czwartek, 26 września 2013

Rozdział 54



Upadłem na podłogę i wcale nie miałem ochoty się podnosić. Zmusił mnie jednak do tego dzwoniący telefon. Kilka razy dzwonił, ale ja nie chciałem w tej chwili z nikim rozmawiać. Gdy osoba ta nie dawała za wygraną niechętnie wstałem przecierając zasmarkany nos. Wziąłem słucham i odebrałem chcąc, aby ten ktoś dał mi już spokój.

-Tak?-pytam próbując zamaskować ton moje głosu które najchętniej znów by się załamał.
-No nareszcie Misiek! Ile można do ciebie wydzwaniać. Komórki nie odbierasz…dobrze, że masz jeszcze takie coś jak domowy wiesz?
-Co chcesz?
-No o której będziesz na lotnisko po Kingę jechał? Może ja bym się z tobą przejechał co? Jeszcze padniesz mi tam z ekscytacji jak zobaczysz ją po tak długim czasie. Pewnie kierowca się wam przyda, a wy będziecie miziać się na tylnym siedzeniu co?-radośnie pyta, a ja nie wytrzymuję i zaczynam płakać. –Co jest Misiek?-zapytał, a ja wtedy jeszcze głośniej zapłakałem.-Zaraz u ciebie będę!-krzyczy i po chwili słyszę dźwięk rozłączonego połączenia. Podnoszę się i rzucam telefonem o ścianę. Bezradny siadam z powrotem i patrzę w ekran telewizora słysząc to nowe wiadomości o tym zderzeniu.

-To jest jakiś koszmar! To nie dzieje się naprawdę! Kinga zaraz do mnie zadzwoni. Powie, że źle podała mi samolot i to nie ten był.-zaciskam mocno dłonie w pięści, a potem chowam chowam twarz w ręce.

Do mieszkania bez żadnego pukania ktoś wpada. Nie oglądam się nawet, bo dobrze wiem, że tylko jedna osoba tak wchodzi.

-Stary co jest?-pyta siadając obok. Nie odpowiadam jednak nic tylko szlocham. Wtedy też czuję jak schyla się by wziąć coś ze stolika. Odkrywam twarz i patrzę przed siebie. Zbyszek przez chwilę milczy i widzę jak spogląda to na kartkę, to na telewizor, to na mnie.

-Kubi proszę powiedz, że to nie jest to o czym myślę.-szepcze ledwo słyszalnie.
-To zależy o czym myślisz.
-Nie leciała tym samolotem prawda? Powiedz, że to jest żart, że nie wsiadła do niego.
-Zbyszek…-mówię i na nowo wybucham płaczem. Przyjaciel od razu przytula mnie, a ja czuję,że nie wytrzymam.
-Michał.
-Zibi ja nie wyobrażam sobie życia bez niej. Nie chcę być tutaj jeśli jej nie będzie.
-Nie mów tak!-krzyczy i chwyta mnie za ramiona.-Nie możesz tak mówić! Ona tego by nie chciała!
-Dlaczego mówisz to w czasie przeszłym?! Ona nadal żyję!-krzyczę, ale samemu jest mi bardzo ciężko to potwierdzić.-Ona żyje rozumiesz!
-Misiek.-mówi i wstaje kiedy ja też to zrobię.-Chodź zaparzę ci jakąś melisę. Musisz się uspokoić najpierw. Poczekajmy na dokładne informacje i listę pasażerów okej.
-Ale ona wsiadła do tego samolotu.-odpowiadam.
-To weź się kurwa zastanów! Raz mówisz, że nie żyje, a drugi już żyje.
-Ty nie rozumiesz?! Ja chcę wierzyć, że nadal jest jeszcze w tej Japonii, ale nie wierzę. Rozumiesz?! Ona wsiadła! Mówiła, że chce jak najszybciej znaleźć się już obok mnie. Ja też jej to powtarzałem, że marzę, aby przyleciała już. Nie przegapiła by swojego lotu. To nie jest ona.
-Spokojnie.-odpowiada i stawia przede mną kubek z parującą cieczą.
-Dzięki, że tu jesteś. Nie dam rady sobie z tym sam…..dopiero co się je oświadczyłem. Mieliśmy się pobrać, ona miała wygrać te złoto olimpijskie, a tak nic z tego.
-Michał….nie denerwuj się już. Wypij to i wtedy pomyślimy co dalej dobrze?-pyta, a ja kiwam głową.


*** 

Po prostu to był dla mnie szok. Kiedy przyjechałem i zobaczyłem płaczącego Miśka, a potem wiadomości, kartka na stole która przykuła moją uwagę. Kiedy przeczytałem ją i poskładałem do kupy byłem zszokowany i nie wierzyłem w to. Staram się pocieszać Kubiego i dodawać mu otuchy, ale mam ochotę tak jak i on siąść i rozpłakać się. Przecież to nie możliwe, że miała wypadek. Tyle samolotów lata, a  akurat ten lot musiał skończyć się tragicznie? Dlaczego znowu oni? Przecież tak się kochają. Nie wiem co będzie dalej.  Gdy patrzę na przyjaciela po prostu serce mi się kraja. Mówię, że będzie dobrze, ale wiem, że tak naprawdę nie będzie. Nie mogę mu pozwolić by jeszcze zabił się czy coś. Nie zniósłbym tego, że stracę przyjaciela. Jedna osoba to i tak już za dużo.


*** 

-Zibi co ja mam teraz zrobić?-pytam przyjaciela.
-Nie wiem…..może na razie weź wolne. Pogadam z trenerem i wyjaśnię mu sytuację.
-Nie! Nie dam radę. Muszę się czymś zająć by nie myśleć o tym…..te mieszkanie….każda rzecz na którą spojrzę przypominają mi ją. –mówię, a on milczy. Wtedy też nagle rozlega się dźwięk dzwonka. Szybko podnoszę się myśląc, że może Kinga chciała zrobić mi niespodziankę i wróciła wcześniej, a teraz stać będzie pod moimi drzwiami. Drogę z kuchni do drzwi pokonuje w szybkim tempie i od razu otwieram je. Rozczarowuje się kiedy przed drzwiami nie widzę mojej dziewczyny, a jej przyjaciółkę. Patrzymy na siebie i milczymy. Widzę jak w jej oczach zbierają się łzy.

-Michał….błagam powiedz, że już ją przywiozłeś, że to nie był ten samolot.-szepcze błagalnie. Nie odzywam się, tylko przymykam oczy, by powstrzymać napływające do oczu łzy. –Michał! Powiedz, że ona jest już w mieszkaniu!-krzyczy szarpiąc mnie za koszulkę i wpychając do domu.-Proszę.-szepcz płacząc, a ja obejmuje ją ramionami i również na nowo zaczynam płakać.  Stoimy tak w miejscu, a po chwili prowadzę ją na kanapę i siadam obok.

-Dlaczego ona?-szepcze cicho w moją klatę.-Co ona takiego zrobiła?
-Nie wiem Pati. Nie mam pojęcia.
-Kiedy usłyszałam o tej katastrofie myślałam, że to nie ona, bo w końcu tyle lotów jest, a nie mogłoby wypaść akurat na ten którym ona leciała….Potem coś mnie podkusiło, by przeczytać wiadomość jaką napisała mi wczoraj o której ma lot i jakim samolotem. Gdy  oba numery zgadzały się pierwsze co zrobiłam to wybrałam do niej numer, ale nie odbierała. Wzięłam kluczyki od auta i przyjechałam od razu do ciebie. Po twoim wyrazie twarzy od razu domyśliłam się….że to wszystko….że to wszystko, to jest prawda.
-Ja wciąż też nie rozumiem dlaczego akurat ona.-i jeszcze mocniej przytulam dziewczynę.-Pati ja nie będę potrafił bez niej żyć.
-Ja też.-odpowiada i płaczemy.

