet na moment nie wypuściłam kartki. Płakałam w poduszkę myśląc jaką krzywdę mu wyrządziłam. On uważa, że zabawiłam się jego uczuciami. Nienawidzi mnie….on mnie nienawidzi. Cały dzień tak leżałam. W końcu Ewa zaczęła pukać do mojego pokoju, ale nie odpowiedziałam, a nie mówiąc już nic o otwieraniu drzwi. Za jakiś czas znów dobijali się, ale ja nawet nie zmieniłam pozycji. Zrezygnowali z tego, aż do rana kiedy budzili mnie do szkoły. Kazali mi otworzyć, ale teraz już nic mnie nie obchodziło. Próbowali sami otworzyć drzwi, ale nic z tego. Po południu jednak wezwali specjalistę i po chwili weszli do pomieszczenia. Nawet nie spojrzałam na nich. Wciąż wpatrywałam się w jeden punkt za oknem. Nic nie dało potrząsanie mną, ani mówienie.
Zachowywałam się tak cały tydzień. Na nic się zdały przychodzenie Amandy. Nie jadłam, prawie nie spałam. Załatwili mi zwolnieni w szkole mówiąc, że jestem chora. Byłam…miałam złamane serce. Kiedy wstałam z łóżka zakręciło mi się w głowie, a potem nie wiem co się działo. Obudziłam się w jakimś jasnym pomieszczeniu. Rozejrzałam się, ale nic mi to nie mówiło.
-Gdzie ja jestem?-zapytałam Andrzeja który podszedł do mojego łóżka.
-W szpitalu.
No tak. Spojrzałam na dłoń w której miałam wenflon i podłączoną do tego kroplówkę. Obróciłam się na bok, a po policzku ściekły łzy. Po chwili do sali weszła Ewa wraz z doktorem. Facet zadawał mi pytanie, ale na żadne z nich mu nie odpowiedziałam. Po trzech dniach wypisano mnie. Pierwsze co gdy wróciłam do domu to położyłam się do łóżka.
-Kinga o co chodzi?-pyta Ewa przysiadając na skraju mojego łóżka.
-Wyjdź-odpowiedziałam.
-Nie dopóki nie powiesz co się dzieje.
-Chciałaś bym to zrobiła więc patrz teraz jak się wyniszczam-mówię przekręcając się na drugi bok.
Kobieta bez żadnego słowa wyszła, a ja znów się rozpłakałam. Wieczorem do pokoju weszła jakiś mężczyzna. Przedstawił się mówiąc, że jest psychologiem. Nie obchodziło mnie to nawet. Siedział i mówił sam do siebie, bo nie miałam zamiaru spowiadać się obcemu. Następnego dnia ktoś po kolacji zapukał do moich drzwi. Miałam już tego serdecznie dosyć. Po chwili widzę postać Davida. Przygląda się mi siadając na łóżku i łapiąc za rękę. Nic się nie odzywał tylko po prostu siedział. Nie wytrzymałam i podniosłam się przytulając do niego i płacząc w jego koszulkę. Mocno mnie do siebie przytulił i siedzieliśmy tak.
-Zrobiłam to-wymówiłam-zostawiłam go.
-Ciii…..wiem, że jest ci ciężko, ale nie możesz się poddawać.
-Ale ja nie chcę już żyć-odpowiadam.
-Nie mów tak! Jesteś nam potrzebna tu na ziemi. W niebie jest i tak dużo świetnych łyżwiarzy, a na ziemi zaledwie garstka i ty się w niej znajdujesz.
-Nie.
-Tak Kinga….chodź idziemy właśnie tam skąd chcesz uciec. I wiedz, że nie przyjmuję żadnej odmowy.
Spojrzałam na niego, a on otarł mi policzki.
-Ubieraj się-szepnął i wstał ciągnąc mnie za sobą.
Niechętnie robię to, ale zakładam na siebie dżinsy i sweter zarzucając na wierzch kurtkę. Schodzimy oboje na dół i czekam aż on ubierze się do końca.
Przez całą drogę na obiekt milczeliśmy. Właściwie po wejściu nadal to robiliśmy. Z głośników puścił muzykę i pozwolił mi wejść na lód. Sam jednak tego nie zrobił. Powiedział, że wróci tu za chwilę. Kiedy zniknął poruszałam się powoli po tafli lodu. Co chwila ocierałam kapiące łzy. Nie dawałam rady….ta sytuacja mnie przerasta. Kiedy po dłuższych przemyśleniach zjechałam do środka wszedł David.
-Już?-zapytał.
-Tak. Dziękuję.-mówię podając mu łyżwy.
-Nie ma za co. Jestem po to by ci pomóc. I poprosić byś przyszła jutro do szkoły.
-Nie chcę.
-Chcesz…..i wszyscy to wiemy. Jak nie pojawisz się rano na zajęciach to obiecuję ci, że przyjadę po ciebie osobiście, a na zajęciach pilnował cię. Rozumiemy się?
