wtorek, 4 czerwca 2013

Rozdział 18



-Jak ty chcesz mi pomóc?! Masz jakieś specjalne układy w sklepach?! Otwierają je specjalnie dla ciebie?!-kpiąco pytam. Jestem zła na siebie i wyżywam się na niewinnym chłopaku-Przepraszam Michał. Po prostu nie wierzę, że mogłam o tym zapomnieć.
-Wysłuchasz mnie?

-Mów.-i wzruszam ramionami, bo i tak nie mam nic do stracenia.
-Co powiesz właściwie na darmowy prezent?-pyta a ja ze zdziwieniem patrzę na niego.
-Darmowy?
-Powiedz mi  co przyjaciółka lubi najbardziej?
-Kurczę Kubi bardzo dużo rzeczy….angielski, muzykę, malować, kosza, nogę , siatkę.
-No masz odpowiedź.-odpowiada, a ja nie mam pojęcia o co mu chodzi.
-Mów jaśniej!
-Kocha siatkówkę. Z tego co wiem uwielbia Violasa.
-No i? Chcesz załatwić im romantyczną kolację?-pytam jednocześnie nie mogę uwierzyć że sama na to nie wpadłam.
-No kochana nie do końca. Ucieszyłaby się z małego meczyku wraz ze swoim siatkarzem?-pyta, a ja rzucam się mu na szyje. Czuję jak mocno obejmuje mnie i szepcze do ucha. –To nie koniec. W pojedynkę raczej nie da się grać. Więc co powiesz żebyśmy jutro odpuścili sobie jazdę,a przyszli na salę zagrać mecz? Dziewczyna będzie wniebowzięta, a lodowisko zrobimy dwa razy pod rząd. Nie chcę by przepadła mi jakakolwiek jazda-kończy, a ja puszczam go i patrzę w oczy.
-Dziękuję. Patrycja będzie zachwycona….i ja także. Spełnienie jej marzeń to radość też dla mnie.
-Wiec jutro o 16:00 na hali? Coś przygotujemy z Violasem, a potem pójdziecie potańczyć.
-Mówiłam ci, że cię uwielbiam?-pytam, a on udaje, że myśli.
-No dzisiaj jeszcze nie.
-W takim razie mój przyjacielu uwielbiam cię.
-No ja ciebie też, ale zbierajmy się już.

Zabrałam swoje rzeczy i poszłam do domu. Jestem mega wdzięczna chłopakowi za ten prezent. Jeszcze jutro we czwórkę się spotkamy…Magia. W pokoju od razu wybrałam numer do Pati.

-Hejka. Przyjdź jutro do mnie o 15:00.-mówię szybko.
-Kinga, ale…..dobrze wiesz, że jutro mam osiemnastkę.
-Tak wiem, wiem, ale nie pożałujesz tego zobaczysz-uśmiecham się na samą myśl jaka będzie podekscytowana.
-No dobra. Przyniosę od razu rzeczy. Przebiorę się u ciebie dobra?
-Przecież tak ustaliłyśmy. W takim razie do zobaczenia jutro.
-No papatki.

Z szafy wyciągam dwie bokserki i sportowe spodenki do kolan. Pakuje wszystko do plecaka. Potem mycie i do spania. Nie mam pojęcia jak udało mi się przekonać rodziców by pozwolili mi nie pójść w poniedziałek do szkoły. Może przekonała prośba aby Ewa uczesała Patrycję. Ta dziewczyna ma gadane. Kobieta nie potrafiła jej odmówić. Na szczęście oni jutro wyjeżdżają i będą dopiero w środę. Plus dla mnie. Zasypiam, a rano budzi mnie telefon. Sięgam po niego i od razu odbieram.

-Halo?-pytam zaspanym głosem.
-Cześć. Obudziłem cię?-słyszę w słuchawce męski głos.
-No tak jakby tak-odpowiadam.
-Przepraszam. Myślałem, że o 10 już nie śpisz.-zaczyna się śmiać.
-Jestem wykończona, wszystko mnie boli, za niedługo mam urodziny przyjaciółki i to tyle.
-Dobrze. Przekonałem Tiaga i będzie.
-Cieszę się, że się udało.
-W takim razie kończę i możesz dalej iść spać-wesoło mówi.
-Dobrze. Dobranoc-odpowiadam i rozłączam się. Leżę w łóżku, ale za chwile wstaje. Szybki prysznic i śniadanie. Siadam w pokoju i oglądam w internecie jakiś serial. Do pokoju nagle ktoś puka. Odwracam się i widzę przyjaciółkę.

-Miałaś być o 15:00.-mówię i podchodzę do niej składając życzenia.
-Wiem, ale sądziłam, że wcześniej lepiej. To co chciałaś ode mnie?-pyta siadając na łóżku.
-Powiedziałam, że dopiero potem powiem ci. To będzie mój prezent urodzinowy.
-Jaki? Powiedz mi-błaga wieszając mi się na ramieniu.
-Nic ci nie powiem.

Pogadałyśmy chwilę i zaczęłyśmy się zbierać. Wzięłam plecak. Ruszyłyśmy w stronę miasta. Gdy znajdowałyśmy się w centrum stanęłam.

-Co jest?-zapytała.
-To ma być niespodzianka więc odwróć się.

Przyjaciółka odwraca się, a ja zakładam na jej oczy przepaskę.

-Możemy już iść-łapie ją za dłoń i powoli zmierzamy w kierunku sali. Zanim to okręciłam ją kilka razy by nie wiedziała gdzie idziemy. Ostrożnie wchodzimy do środka. Staram się bardzo cicho otworzyć drzwi. Niestety skrzypnęły.

-Gdzie my jesteśmy?-pyta
-Zaraz zobaczysz.-odpowiadam i wchodzimy na salę. Widzę już dwóch siatkarzy ubranych w dżinsy i koszule. Ładnie Michałowi w niebieskim. Sama byłam zdziwiona. Mieliśmy zagrać mały turniej, a nie iść na kolację czy coś. Gdybym wiedziała też byśmy inaczej się ubrały. Tiago unosi kciuk w górę, a ja odwiązuje jej przepaskę. Zaczynają śpiewać jej Happy Birthday. Dziewczynę zamurowało. Nadal nie może otrząsnąć się z tej niespodzianki. Tiago podchodzi do niej i  składa życzenia wręczając małe pudełeczko. Od razu je otwiera, a w środku znajduje się piękny wisiorek w kształcie motyla. Przyjaciółka rzuciła się na szyję siatkarzowi bardzo mu dziękując. Michał wręczył jej bukiet kwiatów. Odszedł na bok, a Tiago użyczył dziewczynie swego ramienia. Poszli razem na środek sali. Chłopak włączył radio, a z niego poleciała wolna piosenka. Zaczęli tańczyć, a ja przyglądałam się im. Nie byłabym zła gdyby zaczęli kręcić ze sobą. Obok tuż pojawił się Michał.

-Dobrze się spisaliśmy?-pyta i wyciąga w moim kierunku dłoń bym zatańczyła z nim. Łapię ją i zaczynamy się poruszać
-Miał być tylko meczyk zwykły. Gdybym wiedziała, że tak uroczyście to przygotujecie to byśmy ubrały się ładniej.
-To nie ja na to wpadłem, a on. Mieliśmy tylko kupić kwiaty. Sam wyszedł z tą inicjatywą i zakupił ten wisiorek. Nawet o tym nie wiedziałem-uśmiecha się.
-W takim razie bardzo ci…wam dziękuję. Zapewne to są najlepsze urodziny w jej życiu.
-Dla ciebie też możemy sprowadzić siatkarza gdy będzie trzeba-obraca mnie i przyciąga.
-Niestety siatkarza którego chciałabym spotkać już znam-odpowiadam i przysuwam się do niego bliżej.

Gdy piosenka się kończy Michał szepcze mi na ucho.

-Idźcie się przebrać teraz. My siatkę rozwiesimy i również wskakujemy w ciuszki.

Odeszłam do niego i przywołałam Pati która niezbyt chciała wychodzić z ramion Violasa. Pociągnęłam ja za sobą do szatni. Gdy tylko zamknęłam drzwi dziewczyna rzuciła mi się na szyję.

-Kinga dziękuję! Dziękuję, dziękuję. To są najlepsze urodziny w całym moim życiu…nawet gdyby impreza była do bani i tak zostaną najwspanialsze. Dostałam prezent od siatkarza, zatańczyłam z nim a teraz…?-odsuwa się i patrzy na mnie pytająco. Podchodzę do plecaka i wyciągam z niego ubrania.
-A teraz przebieramy się i idziemy rozegrać mały meczyk-mówię to jak najnaturalniejszą rzecz w świecie.
-Że z nimi będziemy grać?-pyta próbując złapać oddech.
-Tak.
-Kinga kocham cię! Jesteś najwspanialszą przyjaciółką-mocno mnie przytula i całuje po policzkach.
-Wiem, że zrobiłabyś dla mnie to samo. Poza tym jestem ci coś winna no nie?
-Przestań! To ty jeździłaś, a nie ja. Ja tylko pomogłam.
-I zawsze będę twoją dłużniczką…Należy ci się to poza tym-uśmiecham się i mocno ją przytulam.
-Dzięki…ale teraz szybko wskakujmy w ciuszki i idziemy do chłopaków, bo rozmyślą się i pójdą sobie.

Zakładamy ubrania i wychodzimy na salę. Chłopaki rozgrzewają się, a my dołączam do nich. Odbijałam w parze z dziewczyną.

-Ja nie wiedziałam, że umiesz tak dobrze odbijać-mówi.

Spoglądam w stronę szczęśliwego Michała i powrotem patrzę na przyjaciółkę.

-Miałam najlepszego nauczyciela-odpowiadam, a ona dobrze wie o co chodzi.
-No przy takim ja też bym tak odbijała-mówi i zaczynamy się śmiać.

Po 10 minutach zaczynamy mecz. Ja jestem w drużynie z Michałem, a Patrycja z Tiagiem. Wiadomo, że wygłupów było dużo. Świetnie się bawiłam. Przyznam, że nie bardzo mi się nawet chciało iść na zabawę. Zdecydowanie wolałam zostać tutaj z nimi, tak we czwórkę spędzić jej osiemnastkę. Ona by była szczęśliwa i ja również. Podeszłam do krzesełka i spojrzałam na godzinę.

-Dobra Patrycja musimy kończyć. Już 5 po 17. Wykapać się musimy, ubrać itp.
-Szkoda, ale trudno.-niechętnie schodzi i bierze łyk wody z butelki. Powiadamiam chłopaków, że my niestety musimy wracać już. Również nie są zadowoleni. Idziemy się przebrać.