Widzę Zibiego który wychodzi z kuchni i patrzy na nas. Pierwsze co zrobił to wyłączył telewizor.

-Włącz to!-krzyknąłem.
-Po co? Po to żebyście jeszcze bardziej się dołowali?
-Musimy wiedzieć wszystko na bieżąco.-odzywa się dziewczyna. Oboje spoglądamy na atakującego, a ten włącza TV.
-Mogę coś jeszcze zrobić dla waszej dwójki?-pyta, a ja kręcę głową.
-Dzięki Zibi. Możesz iść już do domu.
-Na pewno? Dasz sobie radę Misiek?
-Tak.
-Jakby coś się działo to weź i dzwoń. Nie patrz na godzinę tylko dzwoń! Jeśli dowiesz się czegoś nowego to wal śmiało jasne?
-Pewnie stary. Wielkie dzięki.
-Nie ma za co. Trzymajcie się.-mówi, i odprowadzam go wzrokiem do drzwi uspokajając na nowo dziewczynę.

Ciszę w mieszkaniu przerywał jedynie nasz szloch i głos dziennikarza w TV. Ustalali coraz to nowsze fakty. Trwało to jednak bardzo długo. Mają jednak małe problemy z tym, aby lotnisko w Tokio podało listę pasażerów samolotu.

-Michał……jak jej poszło na tych zawodach co? Nie napisała mi o tym, bo nie miała czasu i tylko podała godzinę przylotu.
-Jak jej poszło? Poszło jej świetnie. Codziennie z nią rozmawiałem. Wyczuwałem w jej głosie duże zmęczenie z powodu tych jazd, ale była szczęśliwa, kiedy udawało się jej stawać na podium. Powiedziała, że gdy tylko przyjedzie to pokaże mi wszystkie jazdy, bo prosiła Tamarę aby każdą z nich nagrała bym mógł zobaczyć.-odpowiadam i ocieram łzy.-Pracowałam na to tak ciężko, udało się jej wywalczyć tą kwalifikację do Igrzysk, a nie znajdzie się tam.
-Tak bardzo chciałam by udało się jej wygrać ten złoto. Zasłużyła na to. To było jej marzenie. Obok niego ty także nim byłeś. Nie masz pojęcia jak już nie mogła doczekać się tego ślubu. Pisała mi, że nie może doczekać się kiedy wybiorę się z nią do jakiegoś sklepu i wybierzemy suknię ślubną. –kiedy usłyszałem to wstałem i wyszedłem na balkon by ochłonąć. Osunąłem się po ścianie i siedziałem na tej zimnej posadzce. Miałem ochotę teraz stanąć i skoczyć z tej barierki. Móc znów ją zobaczyć nawet i w niebie, bo taki anioł jak ona znajduje się na pewno tam. Kiedy nieco pozbierałem się wróciłem do salonu. Usiadłem znów obok Pati, a ta przytuliła się znów do mnie. Siedzieliśmy w milczeniu mając wzrok utkwiony w ekranie telewizora. Gdy spojrzałem na dziewczynę miała zamknięte oczy i najprawdopodobniej spała. Nie miałem serca ją budzić, więc wziąłem ją na ręce i zaniosłem do sypialni. Ułożyłem ją na łóżku i przykryłem kocem, a sam wróciłem do salonu. Usiadłem na kanapie ze zwieszoną głową i zastanawiałem co ja mam teraz począć. Nagle…….

_____________________________________________________________________________

Jest i kolejny rozdział. Wam pozostawiam go do oceny. Smutny tak jak i nasze nastroje ( a przynajmniej mój) po porażce Polaków.
Jak myślicie co mogło się stać?
Pozdrawiam :*

niedziela, 22 września 2013

Rozdział 53




Rano czeka już na mnie przygotowane śniadanie.  Michał zostawił kartkę, że jest na treningu. Dzień mija mi bardzo szybko i o godzinie 17:30 wychodzę z mieszkania kierując się na lodowisko. Po przyjściu od razu idę na główną taflę. Otwieram drzwi i to co widzę na środku lodu sprawia, że uśmiecham się od ucha do ucha.

-Michał?-pytam widząc jak stroi na lodzie.-Co ty tutaj robisz?-mówię dochodząc do bandy.
-Mamy coś dla ciebie.-słyszę nagle za sobą i widzę Tamarę która podaje mi łyżwy. Siadam na ławce i zakładam je na stopy.
-Powie mi ktoś o co chodzi?-dopytuję.
-Taki mały pokaz przed wyjazdem.-mówi trenerka. Wzruszam ramionami i staję obok Michała.
-Wiedziałeś?-pytam go kiedy łapie mnie za dłoń.
-Tak.

Wtedy z głośników leci muzyka, a na tafle wchodzą dziewczyny ze szkółki. Wykonują jakieś figury jeżdżąc wokół nas. Uśmiecham się widząc ich starania. Później następuję zmiana i pojawiają się chłopcy wykonujący obroty. Kiedy na taflę wjeżdżają kolejne osoby wykonując układ podjeżdża do mnie mała Zosia i daje mi dwie czerwone róże.

-Dziękuję kochana.-mówię, a za chwile widzę jak kolejna robi to samo. Chyba ze trzy dziewczynki ubrane w stroje wróżek wręczają mi kwiaty. Jedna z nich podjeżdża i daje jedną Michałowi. Byłam bardzo szczęśliwa, że robią mi takie pożegnanie.

-Kinga możesz się odwrócić. –mówi Michał, a ja robię to. Z niedowierzania w to co widzę zakryłam dłonią usta. Przede mną stały dzieciaki trzymając w dłoniach wielkie litery i tworzące pytanie „Wyjdziesz za mnie?” Z moich oczu od razu poleciały łzy.

-Więc jak? Zostaniesz moją żoną?-zapytał Kubi, a ja spojrzałam w dół kiedy klękał trzymając w dłoni tą sztuczną różę, a otworzony kwiat ukazywał piękny pierścionek.
-Tak Michał.-odpowiedziałam od razu.-Wyjdę za ciebie.-mówię uśmiechając się, a na lodowisku od razu rozlegają się wielkie brawa i krzyki. Siatkarz powoli wstaje by nie przewrócić się i chwyta moją dłoń wsuwając na nią pierścionek. Spoglądam na niego i od razu rzucam się mu na szyję całując namiętnie w usta.

-Kocham cię.-mówię opierając swoje czoło o jego.
-Ja ciebie też.


Na lód weszła Tamara od razu gratulując nam. Dopiero po chwili zauważyłam Bartmana który wraz z Mają i butelkami szampana wchodził na lód.

-Pokaż pierścionek.-mówi Maja, a wyciągnęłam do niej dłoń.-Jest piękny. Szczęścia kochani, bo jak nikomu innemu należy się to.

Wyściskali nas, a po chwili widzę również i Patrycję. Jeszcze tak podekscytowanej ja jej nie widziałam. Była zapewne szczęśliwa jak ja teraz. Zibi w tym czasie otworzył szampana i napiliśmy się po łyku wprost z butelki. Obiecałam, że jak wrócę z Japonii to pójdziemy wszyscy na pizzę. Dzieciakom to się bardzo spodobało. Chwilę wszyscy pogadaliśmy i rozeszliśmy się do domów. W mieszkaniu Michał wyciągnął wino z lodówki i postawił je na stoliku wraz z  kieliszkami. Rozlał alkohol i podał mi jeden z nich.