-….tak-odpowiadam nie mając ochoty kłócić się z nim.
Po powrocie siadam przy biurku i piszę list do Patrycji. Musiałam opisać jej wszystko co się zdarzyło w ostatnich dniach i tego jak się czuję. Postanowiłam, że zacznę do niej pisać częściej. Zapewne w Polsce mówiła bym jej o tym wszystkim, a tutaj nie mam takiej możliwości. Chcąc by wiedziała co u mnie zaczęłam pisać.
I zaczęłam chodzić do szkoły. Skupiałam się jedynie na jeździe, aby nie myśleć o Michale. Patrycji opisywałam każdy dzień. Opisywałam jak minął co się wydarzyło....nigdy jednak nie potrafiłam pominąć kwestii o Michale. Pisałam jak to przeżywam, że nie mam ochoty już dalej żyć. Po tygodniu zazwyczaj wysyłałam jej to wszystko w zamian otrzymywałam od niej to samo. Jak się okazało przez cały miesiąc nie grał, ale z tego co przyjaciółka napisała wziął wolne, bo nie mógł wytrzymać tej sytuacji…tak przynajmniej Zbyszek jej powiedział.
Spędzałam każdą wolną chwilę na lodowisku. To przynajmniej trzymało mnie w tym abym nie rozsypała się całkowicie. Kiedy wracałam ze szkoły o mały włos nie potrącił mnie samochód. W ostatnim momencie przed tym uratował mnie David.
-Kinga nie mów, że chciałaś to zrobić?
-Nic nie chciałam-odpowiadam przechodząc przez jezdnię.
Chłopak dogania mnie i odprowadza do domu, a właściwie do samego pokoju. Wszystkie rzeczy rzucam na podłogę, a sama kładę się na łóżku czując jak łzy znów spływają po mojej twarzy. David podchodzi do mnie przodem kucając przy łóżku i opierając mokre policzki. Po chwili jednak kładzie obok przytulając do siebie. Nie odpycham go, a wręcz przeciwnie wtulam się w niego. Nie wiem dlaczego w tym momencie pomyślałam, że to co napisałam Michałowi powinnam zacząć spełniać? Że naprawdę może muszę znaleźć sobie kogoś…kogoś kogo pokocham. Z tym jednak byłby problem, bo nie wiem czy będę umiała to zrobić. Na każdym kroku jest Michał. Wystarczy, że na ulicy zobaczę kogoś kto ma podobne oczy, posturę. Numer 13 na domu, bloku, na tablicach rejestracyjnych, numerze szafki i innych rzeczach kojarzy mi się tylko z nim. Jak mam zapomnieć? No jak? Odsuwam się lekko od przyjaciela i pytam:
-David czy…..
_____________________________________________________________________________
Jednak napisał jej. Trochę się działo i oboje bardzo przeżywają to wszystko. Jakieś pomysły o to co che zapytać Kinga?
Bajeczka pytałaś, że skoro ma 18 lat to może już zostawić ich, bo jest pełnoletnia... Ale przecież postawili jej warunek (rodzice) zostawią Michała w spokoju w zamian ona będzie jeździła i to oni powiedzą jej kiedy może odejść.Więc nie może odejść.
Kolejny we wtorek :) Pozdrawiam :*
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
taak wiem, przypomniałam sobie o tym dopiero, kiedy kliknęłam "opublikuj" .. :P
OdpowiedzUsuńno i znów płaczę .. ja już sama nie wiem czego chcę .. czy tego, żeby Kinia i Michał ułożyli sobie życie i byli względnie szczęśliwi bez siebie nawzajem czy żeby mimo wszystko zaczęli walczyć o siebie i o ich miłość, w którą Michał niestety zwątpił .. :(
tak bardzo chciałabym znów przeczytać jak Michał całuje, przytula, dotyka Kinię .. żeby znów byli szczęśliwi .. ale .. czy to kiedyś stanie się prawdą?
czekam na następny :*
piosenka cudo <3 tak dawno jej nie słyszałam, że chyba cały dzień będzie lecieć :D
Buziaki :*
Niesamowity rozdział... Nigdy bym nie pomyślała, że Michał jej nie uwierzy. Kiedy kolejny? :) Zapraszam do siebie :) a-teraz-zaczekaj.blogspot.com
OdpowiedzUsuńCofnę się do tamtego rozdziału bo nie miałam go jak skomentować, a jest coś co chcę powiedzieć. Nawet nie wiesz ile czasu zajęło mi to, żeby zebrać się w sobie i przeczytać ten cholerny list. Płakałam jak już zdecydowałam się na to(nie często mi się to zdarza podczas czytania blogów) Wiesz co? Nie lubię Cię:P:P Jak mogłaś zrobić im coś takiego?:P
OdpowiedzUsuńKurczak, ten rozdział to też łzy... No jak ty to robisz?:P Kurdę, Michał za szybko zrezygnował... Powinien o nią walczyć, wyciągnąć od Patrycji prawdę, przyjechać... Cokolwiek!