-Powiesz mi o co chodzi z Kubiakiem? Wy się spotykacie?-pyta wprost.
-Zależy jak to rozumieć. Spotykamy się jako przyjaciele. Ja go uczę jeździć, on mnie grać i to na tyle.
-Taaaa jasne. I niby tylko to robicie?-porusza brwiami
-Tak do twojej wiadomości….chociaż wczoraj była tak sytuacja……nie że celowo. Dopiero w domu uświadomiłam jak to musiało wyglądać
-Opowiadaj szybko-ponaglała przyjaciółka.
-Jak będziemy wracać to powiem.

Zbieramy rzeczy i wracamy na sale pożegnać się z chłopakami. Odbijają piłką. Gdy nas widzą podchodzą i żegnają się. Szybko wychodzimy z hali, a ja opowiadam Pati co zaszło.

-Czyli dotykałaś jego brzucha?
-No tak, ale to nic nie znaczyło.
-No jak nie? To było takie erotyczne i osobiste-odpowiada
-Przestań…nic nie znaczyło to.
-Dobra, dobra…..a jak?
-Ma idealnie wyrzeźbiony brzuch. Nie jeden może mu zazdrościć. –uśmiecham się na samo wspomnienie.
-A co znaczy ten uśmieszek?-pyta podpuszczając mnie koleżanka.
-Nic-odpowiadam pokazując jej język.

Dochodzimy do mnie i od razu idę wziąć prysznic. Po mnie wchodzi Pati. Obie zaczynamy już się szykować. Ewa maluje nam paznokcie i mówi jak chce nas uczesać. Słucham tego, ale z drugiej myślę o Michale…i najgorsze nie w kontekście tylko przyjaciela….Myślę o jego ciele. O jego zapachu, dłoniach…uśmiechu….nie! Nie! Koniec! Zaraz masz imprezę i skup się na tym! Włączam się do rozmowy. Pierwszą czesze mnie Ewa. Nie trwało to długo. Chciałam by wyczarowała coś cudownego na głowie solenizantki. Ja tam jestem tylko dla zabawy, a główną atrakcją jest ona. Poleciałam na górę zrobić sobie delikatny makijaż. Z szafy wyciągnęłam sukienkę. Naciągnęłam pończochy i zmieniłam stanik na taki bez ramiączek. Założyłam na siebie pomarańczową sukienkę. Do tego buty na obcasie i gotowe. Perfumy, torebka, coś na wierzch i koniec. Do pokoju wpada Patrycja. Pomagam jej założyć  sukienkę. Wygląda naprawdę pięknie. Ostatnie dodatki i jest gotowa. Na szyi zauważyłam prezent od Violasa. Zeszłyśmy na dół, a Ewa nie mogła nacieszyć się tym jak pięknie jej wyszła fryzura. Od razu porobiła nam zdjęcia. Ta kobieta jest taka dziwna, że nie wytrzymam. Chyba przekonała się do przyjaciółki, bo chętnie przyjmuje ją i jest miła. Na dworze się ściemniało. Miał przyjechać po nas kolega dziewczyny. Po wyjściu od razu zauważyłyśmy czarne auto.

-To on-mówi wskazując na auto.

Od razu ruszamy w ich kierunku. Otwieramy drzwi i wsiadamy do środka. Zapinam pasy.

-Cześć wam-odzywa się dziewczyna.
-Cześć-odpowiada chłopak, a ja skądś ten głos kojarzę. Podnoszę wzrok i widzę Kubiaka. Uśmiecham się i kręcę głową.
-Za szoferów dzisiaj robicie?-pytam
-Jak trzeba będzie to tak-odpowiada.
-Wiesz chciałam zaprosić ich na imprezę, ale..-patrzę na przyjaciółkę, a później na Michała.
-Baliśmy się, że nie będzie imprezy, gdy nas zobaczą. Nie chcemy psuć urodzin….odbijemy sobie kiedyś to-i mruga do mnie. Nie odpowiadam tylko odwracam głowę i patrzę w szybę. Nagle czuje wibracje telefonu. Wyciągam go z torebki. Na twarz od razu wkrada się uśmiech, a zapewne też i rumieniec.

Michał:
Pięknie wyglądasz J

Kinga:
Dziękuje. Gdybyś powiedział co planujecie z Violasem zapewne też byśmy tak się ubrały-wysyłam i czekam na odpowiedź.

Michał:
Żałuję, że tego nie wiedziałem L Od razu bym ci o tym powiedział…..-napisał.

Kinga:
Jak to stwierdziłeś odbijemy to sobie kiedyś. Trzymam za słowo J- naciskam wyślij i chowam telefon z powrotem.

Odwraca się i uśmiecha. Po 5 minutach jesteśmy już na miejscu. Chłopaki otwierają nam drzwi i odprowadzają nas wzrokiem aż do klubu.

-Pati co to miało znaczyć?-pytam przyjaciółki.
-Jakoś tak samo wyszło. Na sali gadałam z Tiagiem. Sam chciał mnie odwieźć.-odpowiada i uśmiecha się.
-Czy wy..no…coś ten teges?-pytam znacząco patrząc na nią.
-Nie….mam nadzieję, że jeszcze nie-i obie wchodzimy do środka. 

Ludzie już schodzą się. Podchodzą do Patrycji składają życzenia i wręczają prezenty. Pomagam jej z tym wszystkim. Parę minut po 19:00 zaczyna się oficjalnie impreza. Wszyscy bawią się świetnie. Tańczą, piją i jedzą. Siadam przy barze zamawiając sok. Podchodzi do mnie jakiś chłopak.

-A ty co Kinia tak sama?-pyta Paweł.
-Przyszłam tylko po sok-odpowiadam biorąc zamówienie.
-Chodź,bo jeszcze ze mną nie tańczyłaś-łapie za szklankę i odstawia ją na ladę. Nie mam nic przeciwko. 

Wiruję na parkiecie z chłopakiem. Później co chwila byłam odbijana. Ostatni z nich zaprosił mnie do siebie. Siedziała już tam Patrycja i piła wraz z nimi. Nie miałam raczej na to ochoty.  Grzecznie jednak usiadłam i wypiłam jeden kieliszek za zdrowie przyjaciółki. Ona jednak za chwilę zniknęła, a ja dalej z nimi siedziałam. Nawet nie wiem kiedy zaczęłam z nimi pić. Pamiętam jeszcze jak byli pod wrażeniem tego jak mocną mam głowę. Trzech z nich odpadło, a jeden zrezygnował sam. Pijana odeszłam od stolika kierując się do przyjaciółki. Uwiesiłam się na jej ramieniu by się nie przewrócić.

-No jak tam moooja kochana przyjaaaciółko?-zapytałam.
-Kinia! Ty jesteś pijana!-krzyczy niemal.
-Nie-jednak ona patrzy na mnie tym swoim wzrokiem….-no dobra…może ociupinkę.  Przyszłam zapytać kiedy tort?
-Dla ciebie impreza już się skończyła. Zaraz wezwę kogoś by cię zabrał stąd.-odpowiada i sadza mnie na krześle.
-Przestań! To są twoje  urodziny! Ja chcę tu być! I chcę tortu!-zła wrzeszczę, a ona nie zwraca na mnie uwagi. Kładę głowę na barze i zasypiam.

***

Już zadzwoniłam gdzie trzeba. Odwracam się i patrzę na nią. Przysnęła chyba. Trzeba było ją bardziej pilnować i nie zostawiać z chłopakami. Po chwili mój telefon znów dzwoni. Spoglądam na wyświetlacz i od razu wychodzę z lokalu. Widzę chłopaka stojącego przy aucie. Podchodzę do niego.


______________________________________________________________________

No i wyszedł plan Kubiaka...oj jak ja bym chciała dostać taki prezent *-* możliwość zagrania małego meczyku z siatkarzami... z chęcią poczytam wasze propozycje odnośnie tego kogo obstawiacie, że przyjechał. 
Za wszystkie błędy z góry przepraszam.
Całuję i do piątku :*

niedziela, 2 czerwca 2013

Rozdział 17




Rano obudziła mnie Elwira wskakując na łóżko. Była sobota, a ona mnie budzi. Nakryłam głowę poduszką i leżałam. Najjaśniejszym punktem w tym dniu było spotkanie z Michałem. Na lodowisku jeździłam z wielką energią. Czekałam już tylko na odpowiednią godzinę. Gdy skończyłam swój trening i od razu pognałam na halę. Okazało się, że Michał już jest w środku. Weszłam na główną halę i zobaczyłam jak rozkłada siatkę. Odwrócił się i ze zdziwieniem zapytał:

-Co ty tutaj robisz tak wcześnie?
-Uwierzysz jeśli powiem, że nie mogłam się doczekać by tu przyjść?-uśmiechnęłam się, a on zrobił to samo.
-Leć się w takim razie przebrać.

Gdy przebrana już wróciłam od razu mogliśmy wziąć się za pierwsze ćwiczenia z piłką. Pokazywał mi odbicia górne i dolne. Nie sądziłam, że taka zwykła piłka może dostarczyć tyle radości.

-No to co? Teraz odbijamy-mówi i odsuwa się na znaczną odległość.
-Ale, że już?-z obawą  pytam. Wiedziałam, że jeszcze mi to dobrze nie wychodzi.
-Tak. Nie ma na co czekać.

Wypuściłam powietrze i odwróciłam się do niego. Wysoko podrzucił piłkę i bezdźwięcznie niemal odbił ją. Ja zrobiłam to też, ale chyba za lekko, bo musiał pod nią podbiec.

-Kinga. Musi mocno wypchnąć piłkę. Same końce palców. Robisz koszyczek i do góry i przodu. Dobra?
-Tak.

I rzeczywiście z każdą chwilą coraz lepiej mi szło. Michał też często mnie chwalił. Zmęczony usiadł, a ja nad sobą próbowałam odbijać piłkę.