-To za co?-zapytał.
-Za nas.-odpowiadam i upijamy łyka.-Dobra, a teraz przyznaj się od jak dawna to planowałeś.
-Kochanie….
-No Michał…..proszę.
-Od kilku tygodni. Wpadłem na taki pomysł i poszedłem do Tamary prosząc czy pomoże. Zgodziła się i kiedy ty oglądałaś moje mecze, oni ćwiczyli układ. Ja dałem zarys jak chciałem by to wyglądało i wyszło nawet lepiej niż to sobie wyobrażałam.-mówi i chwyta moją dłoń całując ją.-Pasuje ci on bardzo, wiesz?
-Wiem.-odpowiadam i zarzucam mu dłonie na szyję i namiętnie całuję. Ta noc należała do nas. Daliśmy upust swoim namiętnością.

Rano obudziłam się zdecydowanie wcześniej niż Michał. Oparłam głowę na dłoni i spoglądałam na śpiącego siatkarza. Wyglądał tak słodko, że mogłabym patrzeć na niego cały czas.

-Długo jeszcze będziesz tak na mnie patrzeć?-zapytał nie otwierając wciąż oczu i uśmiechając się lekko.
-Jakbym mogła to cały dzień bym to robiła.-odpowiadam i palcem wskazującym przejechałam po jego policzku.
-No ja to bym wolał, abyś mnie pocałowała.-mówi, a ja przysuwam się do niego i całuję delikatnie w kącik ust.-Moja piękna narzeczona.-odpowiadam otwierając powieki i patrząc na mnie.

Oba te dwa dni spędziłam całkowicie z Michałem. Wziął wolne, aby pobyć ze mną. Dla mnie to były najpiękniejsze dni. Naprawdę bardzo ciężko było mi się spakować i wsiadać do samochodu siatkarza. Uparł się, że odwiezie mnie i Tamarę na lotnisko. Na lotnisku nie odstępował mnie na krok i wciąż przytulał. Kiedy w głośnikach usłyszeliśmy, że zaraz jest nasz lot wstaliśmy we trójkę.

-Będę tęsknić bardzo.-mówi mocno mnie obejmując.
-Ja też Michał. Nawet nie wiesz jak bardzo.
-Napisz mi SMSa, że już dojechałaś dobrze? O której macie być na miejscu?
-Wiesz to jest zmiana czasu więc nie wiem jak to będzie.
-To nic. Zadzwoń, napisz cokolwiek bym się nie martwił.
-Pewnie kochanie.-odpowiadam i całuję go w usta, a z moich oczu płynął łzy.-Kocham cię.-szepnęłam.
-Ja ciebie też. Walcz tam słońce dobrze?
-Oczywiście Misiu. Będę dla ciebie.

Ostatnie pożegnanie i znika mi z pola widzenia. Bardzo szybko znajdujemy się w samolocie, a nasz lot staruje zgodnie z czasem. No to teraz czeka nas długa podróż. W czasie niej przeglądam z Tamarą plan występów. Troszkę ich było, ale trzeba dać sobie jakoś radę.

Po dwóch przesiadkach i 18 godzinach lotu dotarłyśmy na miejsce. Znalazłyśmy postój taksówek i wsiadłyśmy do auta które zawiozło nas wprost do hotelu. Po zameldowaniu i odświeżeniu napisałam wiadomość do Miśka, że już jestem na miejscu. Ucieszył się, że bezpiecznie dotarłam i  włączyłam komputer i połączyłam się z nim za pomocą Internetu. Z tego zdążyłam zauważyć chyba go obudziłam. Życzyłam mu więc dobrej nocy i kazałam iść spać. Ja z Tamarą na razie tego nie robiłyśmy. Przebrane zeszłyśmy na dół by coś zjeść.  Potem wróciłyśmy do pokoju i padłyśmy.

Już kolejnego dnia miałam pierwszy występ. Bardzo się denerwowałam, bo sama dawno nie jeździłam. Mam nadzieję, że uda mi się dobrze pojechać. Kiedy wyczytano moje nazwisko uśmiechnęłam się i wjechałam na lód. Gdy usłyszałam muzykę zaczęłam jechać. Po skończeniu byłam z siebie zadowolona z tego jak pojechałam. Zobaczymy tylko czy sędziowie to docenią. Jak tylko pojechała ostatnia z zawodniczek nastąpiła dłuższa chwila przerwy.

-Tamara, a co jak mi się nie uda?-pytam zdenerwowana.
-Hej spokojnie. Nadrobimy gdzie indziej dobrze?.....ale na pewno poszło ci świetnie.-obejmuje mnie i wciąż czekamy. Po 30 minutach zostają ogłoszone wyniki. Byłam bardzo szczęśliwa kiedy zajęłam najwyższy stopień podium. Bardzo szczęśliwa weszłam na nie i odebrałam medal. Właściwie nie on tak bardzo się dla mnie liczył jak te punkty co zdobyłam. Po powrocie do hotelu napisałam wiadomość do Michała, że udało mi się. Był ze mnie dumny, a ja jedyne czego żałowałam to to, że nie może być tutaj ze mną.

Każdy turniej to poprzeczka coraz wyżej. Niektóre z tych dziewczyn naprawdę były świetne. Po przekonaniach Kubiaka i Tamary ja też wierzyłam, że jestem dobra. W ciągu 10 dni miałam 12 turniejów. Raz zdarzyły się dwa dziennie. Najgorsze to były te całe przejazdy z miejsca na miejsce. Byłam naprawdę wykończona, ale wiedziałam, że dzięki temu mam teraz otwarte drzwi do jazdy na Igrzyska które już niedługo. Ostatniego dnia postanowiłyśmy wybrać się na spacer po mieście. Tamara była bardzo szczęśliwa z tego jak jeździłam na każdej imprezie. Wkładałam w każdą jazdę całe swoje serce. Po powrocie do hotelu spakowałam się, by rano tego nie robić, bo wylot mamy o 8:00. Kiedy skończyłam padłam na łóżko i od razu zasnęłam.



*** 

To już jutro moja Kinia wylatuje i wraca do mnie. Tak bardzo brakowało mi jej przez te dni. Dobrze, że przynajmniej na bieżąco mnie informowała co u niej. Byłem cholernie z niej dumny, z tego co dokonała i wierzę, że ten medal na Igrzyskach też będzie jej. Cały dzień na treningu starałem się bardzo. Miałem ochotę do niej zadzwonić, ale pewnie teraz odpoczywa, bo kiedy ja będę szedł spać, ona będzie wylatywać z Japonii. Po treningu zaszedłem do sklepu, aby zrobić jakiś zapas, by kiedy dziewczyna wróci nie pomyślała, że nie jadłem nic. Jak kupiłem to co trzeba wpakowałem wszystko do samochodu i wróciłem do domu. Tam postanowiłem sobie zrobić zapiekankę. Chciałem zadzwonić do Zbyszka, by tak po prostu spędzić ten wieczór na pogaduszkach, ale zrezygnowałem. Siedziałem i jadłem kolację, oglądając wiadomości. Tyle w tym świecie się dzieje i nic ciekawego. Wciąż polityka i polityka. Czy oni nie mają lepszych tematów. Podniosłem się i ruszyłem do kuchni, aby zmyć po sobie talerz. W przelocie spojrzałem na wiszącą na lodówce kartkę na której zapisałem sobie godzinę jej przylotu i jej samolot. Odkręciłem kran i umyłem szybko sztućce i talerz. Odstawiłem to na suszarkę i wytarłem dłonie w ściereczkę.

