poniedziałek, 17 czerwca 2013

Rozdział 22


(..)

Już siedzę w samochodzie trenerki i jedziemy do Jastrzębia. Dopiero teraz dociera do mnie co zaraz będę mieć w domu. Boję się tam wracać.... Ale przecież drugi medal jest złoty. Zajeżdżamy pod mój dom. Wyciągam walizkę i żegnam się z Tamarą.

-Może wejdę z tobą?
-Nie trzeba dam sobie radę.-odpowiadam
-Znam twoich rodziców….boję się o ciebie.
-Nic mi nie będzie. Poradzę sobie-mocno ściskam ją i kieruję się do mieszkania. Otwieram drzwi i wchodzę do środka. Zdejmuję buty i idę w głąb mieszkania. Wtedy też z gabinetu wychodzi małżeństwo.
-Cześć –mówię, a po chwili kobieta wyciągam zza pleców moją sukienkę której nie wzięłam.
-Powiedziałaś, że wszystko spakowałaś-odzywa się spokojnie, ale z tą wrogością w oku.
-Przepraszam, ale byłam przekonana, że wzięłam ją.-odpowiadam, a kobieta podchodzi do mnie i rzuca nią we mnie.
-Tak nam się odpłacasz za to co robimy dla ciebie?!-i łapie mnie mocno za przedramię.
-Ale przecież nie przyjechałam z niczym. Zdobyłam złoto i srebro.
-Wiemy co zdobyłaś!-krzyczy-gdybyś nie była taką niezdarą najprawdopodobniej przywiozłabyś te dwa złota!!!- i szarpie mnie
-To się więcej nie powtórzy.-odpowiadam, a moje oczy zachodzą łzami.
-Oczywiście, że nie!
-Poza tym co za szmaty na siebie założyłaś?! Ten układ?! Gdybyś miała inny strój sędziowie nie zauważyliby tyle błędów jakie popełniłaś!!-głośno mówi kobieta.
-Ciesz się, że w ogóle przywiozłaś jakieś medale, bo byłoby gorzej gdybyś nie przywiozła dwóch!-odzywa się po raz pierwszy mężczyzna.-I od dzisiaj ćwiczysz jeszcze więcej! Żadnego odpuszczania treningów! Żadnego chodzenia na mecze! Szkoła i trening! Rozumiemy się?!-pyta, a ja kiwam głową wycierając łzy.
-Chyba także trzeba ci ograniczyć te kontakty z przyjaciółką, bo widzę, że ma na ciebie zły wpływ!-dodaje Ewa.
-Nie proszę nie! Nie wpływa na mnie wcale źle. To dzięki niej nadal jeżdżę!-mówię to co myślę.-Gdyby nie ona nie zaczęłabym, a teraz nie skończyła! Więc cieszcie się, że wciąż trenuje! –krzyczę, a kobieta popycha mnie tak, że uderzam o ścianę. Zsuwam się niej i płaczę. Łapię się mocno za łokieć który bardzo boli.
-Nie waż się tak mówić! Skończysz jeździć jak przestaniemy cię finansować wiedząc, że nie nadajesz się! Poza tym wciąż jesteś naszym dzieckiem.-odpowiada i wychodzi do gabinetu, a mężczyzna za nią.

Ukrywam twarz w dłoniach i płaczę. Powoli podnoszę się i zabieram na górę walizkę. Kładę się na łóżko. Nagle mój telefon zaczął wibrować. Sięgam po niego i odczytuje SMSa od Michała.


Spotkamy się jutro? Muszę ci coś powiedzieć.


-Pewnie oficjalnie to, że masz dziewczynę i chcesz więcej czasu poświęcać jej-szepczę, a potem wciskam zieloną słuchawkę i dzwonię właśnie do niego.
-Kinga?-słyszę po odebraniu.
-Tak….dobrze, ale czy moglibyśmy się spotkać jeszcze dzisiaj?-pytam i wybucham płaczem.
-Co się stało? Kinia co ci? Czemu płaczesz?-dochodzi mnie jego smutny i zmartwiony głos.
-Spotkasz się ze mną?-ponawiam pytanie
-Pewnie, ale co ci? Mam do ciebie przyjść?
-Nie! Za godzinę w parku na tej ławce na końcu alejki koło drzewa.
-Dobrze…ale co się stało?-pyta wciąż.
-Pa-rzucam i rozłączam się.

Mam nadzieję, że do tej pory Ewa i Andrzej pójdą spać. Po 45 minutach wychodzę z pokoju i nasłuchuje czy nic nie słychać. Schodzę na dół i rozglądam się po ciemku. Zakładam po cichu buty. Nagle światło zapala się, a ja przerażona spoglądam na osobę która to zrobiła. Odetchnęłam z ulgą kiedy zobaczyłam Basię. Szybko zgasiła z powrotem światło i podeszła do mnie łapiąc za rękę i ciągnąc mnie do swojego pokoju. Gdy zamyka drzwi mocno mnie przytula, a ja znów płaczę.

-Jesteś silna. Wytrzymaj jeszcze trochę, a potem zostaw ich. Nie pozwól im cię zmienić. I po drugie wyglądałaś pięknie i pojechałaś tak samo. Nie ważne nawet czy zdobyłabyś coś czy nie to wielka przyjemność móc cię poznać i opiekować się. Będziesz kiedyś wielką łyżwiarką jak  twoja mama.
-Dziękuję.
-A teraz wyjdź przez moje okno. Nie chcę by państwo usłyszeli, że wychodzisz.
-Ale czemu Basia mi pomaga?
-Bo wiem, że idziesz do niego. Widać, że ma na ciebie dobry wpływ. Zmieniłaś się odkąd go poznałaś…Wierzę, że pomoże ci i da wsparcie jakiego teraz potrzebujesz….tylko proszę nie wracaj późno.
-Dobrze.

Otwiera okno, a ja wychodzę. Jak najciszej staram się oddalić od tego domu. Nienawidzę ich. Zaczynam biec gdy zauważam, że jestem już spóźniona. Wbiegam go parku . Szybko udaję się we wcześniej wskazane miejsce. Jak tylko chłopak zobaczył mnie wstał, a ja wpadałam mu wprost w ramiona mocno płacząc. Usiadł na ławce i pociągnął mnie za sobą. Nie przestawałam mu wciąż moczyć bluzy. Michał nic nie mówił tylko z całej siły przycisnął mnie do siebie. Postanowiłam jednak uspokoić się, bo wyjdę na beksę.

-Co się stało?-pyta i podaje mi chusteczki. Wyciągam jedną i wycieram w nią nos. Opowiadam mu wszystko od początku zaczynając od występów tam, to że wcieliłam jego postanowienia, aż do momentu rzucania mną o ścianę przez Ewę.

-Że ona rzuciła cię o ścianę?!-wkurzony mówi, a ja poczułam, że klatka piersiowa ze złości unosi mu się szybciej.-Nie możemy tego tak zostawić!
-Przestań! Nic nie będziemy robić! Było minęło.
-Nie! A jakby ci coś zrobiła?!-pyta denerwując się.
-Nie mogę nic z tym zrobić! Poczekam jeszcze trochę i wyprowadzę się od nich,ale na razie nic z tego!
-Kinia! Tak nie może być! Jeszcze źle dla nich, że w ogóle coś przywiozłaś?! Powinni się cieszyć, że mają taki skarb pod swoim dachem, a nie mieć pretensje o kolor medalu.-odpowiada, a ja wtulam się w niego i znów szlocham. Głaszcze mnie po włosach.
-Michał mam do ciebie prośbę.
-Jaką?-pyta
-Zostawisz to w spokoju. Zapomnisz o tym, bo zaraz pożałuję, że ci powiedziałam-podnoszę wzrok i patrzę mu w oczy.-obiecaj.
-....Obiecuję-odpowiada dopiero po chwili-Ale gdy zrobią ci coś gorszego i uderzą, to nie podaruję im tego.
-Nie dojdzie do tego.

Patrzyłam na niego i wiedziałam, że ta myśl która przyszła mi teraz do głowy była najgorsza ze wszystkich możliwych. Nie wiem czemu o tym w ogóle pomyślałam. Jeśli jutro mam go stracić, na rzecz tamtej dziewczyny to chcę się dzisiaj nim nacieszyć maksymalnie.

-Michał zrobisz coś dla mnie?-pytam
-Wszystko.
-Pocałuj mnie-mówię patrząc na jego zdziwioną minę.

_____________________________________________________________________________________

Dziękuję za wszystkie komentarze i tyle wyświetleń :) No i teraz jedno czy Michał zgodzi się na to by ją pocałować, czy też nie? Jak myślicie. Na kolejny już w środę :)

Również zapraszam was na nowy blog który prowadzę z koleżanką.
http://opowiadania-siatkarskie.blogspot.com/

Znajduje się na nim katalog opowiadań pogrupowanych na siatkarzy którzy w nim występują.

piątek, 14 czerwca 2013

Rozdział 21



Dni mijały szybko. Z Michałem wciąż ćwiczyliśmy koncentrację, grę i jazdę. Gdy któregoś razu nie mogliśmy się spotkać to dzień był dla mnie taki pusty. Nadszedł dzień meczu w Jastrzębiu. Bardzo się cieszyłam na możliwość znów oglądania gry. Przez cały mecz obserwowałam chłopaka. Gdy zaczął się denerwować to patrzył w moja stronę, a potem uśmiechał się. Kolejna akcja wychodziła mu zazwyczaj perfekcyjnie. Byłam dumna z powodu tego, że mam jakiś wkład w wygraną jego i drużyny. Jak mecz się skończył siatkarze rozdawali autografy. Czekałam na Michała by mu pogratulować. Wtedy też przed naszymi barierkami pojawił się Zbyszek. Rozdał parę autografów. Gdy fanki zniknęły zwrócił się do mnie.