-Brawo. Jesteś bardzo pojętną uczennicą-mówi.
-Bo mam świetnego nauczyciela-odpowiadam nadal nie przestając odbijać.
-Mogę ci coś powiedzieć?-pyta, a ja łapie w dłonie piłkę.
-Wal.
-Zachowujesz się teraz trochę jak takie dziecko. Pierwszy raz dostałaś jakąś zabawkę i cieszysz się niemiłosiernie.
-A teraz ja mogę ci coś powiedzieć?-pytam
-Oczywiście.
-Wczoraj zachowywałeś się dokładnie tak samo….Może to głupie, że to co dla ciebie jest codziennością dla mnie sprawia tyle frajdy, ale uwierz ja nigdy nie miałam styczności z żadną dyscypliną sportową.
-A na WF?
-Jak chodziłam do Warszawy to WF polegał cały czas na jeździe bądź ćwiczeniach na siłowni, a tutaj odsyłają mnie na lodowisku. Żałuję, że nie mogę normalnie w kosza czy siatkę pograć z innymi dziewczynami….ty w każdej chwili zbierasz przyjaciół i idziesz robić co chcesz…ja nie mam tak łatwo. Lubią mnie za moją popularność. Tylko Pati to moja prawdziwa przyjaciółka.
-I ja-przerywa 
-Tak i ty. A reszta to zwykli znajomi których codziennie spotykam. Więcej wspólnego mam z tymi młodszymi które również trenują. Ale mimo to one nie mają tak ciężko. To ja jestem ich idolem, to na mnie się wzorują więc muszę jeździć, a nie zajmować się czymś innym. Poza tym mam takich a nie innych rodziców. To też dużo zmienia.
-Wiesz ja właściwie też raczej od razu kierowany na siatkę, ale nigdy nie było, że nie mogę pograć w nogę, albo ręczną. Kochałem grać w tenisa. Moi rodzice powiedzieli, że nie ważne co wybiorę będą mnie wspierać. Jednak gdy nie udało mi się z tenisem wróciłem do siatkówki. To jest to co kocham.
-Ja łyżwiarstwo też kocham. Dzięki niemu mogę oderwać się od rzeczywistości, ale z drugiej nie znoszę tej presji, a szczególnie ze strony rodziców….Miałeś tak, że im bardziej oni chcieli, pchali cię w to, naciskali to ty chciałeś zrezygnować?
-Oj bardzo często-odpowiada, a ja siadam naprzeciwko.
-Moi prawdziwi rodzice właściwie nie namawiali mnie. Zobaczyłam mamę i powiedziałam, że będę jak ona. Sama chciałam jeździć, a oni mi pomagali-wspomniałam, a po moim policzku spłynęła łza. Chłopak podsunął się i kciukiem starł ją.
-Wiesz, że na mnie też możesz liczyć. Zawsze ci pomogę.
-Dzięki Michał-podsuwam się i mocno przytulam się do niego. 

Przy nikim nie czułam się tak bezpieczna jak przy nim. Muszę podziękować Bogu, że postawił go na mojej drodze. A może rodzicom? Znów zesłali mi pomoc, jak to było w przypadku Pati.

-Wiesz….teraz myślę, że moi rodzice znów postawili na mojej drodze odpowiednią osobę.-uśmiecham się i patrzę mu w oczy.
-Widocznie tak miało być. Potrzebowałaś przyjaciela i pojawiłem się.-mówi jednocześnie gładząc palcem policzek. Podobało mi się to, ale spostrzegłam, że ta sytuacja zaczyna niebezpiecznie wyglądać. Jakby teraz znalazł się jeszcze bliżej z twarzą. Widziałam jak zerknął raz na moje usta. Spuściłam wzrok i wstałam.

-Dobra Misiek koniec tych smutasów gramy…..chciałabym zobaczyć jak zagrywasz-i rzucam w jego kierunku piłkę.
-I ty chcesz to odebrać?-zaczyna się śmiać.
-Nie koniecznie. Chcę zobaczyć jak mocno i szybko leci ta piłka….tylko nie oszczędzaj się cieniasie!-krzyczę gdy staje na drugim końcu boiska.
-Cieniasie?! Cieniasie?! Dobrze usłyszałem?! Zaraz ci dam!

Podrzuca wysoko piłkę, bierze rozbieg i uderza w nią mocno. Leci w moim kierunku, ale odsuwam się. Teraz wiem jakie piłki musi odbierać on i Wojtaszek.  Szacuneczek dla nich. 

-I co? Cienko?-pyta podnosząc siatkę i podchodząc do mnie.
-Jestem pod wrażeniem tego jakie piłki odbieracie. Z trybun wygląda to inaczej, a inaczej gdy stoisz tutaj.
-No na pewno.

Poodbijaliśmy przez siatkę i zbieraliśmy się już do wyjścia. Michał bez żadnego skrępowania ściągnął koszulkę i wycierał się ręcznikiem. Nie miałam pojęcia jak długo mu się jeszcze zejdzie, a koszulka lepiła się do mnie i czułam, że śmierdzę. Dobra raz się żyje. Ściągnęłam podkoszulek i siedziałam w samym staniku. Wytarłam się koszulką i sięgnęłam do torby po świeżą.

-Ładny brzuszek-słyszę głos chłopaka. Odwracam się i patrzę do niego.
-Wiesz trzeba dbać o siebie-odpowiadam sama spoglądając na niego.
-U mnie to proszę…sadełko z tej strony…trochę tłuszczyku z tej-złapał ręką za skórę na brzuchu.
-Żartujesz sobie?! Gdzie u ciebie sadło? Same mięśnie. Z daleka je widać. –odpowiadam
-Ha ha…dotknij i pokaż gdzie one są.-podeszłam i dotknęłam jego brzucha.
-Tu-przejechałam dłonią próbując wyczuć mięśnie….-i tu-powiedziałam zjeżdżając na podbrzusze.- Masz jakieś kompleksy na temat swojego wyglądu?-pytam odsuwając się i chwytając koszulkę.
-Myślę, że mam za grube łydki-dodaje oglądając je.
-Dobra weź już przestań! Gorzej niż nie jedna baba. Nawet ja tak nie narzekam.-mówię siadając i ściągając spodnie. Zakrywam się tak by jak najmniej zobaczył.
-Bo ty masz idealne ciało to nie masz na co narzekać.
-To przestań jeść ciasteczka, serniczki i lody to będziesz równie piękny.-uśmiecham się i podciągam spodnie. Z tyłu nagle wypada mi jakaś karteczka. Otwieram ją i czytam.
-O żesz kurde!!-i walę się dłonią w czoło. Pakuje szybko rzeczy do torby.
-Co się stało?
-Patrycja ma jutro urodziny, a ja całkowicie zapomniałam, że miałam iść i coś jej kupić.
-A jutro?
-Jutro o 19:00 impreza, a poza tym człowieku jutro jest niedziela…gdzie ja kupię cokolwiek?!-siadam i chowam twarz w dłoniach. Kiwam się próbując coś wymyślić. Może powiem, że prezent spóźni się trochę? Nie…nie potrafię jej okłamać. Czuję po chwili dłoń chłopaka na plecach. Podnoszę się i widzę jak siedzi obok.

-To może ja pomogę?-pyta
-Jak ty chcesz mi pomóc?! Masz jakieś specjalne układy w sklepach?! Otwierają je specjalnie dla ciebie?!-kpiąco pytam. Jestem zła na siebie i wyżywam się na niewinnym chłopaku-Przepraszam Michał. Po prostu nie wierzę, że mogłam o tym zapomnieć.
-Wysłuchasz mnie?
-Mów.-i wzruszam ramionami, bo i tak nie mam nic do stracenia.

_______________________________________________________________________________

Jak myślicie na co wpadł  Michał? Kolejny rozdział we wtorek. Pozdrawiam :) 

Vive Targi Kielce brązowym medalistą Ligii Mistrzów! Brawo chłopaki :)
Zapraszam również na drugiego mojego bloga You are my dream 

poniedziałek, 27 maja 2013

Rozdział 16





Rano szkoła, trening, chwila wolnego, odrobienie lekcji i znów lodowisko. Po próbach wszyscy wyszli, a ja nadal czekałam na Kubiaka. Było już parę minut po 19:00. Stchórzył pewnie. Mogłam się tego spodziewać. Wtedy też z wielkim hukiem do środka wpada nie kto inny jak on.

-Przepraszam, Zbyszek mnie zatrzymał.-odpowiada i siada na ławkę. Podchodzę do niego wręczając mu parę łyżew.
-Zapraszam szybciutko na lód-mówię.
-To nie będzie teorii?-pyta z nadzieję, że dzisiaj nie będzie jeździć.
-Nie. Teoria w praktyce. 

Chłopak zakłada łyżwy i stajemy przed wejściem.

-Jeździłeś kiedyś na łyżwach?-pytam
-Może jakieś 10 lat temu, ale z 3 lata temu jeździłem na rolkach. Słyszałem, że to bardzo podobne jest.
-Zależy jak dla kogo….W takim razie szybka lekcja. Są właściwie trzy rodzaje łyżew, ale większość zna tylko dwie. Pierwsze to panczeny. Używa się ich w jeździe szybkiej i nie są wskazane dla początkujących łyżwiarzy. Są one krótkie, nie mają wzmocnienia na kostkę. W takim razie nie polecam szczególnie ci. Próbowałam raz, ale to była masakra jakaś. –uśmiecha się, a ja kontynuuję. –Drugie to najczęściej figurówki. Właśnie takie masz teraz na nogach. Charakterystyczne są dla nich, że na przodzie płozy posiadają ząbki które służą hamowaniu, albo jak mi do wykonywania piruetów, spirali czy innych elementów w łyżwiarstwie figurowym. Dla ciebie jednak mogą przeszkodą gdyż możesz się o nie potykać i przewracać, ale spokojnie wypracujemy to.  No i ostatnia grupa to hokejówki. Nie posiadają ząbków, można osiągać na nich większe prędkości i są o wiele zwrotniejsze, pozwalają również szybciej wyhamować. Uczono mnie, że właśnie na nich najszybciej nauczysz się jeździć i są najlepsze dla początkujących.
-Więc dlaczego ja dostaje figurki?-pyta
-Co dostajesz?-dopytuje myśląc, że się przesłyszałam
-No figurki….skrót od figurówki.
-Bo po pierwsze nie dostałam hokejówek, a po drugie nie zasłużyłeś na łatwy początek-uśmiecham się i wchodzę na lód-zapraszam do mnie-mówię i patrzę jak powoli chłopak wchodzi. 

Od razu łapie się barierki. Widzę jak leci do tyłu, ale udaje twardego. Gdy w końcu udaje mu się złapać równowagę puszcza się i od razu ląduje na tyłku. Śmieję się z tego co wyprawia.

-No bardzo śmieszne!-mówi oburzony.
-Niedawno mówiłeś, że jaki problem jest w podniesieniu nogi i obrocie….ty masz problem z samym staniem na lodzie.-mówię powstrzymując śmiech.
-Ha ha ha…lepiej pomogłabyś mi wstać.-rzuca ze złością.
-I tu zaczyna się lekcja druga. Nauka wstawania.....Aby wstać musisz uklęknąć na kolanach i oprzeć dłonie o lód między nogami…..tak….dobrze bardzo-mówię patrząc na jego poczynania.
-Ale nogi mi się rozjeżdżają!-krzyczy.
-Spokój. Powoli to rób….odpychaj się rękoma od lodu. …pochylony bądź ciągle w przód…świetnie…widzisz udało ci się.
-Super!-widzę jak się cieszy, ale po chwili znów zaczyna się chwiać. Szybko podjeżdżam do niego i łapię go podprowadzając pod bandę.
-Trzymaj się teraz. Powoli idziemy.