-Wiadomość z ostatniej chwili!-usłyszałem i z ciekawości ruszyłem do pokoju. –Samolot linii Airlines 789 lecący z Tokio do Katowic i samolot linii Swiss 565 lecący z Warszawy do Nagoyi zderzyły się nad Morzem Japońskim. Oba samoloty spadły do wody. Wszyscy zginęli na miejscu. Szacuje się, że na pokładach obu samolotów znajdowali się Polacy. Więcej informacji wkrótce.-powiedział koleś w okularach.  Kiedy usłyszałem tą wiadomość zamurowało mnie.

-Nie…..nie, to na pewno nie ten samolot. Kinga….już wyleciała.-dokończyłem kiedy spojrzałem na zegarek. Wbiegłem szybko do kuchni i zerwałem z lodówki kartkę, wbiegając znów do salonu. Usiadłem i po kolei analizowałem numer samolotu którym leciała moja narzeczona. Czytałem to parę razy myśląc, że coś się zmieni. Ale na pasku leciał dokładnie ten sam numer co był zapisany na kartce. To przecież nie może być prawda. Nie!

-Nie! Nie!- krzyczałem i upadłem na kolana płacząc. Spojrzałem jeszcze raz w szklany ekran i pokręciłem głową. –To jest nieprawda! Ona na pewno żyje!-syczę i chwytam za telefon wybierając jej numer. Na pewno się pomyli ! To nie o ten samolot chodzi na pewno! Przyłożyłem komórkę do ucha i czekałem aż odbierze. Jednak nic z tego. Próbowałem ze trzy razy, aż dotarło do mnie, że to jest bez sensu i nie zaszła żadna pomyłka. Wstałem więc i wszystko co napotkałem na swojej drodze leciało w przeciwną stronę. W końcu nie wytrzymałem i upadłem na kolana płacząc.

-Nie! Boże powiedz mi dlaczego ją?! Dlaczego osobę która dawała mi chęci do życia zabrałeś do siebie? Dlaczego?!-krzyczałem i waliłem pięścią w podłogę.-Powiedz mi dlaczego?! Czym zawiniła?! Dlaczego ja mam znów cierpieć?!-kieruję milion pytań w pustą przestrzeń.

__________________________________________________________________________

Dobrze zgadłyście, że chodziło o oświadczyny. :) To było zbyt do przewidzenia prawda? No cóż, ale chyba tego pod koniec rozdziału się nie spodziewałyście co nie? Mówiłam, że zmierzamy do końca, ale nie powiedziałam, że do szczęśliwego. ;)
Pozdrawiam :* Kolejny rozdział w następnym tygodniu :)

Mam nadzieję, że wciąż będziecie tak licznie komentować. To naprawdę motywuje do dodawania kolejnych rozdziałów, a nie wtedy kiedy tylko poproszę. Do zobaczenia :)

sobota, 21 września 2013

Rozdział 52



Ranek był dla mnie koszmarny. Nie dałam rady nic powiedzieć i zostało mi szeptanie, które również ograniczyłam do minimum. Zdarłam sobie gardło jak nigdy w życiu. Pati głos też nie należał do najlepszych, ale w przeciwieństwie do mnie coś mogła mówić. Widać, że nie raz już to przechodziła. Wtedy też zadzwonił mój telefon. Odebrałam i szepnęłam tak.

-Halo? Halo?-mówi Michał nie słysząc tego co mówię. Podałam więc telefon Pati by z nim pogadała.
-Michał. No cześć tu Pati.-powiedziała przyjaciółka i przysunęłam się do niej by móc wszystko słyszeć.
-Jest Kinga?
-Jest obok mnie.
-Możesz mi ją dać?-pyta.
-Wiesz….rozmowa z nią to nie jest najlepszy pomysł…..ewentualnie możecie razem pomilczeć.-i zaśmiała się, po czym szturchnęłam ją w bok. –Auuu!-syknęła.
-Czemu?-zadaje pytanie chłopak.
-No wiesz….jej gardło po wczorajszym nie jest w najlepszym stanie.-mówi, a w słuchawce słyszę jak chłopak zaczął się śmiać.
-Okej….chyba rozumiem.-odpowiada.

Ja mu dam się ze mnie śmiać. Chwyciłam za notesik i napisałam na nim coś, podając go Pati by mu po przekazała.

-Kinga każe ci przekazać, że za taki doping i poświęcenie jesteś jej winien dobre tabletki na gardło i herbatki z miodem.
-Kinia okej. Zaraz skoczę coś kupię i ci przyniosę dobrze?.....mój ty najwierniejszy kibicu.-mówi i śmieje się.

Napisałam na kartce kolejne zdanie i pokazałam jej kartkę.

-Michał, Kinga powiedziała że jak będziesz się śmiał to cię do pokoju nie wpuści.
-Dobra, dobra i tak nie wierzę, ale powiedzcie mi lepiej gdzie się zatrzymałyście.-mówi, a Patrycja podaje mu nasze dokładne położenie.

Kiedy kończy rozmowę idę pod prysznic, a potem jem śniadanie które zamówiła przyjaciółka. W trakcie posiłku ktoś puka do drzwi.

-To pewnie Michał.-powiedziała dziewczyna i poszła otworzyć. Nie pomyliła się, bo na samym wejściu usłyszałam jego głos.
-To gdzie moja fanka?-pyta i wchodzi do środka. Od tyłu obejmuje mnie i całuje w policzek, a potem siada obok.-Powiesz coś?-zapytał, a ja kręcę głową.-To nie. W takim razie zabieram ze sobą tabletki na gardło i gorącą herbatkę z miodem w termosie.-i wstaje, a ja chwytam  go za nadgarstek i pociągam tak, że znów znajduje się obok mnie.
-Zostań.-szepnęłam, a on uśmiechnął się.
-Nieźle kochanie się urządziłaś. Ale widzisz? Wygraliśmy.-powiedział i pocałował mnie w usta, a potem nalał mi nieco tego gorącego napoju.
-Co ja bym bez ciebie zrobiła?-z ledwością mówię.
-Chyba raczej powinnaś powiedzieć co ja przez ciebie zrobiłam.-i wszyscy zaśmialiśmy się z tego co powiedział siatkarz. Pati opowiadała mu jak to ja kibicowałam. Mieli oboje ze mnie niezły ubaw, a ja biedna nie mogłam nic powiedzieć.

Misiek jednak długo nie posiedział, bo zbierał się na kolejny trening i mecz wieczorem. Zabronił mi dzisiaj cokolwiek krzyczeć i będzie mnie miał na oku. Nie miałam co dyskutować, bo obie z Pati postanowiłyśmy dać odpocząć….ale tylko nieco naszym gardłom. Zawsze jeszcze jest trąbienie, albo machanie rękoma.

Między kolejnymi meczami cały czas trenowałam. Nie mogłam przecież zrezygnować z tego, a tak poza tym Michał mi nawet na to nie pozwolił. Oczywiście Tamara też nieźle się uśmiała słysząc mój głosik. Nie mogłam przez to odkrzykiwać jej gdy jeździłam. Ale jako tako udało nam się porozumiewać.


(…)

Nadszedł ostatni mecz finałowy Mistrzostw Świata. W nim spotkały się dwa zespoły. Nasz i Rosyjski. Szło bardzo ciężko, przez co pierwsze dwa sety zostały przegrane przez nas. W kolejnym nasi jakby narodzili się na nowo i zaczęli z wysokiego pułapu doprowadzając tym samym do tie-breaka….który wygraliśmy do 23. Szał jaki zapanował w Spodku był niewyobrażalny. Nasi siatkarze również strasznie się cieszyli.