-Powiesz mi co ty zrobiłaś Miśkowi?-zapytał, a ja popatrzyłam na niego.
-Nic.-zgodnie z prawdą odpowiedziałam.
-Jak to nic?! Odkąd spotyka się z tobą zmienił się….jest taki bardziej spokojny….i w ogóle po nieudanej akcji nie wybucha, nie skacze tylko uspokaja się. Słyszałem jak raz szeptał dasz radę. A w akcji następnej skacze niczym małpa i ma uderzenie niczym porządny bokser.-i uśmiecha się.
-Mogę w takim razie zapytać ciebie Bartman o coś?-odzywa się Patrycja która stoi obok.
-Wal śmiało!
-Powiedz mi co twój przyjaciel zrobił z Kingą?-otwiera szeroko oczy i patrzy na nią.
-Nic chyba..nie wiem.
-To ja ci powiem! Jeszcze tak pełnej radości jej nie widziałam. Na treningach jeździ jakby wypiła setkę redbullów. Ona prawie frunie po lodzie. Za to z jaką energią. Tańczy też jeszcze lepiej. Nie poznaję jej. Czasem mam wrażenie, że Michał z takiej cichej wody rozpalił taki ogień- energię, wiarę, radość.
-Za to ja mam odwrotnie-odpowiada Zibi-Michał z rozszalałego, emocjonalnie faceta zmienił się w bardziej stabilniejszego i opanowanego. Nie żeby już w ogóle nie szalał. Co to to nie. Nadal taki jest, ale potrafi się zebrać po nieudanej akcji i kolejną wykonać lepiej. Wcześniej pomagałem mu z tym, bo miał problemy. Jak nie szło na początku to potem było gorzej, a teraz…. Jak to powiedziałaś Kinia z wody w ogień, Michał z ognia w wodę. Ona go gasi on ją rozpala.
-Ej nie mów tak o mojej przyjaciółce!-krzyknęła Pati.
-Przepraszam, ale tak jest prawda. Nie mówię, że to źle…sądzę, że na obojga dobrze to wpływa.
-Są niczym dwa żywioły-dodaje przyjaciółka. Chłopak przytaknął i oboje spojrzeli na mnie.-Powiesz nam coś na ten temat?-pyta dziewczyna
-A co? Ja pomagam Michałowi z koncentracją oni mi z pewnością siebie.-wzruszyłam ramionami.

Wtedy też moim oczom ukazał się dziwny widok. Widziałam Kubiaka z jakąś dziewczyną. Obejmowała go, a on to odwzajemnił. Potem pocałował. Mimo iż nie byliśmy razem, tylko przyjaźniliśmy się zabolało mnie…byłam zazdrosna, że….. że może mi go zabrać.

-Przepraszam, ale muszę już iść-mówię i zbieram szybko swoje rzeczy. Wybiegam z hali. Dopiero gdy znajduję się sama w parku chowam się za drzewem i kucam opierając się o nie. Zaczynam po prostu płakać. Po uspokojeniu się wstaję i idę do domu. 

Na konkurs lecę za 3 dni. Przez ten czas unikałam Michała. Nie odbierałam telefonów, nie stawiałam się na zajęciach. Samolot miałam o 9.30. Pakowałam się rano.

-Wszystko zabrałaś?-pyta Ewa.
-Tak-odpowiadam i chowam walizkę do bagażnika.

Żegnam się z nimi. I odjeżdżam z trenerką. Wszystko idzie bardzo sprawnie. Odlot bez żadnego opóźnienia wiec na miejscu jesteśmy o 16:00. Konkurs mam dopiero dnia następnego. Szybko ten czas mija. Budzę się rano i biorę prysznic. Wywracam ubrania w walizce w poszukiwaniu stroju. Jeden mam, a drugi. Denerwuje się strasznie, bo wiem, że go pakowałam. Na pewno tak było! Wyrzuciłam wszystko na podłogę i usiadłam płacząc. Tamara zaniepokojona usiadła obok i objęła mnie.

-Hej co się stało?-pyta
-Zapomniałam sukienki-odpowiadam
-Zaraz coś wykombinujemy.
-Ale nie rozumiesz?! Ewa mnie zabije za to.
-Nic nie będzie. Spokojnie damy radę.

O 14:00 miałam stawić się już na lodowisku. Nie znalazłyśmy nic z Tamarą. Postanowiła, że do piosenki po prostu zatańczę w krótkich szortach i koszuli w kratę. Będę martwa jak wrócę. Tak ubrana stoję i czekam na wyczytanie mojego nazwiska. Najchętniej to bym się zawróciła i uciekła, ale przypomniały mi się słowa Michała, że to ja jeżdżę i robię to dla siebie i dla kibiców którzy są na hali. Uśmiechnęłam się i nabrałam pewności. Gdy tylko usłyszałam wezwanie mnie przez głównego sędziego wjechałam na boisku nie przejmując się tym co mam teraz na sobie. Spojrzałam na tych ludzi, dzieci którzy odwzajemnili mój uśmiech.

-To nie strój odgrywa rolę tylko ty-szepnęłam do siebie i zaczęłam jechać.

Po skończeniu ukłoniłam się i zjechałam. Czekałam z Tamarą tylko na wyniki. Mocno ściskała mnie za rękę. Kiedy nadszedł już ten czas słuchałam mając zamknięte oczy. Byłam nieco zaskoczona gdy wyczytali moje nazwisko jakie drugie. Spojrzałam na trenerkę, była uśmiechnięta. Ja właściwie….właściwie też się cieszyłam. Nie zdobywałam go pod jakąś presją czy coś. To było srebro dla mnie. Weszłam na drugi stopień podium i szczęśliwa odbierałam medal. Po całej tej uroczystości wróciłyśmy z Tamarą do hotelu.

-Zawiedziona trochę?-zapytała mnie.
-Szczerze?
-Jak najbardziej.
-Ani trochę. Pierwszy raz jechałam dla siebie naprawdę, dla tych wszystkich osób które we mnie wierzą i zostaną bez względu na to jak pojadę. Mimo iż nie weszłam na najwyższy stopień ludzie wstali z miejsc i  bili mi brawo. Nie raz robili to, ale dzisiaj miałam wrażenie, że to było takie autentyczne z mojej i ich strony. Te poprzednie medale cieszyły mnie, ale nie tak jak chciałam. To była chyba taka wymuszona radość. A dziś….od dziś to się zmieni. Wcześniej nie patrzyłam na to tak, dopiero gdy…-i urwałam przypominając sobie Michała
-Gdy co?-dopytuje
-Gdy pewna osoba kazał mi spojrzeć na to z innej strony. Jeżdżę dla siebie i innych by sprawiać im przyjemność, a nie dla tych co pałają tylko na wygrane, a gdy nie jest po ich myśli odwracają się.
-Kto ci to powiedział?
-….przyjaciel-odpowiadam i wstaję po wodę.
-Czyżby ten chłopak z którym spotykasz się na lodowisku?-pyta, a ja patrzę na nią. Myślałam, że nikt o tym nie wie. Pan Staszek pozwalał nam wchodzić i nie miał nic przeciwko temu. Obiecał też milczeć. Nie chciałam tłumu fanek siatkarza na lodowisku i głupich domysłów. Tam mogliśmy spokojnie bez żadnych obaw jeździć i spotykać się tak samo jak na hali.
-Skąd….skąd wiesz?-pytam przerażona z szybko bijącym sercem.
-Widziałam was raz. Potem dowiedziałam się, że często przychodzicie i jeździcie. Przyszłam kilka razy żeby to zobaczyć. Nie wiedziałam ,że uczysz siatkarza jeździć.-i uśmiecha się.
-Po prostu raz powiedział, że nie ma nic trudnego w jeżdżeniu i podnoszeniu nóg do góry. Przekonał się chyba, że jednak jest bo gdy wszedł pierwszy raz na lód nie dał rady nawet ustać. …..a on….
-Co on?
-Nie wiem czy powinnam. Pewnie będziesz zła.
-No jak już zaczęłaś to skończ.
-No…on….po prostu uczy mnie grać-i spoglądam na swoje ręce. Boję się spojrzeć jej w oczy. Wiem, że nie powinnam tak ryzykować.
-Wiesz czym może grozić gra?! Wybite palce, skręcenia, nie daj Boże złamania, zwichnięcia…pełno kontuzji, a to nie dobrze.
-Ja wiem, ale….-odważyłam się i spojrzałam jej w oczy.
-Ale co?
-To mnie uszczęśliwia. Nigdy nie robiłam nic poza łyżwiarstwem. A siatkówka….to fantastyczny sport. Nie miałam pojęcia jak dużo potrafi dać radości. Wiem, że bardzo głupia jestem, że ryzykuję, ale on też to robi. Jemu także może coś się stać, a przychodzi i chce jeździć tak jak ja grać.
-Jesteś szczęśliwa gdy to robisz?
-Nawet nie wiesz jak bardzo. W końcu poznałam coś nowego.
-W takim razie ja też się cieszę. I Michał…..on wie co mówi. Widzę też jaki ma na ciebie wpływ. Zmieniłaś się. Widzę to dobrze, dzisiaj na lodowisku jak tańczyłaś było to samo. Dojrzałaś, a jednocześnie starasz się być dla ludzi, a nie rodziców.
-Tak, ale wciąż się ich boję, a teraz jeszcze bardziej. Wiem, że znów czekali na złoto.
-Spokojnie. Muszą się przyzwyczaić, że nie zawsze jest się wygranym. Poza tym jutro jedziemy dalej na kolejny konkurs. Tam pokaż moc kochana, bo wiem że dasz radę.
-Dzięki-i ściskam ją mocno.
-Nie ma za co. To teraz koniec z presją rodziców. Teraz ty jeździsz i wiem, że bardzo ci pomoże brak tego nacisku. W końcu będziesz cieszyć się samą jazdą.
-Tak.