Obserwowałam jak po malutku wykonuje kroczki. Szło mu nawet dobrze.

-Dobra starczy teraz tego…daj mi ręce-patrzy na mnie z przerażeniem –No zaufaj mi.-wyciąga w moim kierunku dłonie, a ja łapie je wyciągając na sam środek lodowiska.
-Zwariowałaś? Chcesz bym się połamał?
-Spokojnie – i puszczam go wycofując się do tyłu.
-Kinguś błagam! Podjedź tutaj do mnie. Ja zaraz upadnę-mówi.
-Nie. Michał ugnij teraz nogi lekko w kolanach i pochyl się troszkę do przodu, ale nie za dużo….nigdy nie do tyłu! Słyszysz?! Rozróżniasz przód i tył?!-śmieję się i krzyczę.
-No tak! Ale samo mnie do tyłu jakoś ciągnie!
-Nie! Ty sam to robisz….Teraz rozłóż ręce na wysokości poniżej ramion…tak, świetnie mój uczniu-posyłam mu uśmiech, a on odwzajemnia to.
-A teraz co? Będę tak stać?
-Tak, a ja skocze po aparat i cyknę ci zdjęcie.
-No na pewno!-odpowiada opuszczając dłonie.
-Michał! Wracaj do poprzedniej pozy! Natychmiast!…..wyciągnij teraz ręce w przód i przykucnij….
-Żartujesz sobie?!-patrzy i zaczyna się denerwować.
-Nie. To jest ćwiczenia na złapanie równowagi na lodzie…no już próbuj.

Wzdycha głośno, a potem robi to, lecz nie obyło się bez upadku.

-Wszystko w porządku?-pytam podjeżdżając
-Tak, dam sobie radę-odpowiada i z lekkimi kłopotami wstaje. Powtarza to jeszcze raz.
-A teraz spróbuj podjechać co mnie kawałek. ….no dawaj-niepewnie człapał w moim kierunku. Gdy był na tyle blisko zaczął się chwiać i wpadł prosto w moje ramiona. Ustawiłam go do pionu.-Idzie ci świetnie jak na początek. Teraz zaczniemy jechać…daj mi rękę-mówię i wyciągam do niego lewą dłoń.
-I co odstawisz mnie pod bandę i każesz przyjechać do siebie?-żartuje i ściska mocno moją rękę.
-Zastanawiałam się nad tym, ale daruję ci to i możesz jechać ze mną.
-Oh jak miło.
-Więc tak lewa noga stoi, prawą  odpychamy się za siebie lekko w bok..tak jakbyś odgarniał śnieg…..uwaga hop…..dobrze teraz prawa noga wraca i to samo robimy z lewą-i Michał lekko odpycha się.-O to chodzi. Jak będziesz odpychał się mocniej to szybciej pojedziesz.
-Na razie cieszę się, że trzymam się na łyżwach.

Jeździmy tak w kółko, a Michał zaczyna się rozkręcać. Puszczam go, a on nabiera coraz większej prędkości.

-Udało mi się! Ja jeżdżę!-krzyczy wymachując rękoma.
-Jeździsz!
-Kinga! Kinga! Powiedz jak się hamuję?!-lecz nie zdążyłam nic odpowiedzieć gdyż wylądował na bandzie, a potem opadł na lód. Szybko podjechałam żeby zobaczyć czy nic mu się nie stało. Kucam obok i spoglądam na roześmianego chłopaka.
-Ale jazda!-odpowiada i podnosi się.
-Ty wariat jesteś!
-Oj przestań! Sama chciałaś mnie nauczyć.
-Wiem.
-Więc teraz nie marudź tylko pokaż mi jak się hamuje-posyła mi uśmiech, a ja kręcę głową.
-Żeby zahamować musisz rozstawić szeroko nogi i jedną z nich postawić lekko w poprzek tak żeby łyżwa zaczęła hamować drapiąc o lód. Po chwili spróbuj postawić w poprzek również drugą łyżwę. Nie rozstawiaj nóg za daleko od siebie żeby nie rozjechały się.
-Okej. Jadę jeszcze raz.-i patrzę na niego jak się rozpędza. 

Zachowuje się jak trochę takie dziecko które nigdy nie miało styczności z daną dyscypliną. Zawsze w dzieciństwie tylko siatkówka i nic nic więcej. W moim przypadku były łyżwy. Nawet na WF w nic nie grałam tylko zwalniano mnie na lód. Żałowałam, że nie mogę pograć z innymi dziewczynami w koszykówkę czy siatkówkę. Często robiły fikołki, a ja nie mogłam, bo gdyby coś mi się stało…Szczerze to już nie mogę doczekać się kiedy Michał pokaże mi jak się odbija. Zaliczył jeszcze nie jeden upadek.

-Dobra Kubi. Na dzisiaj już koniec!-krzyczę i schodzę z lodowiska. Siadam na ławce i zdejmuje łyżwy. Po minucie pojawia się obok chłopka. Od razu całuje mnie w policzek i mocno przytula.

-A to za co?-pytam spoglądając na niego.
-Za wszystko..-posyła mi promienny uśmiech. Zakładamy swoje obuwie i wychodzimy.
-Chodź. Stawiam dzisiaj ciasto-mówię i ruszamy w kierunku naszej ulubionej kawiarenki. Gdy podchodzi kelnerka zamawiam dwa serniki i czekoladę.
-Ale ty musisz być zmarznięta po tej jeździe.-mówi jedząc ciasto.
-Kwestia przyzwyczajenia.
-To co jutro na hali?-pyta spoglądając na mnie.
-O tej co zwykle?
-Tak.
-Ale pod jednym warunkiem.-wypowiadam, a on odstawia kubek i przygląda się mi.
-Jakim?
-To, że jutro zaczniemy grać, a teoria wyjdzie w trakcie okej?

Widzę jak uśmiecha się. Czyli oznacza to zgodę. Po zjedzeniu odprowadził mnie pod dom. Pożegnałam się i weszłam do środka. Udałam się od razu do siebie. Pierwsze co to włączyłam laptopa i weszłam na stronę siatkarską i po prostu zaczęłam przeglądać wszystkie zagadnienia które powinnam znać czyli, krótka, pipe, plas,kiwka i inne tego typu. Nawet udało mi się trochę rozszyfrować te ich zmiany, ale Michał i tak będzie musiał mi to wytłumaczyć. Chciałam jutro pójść i pokazać mu, że taka głupia nie jestem i przygotowuję się co nieco. Mam nadzieję, że będzie zadowolony z siebie jako nauczyciela i ze mnie uczennicy.


***

Siedziałem właśnie w domu i ogrzewałem stopy które potwornie mi zmarzły. Otworzyłem swojego lapka i w Google wpisałem „łyżwiarstwo figurowe figury” To głupie, ale chciałem pokazać jej, że jestem pojętnym uczniem, a poza tym zaskoczyć ją. Niech wie, że interesuje mnie to co robi. Ciężko szło mi trochę. Były trójki, trójki odwrotne, zwroty jakieś, spirale i inne które dzieliły się na jeszcze poszczególne kategorie. Zdecydowanie miała rację, że to wyjdzie w praktyce, bo jakby miała mi tłumaczyć to po pierwszym już bym się zgubił. Jednak nie zaszkodzi nauczyć się obrotów na jednej nodze oraz oraz ruchów przestrzennych. Myślę, że byłaby ze mnie dumna.


***

Koło 23:00 skończyłam. Od razu położyłam się szybko spać i w mgnieniu oka usnęłam. 



                                       ________________________________________

I kolejny rozdział :) Tym razem Michał w roli ucznia :) 
Ktoś zapytał co ile dodaje tu rozdziały. Nie mam jakiegoś określonego, ze co 2 bądź 3 dni. Tak jak pisałam wcześniej te opowiadanie mam napisane już i tylko dziele je na rozdziały i poprawiam, coś dopiszę jeszcze. Wiem, że mogłabym dodawać codziennie, ale piszę też rozdziały na drugiego bloga. A że bardzo lubię te opowiadanie to chcę by wychodziło jak najlepiej mimo iż nie zawsze może tak jest. Orłem w pisaniu nie jestem ;] Ale może masz rację i określę jakiś taki konkretniejszy czas czekania. Zastanowię się nad tym :)

Teraz przyjemniejsza część czyli oficjalnie zaczęty sezon reprezentacyjny. Fajnie było zobaczyć już chłopaków z różnych drużyn razem grających, mających wspólny cel...to jest powód do radości :) Pierwszy mecz świetny. Szkoda tylko, że Igły nie było. Jakoś tak dziwnie bez niego na boisku było, ale przyznam, że Paweł dobrze go zastąpił i kiedyś, kiedyś będzie świetnym zastępcą. Oczywiście nie mogę nie wspomnieć o Zibim i Miśku. Chyba wszyscy widzieli to :] Uwielbiam też ten kolaż. <3
Ale i tak najpiękniejsze były słowa Bartmana do Kubiaka. Jak to mówi się teraz Zbychniał come back! Ja tam się bardzo cieszę i mam nadzieję, że będzie więcej możliwości oglądania ich rozmów, poklepywania się i uścisków.....Kurek też jak wystrzelił. Ogólnie świetne spotkanie. Drugie również mimo iż przegrane. Ale fajnie, że Andrea dał pograć tej drugiej szóstce, tym debiutującym chłopakom i gdy nie szło nie zmieniał ich od razu, a dał szansę. Włodarczyk...naprawdę dobrze się spisał. Będzie z niego siatkarz. Ale nie przechwalmy go, bo będzie jak z Miką który był uważany za drugiego Kurka, a wyszło co wyszło. Jednak ma chłopak talent :) Szkoda mi tego trzeciego seta. Gdyby go wygrali kolejny potoczyłby się inaczej. Ale nie będziemy ubolewać nad tym. To byłe mecz kontrolny i sprawdzenie zawodników. Ale koniec z tym już, bo wyjdzie to dłuższe niż rozdział :) Do zobaczenia ;]

Nowy rozdział na  ♥You are my dream♥

czwartek, 23 maja 2013

Rozdział 15




Na mecz następnego dnia poszłam z wielką chęcią. Jak zwykle z Pati miałyśmy najlepsze miejscówki. Przyznam, że mimo  tego, że obserwowałam Michała to po meczu od razu wyszłam z hali. Czułam się lekko urażona tym co powiedział. Odegrałam się wiem, ale wciąż boli. Przyjaciółka szybko dogoniła mnie i wróciłyśmy do domów. Nim się obejrzałam był już ranek dnia kolejnego. To właśnie dziś miałam zacząć trening z Michałem.