Po całej tej ceremonii udaliśmy się z siatkarzami na imprezę. Dość długo się bawiliśmy. Kolejnego dnia ja z Pati wróciłyśmy wcześniej, bo wciąż czekały mnie jazdy. Poza tym fajnie, bo teraz Michała będę miała obok siebie. Zaczyna się gra w Plus Lidze i cały czas będzie w Jastrzębiu. Jednak zanim to dostali tydzień przerwy. Kubiak bardzo chciał gdzieś wyjechać, ale wiedział, że ja muszę tutaj zostać.


(…)

Nadszedł listopad. Jastrzębski świetnie radził sobie w rozgrywkach pokonując raz po raz rywali. Ja także miałam przygotowane już choreografię i teraz pozostały tylko stroje. W ostatni tydzień przed moim wyjazdem Michał dosyć dziwnie się zachowywał. Przegrali parę meczy, a jego z tego co słyszałam pobolewały plecy, ale starłam się go pocieszać.

Pewnego dnia zadzwoniła do mnie Tamara.

-Tak?-zapytałam.
-Jak tam? Gotowa do wyjazdu?
-Spokojnie. Mam jeszcze trzy dni. Zdążę się spakować.-odpowiadam jej.
-Tylko kochana nie zapomnij niczego dobrze?-pyta.
-Pewnie.
-Jest jeszcze jedna sprawa.-mówi.
-Tak?
-Mogłabyś stawić się jutro o 18:00 na lodowisku?
-Pewnie, a coś się stało?-dopytuję.
-Przyjdziesz i zobaczysz dobrze?
-Oczywiście.

Pożegnałam się z nią i rozłączyłam. Ciekawe po co mam się tam stawić. Weszłam do sypialni i wyciągnęłam walizkę, aby powoli się spakować już. Poskładałam i ułożyłam wszystkie stroje taneczne jakie będą mi potrzebne.

-Nie chcę byś jechała.-słyszę i podnoszę wzrok na chłopaka który stoi oparty o framugę drzwi.
-Michał….-zaczynam i wstaję zbliżając się do niego.
-Boję się tego, że już nie wrócisz.-odpowiada.
-Przecież wrócę. Nie umiem bez ciebie żyć, więc wrócę.
-Obiecujesz?
-Kochanie obiecuję.-mówię, a on mocno mnie przytula.
-Tak bardzo będę za tobą tęsknił.-szepcze.
-Ja za tobą też Misiek. Ale wiesz, że to dla mnie ważne prawda?
-Wiem, wiem i nie umiem cię namówić byś została. Pragnę abyś spełniała swoje marzenia.
-Jedno już się spełniło.-uśmiecham się i całuję go w usta. Ten odpowiada i po chwili lądujemy w łóżku. Kiedy padnięci leżeliśmy patrząc na siebie zaśmiałam się.
-Co jest?
-Miałam się spakować, a ty mi to uniemożliwiłeś.
-W takim razie muszę przeprosić.-odpowiada i obdarowując pocałunkami moje ciało, schodzi pod kołdrę, a po chwili czuję jak jego język dotyka mojej kobiecości. Wije się pod wpływem tego co robi.
Wyczerpani po kolejnym stosunku zasypiamy.

Rano czeka już na mnie przygotowane śniadanie.  Michał zostawił kartkę, że jest na treningu. Dzień mija mi bardzo szybko i o godzinie 17:30 wychodzę z mieszkania kierując się na lodowisko. Po przyjściu od razu idę na główną taflę. Otwieram drzwi i to co widzę na środku lodu sprawia, że uśmiecham się od ucha do ucha.

_________________________________________________________________________________

No i zrobiliście to więc i ja słowa dotrzymuję. :) Dziękuję za te wszystkie komentarze. I nie chciałabym abyście pomyślały, że to jakiś szantaż rozdział za komentarze. Nie. Naprawdę nie. Czasem po prostu chcę zobaczyć ilu osób tak naprawdę to czyta i z niecierpliwością czeka na następny rozdział. Właśnie po takich sytuacjach ja to widzę, kiedy spełniacie moją prośbę o jakąś ilość komentarzy. :) Jeśli uważacie, że to nie w porządku, albo coś to napiszcie i nie będę już tak robić tylko dodawać w wyznaczone dni.
Ktoś napisał, że trwa sielanka i że albo to zwiastuje to że zaraz się popsuje, albo zmierzamy do końca. Niestety muszę powiedzieć, że to ta druga opcja. :(

Jakieś może pomysły co mogła takiego zobaczyć Kinga?
Całuję :*

Jako, że jest weekend, zaczęły się Mistrzostwa Europy, Polacy wczoraj wygrali, Rosjanie przegrali  i długo nic nie dodawałam to wstawię rozdział jutro pod warunkiem, że będzie......powyżej 28 komentarzy. Piszecie się na to? Myślę, że będzie warto :)

piątek, 20 września 2013

Rozdział 51



Kiedy oboje mieliśmy jeszcze wolne Michał zabrał mnie do swoich rodziców. Bardzo zależało mu żebym poznała jego rodzinę. Państwo Kubiak przywitali mnie bardzo ciepło. Z czasem i jego brat dołączył do nas wraz ze swoją żoną. Aż miło się patrzyło na ten obrazek kiedy przedrzeźniali, albo popychali się. Mama Michała zaczęła opowiadać różne historie z Michałem i jego bratem w roli głównej. Naprawdę niektóre z nich było bardzo zabawne. Chłopak ciągle mówił żeby tego nie robiła, bo zawstydza go. Zazdrościłam strasznie mojemu chłopakowi, że ma taką kochającą rodzinę. Oddałabym naprawdę wiele, by nigdy nie doszło do tego wypadku, a jeśli już to przynajmniej trafić do takiej rodziny jaką widzę teraz. Kochające się małżeństwo z dwójką wspaniałych synów. Czułam jak oczy zachodzą mi łzami, ale starałam się, aby nie rozpłakać się.

-Coś się stało?-spytała mama Michała.
-Nie….naprawdę nic.-odpowiadam i spuszczam głowę, a po chwili ścieram łzę z policzka. Kubiak chyba to zauważył i złapał mnie za rękę. Wstał ciągnąc mnie za dłoń do góry i przepraszając na chwilę rodzinę. Weszliśmy do kuchni i stanęliśmy przy szafce.