Obie wcześnie kładziemy się spać. Rano wyjeżdżamy. Długa droga przed nami. Na miejscu jesteśmy wieczorem.

(..)

Przebrana stoję już przy bandzie, bo wiem że teraz moja kolej. Wyczytają mnie i wchodzę. Spoglądam i to co zobaczyłam zaskoczyło mnie. Pamiętam tą rodzinkę z poprzedniego turnieju. Przyjechali, aż tutaj by mnie dopingować. Mieli na sobie koszulki z moim zdjęciem i wielki transparent. Ten gest zmienił całkowicie moje podejście do kibiców. Wcześniej z wymuszonym uśmiechem podjeżdżałam do nich, dawałam autograf i robiłam sobie zdjęcie. Byłam szczęśliwa, ale nie do końca. Wtedy chciałam jak najszybciej udać się do szatni i do domu. Dziękowałam ludziom, bo chciałam być miła i to wszystko. Teraz dopiero rozumiem jak bardzo kłamałam...nie byłam sobą. Od dzisiaj zmieniam się. Jak muzyka włącza się znów jadę. Sprawia mi to radość niemal jak sam trening z Tamarą, jazda z Michałem, z mamą. Czułam się wyśmienicie gdy schodziłam z lodu. Tamara od razu narzuciła mi bluzę.

-Byłaś naprawdę świetna, jak nigdy wcześniej.
-Czyli wcześniej źle jeździłam?-pytam żartem.
-Nie, ale….-zacięła się. Chyba nie wiedziała co powiedzieć.
-Wiem o co chodzi. Mi samej też się lepiej jechało.
-O tym mówię. To widać od razu.

Nadszedł czas nareszcie na ogłoszenie wyników. Byłam przejęta. Gdy przeczytali moje nazwisko jako ostatnie byłam prze szczęśliwa i to szczerze. Podjechałam na podium i wspięłam się na schodek. Gdy założyli mi medal ucałowałam go. Podniosłam w górę i popatrzyłam w sufit. To dla ciebie mamo-szepnęłam w myślach, a potem pokazałam go w stronę publiczności. To dla nich i dzięki nim. Po zejściu podjechałam do rodzinki stojącej przy bandzie. Podziękowałam im i zamieniłam parę słów. Dowiedziałam się, że zawsze mi kibicują, a ich córka też chce jeździć. Wyciągnęłam w kierunku dziecka pluszaka którego zebrałam z lodu.

-To proszę już teraz zacząć prowadzać ją na treningi, a niedługo kto wie może i usłyszę o niej. Życzę powodzenia.

Pożegnałam się i wróciłam do trenerki. Byłam dumna, szczęśliwa i w ogóle. Tyle pozytywnych emocji. Wieczorem po powrocie do hotelu Tamara otworzyła szampana. Wzniosłyśmy toast za sukces i poszłyśmy spać, bo rano samolot do Polski.


_________________________________________________________________________________

No i kolejny. Się porobiło. Michał całujący dziewczynę....dobra, ale tylko nie zabijajcie mnie za to :) Wiem, że większość chce zejścia się tej dwójki, ale.....dobra nic nie mówię już. ;) Kolejny w poniedziałek :)
Całuję i zapraszam do komentowania :)



środa, 12 czerwca 2013

Rozdział 20



Dochodzi do mnie damski głos. Coraz głośniej...coraz bliżej.

-Michał łazienka!-szepczę i oboje wpadamy do niej. Zakładam szybko na siebie szlafrok. Słyszę w tym momencie jak drzwi od pokoju otwierają się.
-Kinga gdzie jesteś?-słyszę pytanie.
-Będę się kąpać.
-Wyjdź na chwilę do mnie.

Przeciskam się przez drzwi by jak najmniej je otworzyć. Nie chciałabym by zobaczyła Kubiaka.

-I jak udała się impreza?-pyta.
-Było super. Wszyscy co chwila chwalili jak to Patrycja ładnie wygląda, jaką ma piękną sukienkę i fryzurę. Dwie koleżanki pytały gdzie się czesała bo wygląda rewelacyjnie-odpowiadam.
-To się bardzo cieszę.
-A co wy tak wcześnie tu robicie?-pytam
-Andrzej zapomniał jakiegoś kosztorysu i musieliśmy wrócić po niego. Ale znów jedziemy do Katowic. Konferencja za 2 godzin, więc spieszymy się…Dobrze też, że zobaczył wcześniej iż nie ma go.
-No.
-Dobrze w takim razie nadrób zaległości i jutro normalnie na trening. Dzisiaj masz wolne, ale jutro wracasz.
-Tak wiem. Niedługo zawody.-mówię.
-Właśnie. Sukienka przyszła wczoraj. Jest u nas w salonie. Weź ją i zobacz czy wszystko z nią okej.
-Tak jest.

I kobieta znika. Ulżyło mi gdy powiedziała, że wpadli na chwilę. Jak tylko odjeżdżają pozwalam Michałowi wyjść z łazienki, a sama kładę się na łóżko.

-Okropna.-mówi, a ja unoszę się na łokciu i patrzę na niego.
-Kto?-pytam
-Twoja matka. Jak można tak rozkazywać i zmuszać!-oburzony mówi.
-Widzisz. Pewnie gdy opowiadałam inaczej trochę to wyglądało no nie?
-No trochę. Nie sądziłem, że jest aż tak surowa.
-Słyszałeś tylko do czasu. Chwalę jej fryzury miła, wygrywam miła, a tak mam cały czas to samo.
-Moje biedactwo-mówi i siada. –Wiesz ja będę się już zbierał. Musisz w końcu odpoczywać.
-Spadaj- chwytam za poduszkę i uderzam go nią.
-Auuu! Co zrobiłem?-pyta
-Nie wiem….Miałeś iść to idź. Za kilka godzin spotykamy się na lodzie.
-Przestań! Odpuść sobie.-odpowiada.
-To ty przestań!-i wstaję z łóżka wychodząc z pokoju. Rozglądam się czy nigdzie nie ma małej, bo zapewne poskarży się zaraz matce.
-Nie ma jej!-słyszę głos starszej pani.
-To dobrze-i oboje z Michałem schodzimy po schodach. Odprowadzam go pod same drzwi. Przyglądam się jemu i widzę, że czegoś szuka.

-Przepraszam zapomniałam-mówi Basia -Schowałam pana buty do szafki by nic nie zauważyli, a kurtkę do szafy.-podeszła i wyjęła obie rzeczy. Nie mam pojęcia jak ja się jej odwdzięczę.
-Dziękuję-zwraca się chłopak do gosposi.
-Ja nie chciałam mieć problemu, pan też, a Kinga tym bardziej.

Pożegnałam się z nim i wróciłam do pokoju. Szybki prysznic i czuję się znacznie lepiej. Zegarek wskazywał 18:00. Przebrałam się, spakowałam łyżwy do plecaka i wyszłam na lodowisku. Przez całą drogę rozmawiałam z Pati. W końcu dowiedziałam się co tam między nią a Tiagiem było. Okazało się, że spotykają się w kinie jutro. Czyżby romansik nam się szykował? Nadeszła moja kolej na spowiedź. Słyszałam jak była przerażona, gdy mówiłam o rodzicach którzy znienacka pojawili się w domu i Michale również w nim przebywającym. Gdy doszłam pod halę rozłączyłam się. Przywitałam się z panem Staszkiem i udałam się na lodowisku. Zdziwiło mnie to co zobaczyłam. Obok band stał Michał już w łyżwach.

-Ładnie to tak się spóźniać?-pyta
-I kto to mówi panie spóźnialski-mówię i szybko zakładam odpowiednie obuwie.

Wchodzimy na lód i znów przypomnienie mu jak ma jechać. Nie trwało to jednak długo. Po chwili załapał znów. Jeździłam z nim trzymając za rękę.