Mam nadzieję, że Kinia nie chce się bzykać z Davidem, albo prosić go o to żeby byli razem albo coś z tych rzeczy! Nie może!!!!
Buź;**
Michał nie wierzył w jej miłość, a to cholernie smutne :(
OdpowiedzUsuńTen list od niego musiał bardzo boleć Kingę. Nie dziwię się wcale, że tak zareagowała. Dziwię się tylko reakcji Ewy, a właściwie to braku jakiejkolwiek reakcji...
Mam nadzieję, że nie zapyta Davida czy ją kocha!
Buziaki :*
Hej, chciałam poinformować, że nominowałam Cię do nagrody The Versatile Blogger :) Więcej szczegółów znajdziesz na moim blogu w odpowiedniej zakładce(http://cerchiamo-vicino-a-vicenda.blogspot.com/). Jeśli masz ochotę przyłączyć się do zabawy, to zapraszam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,realist. ;*
Jeju, Misiek, nie komplikuj sprawy nooo... Poryczałam się. Mam zagwarantowany smętny początek dnia. Kurcze, ich miłośc jest przepełniona cholernym pasmem bólu i tesknoty... Nie wierzę, że to już koniec. To nie mogło się skończyć w ten sposób.Cały czas mam nadzieję, że pan Kubiak zjawi się pod jej domem. Albo odwrotnie. Zawalczą o siebie, tylko potrzebują czasu. Jestem przekonana.
OdpowiedzUsuńKurczę, escape... ma rację. Jak Ewa, która sprawuje nad nią opiekę mogła się tak obojętnie wobec niej zachowywac? Nie pojmuję tego!
Zostawiła ją samej sobie... Może to pierwszy i podstawowy argument, żeby się od niej odciąc?
Pozdrawiam,
Naranja ;*
Przy okazji: Zapraszam bardzo serdecznie na 40 rozdział na naranja-vb.blogspot.com
oraz
jeśli masz ochotę na prolog w zupełnie nowym wrono-kłoso-drzyzgowo-gumowym opowiadaniu: siedem-dni.blogspot.com :))
Kiedy czytałam początek żyłam nadzieją, że może matka Kingi się zlituje i jednak pozwoli jej utrzymywać kontakt z Michałem. Jednak tak się nie stało. Mam nadzieję, że może Patrycja pokaże listy Kubiakowi, bo nie może znieść myśli tego, że jej przyjaciółka tak cierpi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Zostałaś nominowana do Liebster Award. Szczegóły u mnie :) Zapraszam.
OdpowiedzUsuńNIenawidzę ten matki Kingi i jak Boga kocham,mam ochotę na nią wjechać z czołgiem :D
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny,pozdrawiam i zapraszam do siebie ;*
Uwielbiam :) Przeczytany jednym tchem. Strasznie podoba mi sie Twoj styl pisania, zarowno tu jak i na 'You are my dream'. Z niecierpliwoscia czekam na kolejne rozdzialy :) pozdrawiam-Nonka ;)
OdpowiedzUsuńO matko, jestem w szoku. Rozumiem, że poprzedni list mocno zranił Miśka, ale ... no dobra, moim zdaniem miał prawo tak napisać, lecz jest to smutne. :c
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy rozdział na moim nowym blogu, czyli na www.ponowne-spotkanie.blogspot.com / ZAPRASZAM. :*
List od Miśka był maskaryczny. Znów płakałam. Jesteś mi winna jakieś 3 paczki chusteczek za te wszystkie rozdziały. CO NAJMNIEJ. Boże mam nadzieję, że ona sobie coś zrobi Michał się o tym dowie i przyjedzie do niej i będzie dobrze. Pięęęęękny plan, ale pewnie nierealny. Mam nadzieje, że nie będę płakać przy Twoim następnym rozdziale. No chyba, że chcesz :) No nic czekam do jutra.
OdpowiedzUsuńA zapraszam do siebie na 7 rozdział
kissmeslowley.blogspot.com
Pozdrawiam Annie
łzy, łzy i jeszcze raz łzy!
OdpowiedzUsuńŚwietny blog, masz talent.:)
Z niecierpliwością czekam na kolejny!:D
Zapraszam do mnie: http://marzeniasaczymsniezwyklym.blogspot.com/
Pozdrawiam!
O Jezusie...na początek przepraszam za taką długą nieobecność,ale nadrabiałam Twojego bloga regularnie!
OdpowiedzUsuń------------------
Boże,nie powinna była tego robić! Biedni są tacy oboje..To okropne..Przyznam bez bicia-zużyłam paczkę chusteczek,bo to po prostu tragedia dwójki młodych,kochających się ludzi..
A miało być pięknie..Ci cholerni ''rodzice''co?
Mam ochotę zabić takie typy,fe!
Mam nadzieję,żę będzie okej.I to już wkrótce!
Pozdrawiam i całuję! :3