-Hej słońce co jest?-zapytał unosząc mój podbródek do góry.
-Nic Michał.-odpowiadam.
-Przecież widzę.-mówi, a ja po chwili wtulam się mocno w jego tors i płaczę.-Ciiii.-szepcze i głaszcze mnie po włosach. Po chwili ogarniam się i odsuwam się od niego wycierając mokre od łez oczy.-I to nazywasz niczym?-pyta zakładając dłonie na piersi.
-Naprawdę nic mi nie jest.
-Kinga…….-i spojrzał na mnie tym zatroskanym spojrzeniem.
-Michał…..przecież powiedziałam, że to nic takiego….to po prostu…..kiedy widzę waszą szczęśliwą, kochając rodzinę to żałuję, że ja takiej nie miałam. Ledwie pamiętam moich rodziców przecież byłam mała….kiedy najbardziej potrzebowałam tej miłości nie dostawałam jej. Ta rodzina która mnie adoptowała nie dała mi tego i ty dobrze o tym wiesz….dla mnie rodziną była Pati, Basia, a nawet Tamara, a nie ci ludzie którzy powinni nimi być. Masz kochających rodziców, rodzeństwo….wiesz ile bym dała by mieć brata, albo siostrę? By móc się z nimi kłócić, bić, a także pomagać, wspierać. Ja naprawdę Michał cholernie ci zazdroszczę tego co masz.-mówię, a on mocno mnie przytula.
-Kinia…..zapewne masz rację. Kiedyś wolałem nie mieć rodziców, bo zabraniali, tego i tamtego, chciałem być jedynakiem, bo Kamil był starszy i to mi się obrywało jako młodszemu. Ale im byłem straszy tym bardziej rozumiałem jak bardzo się myliłem…..a ty, ty pokazałaś mi, że posiadanie rodziny to najwspanialsze co nas w życiu mogło spotkać. I od teraz….od teraz ja też chcę być twoja rodziną, chcę byś i tutaj czuła się dobrze, żeby moi rodzice byli twoimi rodzicami…..Obiecuję, że teraz będzie lepiej.
-Michał ma rację.-słyszę za sobą i szybko odwracam się. Widzę jego mamę która podchodzi do nas i łapie mnie za ręce.-Znamy nieco twoją historię, wpierw z gazet, a potem z tego co Michał mówił o tobie. Wiele wycierpiałaś, a my nie chcemy byś i teraz tak było. Uszczęśliwiasz naszego syna i to się dla nas liczy. Widać, że masz złote serce kochanie i od dzisiaj nie musisz się martwić, że nie masz rodziny, bo masz. My nią jesteśmy.-mówi, a ja przytulam się do niej.
-Dziękuję.-szepczę.
-Nie ma za co kochanie.-odpowiada i odsuwam się, a ona ociera mi łzy z policzka.-Teraz chodź pomożesz mi przygotować coś na obiad, a chłopaki zajmą się jak zwykle rozmowami o siatkówce.tak?-i spogląda na Michała dając mu do zrozumienia, że ma sobie iść.
-Tak.-przytakuje i podchodzi do mnie. Składa na ustach pocałunek i znika stąd.

Pani Irena mówi co mam robić, a ja wykonuję to. Naprawdę bardzo miło spędziłyśmy czas gotując i plotkując. Oczywiście wypytywała mnie o Michała, jak nam się układa, jak się poznaliśmy, bo tego Kubiak nie chciał powiedzieć. Opowiedziałam jej co nieco o tym, wspominając o jeździe siatkarza na łyżwach.

-Mój Michał i łyżwy?-zapytała śmiejąc się.-Nie wierzę po prostu.
-Tak. Zawsze śmiał się, że nic w tym ciężkiego nie ma. Że to hop siup i podnosi się nogę. Gorzej było jak wszedł na lód pierwszy raz. Ledwo dał radę się na nim utrzymać. Wtedy to ja się śmiałam z niego dopóki nie zabrał mnie na salę i nie przedstawił zasad gry. Dla mnie to była  czarna magia.
-Oj znam ten ból. Też na początku nie mogłam się połapać, ale jak Michał zaczął poważnie grać to wszystko stało się jasne.
-Tak. Sprawdził się bardzo dobrze w roli nauczyciela, tylko na każde moje potknięcie śmiał się.
-Ach ten Michał.-mówi wkładając kotlety na patelnię.
-Jednak wytłumaczył i z nieznającej zasad i nie lubiącej siatkówki dziewczyny stałam się wielkim kibicem zespołu, a przede wszystkim Michała.
-A ty? Jak ci idzie jazda?-zapytała.
-Dobrze. Jak będę tylko występować w Polsce to zapraszam państwa na występ.
-Z wielką chęcią przyjdziemy.-mówi.
-Na razie mam małą przerwę, ale od następnego tygodnia muszę wziąć się mocno do pracy, bo pod koniec stycznia jest Olimpiada i jeśli chcę na niej pojechać to muszę uzyskać kwalifikacje i temu czekają mnie treningi, a potem występy w Japonii.
-W Japonii?
-Tak. To jest jedyny sposób na zdobycie punktów, aby móc w tej imprezie pojechać.
-Jesteś zdolna więc ci się uda, jak twojej mamie i osiągniesz to co pragniesz.-odpowiada, a ja uśmiecham się.
-Medal będzie tylko dodatkiem. To co dla mnie najważniejsze już uzyskałam.-i patrzę na Michała które właśnie wchodzi do kuchni. Kobieta spogląda na siatkarza i uśmiecha się.


Dzień ten nam minął bardzo szybko i pod wieczór wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy. W drodze do domu Kubiak zatrzymał się wcześniej.

-Gdzie jedziemy?-zapytałam.
-Dzisiaj poznałaś moich rodziców prawda?-mówi, a ja przytaknęłam.-W takim razie chciałbym poznać też twoich...tych prawdziwych którzy wydali na świat taką piękną istotę. –uśmiechnęłam się tylko i otarłam znów łzy. Wysiedliśmy z samochodu, a Michał z bagażnika wyciągnął dwa znicze. Zaprowadziłam go na grób moich rodziców.

-Jesteś strasznie podobna do swojej mamy.-mówi spoglądając na zdjęcie znajdujące się na pomniku. Przysiadłam na ławeczce i patrzyłam jak Kubi zapał znicze. Kiedy skończył usiadł obok i objął mnie ramieniem. –Witam. Nazywam się Michał Kubiak, jestem chłopakiem państwa córki.-powiedział, a ja zaśmiałam się.-jestem siatkarzem tutaj w klubie…no co mogę jeszcze powiedzieć…no chyba to, że kocham bardzo państwa córkę i pragnę uczynić ją najszczęśliwszą kobietą na ziemi.-mówi i spogląda na mnie. –naprawdę bardzo ją kocham i również bardzo dziękuję, że dane było mi ją spotkać. Nie wyobrażam sobie jak wyglądałoby moje życie bez niej.-wciąż nawija, a ja całuje go w usta.

Siedzimy przez chwilę gdy Michał nagle pyta:

-Myślisz, że mnie polubili?
-Na pewno. Gdyby żyli na 100% by cię polubili skarbie.
-To się bardzo cieszę.-odpowiada i wstajemy udając się z powrotem do pojazdu i do domu.


(…)

Nadszedł czas pracy. Na nowo zaczęłam treningi z Tamarą. Szło mi dość dobrze i gdy coś mi nie wychodziło robiłam to do tej pory dopóki nie wyszło. Trenerka śmiała się, że jestem tak uparta, ale ja wiedziałam, że to moja szansa i muszę pojechać na te Igrzyska. To moje marzenie i postaram się je spełnić. W domu byłam sama, gdyż Michał przebywał w Spale przygotowując się do Mistrzostw Świata, które będą się odbywać u nas w Polsce. Brakowało mi go strasznie, ale wiedziałam że on i ja robimy to co kochamy i mamy dla kogo. Ja jeździłam dla niego, on grał dla mnie.

Kiedy nadeszły Mistrzostwa, Kubi denerwował się jak nam pójdą, ale ja wciąż go pocieszałam. Tak jak wcześniej obiecał załatwił wejściówki dla mnie i Patrycja. Dziewczyna była naprawdę mega szczęśliwa kiedy mogła z tak bliska oglądać siatkarzy. Ja tak jak mój chłopak byłam ciągle w rozjeździe. Na mecz, na trening, na mecz, na trening i tak w kółko. Któregoś razu Pati załatwiła nam zwykłe bilety. Przed wejściem na halę pokazała mi je.

-Dzisiaj Kinia spróbujemy inaczej. Zacięty mecz będzie, bo gramy z Bułgarią, więc na trybunach będzie gorąco. Zobaczysz prawdziwy doping.
-Nie mogę się tego doczekać. Tylko chodź wpierw powiem Michałowi wszystko, bo będzie się martwił, że nie ma nas.-mówię i pokazujemy ochroniarzowi nasze wejściówki. Widzę przechadzających się po korytarzach siatkarzy i ich żony bądź dziewczyny. Kiedy napotykam Michała namiętnie przyklejam się do jego ust.