-Jak ty to robisz?-spytał.
-Co robię?
-Jak znajdujesz w sobie tyle siły-mówi i staje. Zatrzymuje się i puszczam jego dłoń.
-Nie wiem Michał….naprawdę nie wiem.
-To jak oni cię traktują….a ty…ty jeździsz.
-A dlaczego mam zrezygnować?-pytam
-Czemu wobec tego jak się zachowują nie zostawiłaś ich? Dlaczego godzisz się na wszystko?
-Ty nigdy tego nie zrozumiesz-i wycieram łzę –nie masz pojęcia jakie to uczucie nie mieć rodziców. Mieszkać w domu pełnym dzieciaków takich jak ty. Nie wiesz jaka jest rodzina, ale gdy wiesz, że cię chcą od razu zgadzasz się. Każdy z nas chciał mieć rodziców. Każdy….
-Ale przecież mówiłaś, że było tyle, że mogłaś przebierać w nich.
-To co? To nie znaczy, że u innych nie byłoby tego samego, albo i gorzej.-odpowiadam
-Mogło też i lepiej.
-Tak... jednak nie mam pojęcia….wiesz mimo iż z czasem zniknęła ta cała otoczka rodzinna którą wytworzyli chociaż przez chwile wtedy czułam się szczęśliwa. Miałam prawdziwą rodzinę….zmieniło się wszystko. Chcą ze mnie zrobić sportowca światowej klasy i zarobić. Może i są jacy są, ale mam wobec nich jakiś dług.
-Jaki?! Ty nie masz żadnego długu!-krzyczy
-Mam. Zmuszają mnie do jazdy wydając sporo kasy. Sukienki, wyjazdy, wyloty, hotele. To nie są małe pieniądze. Pewnie gdyby nie to nie byłabym tam gdzie jestem.
-Ale czy łyżwiarstwo sprawia ci wciąż tyle samo frajdy?-pyta, a ja odwracam się. Płaczę, a on odwraca moją twarz.
-Nadal kocham to. Dzięki temu jestem blisko mamy. Wiem, że cieszy się, że jeżdżę.
-Wolałaby byś nie jeździła, a była szczęśliwa.-mówi, a ja wtulam się w jego tors i płaczę w koszulkę. Głaszcze mnie po plecach próbując uspokoić.
-Gdyby nie ta presja ze strony Ewy i jej męża zapewne byłabym szczęśliwa tak jak wtedy gdy jeździłam przy Pati po raz pierwszy od wypadku,..... przy moich zmarłych rodzicach gdy cieszyli się z mojego pierwszego zdobytego brązowego medalu. Oni mnie motywowali i nie ważny był dla nich kolor. Zawsze mówili, że dla nich mam złoto.-wymawiam wciąż szlochając.
-To jeździj właśnie tak…
-Ale Michał…..-patrzę mu w oczy, a on wyciera moje mokre policzki.
-To tobie ma to sprawiać frajdę, a nie im. To ty jeździsz nie oni, to ty masz być szczęśliwa,  a oni to tylko dodatek. Wróć do tego….a potem…
-Co potem?-pytam
-Potem….potem zostawisz ich w pioruny i pojedziesz zdobyć świat! Ale nie tak jak poprzednio…tylko tak jak teraz.
-Jak jak teraz?
-Z tą odwagą, charyzmą i wielką wiarą. Chcę byś to ty się cieszyła z tego. Nie mam zamiaru patrzeć jak obierasz „kolejne złoto”. Wolę byś zdobyła srebro albo brąz, ale była szczęśliwa i powiedziała sobie „koniec z rozkazami teraz moja kolej na stawianie warunków, a jak nie to pa pa”-mówi, a ja uśmiecham się.-tak ma być! To ty tu rządzisz!
-To nie jest takie łatwe. Mimo iż chcę by tak było to za pierwsze miejsca dostaje większe punkty…a chcę pojechać na olimpiadzie-odpowiadam, a on ujmuje moją twarz w dłonie.
-I pojedziesz. Ja jestem o tym przekonany….Jeśli masz zdobywać te złota to tak, abyś ty była zadowolona, by trenerka była dumna i ja….
-Co ty?-pytam
-Bym i ja był z ciebie dumny, gdy będziesz jechać dla mnie, dla trenerki, dla Patrycji, dla swoich rodziców i gosposi. Zacznij w końcu żyć i cieszyć się nim.

Patrzę na niego i nie wierzę, że jedna rozmowa z nim dała mi tak wiele. Coś czego potrzebowałam od kilkunastu lat….takiego wsparcia i wiary. Pati zawsze we mnie wierzyła, Tamara, ale to było co innego.On…on dał mi takiego kopa.

-Dziękuję Michał-odpowiadam-naprawdę dziękuję-przybliżam się do niego i składam pocałunek na jego policzku.
-Nie ma za co….w takim razie czas zacząć od zmian.
-Jakich?-pytam, a on podjeżdża na środek lodowiska.
-Podjedź tutaj-mówi, a ja robię to. Gdy staję przed nim pyta-Co robisz gdy jeździsz? Jak wygląda twoja koncentracja? Jak to robisz? Opowiedz mi o tym.

Zdziwiona patrzę na niego.

-Nie rozumiem.
-Widzisz publiczność czy nie?
-Wiem, że znajduje się, że patrzy na mnie, ale nic mi z tego. Koncentruje się na tym by dobrze wykonać układ. By wczuć się w muzykę. Staram się odizolować od otoczenia-opowiadam.
-To zmień to. Nie odwracaj się od tych ludzi, nie zamykaj się przed nimi. To w dużej mierze robisz też dla nich. Czasem takie obce osoby potrafią dać niezłą motywację. Jeszcze większą niż te które znasz.....Ja gdy jestem na boisku…..gdy widzę ten tabun ludzi który przychodzi patrzeć, krzyczy i dopinguje moją drużynę…to daje mi takiego mocnego kopa, a mój mózg mówi „Słuchaj Kubi dajesz z siebie dzisiaj wszystko nie zważając na to z kim gracie. Grasz dla siebie to twoja pasja i praca, ale ci ludzie….oni też to kochają. Daj im powód do radości tak żeby na kolejny mecz przyszli jeszcze tłumniej i mówili „Nie ważne jak będzie źle zostaję z drużyną”” To mnie napawa takim emocjami. Roznosi mnie. Chce mi się skakać gdy wygrywamy. Klnąć i płakać gdy przegrywamy. Poczuj tą energię którą przesyłają ci kibice. Skumuluj ją w sobie. Bądź skupiona gdy trzeba i potem pokaż, że ci ludzie dają ci wiele jak przychodzą. Wiem co to znaczy. Gdy jeżdżę z reprezentacją…nie ważne gdzie będziemy i tak zawsze pojawi się grupka polskich kibiców. Nie masz pojęcia jak każdy z nas chce pokazać się z jak najlepszej strony ….Pokazać, że było warto. Spróbuj, a zobaczysz, że ludzie nie będą przychodzić siadać, oglądać, a po występie bić braw. Gdy ty zaczniesz ich traktować jak przyjaciół oni zrobią to samo. Nie wyjeżdżaj od razu. Zostań. Porozmawiaj z nimi, podpisz się, zrób zdjęcie, podaj dłoń. Zobaczysz, że gdy ty się zmienisz oni też to zrobią. Będziesz inaczej postrzegana. Nie przez pryzmat swojej mamy, dzięki tylko nazwisku i rodzicielce jesteś tu gdzie jesteś. Pokaż, że naprawdę jesteś dobra, że kochasz to bardzo, że nie chcesz być porównywana do mamy. Masz swój własny styl. Założę się, że twoja mama była otwarta na kontakty z ludźmi.
-Skąd wiesz?-pytam
-Nie obraź się tylko, albo nie zrozum mnie źle. Osoby przychodzące na trybuny pamiętają ją, a teraz jesteś ty. Zawsze będą myśleć, że ona była lepsza, bo miała taki, a nie inny charakter. Też tego spróbuj, a zobaczysz, że niedługo gdy ktoś usłyszy twoje imię i nazwisko powie –To ta świetna łyżwiarka? Nie będziesz córką zmarłej łyżwiarki. Będziesz sobą.
-Czyli mam być bardziej ekspresyjna, odważna i otwarta tak?
-Tak wychodzi, ale tylko po jeździe, albo przed gdy ktoś cię wita. W trakcie bądź skupiona. Pokaż, że mieli wkład w twój sukces. Zobaczysz, że to pomaga.
-Za to ty…..-mówię tykając  go palcem.
-Co ja?
-Powinieneś zrobić wręcz odwrotnie niż ja.
-Czyli?-dopytuje.
-Czyli troszkę….minimalnie odłączyć się od kibiców…. Gdy ci coś nie wyjdzie, kolejna akcja, znów to samo to potem wszystko ci się sypie i jesteś zmieniany. Sądzę, że w twojej głowie pojawia się już myśl „zawiodłem raz i drugi…lepiej żebym wszystko zwalił i zszedł”. Nie możesz tak. Gdy upadnę podnoszę się i jadę jakby nic się nie stało. Ubędzie mi kilka punktów trudno. Nadrobię czym innym…a ty stracisz punkt i leci cała seria wpadek. Dlaczego nie powiesz sobie”Schrzaniłem okej. Ale teraz będzie dobrze. Musimy grać dalej. Podnieść się i iść dalej.” Nie wyjdzie trudno, jednak nigdy nie zarzucisz sobie potem mogłem się opanować, zrobić coś... poprawić. Czemu nie spróbujesz?
-Nie potrafię cały czas być skupionym. Ludzie zaczynają czasem oczekiwać. Gdy mam jakiś zły dzień, a wszyscy liczą na mnie….a ja tracę koncentrację i ciężko mi do niej wrócić.-odpowiada. Łapię go za ręce.
-Zamknij oczy.-patrzę na to jak zamyka powieki i ja również to robię. –Wsłuchaj się w to jak bije twoje serce. –milczymy, a on przerywa
-Nie dam rady nie słyszę.
-Wyobraź sobie dźwięk pulsującej krwi która doprowadza cię wprost do niego. Jedziesz milionem kanalików, aż docierasz do tego wielkiego organu….a teraz połóż dłoń na piersi i wyczuj je.
-Słyszę i czuję-mówi otwierając oczy.
-Widzisz. Udało ci się skoncentrować. Odzyskać spokój. Gdy naprawdę jest źle wytwórz obok siebie pewną otoczkę. Niech przestaną docierać do ciebie wszystkie dźwięki. Przypomnij sobie o jakichś ważnych słowach dla ciebie….motywacji. Mogą być nawet moje słowa, byś podniósł się i jechał dalej jeszcze lepiej….a jak to nie pomaga skup się na jakieś ważnej dla siebie osobie. Wspomnij jej oczy,uspokój oddech i wyrzuć wszystkie myśli z głowy.
-Robisz tak?-pyta
-Za każdym razem gdy mam jechać. Staję ...zamykam oczy. Widzę oczy mojej mamy z których czytam za każdym razem, że dam radę. I jadę.
-I sądzisz, że dzięki temu będę grać lepiej?-pyta.
-Nie wiem. Możesz spróbować. …Ja także nie obiecuję, że stanę się taka otwarta.
-Dasz radę. Wierzę w ciebie.