-Trening?-powiedziałam głośno-To nie żaden trening. On po prostu chce pokazać jaki to jest wyjątkowy -zaczęłam sama się śmiać z tej jego gierki czy jako to tam nazwać. Rano czekała mnie jeszcze jazda. Koło 18:00 zaczęłam się już szykować. Do torby spakowałam dresy, jakąś koszulkę i adidasy. Na odchodne krzyknęłam rodzicom, że idę pojeździć. Nie miałam problemu z wejściem. Starszy pan od razu pokierował mnie gdzie mam iść jakby wcześniej już został o tym uprzedzony. Otworzyłam drzwi na halę. Zobaczyłam chłopaka który na dźwięk skrzypiących drzwi przestał odbijać piłkę.

-Witam, witam-odpowiada i wskazuje mi drzwi gdzie mam się udać.-Trafisz chyba do szatni no nie?
-Bardzo śmieszne-trzaskam mocno drzwiami i udaję się tam gdzie mi wskazał. Nie mam problemu z odnalezieniem odpowiedniego pomieszczenia. Wchodzę do środka i siadam na ławeczkę. Obok wiszą ubrania Michała. Z dala wyczuwam jego perfumy. Podsuwam się jeszcze bliżej i wciągam powietrze, a nutka jego zapachu drażni mój nos. Przymykam oczy. Po chwili jednak otrząsam się.

-Co ty głupia robisz?-pytam sama siebie wyciągając z torby ubranie. Przebieram się szybko i dołączam do Michała.
-Witam w moim świecie-mówi rozkładając ręce i pokazując mi wszystko.
-Pomińmy ten wstęp i przejdźmy do rzeczy-odpowiadam zakładając ręce na piersi.
-Najpierw małe rozciąganie zrobimy i zaczniemy wpierw od części teoretycznej siatkówki.
-Serio?! Ja myślałam, że przyjdę pograć. –odpowiadam zawiedziona trochę chociaż cieszyłam się, że dzisiaj nie będziemy odbijać.
-Zaczniemy od początku-uśmiecha się i zaczynamy biec. Dorównuje Michałowi. Zrobiliśmy parę okrążeń, a następnie pokazuje mi różne ćwiczenia. Niektóre z nich wykonywał lepiej niż ja. Nie miałam tak bardzo dobrze rozciągniętej górnej partii ciała, a zwłaszcza rąk. Nie raz podchodził do mnie i poprawiał to co robiłam. Śmiesznie musiało to wyglądać.
-Długo jeszcze?-pytam
-Nie z ćwiczeniami to koniec. Siadaj ja zaraz wracam.-podążyłam za nim wzrokiem gdy podchodził do krzesełek i coś z nich brał. Usiadłam na podłodze i czekałam na chłopaka. Zjawił się po chwili. Położył przede mną kartki i długopisy.

-A to po co?
-Zobaczysz. W takim razie zacznijmy od tego by dowiedzieć się co wiesz o siatkówce-uśmiecha się i siada po turecku.
-No jak to co? Ty w nią grasz, są dwie drużyny, musicie odbijać piłkę i zdobywać punkty. Ot wielka filozofia.
-W takim razie długa droga przed nami-i  uśmiechnął się kręcąc głową. Lubiłam gdy się uśmiechał.
-Poczekaj Michał wiem jeszcze coś-dodaję.
-To pochwal się.
-Wiem, że gra jeden facet w innej koszulce. Czemu ty nie grasz z inną koszulką? Byłbyś przynajmniej widoczny i od razu bym cię zapamiętała-dopytuje.
-Mówisz, że lepiej byś mnie zapamiętała?
-No tak. Wojtaszka od razu zapamiętałam. Rzuca się w oczy, a gdybś ty też miał inną koszulkę to od razu zwróciłabym na ciebie uwagę.
-I tak zwróciłaś na mnie pierwszego niż na niego. –posyła mi swój uśmieszek.
-Tak, ale to nie zmienia faktu, że…..
-Nie ma żadnego ale koleżanko. Zaczniemy od poszczególnych pozycji chłopaków na boisku. Tak jak już wiesz Wojtaszek gra z inną koszulką bo jest libero.
-Libero?-pytam
-Tak, to taka pozycja....po prostu Wojtaszek-libero  nie może atakować, blokować i serwować. Odbiera, broni i asekuruje przy atakach. Zazwyczaj jest najniższy w drużynie jak zauważyłaś-cierpliwie tłumaczy mi.
-Dobra, ale przecież ty też odbierasz..
-Wiem, ale mam zupełnie inne zadania niż on. W dużej mierze też pokrywają się, bo również odbieram zagrywki, bronię i asekuruję. Lecz mogę też atakować,blokować i zagrywać.
-No tak. W końcu gdybyś tego nie robił nie dostawałbyś statuetek.-widzę, że chłopak ma niezły ubaw z tego. Czuje się pewnie jakby tłumaczył coś małemu dziecku. Powoli tłumaczył mi jaka pozycja ma jakie zadania, co robi. Zajęło nam to trochę. Kubiak szczęśliwy, że udało nam się dojść do końca mówi:

-W takim razie zobaczymy co zapamiętałaś-i porusza brwiami.
-E no Michał…nie było mowy o sprawdzianie.-jęczę.
-To nie będzie trudne….Powiedz mi na jakiej pozycji gram?
-Ty jesteś…no tym…..no przyjmującym-odpowiadam i jestem zadowolona sama z siebie, że mi się udało.
-Brawo, a co mogę robić?
-Ty możesz zagrywać…..atakować….bronić..no i….no mam to na końcu języka….no wiem-mówię denerwując się gdyż naprawdę wiem, ale nie mogę sobie za Chiny nic przypomnieć.-…możesz skakać do ściany.-i w geście triumfu unoszę palec.
-Do ściany, skakać do ściany?!-pyta, a potem ze śmiechu kładzie się na podłodze.
-Nie śmiej się!-kopię go w nogę-Jak nie do ściany to do czego?!
-Nie no sory-unosi się starając się opanować  atak śmiechu. Z policzka ściera łzę która popłynęła mu z tej radości.-Naprawdę jeszcze nigdy nie spotkałem się z takim określeniem. Ze ścianą spotykam się gdy atakuje, a przede mną wyrasta potrójny.-odpowiada.
-Potrójny?
-No blok potrójny…dziewczyno po co ty przychodzisz na mecze? Byłaś na tylu spotkaniach, a nadal nie rozumiesz zasad.
-I co?! Nie mogę przyjść i po prostu poskakać ze szczęścia z moją przyjaciółką gdy wygrywacie?! Nie ogarniam tego, ale czy to powód być mnie teraz obrażał?-pytam poważnie. Było miło i fajnie, ale teraz zrobiło mi się przykro. Uważa, że jestem tępa. Wstałam z podłogi i chciałam iść, ale chłopak złapał mnie za nadgarstek.
-Przepraszam, że to powiedziałem. Nie miałem zamiaru cię urazić.-odpowiada.
-A jednak udało ci się.
-Wiem, że nie każdy musi się znać na siatkówce, interesować się nią by przychodzić, ale sądziłem, że jak jesteś regularnie to wiesz co nieco.
-Niestety nie zagłębiałam się w szczegóły…..chyba nie powinieneś traci czasu na tak tępą dziewczynę jak ja. Poćwicz, spotkaj się ze znajomymi, dziewczyną, a nie marnujesz czas. –mówię i wyswobadzam nadgarstek z uścisku. Mam ochotę teraz się rozpłakać, ale dzielnie kroczę w kierunku szatni.

Przede mną nagle pojawia się Michał. Jak on tak szybko się przemieścił? Zadaje sobie pytanie w myślach. Przysuwa się i unosi mój podbródek tak aby mógł patrzeć mi w oczy.

-Nigdy nie masz prawa uważać, że jesteś tępa! Jesteś wspaniała, piękna i mądra. –mówi i kładzie mi dłonie na policzkach. –To ja powinienem cieszyć się, że taka dziewczyna jak ty ma dla mnie czas i wytrzymała z takim nauczycielem jak ja-uśmiecham się i on również.-A skaczę do bloku-mówi i przytula mnie. Mocno odwzajemniam uścisk i śmieję się.
-Byłam bardzo blisko-dodaję odsuwając się.
-No tak troszkę……Ale to dopiero początek panno. Dzisiaj przedstawienie zawodników, a na kolejnej lekcji ustawienia, zmiany.
-Tak, w końcu zrozumiem czemu jedni wchodzą z tabliczkami, a inni nie. Np. Wojtaszek. Schodzi sobie kiedy chce, wchodzi też. Czy on ma jakieś specjalne przywileje? Bo ma inną koszulkę to już myśli  że tu rządzi, albo że jest najmniejszy? Wchodzi sobie za jakichś olbrzymów. Ja tego nie ogarniam-zadaje mnóstwo pytań, a Michał uśmiecha się i widzę, że próbuje opanować wielki wybuch śmiechu.
-Niedługo przekonasz się-odejmuje mnie ręką w pasie i udajemy się do szatni.

Chłopak bez żadnego skrępowania ściąga z siebie koszulkę. Po raz pierwszy widzę jego nagi i umięśniony tors. Przyznam, że serce zabiło mi szybciej. Przyglądałam mu się tak, a po chwili zorientowałam się, że patrzy na mnie.

-Co?-pytam
-Nic. Gapisz się na mnie-odpowiada siadając na ławkę.
-Czekam aż się przebierzesz bym i ja to mogła zrobić-mówię wyciągając nogi.
-Dobra już kończę i wychodzę.-szybko wciąga resztę ubrań na siebie, a strój wrzuca do plecaka.
-Czekam na zewnątrz-rzuca i wychodzi. Teraz nareszcie i ja mogę się przebrać. Zmieniam tylko spodnie  na bluzkę zarzucam bluzę, a potem kurtkę. Zabieram dwoje ubrania i idę do czekającego na mnie Michała. Odprowadza mnie pod sam dom.

-Mam nadzieję, że rozjaśniłem ci trochę siatkówkę.
-Tak. Dziękuję. Teraz będę pamiętać, że skaczesz do bloku, a nie ściany. –uśmiecham się i on również.
-Dla ciebie mogę i do ściany skakać.
-W takim razie jutro spotykam się na lodowisku no nie? O 19:00 przyjdź będę czekać-wypowiadam całuję go szybko w policzek i znikam tak aby nie miał możliwości wykręcenia się.