-Mmmmm…..dzisiaj na pewno wygramy.-mówi muskając jeszcze raz moje wargi.
-Musicie…Michał, ale chciałam ci coś powiedzieć.-spoważniałam i on również.
-Kinga….co jest?-pyta wystraszony.
-Po prostu….dzisiaj nie będzie mnie na moim stałym miejscu.
-Co?! Ale jak to?! Gdzieś jedziesz?-dopytuje.
-Powiedziałam, że nie będzie mnie na „stałym miejscu”.-tłumaczę.
-Nie rozumiem.
-Pati kupiła nam bilety na mecz…..
-Przecież macie.-mówi przerywając mi.
-Michał nie przerywaj. Po prostu chciałabym zobaczyć mecz z innej perspektyw…wśród tych wszystkich kibiców. Móc z nimi śpiewać, krzyczeć, skakać.
-Kinga….naprawdę musisz? Wolę widzieć cię wtedy jestem o wiele spokojniejszy.
-Ale kochanie przecież ja nigdzie nie znikam. Będę na hali wciąż.-mówię i obejmuję go za szyję.-Jestem tu dla ciebie i będę krzyczała z całych sił, byście wygrali. Spotkamy się po meczu dobrze?-pytam, a on kiwnął głową.-Kocham cię.
-Ja ciebie też.-odpowiada i wraz z dziewczyną wychodzimy.

Stajemy w normalnej kolejce i czekamy na zeskanowanie biletów. Kiedy wchodzimy szukamy naszych miejsc. Przyznaję z tego miejsca jest zupełnie inaczej patrzeć na nich. Widać Pati wie jakie miejscówki są najlepsze. Miałyśmy wgląd na wszystko co się działo na płycie. Kiedy na boisko wbiegli siatkarze powitały ich głośne oklaski. Zauważyłam jak Michał rozglądał się w poszukiwaniu mojej osoby. Wstałam więc i zaczęłam mu machać. Kiedy zauważył to uśmiechnął się i zaczął rozciągać.

Mecz był niewiarygodny. Nasi po ciężkich bojach wygrali 3:2. Ale ten doping wśród kibiców….no po prostu coś świetnego. Nigdy jeszcze nie krzyczałam aż tak. Czułam, że moje gardło nie jest do tego przyzwyczajone, więc będą małe problemy z mową. Wyszłyśmy z hali i poszłyśmy na tyły gdzie czekał autokar naszych chłopaków. Po przyjściu Michała pogratulowałam mu i wraz z Pati ruszyłyśmy do hotelu. Jeszcze długo po meczu trzymały mnie te emocje, a w głowie wciąż szumiała przyśpiewka „Polska biało-czerwoni”.

_______________________________________________________________________

Przepraszam, że tak późno dodaję. Mam nadzieję, że przez to nie przestałyście czytać opowiadania. Rozdział jest jaki jest. Nic ciekawego się nie dzieje. Mam nadzieję, że wam się podoba :)
Kiedy następny rozdział? Od was zależy :) Znacie zasady no nie? Ja proponuję komentarze, wy spełniacie i jutro rozdział. :) Więc min.22 komentarze i jutro nowy. Tak kolejny dopiero w poniedziałek :) Więc jak?

Mistrzostwa Europy czas zacząć! Dzisiaj! 20:00! Polska-Turcja! :D

Kipek...ty to chyba gdyby nie siatkarzem byłbyś tancerzem co nie? A piosenka w głośnikach leci non stop :)

Całuję :*

sobota, 14 września 2013

Rozdział 50




-No ja po prostu już bym im łby pourywała!
-Spokojnie. Mi też się to nie podoba, ale nie mam pojęcia co zrobić. Michał chce zapłacić im tą kasę by zostawili nas w spokoju.
-Ale to trzeba rozegrać inaczej!-mówi.
-Jak?-zapytałam patrząc na nią.
-Ja już wiem. Chodź idziemy!
-Gdzie?-pytam i biegnę za nią.
-Do ciebie.

Kiedy obie weszłyśmy do mieszkania na kanapie siedział Kubiak i zajadał chipsy.

-Ooo cześć dziewczyny.-mówi.
-Hej Michał.-odpowiadamy równocześnie.
-To powiesz mi w końcu co wymyśliłaś?-pytam.
-Michał.-zwraca się do mojego chłopaka przyjaciółka.-Dzwonili już rodzice Kingi?
-Nie jeszcze.
-I bardzo dobrze.-powiedziała siadając koło Michała i częstując się chipsami.
-Co kombinujesz?-stanęłam zasłaniając obojgu telewizję.
-No jak to co? Nie zapłacicie im tej kasy.
-Co?!-oboje patrzymy na nią zdziwieni.
-No normalnie. Zrobicie coś o wiele lepszego.-i uśmiecha się w ten cwaniacki sposób.
-No mów żesz do cholery!-krzyknęłam, bo doprowadzała mnie już do szewskiej pasji.
-Jak to się mówi oko za oko, ząb za ząb.-spokojnie odpowiada.
-Michał trzymaj mnie, bo zaraz coś jej zrobię jak nie powie wprost o co chodzi!-wkurzona powiedziałam.
-Oj Kinga nie denerwuj się.-odzywa się dziewczyna. –Po prostu musisz coś zrobić innego, bo jak zapłacicie, to za kilka miesięcy oni pojawią się z kolejnymi żądaniami, a wy musicie ucieszyć ich na dobre.
-Czyli jak?-pytam.
-Tym samym czym oni ciebie.
-Szantażem?-dopytuje chcąc dowiedzieć się czy to o to jej chodzi.
-Bingo.-i uśmiecha się wkładając do ust kolejną porcję chrupek.
-Ale jakim szantażem?-dopytuje gdyż nie miałam pomysłu na nic konkretnego.
-No pomyśl…..bardzo zależy im na kasie?
-Bardzo.
-Dużo daje im ta firma gdzie teraz pracują?
-Tak i to sporo.
-I zapewne nie chcieliby stracić pracy.
-Oczywiście, że nie.
-Nie sądzę, że głównie założyciele chcieliby trzymać takich pracowników kiedy w niekorzystnym świetle czytano by o nich w gazetach i Internecie. To mogłoby zaszkodzić wizerunkowi firmy.
-Tak tylko co ja mogę zrobić?
-Ty jesteś głównym powodem Kinga.-oznajmia i przez chwilę milczę by wszystko poukładać w głowie. Uśmiecham się kiedy rozumiem do czego ona zmierza.
-No tak…..w końcu kto nie chciałby usłyszeć tego jak traktowana była córka złotej medalistki.
-No właśnie. Każdy z chęcią by to przeczytał.
-Jesteś genialna.-mówię i podbiegam mocno ją do siebie tuląc.
-Chcę pomóc i mam nadzieję, że mi się udało.
-Nawet nie wiesz jak.-odzywa się Kubiak.-Pati masz u mnie wejściówki VIP na cały sezon Plus Ligii i gdy zacznie się reprezentacja to samo.
-Ojej nie spodziewałam się tego.-mówi patrząc na chłopaka.
-Należy ci się to i o wiele więcej za to co robisz dla nas.-powiedział i uśmiechnął się do nas.
-Moi kochani. Wy jesteście szczęśliwi to i ja jestem.-powiedziała.

Po jakichś 10 minutach zadzwonił telefon. Podniosłam się i spojrzałam na wyświetlacz.

-To oni.-mówię.
-Odbieraj i dawaj na głośnomówiący.-szybko każe mi Pati, a ja robię to.