Zaczynamy jeździć. O 21:00 wychodzimy, a on odprowadza mnie do domu. Gdy leżę w łóżku wciąż zastanawiam się nad tym wszystkim co mi powiedział.  Dlaczego nie dać możliwości uczestniczenia kibicom w całym występie. Będę skupiona w czasie jazdy jednocześnie wiedząc, że robię to dla miliona osób. Ta informacja wywoływała u mnie jakąś dziwną radość. Wiedziałabym, że to nie jest moje złoto, ani złoto Ewy i Andrzeja, tylko nasze złoto. Ta myśl fascynowała mnie bardzo. Długo nie mogłam zasnąć, ale w końcu udało mi się.

__________________________________________________________________________

Nie wiem co myśleć o tym rozdziale. Jakiś taki średni. Zostawiam go wam i do piątku :)

Mecz z Brazylią przegrany, ale to było coś fantastycznego móc obejrzeć go na żywo :D Ta atmosfera, kibice, hymn podczas śpiewania którego miałam ciary jak zapewne większość...po prostu mega. Ciężko czasem opisać co się czuje gdy idziesz na taki mecz po raz pierwszy. Chce się napisać więcej o tym, ale ciężko ubrać w słowa te emocje. Jednak to trzeba przeżyć samemu, aby zrozumieć :)....i jedno wiem, że jak już masz za sobą pierwszy mecz to chcesz więcej i więcej.


Całuje :*

piątek, 7 czerwca 2013

Rozdział 19



***

Już zadzwoniłam gdzie trzeba. Odwracam się i patrzę na nią. Przysnęła chyba. Trzeba było ją bardziej pilnować i nie zostawiać z chłopakami. Po chwili mój telefon znów dzwoni. Spoglądam na wyświetlacz i od razu wychodzę z lokalu. Widzę chłopaka stojącego przy aucie. Podchodzę do niego.

-Przepraszam, że zadzwoniłam do ciebie, ale nie znam nikogo trzeźwego kto mógłby ją odwieźć-mówię i patrzę na mężczyznę.
-Dobrze, że zadzwoniłaś. Aż tak z nią źle?-pyta
-Zasnęła chyba. Jest nawalona porządnie. –uśmiecham się i Michał również.- Wiesz….i tak na moje oko wytrzymała długo. Paru chłopaków się wykruszyło, a ona nie dawała za wygraną. 
-To niezłą głowę musi mieć.
-Może, ale mam nadzieję, że nie będziemy sprawdzać tego kolejny raz-odpowiadam.
-To co? Ja po nią pójdę czy sama dasz radę ją wyprowadzić?-zapytał, a ja pokręciłam głową. -Poczekaj chwilę-mówi i idzie na tył samochodu. Otwiera bagażnik i wyciąga z niego kurtkę i coś jeszcze. Zakłada ją, czapkę i na to jeszcze kaptur. Uchyla drzwi pasażera i zabiera z boczka okulary przeciw słoneczne. –Myślisz, że ktoś mnie pozna tak ubranym?-pyta, a ja oglądam go.
-Nie ma szans-oddycham z ulgą, że nie będę musiała wynosić stamtąd tego kloca. Prowadzę go do środka. Z dala widzimy dziewczynę.

***

Już z daleka ją zauważyłem. Podeszliśmy do niej, a przyjaciółka próbowała ją obudzić lecz nic z tego. Uśmiechnąłem się i wziąłem ją na ręce. Mimo tego, że była pijana wyglądała pięknie. Wyniosłem ją z klubu i wsadziłem do samochodu przypinając pasami.

-Dzięki Michał jeszcze raz.
-Nie ma za co.-odpowiadam. Dla mnie właściwie nie był to żaden problem. To jest moja przyjaciółka.-Mam ją odwieźć do domu?-pytam
-Tak.

Z lekkim przerażeniem patrzę na nią. Wiem jakich ma rodziców. Jeszcze teraz gdy wróci kompletnie zalana….będzie miała piekło.

-Spokojnie.-mówi przerywając mi moje obawy.- Rodzice wyjechali w delegację. Będą jakoś we wtorek czy środę…nie pamiętam, ale mniejsza o to. Dzwoniłam do gosposi i powiedziałam o wszystkim. Będzie na ciebie czekała.
-To dobrze-oddycham z ulgą. –W takim razie idź się baw, a ja odwiozę ją bezpiecznie do domu.
-Wiem. Do zobaczenia-mówi i za chwilę znika za drzwiami.

Wsiadam do auta. Wkładam kluczyk do stacyjki i spoglądam na nią. Zanim jednak odpalam przyglądam się jej.

-Aleś się mała urządziła-śmieję się, odpalam autko i odjeżdżamy. Po 10 minutach docieramy pod jej dom. Wyłączam silnik i wychodzę. Otwieram drzwi od strony pasażera i wyciągam ją ze środka. W trakcie tego przebudza się. Obejmuje mnie mocno za szyję.

-Misiu i ty tutaj?...Dlaczego?-pyta
-Zobaczysz jutro-odpowiadam popychając drzwiczki nogą.
-Ale mój przyjaciel….mój najprzystojniejszy przyjaciel z pięknym brzuszkiem zostanie no nie?-pyta zbliżając się do mnie blisko. Znajdowała się na tyle, że mogłem poczuć zapach jej perfum. Nie dało się nie poczuć również alkoholu.
-Jesteś pijana-odpowiadam kierując się w stronę domu.
-Nie!....oj zostań! Wiem, że tego chcesz-odpowiada, a ja spoglądam na nią.
-Oj Kinia, Kinia!-kręcę głową i pukam. Nie czekam długo. Drzwi otwierają się bardzo szybko. Widzę w nich starszą kobietę.
-Gdzie mam ją zanieść?-pytam.
-Na górę.-i wskazuje mi kierunek w jakim mam się udać. Wchodzę  po schodach, a kobieta otwiera drzwi od najprawdopodobniej jej pokoju. Podchodzę do łóżka i kładę ją. W tym też momencie łapie mnie za dłoń.
-Zostań-szepcze mając zamknięte oczy. 

Delikatnie wyswobadzam rękę i chwytam koc. Zanim to ściągam jej buty i stawiam obok łóżka. Przykrywam i odgarniam kosmyk włosów który opadł jej na twarz. Uśmiecha się przez sen. Całuję ją w skroń. Wtedy też dostrzegam kawałek papieru wystającego spod poduszki. Wysuwam go nieco. Od razu poznaję zdjęcie które jej podarowałem. Odkładam je z powrotem na miejsce. Ostatni raz patrzę na nią i wychodzę. Cicho zamykam drzwi i schodzę na dół. Widzę od razu ich gosposię.

-Usnęła-mówię- Rano pewnie obudzi się z ogromnym bólem głowy.
-Zapewne tak…dziękuję panu, że przywiózł ją pan-odpowiada starsza pani uśmiechając się.
-Nie ma za co-odpowiadam jej również tak samo. –W takim razie ja już się pożegnam, bo jest 2:00. Dobranoc-mówię i kieruję się w stronę wyjścia.
-Lubi ją pan?-ni z tego ni z owego  słyszę pytanie. Odwracam się.
-Pewnie, że ją lubię. W końcu to moja przyjaciółka.
-Nie o to mi chodzi-wciąż docieka, a ja jestem trochę zdziwiony.
-Jestem tylko jej przyjacielem.
-Czy aby tylko na pewno?
-Tak. Ona też jest dla mnie tylko przyjaciółką-podkreślam dosadnie dwa ostatnie słowa.
-Dobrze. Dobranoc-mówi, a ja szybko wychodzę. Wsiadam do auta i jadę do domu. Długo jednak nie mogę usnąć. Zastanawia mnie o co chodziło tej pani. Przewracam się na drugi bok i cicho włączam muzykę. Odprężam się, oczyszczam myśli i zasypiam.

***

Budzę się z wielkim bólem głowy. Chwytam się za nią, a po chwili rozglądam. Na początku nie mogę skojarzyć gdzie jestem.

-To mój pokój-uświadamiam sobie po tym jak zobaczyłam półkę z medalami…-tylko jak ja się tutaj znalazłam-zamykam oczy i próbuję sobie to przypomnieć. Jednak nic z tego. Powoli wstaje z łóżka, wychodzę z pokoju i idę na dół. Kroki swe kieruje od razu do kuchni.