W trakcie kąpieli zastanawiam się jak zacząć, czy tak jak on od teorii czy praktyki. Sądzę, że wpajanie mu figur nic nie da. Lepiej gdy wykona ją na tafli lodu, wtedy zapamięta. Szczęśliwa położyłam się spać.


____________________________________________________________________

Przepraszam, że tak długo nic nie dodawałam, ale jak wszyscy wiedzą maturę miałam. Już na szczęście po i mogę znów dodawać rozdziały. Mam nadzieję, że podoba wam się to tutaj na górze. Pozdrawiam :)

Zapraszam też na You are my dream . Z powrotem wróciłam do pisania historii. :)


sobota, 20 kwietnia 2013

Rozdział 14



Podjechałam na sam środek tafli i schyliłam się podnosząc z spore ozdobne pudełko . Rozejrzałam się czy aby przypadkiem ktoś tego nie zostawił. Było jednak pusto. Nie mogłam się powstrzymać, by nie zajrzeć do środka. Otworzyłam je, a w środku znajdowało się kolejne mniejsze. Podniosłam nakrycie z tego, a w środku jeszcze mniejsze.

-No bez jaj!-żartuję i zaczynam się śmiać.

W końcu dochodzę do najmniejszego.

-Chyba kolejnego raczej tam nie będzie.

Gdy podniosłam najmniejsze wieczko z kokardką zatkało mnie z powodu tego co zobaczyłam. Wzrok mój utkwiony był w tej rzeczy...w tym pięknym naszyjniku z zawieszką w postaci łyżwy. Lecz zdziwiło mnie to co leżało obok nich. Była to piłka siatkowa. Teraz już wiedziałam od kogo to jest. Dla upewnienia rozłożyłam mały skrawek papieru będący w środku. Spojrzałam na pismo i wszystko było jasne. Przełknęłam głośno śliną  i zaczęłam czytać.

Kingo! Wiem,że może to głupie z tym naszyjnikiem,ale w ten sposób chciałbym cię przeprosić jeszcze raz i pogratulować wygranej. Proszę cię spotkaj się dzisiaj ze mną. W naszej kawiarni. Będę czekać do północy. Michał.

-Do północy?! To od której on tam siedzi?-uśmiechnęłam się i odstawiłam pakunek na bandę. Sama natomiast zaczęłam jeździć zastanawiając czemu on wszystko tak utrudnia. Nie powinnam się z nim spotkać,ale muszę wyjaśnić kwestię tej piłki,oraz naszej znajomości.Długo nie było mi się cieszyć ciszą i pustką. Na halę właśnie wparowała grupka dziewczyn. Jak tylko zobaczyły mnie podeszły do bandy. Podjechałam zabierając swój prezent. Koleżanki gratulowały mi i chwaliły. Opowiedziałam im też troszkę na ten temat. Gdy przyszły trenerki ja się zmyłam do domu. W trakcie całej drogi powrotnej zastanawiałam się czy nie zawrócić i jednak zajść na miejsce, gdzie na mnie czeka. Lecz było za późno, bo właśnie podchodziłam pod mój dom. Po wejściu zauważyłam wielką bieganinę  Andrzej z plikiem kartek biegał w tą i z powrotem. Basia z czterema parami butów szła do Ewy która w pośpiechu zapinała spódnicę. Podeszłam więc do niej i zapytałam:

-Coś się stało?
-Tak. W ostatniej chwili poinformowali Andrzeja o ważnym bankiecie na którym powinien być ze względu na chęć pozyskania nowych klientów.
-Aha. Czyli zostajemy same znowu?
-Tak.

Odwróciłam się i poszłam do siebie na górę. Leżałam na łóżku ciągle przyglądając się wisiorkowi  Przecież nie mogę ciągle go unikać. Powinnam wyjaśnić wszystko. Jak tylko usłyszałam odjeżdżające auto z placu poderwałam się z łóżka i zeszłam na dół. Poinformowałam Basię,że niedługo będę. Wyszłam i szybkim krokiem powędrowałam do naszej kawiarenki. Gdy tylko weszłam zauważyłam Karolinę i ona mnie również. Podeszła do mnie.

-Hej....Michał już na ciebie czeka.-mówi i wskazuje kierunek w którym mam iść. Chłopak siedzi tyłem.

Gdy staje obok podnosi głowę i patrzy na mnie,a na jego twarz wkrada się wielki uśmiech. Zajmuje miejsce na przeciwko. Ściągam kurtkę i z kieszeni wyciągam prezent od niego stawiając na stół i przesuwając go w jego stronę.  

-Czyli dotarło?-mówi
-Tak, ale nie mogę tego przyjąć.-odpowiadam i spoglądam na prezent
-Dlaczego?
-Ty nic nie rozumiesz….-i spoglądam na niego. Wygląda na bardzo zdezorientowanego.
-To mi to wytłumacz.

Gdy chcę dojść do głosu on mi przerywa.

-Albo ja zacznę. Przepraszam, za to, że próbowałem cię pocałować. Nie mam pojęcia co we mnie wtedy wstąpiło.
-Skomplikowałeś wszystko….A poza tym ta piłka…..co ty chciałeś w ten sposób mi pokazać?
-To, że pragnę by ta gra kiedyś była bliska twemu sercu jak mi.
-Michał….zrozum. Jedyne co mogę ci zaoferować to to abyśmy zostali przyjaciółmi….nic więcej.
-Myślałam, że jesteśmy już nimi….czy coś chcesz mi powiedzieć?-pyta
-Nie…..po prostu po tym jak chciałeś mnie pocałować……to dziwna sytuacja była…. w ogóle cały czas jest dziwnie.
-Przepraszam jeśli tak to  odczuwasz.
-Jeśli chcesz czegoś więcej….
-A ty?-przerywa mi nim zdążyłam dokończyć. Patrzę na niego zdziwiona.
-Kubi….nie…..przyjaciele tylko.
-Odpowiada mi.-mówi szybko
-I niech tak zostanie.-odpowiadam.
-Mi też…..Mogę teraz coś powiedzieć?-pyta
-Jasne.

Opiera się i uśmiecha. Bierze głęboki wdech, a z jego ust wydobywa się dźwięk ulgi.

-Cieszę się, że wyjaśniliśmy sobie wszystko, bo zaczynało od dość dawna być jakoś niezręcznie….myślałam, że ty do mnie….no wiesz.
-Nie, nie. Ja myślałam, że ty do mnie.
-Nie.

I oboje zaczynamy się śmiać.

-No to przyjaciółko, przyjmiesz teraz ten prezent?

Patrzę na niego i udaję, że myślę.

-No dobra….przekonałeś mnie-i z powrotem chwytam za pudełeczko chowając je do kurtki.
-To co może lody?-pyta
-Ale waniliowe.-mówię.
-Dobra.

Przywołuje przyjaciółkę i zamawia podwójną porcję lodów waniliowych dla mnie i czekoladowych dla siebie. Przy spożywaniu ich opowiadam jak było na zawodach. Cieszy się z mojego sukcesu jak na przyjaciela przystało. Po długich godzinach rozmów wracam do domu. Na szczęście nie muszę się skradać, bo w kuchni siedzi Basia. Rzucam jej krótkie jestem i idę do siebie. Zamykam drzwi i siadam na fotelu. Otwieram ponownie prezent od Michała i przyglądam się temu. Wyjaśniliśmy sobie wszystko.  Cieszę się, że zostaniemy tylko przyjaciółmi. 

-Cieszę się?-pytam głośno mając nadzieję, że ktoś odpowie. Ale odpowiada mi cisza. 

Odkładam prezent i wskakuje do łóżka.

-Tak jest dobrze.

I nim się orientuję zasypiam.

(…)

Kilkanaście dni przebiega mi tak samo. Trening, szkoła, dom, trening, Michał…Jednak najbardziej cieszy mnie fakt, że niedługo mecz. Chyba polubiłam siatkówkę, ze względu na Michała. Nasze stosunki uległy jakiejś poprawie po tym wyznaniu. Jesteśmy świetnymi przyjaciółmi. Znów zostaje po treningu czekając na niego. Gdy słyszę otwierające się drzwi od razu poznaję jego. Śmieszne, ale tak się już przyzwyczaiłam, że jestem w 100% pewna iż to właśnie chłopak wchodzi do środka. Jeszcze ani razu się nie pomyliłam. Podjeżdżam i witam się z nim.

-Nie nudzi ci się ta ciągła jazda?-pyta
-Nie….tu każdy element trzeba dopracowywać, aby wyszedł perfekcyjnie.
-Przestań co to za problem podnieść nogę w górę, albo zrobić obrót-i prycha zakładając ręce na klatce.

Patrzę na niego i nie mogę uwierzyć, że to powiedział. No chyba zaraz obrażę się za to.

-Tak? Myślisz, że to łatwe?! W takim razie zapraszam na lód! Zobaczymy jak sobie poradzisz.
-Nie dzisiaj Kinia…Jutro mecz, a nie chciałbym czegoś sobie zrobić.
-Oj przestań. Przecież nie jesteś niezastąpiony. Każdy może zagrać.-odpowiadam wiedząc, że urazi go ta odpowiedź.
-W takim razie zapraszam na boisko!-unosi głos i przygląda się mi. Widzę, jak zmarszczył czoło. Jest wkurzony i to nieźle.
-Michaś niedługo lecę do Finlandii na kolejny turniej. Nie chcę sobie nic zrobić.
-Nic nie zrobisz! Pojutrze o 19:00 na hali. Zabierz ze sobą coś wygodnego.-i uśmiecha się szyderczo.

Schodzę z lodowiska, popychając go. Siadam i ściągam łyżwy rozmasowując zmarznięte trochę palce.

-Na hali nie marzną nam palce-odpowiada siadając obok.
-Na lodowisku nie  jesteśmy narażenie na wybite palce, oraz nie musimy rzucać się bez sensu w celu ratowania piłki-odpowiadam i zakładam buty.

Wychodzimy i ruszamy do naszej kawiarenki. Tam możemy spokojnie pogadać. Odprowadza mnie pod dom i kieruje się od razu do pokoju.

                     _________________________________________________
Trochę was zaniedbałam, ale mam nadzieję, że spodoba się wam rozdział :) Mam prośbę do tych co czytają. Komentujcie to naprawdę jest miłe patrzeć, ze komuś się podoba.