-Dzień dobry-mówię siadając na krześle.
-Dzień dobry-odpowiada Basia, a po chwili przede mną pojawia się szklanka wody i aspiryna.
-Dziękuję. Jesteś kochana.-biorę tabletkę i popijam szybko. Mam kaca jak nie wiem co.-Mam jedno pytanie do ciebie-odstawiam szklankę i patrzę na kobietę.
-Tak?-pyta i siada obok.
-Jak ja znalazłam się w domu?-pytam. Ostatnie co pamiętam to rozmowa z Pati przy stoliku z chłopkami, a potem film mi się urywa. Widzę jak się uśmiecha i wyciera ręce w ściereczkę.
-To naprawdę musiałaś dobrze zabalować-odpowiada i kieruje się w stronę lodówki.
-No tak troszkę-odpowiadam.-Więc wiesz coś?
-Pan Michał cię przywiózł.-mówi spokojnie i wyciąga z lodówki produkty,aby przygotować śniadanie. To z jaką miną siedziałam rozśmieszyło gosposię.
-Jak…..jaaaak to Michał? Ten od biletów?-pytam ze strachem w głosie.
-Dokładnie ten sam.- i kroi pomidora. Podchodzę do niej i staję.
-No niech Basia mi powie coś więcej…proszę-patrzę na nią błagalnym wzrokiem.
-Ale ja nie wiem dużo. Zadzwoniła do mnie Patrycja. Wyjaśniła, że wypiłaś za dużo i usnęłaś. Strasznie się wystraszyłam, bo myślałam, że  jeszcze w szpitalu wylądowałaś. Powiedziała, że pan Michał cię przywiezie. Przyjechał, wniósł cię do pokoju, położył i poszedł sobie.
-A jaa? Coś mówiłam?-dopytuje mając nadzieję, że nie palnęłam czegoś Michałowi.
-Nie  słyszałam….ale powiem ci, że to dobry chłopak. Ma złote serce.
-Może i serce tak, ale charakterek czasem diabła.-odpowiadam.
-Nie wiem. Nie znam go tak dobrze jak ty.-uśmiecha się i wraca do krojenia warzywa.

Chwytam butelkę wody i wracam do swojego pokoju. Spoglądam na zegarek który wskazuje 13:40. No to pięknie. Chwytam za telefon i wybieram numer przyjaciółki. Jest mi strasznie głupio z tego powodu, że tak popiłam.

-Halo?-słyszę po drugiej stronie.
-Patrycja…ja….ja chciałam cię bardzo przeprosić. Nie powinnam tyle pić…w ogóle nie powinnam zostawać tam z chłopakami…Nie chciałam tego. Zepsułam twoje urodziny-mówię, a po policzku płyną mi łzy. Odpowiada mi głucha cisza.-Proszę powiedz coś….wiem, że schrzaniłam. Wybacz. –odpowiadam cicho łkając.
-Głupia nie płacz!-słyszę wesoły głos przyjaciółki.-Nie jestem przecież na ciebie zła. Szkoda tylko, że tak wcześnie musiałam cię odeskortować do domu i nie odczekałaś do pasowania i tortu. Żałuję, że cię nie było-dodaje, a jej głos staje się nieco smutniejszy.
-Przepraszam.
-Nie masz naprawdę za co. To ty podarowałaś mi jednak najwspanialszy prezent jaki tylko dostałam. Spełniłaś moje małe marzenie udoskonalając je jeszcze. Spędziłam wspaniałe chwile na hali z tobą i chłopakami. Nigdy ci tego nie zapomnę….Powiedziałam, że mimo co stanie się później i tak będą to najlepsze urodziny i takie były…..I zostawiłam ci kawałek tortu. 
-Kocham cię Pati.
-Ja też cię kocham Kinia-odpowiada i obie śmiejemy się.
-Dobra. A teraz mi wyjaśnij jedną kwestię.
-Jaką ?-pyta
-Dlaczego do domu przywiózł mnie Kubiak?- z lekką pretensją zapytałam.
-Oj Kinga przestań! Byłaś tak nawalona, wszyscy byli, nie wiedziałam co z tobą zrobić i zadzwoniłam do niego. Od razu przyjechał. No i odwiózł cię do domu.
-Ale ja coś gadałam?
-Przy mnie nie, ale w samochodzie nie mogę nic zagwarantować- a ja w tym czasie walę się dłonią w czoło.
-Kurczę, a jak ja mu coś powiedziałam?-pytam wystraszona.
-Na przykład co?-dopytuje.
-No właśnie to chciałabym wiedzieć. –odpowiadam i spoglądam w stronę drzwi które się właśnie otworzyły. Po chwilę widzę głowę wychylającą się zza nich. Robię wielkie oczy, a oddech znacznie przyśpiesza.
-Wiesz co…..-odzywam się..-Ja…..ja….ja muszę kończyć-mówię jąkając się i patrząc jak chłopak podchodzi do mnie i siada na łóżko.
-Kinga co jest?!-krzyczy Pati.
-Zadzwonię potem-odpowiadam.
-Czyżby o wilku mowa?-pyta, a ja uśmiecham się.
-Tak, ale muszę kończyć.
-W takim razie kończ. Zadzwoń i powiedz co wyszło dobra?-pyta.
-Jasne. Buziaki-i rozłączam się. Okładam telefon na szafkę, a potem przenoszę wzrok na chłopaka. Jestem zszokowana tym, że tu jest.
-Jak tam po imprezie?-pyta, a na jego usta wkrada się wielki uśmiech.
-Dobrze wiesz jak-rzucam i biorę łyk wody.
-Co? Kac morderca nie ma serca…
-A żebyś wiedział. Co ty tutaj właściwie robisz?-pytam.
-Przyjechałem zobaczyć w jakim jesteś stanie, a przy okazji dowiedzieć się czy dzisiaj spotykamy się na lodowisku.

Kurczę całkowicie o tym zapomniałam.

-Pewnie-odpowiadam wymuszając uśmiech.
-Chyba nie jesteś do końca przekonana do tego pomysłu-i przygląda mi się badawczo. Wywracam oczami tylko.
-A tobie chce się grać jak masz kaca?!
-No nie bardzo.
-Znasz więc odpowiedź.
-Czaję-i z ust znika uśmiech. Zauważyłam to od razu.
-Ale…..dla ciebie robię wyjątek i pójdę. Poza tym muszę doprowadzić się jakoś do normalnego stanu zanim rodzice przyjadą.... jutro też jazda znów.
-Przestań nie chcę cię obciążać. Odpocznij dzisiaj i spotkamy się jutro-odpowiada i przykrywa swoją dłonią moją.
-Dzisiaj o 19:00.-mówię- Zanim to jednak to mam do ciebie pytanie.
-Dawaj.
-Czy ja wczoraj…..w nocy raczej…no wiesz…-mówię pojedynczymi wyrazami nie mogąc ubrać tego co chcę powiedzieć w słowa.
-Mów jaśniej.-domaga.
-No czy ja coś gadałam, uraziłam cię, obraziłam czy coś?-pytam.

Śmieje się tylko. Dla mnie oznaczało to tylko jedno, że coś zrobiłam. Czułam się zażenowana. Chowam twarz w dłonie. Czuję jednak jak chłopak odciąga je i spogląda mi w oczy.

-Mam ci zacytować?-pyta i widzę, że bawi go to, że nic nie pamiętam.  
-Tak!-stanowczo odpowiadam. Chrząka, wierci się na łóżku i zaczyna mówić naśladując mnie.

-Misiu i ty tutaj?...Dlaczego?-zapytałaś
-Zobaczysz jutro-odpowiadam ci
-Ale mój przyjaciel….mój najprzystojniejszy przyjaciel z pięknym brzuszkiem zostanie no nie?

Sama zaczynam się śmiać z tego co wygadywałam.

-Przepraszam Michał…..to było wszystko?-pytam.
-No…tak….potem zasnęłaś.

Kamień spadł mi z serca. Jednak nic okropnego, albo czegoś co mogłoby go zranić nie powiedziałam. Siedział u mnie, a ja opowiadałam jak do tego wszystkiego doszło. Lubiłam gdy był wesoły. Cały wtedy promieniał. I oczy i usta mu się cieszyły. Nagle też usłyszałam trzask drzwi na dworze i znajomy głos. Poderwałam się z łóżka i podbiegłam do okna.

-O cholera!-krzyknęłam.
-Co się stało?-zapytał chłopak również wstając.
-Moi…moi rodzice przyjechali….ale przecież mieli później wrócić-mówię raczej sama do siebie.-Oni mnie zabiją gdy ciebie zobaczą. Co ja teraz zrobię?!-zaczęłam panikować i chodzić w tą i z powrotem.
-Hej spokojnie-łapie mnie za ramiona powstrzymując przed dalszym krążeniem.
-Nie! Ty nic nie rozumiesz!-krzyczę na niego.

Przykłada mi palec do ust.

-Ciiiii.

Dochodzi do mnie damski głos. Coraz głośniej…coraz bliżej.

________________________________________________________________________________

Hej. Wszystkie miałyście rację, że przyjedzie Kubiak. Nie była to raczej trudna zagadka :) Do środy.

Mecz już za 1h 20 !!! Już nie mogę się doczekać. O 16:30 studio :) Wielka szkoda, że Igła nie gra :( Zapewne Zati poradzi się sobie, ale Igła....to Igła... (wypowiedź kogoś z tt Magiery. Zgadzam się z tym) Zator ma "papiery na granie" z najlepszymi, ale Igła to nie tylko Gracz to Ktoś więcej.

wtorek, 4 czerwca 2013

Rozdział 18



-Jak ty chcesz mi pomóc?! Masz jakieś specjalne układy w sklepach?! Otwierają je specjalnie dla ciebie?!-kpiąco pytam. Jestem zła na siebie i wyżywam się na niewinnym chłopaku-Przepraszam Michał. Po prostu nie wierzę, że mogłam o tym zapomnieć.
-Wysłuchasz mnie?

-Mów.-i wzruszam ramionami, bo i tak nie mam nic do stracenia.
-Co powiesz właściwie na darmowy prezent?-pyta a ja ze zdziwieniem patrzę na niego.
-Darmowy?
-Powiedz mi  co przyjaciółka lubi najbardziej?
-Kurczę Kubi bardzo dużo rzeczy….angielski, muzykę, malować, kosza, nogę , siatkę.
-No masz odpowiedź.-odpowiada, a ja nie mam pojęcia o co mu chodzi.
-Mów jaśniej!
-Kocha siatkówkę. Z tego co wiem uwielbia Violasa.
-No i? Chcesz załatwić im romantyczną kolację?-pytam jednocześnie nie mogę uwierzyć że sama na to nie wpadłam.
-No kochana nie do końca. Ucieszyłaby się z małego meczyku wraz ze swoim siatkarzem?-pyta, a ja rzucam się mu na szyje. Czuję jak mocno obejmuje mnie i szepcze do ucha. –To nie koniec. W pojedynkę raczej nie da się grać. Więc co powiesz żebyśmy jutro odpuścili sobie jazdę,a przyszli na salę zagrać mecz? Dziewczyna będzie wniebowzięta, a lodowisko zrobimy dwa razy pod rząd. Nie chcę by przepadła mi jakakolwiek jazda-kończy, a ja puszczam go i patrzę w oczy.
-Dziękuję. Patrycja będzie zachwycona….i ja także. Spełnienie jej marzeń to radość też dla mnie.
-Wiec jutro o 16:00 na hali? Coś przygotujemy z Violasem, a potem pójdziecie potańczyć.
-Mówiłam ci, że cię uwielbiam?-pytam, a on udaje, że myśli.
-No dzisiaj jeszcze nie.
-W takim razie mój przyjacielu uwielbiam cię.
-No ja ciebie też, ale zbierajmy się już.

Zabrałam swoje rzeczy i poszłam do domu. Jestem mega wdzięczna chłopakowi za ten prezent. Jeszcze jutro we czwórkę się spotkamy…Magia. W pokoju od razu wybrałam numer do Pati.

-Hejka. Przyjdź jutro do mnie o 15:00.-mówię szybko.
-Kinga, ale…..dobrze wiesz, że jutro mam osiemnastkę.
-Tak wiem, wiem, ale nie pożałujesz tego zobaczysz-uśmiecham się na samą myśl jaka będzie podekscytowana.
-No dobra. Przyniosę od razu rzeczy. Przebiorę się u ciebie dobra?
-Przecież tak ustaliłyśmy. W takim razie do zobaczenia jutro.
-No papatki.

Z szafy wyciągam dwie bokserki i sportowe spodenki do kolan. Pakuje wszystko do plecaka. Potem mycie i do spania. Nie mam pojęcia jak udało mi się przekonać rodziców by pozwolili mi nie pójść w poniedziałek do szkoły. Może przekonała prośba aby Ewa uczesała Patrycję. Ta dziewczyna ma gadane. Kobieta nie potrafiła jej odmówić. Na szczęście oni jutro wyjeżdżają i będą dopiero w środę. Plus dla mnie. Zasypiam, a rano budzi mnie telefon. Sięgam po niego i od razu odbieram.

-Halo?-pytam zaspanym głosem.
-Cześć. Obudziłem cię?-słyszę w słuchawce męski głos.
-No tak jakby tak-odpowiadam.
-Przepraszam. Myślałem, że o 10 już nie śpisz.-zaczyna się śmiać.
-Jestem wykończona, wszystko mnie boli, za niedługo mam urodziny przyjaciółki i to tyle.
-Dobrze. Przekonałem Tiaga i będzie.
-Cieszę się, że się udało.
-W takim razie kończę i możesz dalej iść spać-wesoło mówi.
-Dobrze. Dobranoc-odpowiadam i rozłączam się. Leżę w łóżku, ale za chwile wstaje. Szybki prysznic i śniadanie. Siadam w pokoju i oglądam w internecie jakiś serial. Do pokoju nagle ktoś puka. Odwracam się i widzę przyjaciółkę.

-Miałaś być o 15:00.-mówię i podchodzę do niej składając życzenia.
-Wiem, ale sądziłam, że wcześniej lepiej. To co chciałaś ode mnie?-pyta siadając na łóżku.
-Powiedziałam, że dopiero potem powiem ci. To będzie mój prezent urodzinowy.
-Jaki? Powiedz mi-błaga wieszając mi się na ramieniu.
-Nic ci nie powiem.

Pogadałyśmy chwilę i zaczęłyśmy się zbierać. Wzięłam plecak. Ruszyłyśmy w stronę miasta. Gdy znajdowałyśmy się w centrum stanęłam.

-Co jest?-zapytała.
-To ma być niespodzianka więc odwróć się.

Przyjaciółka odwraca się, a ja zakładam na jej oczy przepaskę.

-Możemy już iść-łapie ją za dłoń i powoli zmierzamy w kierunku sali. Zanim to okręciłam ją kilka razy by nie wiedziała gdzie idziemy. Ostrożnie wchodzimy do środka. Staram się bardzo cicho otworzyć drzwi. Niestety skrzypnęły.

-Gdzie my jesteśmy?-pyta
-Zaraz zobaczysz.-odpowiadam i wchodzimy na salę. Widzę już dwóch siatkarzy ubranych w dżinsy i koszule. Ładnie Michałowi w niebieskim. Sama byłam zdziwiona. Mieliśmy zagrać mały turniej, a nie iść na kolację czy coś. Gdybym wiedziała też byśmy inaczej się ubrały. Tiago unosi kciuk w górę, a ja odwiązuje jej przepaskę. Zaczynają śpiewać jej Happy Birthday. Dziewczynę zamurowało. Nadal nie może otrząsnąć się z tej niespodzianki. Tiago podchodzi do niej i  składa życzenia wręczając małe pudełeczko. Od razu je otwiera, a w środku znajduje się piękny wisiorek w kształcie motyla. Przyjaciółka rzuciła się na szyję siatkarzowi bardzo mu dziękując. Michał wręczył jej bukiet kwiatów. Odszedł na bok, a Tiago użyczył dziewczynie swego ramienia. Poszli razem na środek sali. Chłopak włączył radio, a z niego poleciała wolna piosenka. Zaczęli tańczyć, a ja przyglądałam się im. Nie byłabym zła gdyby zaczęli kręcić ze sobą. Obok tuż pojawił się Michał.

-Dobrze się spisaliśmy?-pyta i wyciąga w moim kierunku dłoń bym zatańczyła z nim. Łapię ją i zaczynamy się poruszać
-Miał być tylko meczyk zwykły. Gdybym wiedziała, że tak uroczyście to przygotujecie to byśmy ubrały się ładniej.
-To nie ja na to wpadłem, a on. Mieliśmy tylko kupić kwiaty. Sam wyszedł z tą inicjatywą i zakupił ten wisiorek. Nawet o tym nie wiedziałem-uśmiecha się.
-W takim razie bardzo ci…wam dziękuję. Zapewne to są najlepsze urodziny w jej życiu.
-Dla ciebie też możemy sprowadzić siatkarza gdy będzie trzeba-obraca mnie i przyciąga.
-Niestety siatkarza którego chciałabym spotkać już znam-odpowiadam i przysuwam się do niego bliżej.

Gdy piosenka się kończy Michał szepcze mi na ucho.

-Idźcie się przebrać teraz. My siatkę rozwiesimy i również wskakujemy w ciuszki.

Odeszłam do niego i przywołałam Pati która niezbyt chciała wychodzić z ramion Violasa. Pociągnęłam ja za sobą do szatni. Gdy tylko zamknęłam drzwi dziewczyna rzuciła mi się na szyję.

-Kinga dziękuję! Dziękuję, dziękuję. To są najlepsze urodziny w całym moim życiu…nawet gdyby impreza była do bani i tak zostaną najwspanialsze. Dostałam prezent od siatkarza, zatańczyłam z nim a teraz…?-odsuwa się i patrzy na mnie pytająco. Podchodzę do plecaka i wyciągam z niego ubrania.
-A teraz przebieramy się i idziemy rozegrać mały meczyk-mówię to jak najnaturalniejszą rzecz w świecie.
-Że z nimi będziemy grać?-pyta próbując złapać oddech.
-Tak.
-Kinga kocham cię! Jesteś najwspanialszą przyjaciółką-mocno mnie przytula i całuje po policzkach.
-Wiem, że zrobiłabyś dla mnie to samo. Poza tym jestem ci coś winna no nie?
-Przestań! To ty jeździłaś, a nie ja. Ja tylko pomogłam.
-I zawsze będę twoją dłużniczką…Należy ci się to poza tym-uśmiecham się i mocno ją przytulam.
-Dzięki…ale teraz szybko wskakujmy w ciuszki i idziemy do chłopaków, bo rozmyślą się i pójdą sobie.