No i dziś wielki dzień. RESOVIA MISTRZEM!!!! Drugie set trochę nie udany, ale podnieśli się. Tak jak to jeden z komentatorów powiedział "Nie ważne jak zaczniesz, ważne jak skończysz" I to najważniejsze :) Także : Mistrzem Polski Jest Sovia,Sovia Najlepsza Jest, Sovię Trzeba Szanować, Sovia CWKS :D:D ...Mistrz, Mistrz Resovia !!! 
Oczywiście nie mogę zapomnieć o brązie Jastrzębia. Szkoda,że nie było transmisji, ale najważniejsze, że jest krążek. Jak to mówią tabela po rudzie zasadniczej się odwróciła. Także ostatni są pierwszymi :)
Przepraszam, za taką nieskładną wypowiedź, ale jeszcze żyję meczem, WYGRANĄ!!! 
Szkoda tylko Bartmana, który opuszcza Sovię :( Będzie go tam trochę brakować, tej jego energii, pobudzania drużyny dalej do walki. Z tego co czytałam ma jakieś propozycje zza granicy. Ale o tym będziemy mówić później. Na razie cieszmy się ze zwycięstwa. W końcu Mistrz zostaje w Rzeszowie :)

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Rozdział 13





(….)

Dni mijały bardzo szybko. W między czasie odbył się mecz na który niestety nie mogłam iść. Było mi strasznie przykro. Jemu zapewne też. Jednak nie mogę rezygnować z treningów, gdy za 2 dni wylatuje do Szwecji na tydzień. Przez to nawet nie pamiętam kiedy ostatnio się z nim widziałam. Wieczorem czasem pisaliśmy ale to rzadko.

(…)

Już jutro lecę do Sztokholmu. Powinnam iść i się spakować, ale wole jeszcze pobyć na lodzie. Słychać tylko dźwięk płoz sunących po lodowisku. Jednak mój spokój przerywa trzask drzwi. Odwracam się i sama nie mogę uwierzyć w to co widzę. Osobą która weszła własnie ściąga kaptur. Uśmiecham się, bo od razu poznałam kto to. Był to Michał. Bez zastanowienia podjechałam w jego stronę. Schodzę z lodowiska i podchodzę do niego.  Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale po prostu rzucam się mu na szyję i mocno obejmuję. Tak bardzo brakowało mi go. Tych naszych spacerów, wymykania się nocami, rozmów. Przez chwilę jeszcze rozkoszuję się wonią jego perfum. Puszczam go i odsuwam się.

-Przepraszam, nie powinnam-mówię.
-Nie ma za co-odpowiada i siadamy na ławkę.

Czuję się jakbyśmy z rok się nie widzieli. Nie możemy przestać gadać. Jednak uświadamiam sobie, że jest już późno i powinniśmy się zbierać. Odprowadził mnie pod sam dom.

-No to do zobaczenia-mówię i robię krok w tyłu.
-Do zobaczenia-odpowiada.

Zdążyłam się już odwrócić i ruszyć w kierunku bramki. Jednak coś mi to uniemożliwiło. Poczułam dłoń chłopaka na swoim nadgarstku. Mocne szarpnięcie i znalazłam się przodem do niego. Objął mnie dłońmi w pasie i przyciągnął do siebie jeszcze bliżej. Czułam jego nierówny oddech na twarzy. Czoło swoje oparł o moje. Serce zaczęło mi bić szybciej. Wiedziałam co się stanie. Palcem uniósł lekko do góry mój podbródek i począł zbliżać usta do moich….Nie mogę!-pomyślałam i wyrwałam się mu. Pędem wbiegłam do domu. Nie zważając na to, że pod drodze wpadałam na Ewę uciekłam do pokoju. Zamknęłam się w nim i rozpłakałam. Osunęłam się na podłogę i ukryłam twarz w dłoniach. Dlaczego on tak bardzo wszystko musi komplikować?! Układało się gdy nie było go przez ten czas. Ciężko  ale dawałam radę. Sądziłam, że go kocham, ale teraz….teraz nie jestem tego przekonana. Gdy ogarnęłam się już zaczęłam pakować. Dzięki temu będę miała czas na przemyślenia. Tydzień rozłąki dobrze zrobi.

O 14:00 miałam samolot w Katowicach. Tamara przyjechała już po mnie o 11:30. Wrzucałam walizkę do jej samochodu i zamykałam bagażnik, gdy usłyszałam znajomy mi głos.Odwróciłam się i zobaczyłam Pati biegnącą w moim kierunku. Rzuciła mi się od razu na szyję.

-Myślałaś, że wypuszczę cię bez porządnego kopa w dupę?-zapytała podpierając ręce o biodra.
-Tak-odpowiedziałam uśmiechając się.
-Nie ma tak dobrze jak myślisz….Odwracaj się!-rozkazała natychmiast.

Zrobiłam to, a ona lekko mnie kopnęła.

-A teraz leć i przywieź złoto-powiedziała ściskając mnie bardzo mocno.
-Postaram się.

Wsiadłam do samochodu, a ona trzymała drzwi. Zanim je zatrzasnęła podała mi kopertę.

-Powodzenia-i trzasnęła mocno, a potem odsunęła się i zaczęła machać.

Z Tamarą ruszyłyśmy szybko. Ciągle ciekawiło mnie co jest w tej kopercie, ale trochę bałam się ją otworzyć. Oparłam głowę o szybę i patrzyłam na krajobraz za oknem który szybko migał mi przed oczami. W dłoni mocno wciąż ściskałam kopertę. Bałam się, że to może być coś od niego….Tylko skąd ona by to miała? Sporo przed czasem zajechałyśmy na lotnisko. Weszłyśmy do środka. Usiadłam na jakimś krzesełku, a obok postawiłam walizkę.

-Poczekaj tutaj,ja tylko przekażę mężowi kluczyki do samochodu by go stąd zabrał.
-Dobrze-powiedziała i patrzyłam jak odchodzi.

Postanowiłam wtedy też otworzyć tajemniczą kopertę. Wzięłam głęboki wdech i wyciągnęłam z niej kawałek papieru. Dopiero po fakturze poznałam, że to papier fotograficzny, na którym wywoływane są zdjęcia.


„Przepraszam i powodzenia”
                               Michał


Napisane było na czystej stronie. Odwróciłam więc by zobaczyć co znajduje się po drugiej. Do oczu wtedy napłynęły mi łzy. Dłonią zasłoniłam usta. Patrzyłam w tej chwili na moją i jego uśmiechniętą twarz gdy staliśmy ustawieni do zdjęcia z naszymi statuetkami. Dobrze pamiętam ten moment. Przejechałam palcem po jego twarzy, a po chwili łza z policzka skapnęła na zdjęcie. Wytarłam szybko ją z fotografii, a potem z policzków, bo zauważyłam idącą już w moim kierunku Tamarę. Zdjęcie schowałam do książki i uśmiechnęłam się do niej.

Po odprawie szybko znalazłyśmy się w samolocie. Miałam miejsce przy oknie. Czekała nas teraz 10 godzinna podróż. Tamara czytała jakąś książkę, więc i ja postanowiłam nie być gorsza. Sięgnęłam do torebki po jedną. Usiadłam wygodnie. Rzecz od razu otworzyła mi się na stronie gdzie wetknęłam fotografię. Przeszła mi ochota na czytanie. Wpatrywałam się w ciągle w nas. Jak wtedy było idealnie, dopóki nie chciał mnie pocałować.

-Ciekawa musi być ta strona-mówi Tamara, a ja spoglądam na nią. Dopiero teraz zorientowałam się, że od jakichś 15 minut wpatruję się ciągle w to samo.
-Bardzo.

Nim się orientuję ona lekko kładzie dłoń na książce i odchyla ją w dół. Ukazuje się jej wtedy zdjęcie. Bierze je, a ja jakoś nie protestuję. Przygląda się mu, a po chwili odwraca na drugą stronę. Czyta i pyta.

-Kinga co jest?
-Nic.-odpowiadam odwracając głowę tak by nie widziała, że płaczę.
-Płaczesz, oglądasz wspólnie wasze zdjęcie i to jest nic?...zrobił ci on coś?-zapytała
-Nie….tak….nie wiem.
-Porozmawiaj ze mną o tym…Nie możesz taka rozbita wyjść na lód i przejechać, bo nie będziesz skupiona na układzie.

Odwróciłam się do niej.

-Nie wiem co mam robić.
-Ale w jakim sensie?-spytała
-Na początku byliśmy przyjaciółmi i było dobrze. Świetnie nam się gadało, spacerowało w ogóle wszystko. Ale wtedy im częściej zaczęłam się z nim spotykać tym coraz bardziej go lubiłam. Patrycja ciągle mówiła, że on musi coś do mnie czuć, bo normalnie nie zachowywałby się tak. Uwierzyłam jej nawet….Potem odczuwałam nasze spotkanie inaczej. Potrzebowałam go…jego głosu, spojrzenia, uśmiechu. To dawało mi chęci do jazdy, bo wiedziałam, że to dla niego w jakimś sensie…..I…..
-I co?-zapytała
-Chyba się w nim zakochałam. Wiedziałam to po tym jak pocałował mnie.
-Całowałaś się z nim?
-Nie…..pocałował mnie w policzek. Wariuję przez niego. Każdy jego dotyk, muśnięcie…. Ale potem nastąpiła przerwa, przez którą nie mogliśmy się spotykać. Brakowało mi go cholernie, ale przyzwyczaiłam się do tego. Zastanawiałam się potem czy jak naprawdę się w nim zakochałam, czy to może tylko zwykłe zauroczenie…w końcu jest bardzo przystojny i  wspaniały z charakteru….no i te oczy….. Było w porządku dopóki się nie pojawił…i dopóki nie próbował mnie pocałować.
-Nie chciałaś tego?
-Nie wiem….wcześniej tak,ale wtedy….Wtedy było inaczej. Nie może się on we mnie zakochać.
-Czemu? Każdy może.
-Dlatego, że ja nie wiem co czuję….poza tym nie potrafiłabym znieść tych rozłąk wszystkich. Tego, że prawie cały czas będziemy osobno. Najlepiej jakbyśmy byli przyjaciółmi. Znalazłby sobie dziewczynę w swoim wieku, która nie wyjeżdżałaby tyle co ja…..byłby szczęśliwy-odpowiadam, ale naprawdę nie wiem czy to prawda.
-A ty?
-Co ja?-pytam
-Byłabyś szczęśliwa?

Milczę i nic nie mówię.

-Byłabyś?-ponawia myśląc chyba, że nie dosłyszałam
-Może i tak, może i nie.
-Nie Kinga….dlaczego chcesz decydować za niego? Czemu mu nie pozwalasz? W końcu nie tylko ty przeżywałabyś rozłąki, ale on także.
-Mówię, że wolę abyśmy zostali przyjaciółmi. Tak będzie najlepiej.
-Tylko przyjaciele nie chcą się całować….ani nie wyglądają tak pięknie i szczęśliwie w swoim towarzystwie.-mówi i wskazuje na zdjęcie.
-Ja wcale nie chcę by on mnie całował!
- Może chłopak chciał dowiedzieć się co czuje…. pocałunek miał wszystko wyjaśnić.