Zakładamy ubrania i wychodzimy na salę. Chłopaki rozgrzewają się, a my dołączam do nich. Odbijałam w parze z dziewczyną.

-Ja nie wiedziałam, że umiesz tak dobrze odbijać-mówi.

Spoglądam w stronę szczęśliwego Michała i powrotem patrzę na przyjaciółkę.

-Miałam najlepszego nauczyciela-odpowiadam, a ona dobrze wie o co chodzi.
-No przy takim ja też bym tak odbijała-mówi i zaczynamy się śmiać.

Po 10 minutach zaczynamy mecz. Ja jestem w drużynie z Michałem, a Patrycja z Tiagiem. Wiadomo, że wygłupów było dużo. Świetnie się bawiłam. Przyznam, że nie bardzo mi się nawet chciało iść na zabawę. Zdecydowanie wolałam zostać tutaj z nimi, tak we czwórkę spędzić jej osiemnastkę. Ona by była szczęśliwa i ja również. Podeszłam do krzesełka i spojrzałam na godzinę.

-Dobra Patrycja musimy kończyć. Już 5 po 17. Wykapać się musimy, ubrać itp.
-Szkoda, ale trudno.-niechętnie schodzi i bierze łyk wody z butelki. Powiadamiam chłopaków, że my niestety musimy wracać już. Również nie są zadowoleni. Idziemy się przebrać.

-Powiesz mi o co chodzi z Kubiakiem? Wy się spotykacie?-pyta wprost.
-Zależy jak to rozumieć. Spotykamy się jako przyjaciele. Ja go uczę jeździć, on mnie grać i to na tyle.
-Taaaa jasne. I niby tylko to robicie?-porusza brwiami
-Tak do twojej wiadomości….chociaż wczoraj była tak sytuacja……nie że celowo. Dopiero w domu uświadomiłam jak to musiało wyglądać
-Opowiadaj szybko-ponaglała przyjaciółka.
-Jak będziemy wracać to powiem.

Zbieramy rzeczy i wracamy na sale pożegnać się z chłopakami. Odbijają piłką. Gdy nas widzą podchodzą i żegnają się. Szybko wychodzimy z hali, a ja opowiadam Pati co zaszło.

-Czyli dotykałaś jego brzucha?
-No tak, ale to nic nie znaczyło.
-No jak nie? To było takie erotyczne i osobiste-odpowiada
-Przestań…nic nie znaczyło to.
-Dobra, dobra…..a jak?
-Ma idealnie wyrzeźbiony brzuch. Nie jeden może mu zazdrościć. –uśmiecham się na samo wspomnienie.
-A co znaczy ten uśmieszek?-pyta podpuszczając mnie koleżanka.
-Nic-odpowiadam pokazując jej język.

Dochodzimy do mnie i od razu idę wziąć prysznic. Po mnie wchodzi Pati. Obie zaczynamy już się szykować. Ewa maluje nam paznokcie i mówi jak chce nas uczesać. Słucham tego, ale z drugiej myślę o Michale…i najgorsze nie w kontekście tylko przyjaciela….Myślę o jego ciele. O jego zapachu, dłoniach…uśmiechu….nie! Nie! Koniec! Zaraz masz imprezę i skup się na tym! Włączam się do rozmowy. Pierwszą czesze mnie Ewa. Nie trwało to długo. Chciałam by wyczarowała coś cudownego na głowie solenizantki. Ja tam jestem tylko dla zabawy, a główną atrakcją jest ona. Poleciałam na górę zrobić sobie delikatny makijaż. Z szafy wyciągnęłam sukienkę. Naciągnęłam pończochy i zmieniłam stanik na taki bez ramiączek. Założyłam na siebie pomarańczową sukienkę. Do tego buty na obcasie i gotowe. Perfumy, torebka, coś na wierzch i koniec. Do pokoju wpada Patrycja. Pomagam jej założyć  sukienkę. Wygląda naprawdę pięknie. Ostatnie dodatki i jest gotowa. Na szyi zauważyłam prezent od Violasa. Zeszłyśmy na dół, a Ewa nie mogła nacieszyć się tym jak pięknie jej wyszła fryzura. Od razu porobiła nam zdjęcia. Ta kobieta jest taka dziwna, że nie wytrzymam. Chyba przekonała się do przyjaciółki, bo chętnie przyjmuje ją i jest miła. Na dworze się ściemniało. Miał przyjechać po nas kolega dziewczyny. Po wyjściu od razu zauważyłyśmy czarne auto.

-To on-mówi wskazując na auto.

Od razu ruszamy w ich kierunku. Otwieramy drzwi i wsiadamy do środka. Zapinam pasy.

-Cześć wam-odzywa się dziewczyna.
-Cześć-odpowiada chłopak, a ja skądś ten głos kojarzę. Podnoszę wzrok i widzę Kubiaka. Uśmiecham się i kręcę głową.
-Za szoferów dzisiaj robicie?-pytam
-Jak trzeba będzie to tak-odpowiada.
-Wiesz chciałam zaprosić ich na imprezę, ale..-patrzę na przyjaciółkę, a później na Michała.
-Baliśmy się, że nie będzie imprezy, gdy nas zobaczą. Nie chcemy psuć urodzin….odbijemy sobie kiedyś to-i mruga do mnie. Nie odpowiadam tylko odwracam głowę i patrzę w szybę. Nagle czuje wibracje telefonu. Wyciągam go z torebki. Na twarz od razu wkrada się uśmiech, a zapewne też i rumieniec.

Michał:
Pięknie wyglądasz J

Kinga:
Dziękuje. Gdybyś powiedział co planujecie z Violasem zapewne też byśmy tak się ubrały-wysyłam i czekam na odpowiedź.

Michał:
Żałuję, że tego nie wiedziałem L Od razu bym ci o tym powiedział…..-napisał.

Kinga:
Jak to stwierdziłeś odbijemy to sobie kiedyś. Trzymam za słowo J- naciskam wyślij i chowam telefon z powrotem.

Odwraca się i uśmiecha. Po 5 minutach jesteśmy już na miejscu. Chłopaki otwierają nam drzwi i odprowadzają nas wzrokiem aż do klubu.

-Pati co to miało znaczyć?-pytam przyjaciółki.
-Jakoś tak samo wyszło. Na sali gadałam z Tiagiem. Sam chciał mnie odwieźć.-odpowiada i uśmiecha się.
-Czy wy..no…coś ten teges?-pytam znacząco patrząc na nią.
-Nie….mam nadzieję, że jeszcze nie-i obie wchodzimy do środka. 

Ludzie już schodzą się. Podchodzą do Patrycji składają życzenia i wręczają prezenty. Pomagam jej z tym wszystkim. Parę minut po 19:00 zaczyna się oficjalnie impreza. Wszyscy bawią się świetnie. Tańczą, piją i jedzą. Siadam przy barze zamawiając sok. Podchodzi do mnie jakiś chłopak.

-A ty co Kinia tak sama?-pyta Paweł.
-Przyszłam tylko po sok-odpowiadam biorąc zamówienie.
-Chodź,bo jeszcze ze mną nie tańczyłaś-łapie za szklankę i odstawia ją na ladę. Nie mam nic przeciwko. 

Wiruję na parkiecie z chłopakiem. Później co chwila byłam odbijana. Ostatni z nich zaprosił mnie do siebie. Siedziała już tam Patrycja i piła wraz z nimi. Nie miałam raczej na to ochoty.  Grzecznie jednak usiadłam i wypiłam jeden kieliszek za zdrowie przyjaciółki. Ona jednak za chwilę zniknęła, a ja dalej z nimi siedziałam. Nawet nie wiem kiedy zaczęłam z nimi pić. Pamiętam jeszcze jak byli pod wrażeniem tego jak mocną mam głowę. Trzech z nich odpadło, a jeden zrezygnował sam. Pijana odeszłam od stolika kierując się do przyjaciółki. Uwiesiłam się na jej ramieniu by się nie przewrócić.

-No jak tam moooja kochana przyjaaaciółko?-zapytałam.
-Kinia! Ty jesteś pijana!-krzyczy niemal.
-Nie-jednak ona patrzy na mnie tym swoim wzrokiem….-no dobra…może ociupinkę.  Przyszłam zapytać kiedy tort?
-Dla ciebie impreza już się skończyła. Zaraz wezwę kogoś by cię zabrał stąd.-odpowiada i sadza mnie na krześle.
-Przestań! To są twoje  urodziny! Ja chcę tu być! I chcę tortu!-zła wrzeszczę, a ona nie zwraca na mnie uwagi. Kładę głowę na barze i zasypiam.

***

Już zadzwoniłam gdzie trzeba. Odwracam się i patrzę na nią. Przysnęła chyba. Trzeba było ją bardziej pilnować i nie zostawiać z chłopakami. Po chwili mój telefon znów dzwoni. Spoglądam na wyświetlacz i od razu wychodzę z lokalu. Widzę chłopaka stojącego przy aucie. Podchodzę do niego.


______________________________________________________________________

No i wyszedł plan Kubiaka...oj jak ja bym chciała dostać taki prezent *-* możliwość zagrania małego meczyku z siatkarzami... z chęcią poczytam wasze propozycje odnośnie tego kogo obstawiacie, że przyjechał. 
Za wszystkie błędy z góry przepraszam.
Całuję i do piątku :*