Spojrzałam na nią. Byłam zdziwiona lekko.

-Pocałunek wyjaśnić?
-Tak…jest takie coś, że gdy pocałuje się osobę do której ma się mieszane uczucia, to wszystko się wyjaśnia.
-Wierzysz w takie coś?-zapytałam
-Tak, bo sama to przeżyłam…..Jeden pocałunek potrafi więcej niż godziny przemyśleń….to czuje się, że to ta osoba, że nie inna,...... albo pewność, że to pomyłka.
-A jak to rozpoznać?
-Będziesz to wiedzieć….ale myślę, że warto spróbować, bo co jeśli chłopak też cię kocha? I jeśli ty też go kochasz?...Nie spróbujesz z nim nawet temu, bo się obawiasz? Obawiasz się tego, że mało czasu razem będziecie?! Nie będziecie przecież sportowcami do końca swego życia. Chciałbyś utracić szansę na wielką, piękną miłość?  Nie wiem czy wieczną, ale sam fakt, że chodzi o miłość….ja na twoim miejscu nie wahałbym się i sprawdziła co czuje on. Jeśli nie masz ochoty z nim się całować to ok. Porozmawiaj z nim chociaż, a nie tak zostawiasz bez wyjaśnień….Żebyś później nie żałowała tego wszystkiego….bo wyjdzie, że ty będziesz cierpieć z nieszczęśliwej miłości, bo on znajdzie inną, dlatego, że nie dawałaś wam szans i na dodatek sama popychałaś go w ramiona kobiet.
-…dlaczego mi to mówisz? Nie powinnaś raczej powiedzieć „odpuść sobie”, „to nie jest chłopak dla ciebie”?
-Czemu miałabym to robić?...po to by ułatwić ci sprawę? Życie nie jest łatwe.-odpowiada

Oddaje mi zdjęcie i wraca do czytania książki. Nie wiem sama co myśleć o tym co mi powiedziała. Wieczorem znajdujemy się już na miejscu. Miasto wygląda pięknie. Od razu ruszamy do naszego hotelu. Rozpakowuję się i dzwonię do rodziców, że jestem już na miejscu. Kładę się do łóżka jednak nie potrafię zasnąć. Myślę cały czas o Michale, o tym że próbował mnie pocałować, potem jeszcze te zdjęcie i na końcu rozmowa z Tamarą. Zasypiam koło 3:00. Wstaje o 10:00. Dzisiaj o 13:00 zaczynają się oficjalne treningi. Widzę wszystkich jeżdżących. Są naprawdę świetni.  Moje kwalifikacje są dopiero trzeciego dnia. W między czasie obejrzę jazdy par i solistów.

Dni minęły bardzo szybko i nadszedł czas na mój występ. Jechałam jako 6. Byłam strasznie zdenerwowana, ale udało mi się pomyślnie przejść kwalifikację i  do następnego etapu. Wracam do hotelu i kładę się od razu na łóżku.

-No i jak tam Kinga?-pyta Tamara.
-Mam nadzieję, że dobrze pojechałam.
-Oczywiście, że tak. Było świetnie. Jutro czeka nas uroczyste otwarcie zawodów.
-Jadę tego samego dnia?-pytam
-Nie. Kolejnego. Ale spokojnie nie martw się.

Uśmiecham się i biorę piżamę kierując się do łazienki. Szybki prysznic i do łóżeczka. Nocka minęła mi bardzo spokojnie. O  17:00 nastąpiło otwarcie, a potem program krótki par sportowych. Mnie też kolację, a potem przechadzamy się po tym pięknym mieście. O 22:00 wracamy, a ja od razu padam.

(..)
Udało mi się przejść i krótki i dowolny program. Teraz czekają na mnie już pokazy mistrzów. W tej chwili walczę o najwyższy cel czyli złoto. Właśnie wyczytują moje nazwisko. Uśmiecham się do Tamary i wchodzę na lód. Teraz muszę skupić się na maxa. Stoję już  i po chwili rozpoczynam swój występ.. Zadowolona z tego jak pojechałam podjeżdżam do Tamary i mocno ją ściskam.

(…)
No i nareszcie koniec. Siedzę właśnie w samolocie i po raz kolejny patrzę na swój medal...złoty. Bardzo ważna była dla mnie impreza. Jednak znów trzeba wrócić do miasta, do życia....do niego. Przez te kilka dni odpoczęłam i przemyślałam wszystko dobrze. Nie wiem czemu, ale postanowiłam, że zostaniemy przyjaciółmi. Jeśli nie będzie mu to odpowiadać trudno. W takim wypadku nie zostanie mi nic innego jak zakończyć z nim znajomość…. Nie chcę się z nim wiązać, ponieważ nie potrafiłabym znieść tego, że nie widziałabym go długo. Chłopak też często wyjeżdżałby. Na dodatek jest ode mnie starszy, a ja nie chcę go ograniczać jak również sama tego doświadczać. Jestem młoda,a przede mną piękna przyszłość się maluje. Wiem też teraz, że źle odczytałam sygnały od mego serca. Nie zakochałam się w nim. To była prędzej fascynacja,że ktoś zainteresował się mną,że mógłby pokochać,ale to była pomyłka. Pozostało mi jeszcze tylko porozmawianie z chłopakiem. Cieszę się,że na trzeźwo mogłaby ułożyć sobie wszystko.

-O której będziemy w Katowicach?-pytam Tamarę.
-O 18.00 lądujemy.
-To zaraz-mówię gdy spojrzałam na zegarek
-Tak

Wtedy też rozlega się prośba o zapięcie pasów,gdyż będziemy lądować. Posłusznie wykonujemy to. Po godzinie siedzimy już w samochodzie moich rodziców. (...)

Dobrze już trochę znaleźć się w domu. Rozpakowujemy rzeczy i schodzę na kolację. Wypytywali się mnie o wszystko. Jak organizacja,hotel,obsługa itp.

-Widziałam cię w telewizji i ładnie zatańczyłaś-mówi Elwira z pełną buzią.
-Dziękuję-odpowiadam i czochram ją po włosach.

Ewa z Andrzejem zaczęli się śmiać. Chciałabym by byli tacy zawsze, a nie wtedy tylko gdy odnoszę sukces. Jak nie mam zawodów to nie są tacy sympatyczni,ale jak nastaje czas jakichś występów to przed i w trakcie są bardzo mili i tak w kółko. Po posiłku usiedliśmy i razem obejrzeliśmy ulubioną bajkę małej czyli „Epokę lodowcową”. Jak tylko się skończyła udałam się od razu do pokoju.Prysznic i szybciutko do łóżeczka  Usnęłam szybko. Po bezstresowym śnie byłam wypoczęta. Nie musiałam martwić się czy uda mi się dobrze pojechać. W pidżamie zeszłam na dół. Przed telewizorem oglądając bajki siedziała dziewczynka.

-Hej. Rodzice już w pracy?-pytam
-Tak.

Odwracam się i kieruje swoje kroki do kuchni. Widzę w niej krzątającą się Baśkę.

-Witam-mówi uśmiechając się.
-Dzień dobry- odpowiadam i siadam
-Jakieś specjalne wytyczne co do śniadanka?-pyta
-Tak....mam ochotę na naleśniki z serem i nutellą.
-Już się robi-odpowiada i szykuje sobie wszystkie składniki.
W międzyczasie nalewam sobie herbaty i z kubkiem z powrotem siadam.

(...)
Cały dzień się leniłam. Na halę miałam dopiero pójść o 19:00. Mimo,że mam wolne,ale przyzwyczajona jestem,że co najmniej godzinkę jeżdżę. O 18:00 wyszłam z domu i powędrowałam na lodowisko. W środku było pusto. Z tego co wiem dziewczyny będą zaczynać trenować dopiero za godzinę,więc zdążę się nacieszyć jeszcze samotnością. Na stopy szybko wsunęłam łyżwy. Weszłam na lód. Zdziwiłam się z tego co zobaczyłam. Przystanęłam na chwilę i zastanawiałam się czy aby nie mam żadnych przywidzeń.


                               ______________________________________________________
Hejka! Przepraszam was za to u góry. To chyba najsłabszy rozdział w całym opowiadaniu. Nie miałam dużo czasu na poprawienie go.....Jak sądzicie co dziewczyna zobaczyła?

CZYTAJĄ KIBICE SOVII I JW. Bo wiadome innym, a zwłaszcza kibicom Zaksy nie spodoba się to, ze względu na to, że nie jestem fanem tej drużyny.
Krótki przypomnienie  Jastrzębie przegrało i teraz została im walka o 3 miejsce. Żal tego meczu gdzie prowadzili 2:0. Gdyby udało się go doprowadzić do końca, prawdopodobnie albo skończyli by rywalizacje w Kędzierzynie, a jeśli nie to mogliby powrócić na 5 mecz do Jastrzębia. Ale trudno. Teraz trzymam kciuki za Resovię. Zaczynamy u rywala. Ważne by wygrać przynajmniej jeden z meczy na wyjeździe (dwa to byłby za pięknie, ale dla mnie może być jak się uda to jeszcze lepiej :D). No i przenosiny do Rzeszowa na Podpromie.  Tam drużyna gra nie na 100% a na 110%. Kibice zgotują Kędzierzynianom piekło. A wy co sądzicie? Kibicujecie w finale Zaksie czy Resovii? Każdy ma prawo wypowiedzieć się co myśli, bez względu na to czy myśli jak ja czy też nie.

Uwielbiam na fb czytać takie wpisy:

Wygramy to dla Jastrzębia, Jastrzębie wygra to dla nas (wypowiedź fana Sovii)

'Szkoda.. Ale teraz każdy kibic Resovii trzyma kciuki za Jastrzębski w walce o brąz, a kibice JW życzą nam mistrzostwa! :) Bo w Jastrzębiu i Rzeszowie jest wiara, która łączy kibiców obu miast i to jest najpiękniejsze :) Spotkamy się w kolejnym finale Plusligi 2013/2014, głowa do góry! Pokonamy Zaksę, za to że wyeliminowali JW! :) Pozdrowienia od kibiców z Rzeszowa! :)' ♥


Jakie to piękne ,ze dwa klubu potrafią sie tak wspierać Pomścimy Was Jastrzębianie i wygramy to ! A Wy zdobędziecie brąz . Trzymam kciuki 
  
I świetna opinia osoby. Zgadzam się z nią w 100%. Warto przeczytać. To ta najdłuższa.  http://forum.resovia.rzeszow.pl/index.php/topic,2119.30.html