-No i jak zastanowiłeś się nad naszą propozycją?-pyta kobiecy głos.
-Na nic się nie zgadzam. Michał też wam nic nie zapłaci.-mówię.
-Jesteś tego pewna? On zrobi dla ciebie wszystko, więc zapłaci nam.
-Nie! I ja dopilnuję by to się nie stało, a wiecie dlaczego?
-No czemu?
-Ponieważ sądzę, że nie chcielibyście być na językach całego świata.-odpowiadam.
-O czym ty mówisz?!
-Rozumiecie?! Jeśli nie zostawicie nas w spokoju to ja obiecuję, że zniszczę was. Pójdę na jakiś wywiad, do telewizji gdziekolwiek i opowiem jak mnie traktowaliście, jak szantażowaliście, że skrzywdzicie Michała. Rozumiecie? Powiem wszystko! I wszyscy się o tym dowiedzą łącznie z rodzicami Davida. Nie sądzę, że chcieliby aby tacy ludzie pracowali i naruszali dobre imię ich firmy. Źle się ludziom będzie to kojarzyło i wyrzucą was. A potem……potem o pracę nie będziecie mieli tak łatwo.
-Nie zrobisz tego!-wysyczała.
-Chcecie się przekonać? !No pytam chcecie?! Nawet zaraz mogę coś znaleźć. Kto by nie chciał, abyśmy udzielili wywiadu skoro cały internet huczy o naszym związku. To będzie dodatkowy plus. Szybko wszystko się rozjedzie, a wy nie będziecie mieć życia!
-Jesteś podła. Wiesz ile my na ciebie kasy wydaliśmy?! Ile humorków musieliśmy twoich znosić?!
-Chcecie tą kasę którą na mnie wydaliście?! Żartujecie sobie?! Przecież wy głównie zabieraliście moje wygrane z konkursów . Ja nic z tego nie widziałam więc nie mówcie mi ile to kasy wydaliście. Zapewne to z tego dawaliście mi jakieś marne grosze!-krzyczę nieźle wkurzona. Michał podchodzi i obejmuje mnie ramieniem. –Rozumiecie? Nic, a nic od nas nie dostaniecie. Więc albo odpuszczacie i raz na zawsze znikacie z mojego życia, ale będzie się bawić po mojemu….to jak?-pytam, a w słuchawce rozbrzmiewa cisza. Spoglądam na Pati, a ona na mnie. Marzę by się udało i nie musiała iść do jakiegoś programu czy udzielić wywiadu o tym co przechodziłam. To było wciąż bardzo bolesne wspomnienia.
-Jeśli zostawimy was i nigdy więcej się nie odezwiemy to zostawisz nas w spokoju?-zadaje mi pytania.
-Marzę żeby zapomnieć o was, żeby było tak jakby w moim życiu nigdy was nie było i abyście nigdy więcej się nie pojawili.
-Dobrze. Ty nie chcesz nas znać, a my nie chcemy znać ciebie. Dla nas już ciebie nie ma.
-I bardzo dobrze.-odpowiadam.
-Nie chcemy żadnych pieniędzy, ale ty masz milczeć!-grozi.
-W porządku. Dopóki wy nie złamiecie obietnicy ja także tego nie zrobię.
-Miejmy nadzieję, bo inaczej oboje tego pożałujecie!
-Żegnajcie.-odpowiadam i rozłączam się.

Spoglądam na Michała i mocno się do niego przytulam. Po prostu nie mogę uwierzyć, że to jest koniec…..że to naprawdę jest już koniec. Pierwszy raz postawiłam się im i udało się. Unoszę wzrok i całuję siatkarza w usta.

-To koniec.-szepczę.
-Tak. To już koniec. Jesteś wolna.
-Nie masz pojęcia jakie to wspaniałe uczucie wiedzieć, że już nic nam nie zagraża i możemy być szczęśliwi.

Odrywam się od niego i ściskam od razu przyjaciółkę. To przecież był jej pomysł, aby to zrobić. Co by się wydarzyło gdyby jej nie było? Jest moim aniołem.

-Pati dziękuję co….strasznie, strasznie.
-Nie ma za co Kinia. Przecież to ty rozmawiałaś i mówiłaś, a nie ja.-odpowiada.
-Ale gdybyś nie podsunęła tego pomysłu to nic by nie wyszło.
-Proszę.
-W takim razie dzisiaj robimy kolację. Przyjdź z Damianem. W końcu muszę go kiedyś poznać. A ty Michał.-i zwracam się do chłopaka.-Zaproś Zbyszka i Maję. Mam ochotę świętować te szczęśliwe zakończenie z moimi przyjaciółmi.-mówię jak nakręcona i ze szczęścia po prostu aż chce mi się skakać.

Oboje patrzą na mnie i uśmiechają się. Teraz już będziemy szczęśliwi na zawsze i nikt nam nie przeszkodzi.
Wieczorem wpadły obie pary i razem zjedliśmy przygotowaną przeze mnie kolację i wypiliśmy wino, wciąż ze sobą rozmawiając. Chłopak mojej przyjaciółki jest naprawdę fajny. Kiedy wieczorem rozeszli się do siebie usiedliśmy z Miśkiem na kanapie z kieliszkami wina. Postawiłam go jednak na chwilę na stolik i mocno przytuliłam do Michała.

-Kocham cię.-mówię.
-Ja ciebie też……widzisz? Kiedyś musiało być dobrze. Przecież widać, że jesteśmy dla siebie stworzeni.
-Widzę. I cieszę się, że naszej miłości już nikt nie będzie zagrażał. Jesteśmy tylko ty i ja.
-Na zawsze skarbie. Czas zacząć nasze wspólne życie bez żadnego myślenia o tym, że za chwilę mogliby nas znaleźć i cię mi zabrać. Już tak nie będzie.
-Nie.-i uśmiecham się.
-Skoro tak, to może wyjechalibyśmy gdzieś? Mam 10 dni wolnego i potem znów do Spały.
-Szkoda, ale wiesz…….jakoś nie za szczególnie chcę gdzieś się udać. Dużo czasu spędziłam w podróży i najchętniej to posiedziałabym tutaj i nacieszyła się po prostu tobą.
-Wiem, ale……okej chcesz być ze mną tak?-dopytuje.
-Tak, ale Michał jak chcesz gdzieś polecieć to ja to zrobię. Dla ciebie wszystko.
-Nie trzeba. Znam świetne miejsce w którym na pewno będziemy razem, a dodatkowo wyjdziemy z miasta.
-Gdzie?-pytam wodząc palcem po jego ustach.
-W nasze miejsce…..tam gdzie spędziliśmy razem kilka najpiękniejszych dni.-odpowiada, a ja od razu wiem co ma na myśli.
-Jak dla mnie to idealne miejsce. Uwielbiam tam jeździć. Mimo iż to tam przeżyłam kilka najlepszych chwil w życiu to również i tam to wszystko się skończyło.
-Czyli nie chcesz jechać?-dopytuje.
-Chcę. Jasne, że chcę. Teraz nikt mnie stamtąd nie zabierze.-i śmiejemy się.
-No chyba, że ja.
-Albo ewentualnie Pati.-dodaje, a on odstawia kieliszek z winem i zakłada mi włosy za ucho.
-Jesteś cudowna.-mówi i całuje mnie w usta. Odpowiadam na tą pieszczotę, a po chwili siatkarz porywa mnie na ręce i niesie do sypialni. Tam bardzo szybko pozbyliśmy się jakichkolwiek ubrań i kochaliśmy się całą noc. Było nam wspaniale. I mimo tego, że znamy już się dość dobrze,  nigdy nie mamy siebie dość, a wręcz przeciwnie jeszcze bardziej się pragniemy.


_____________________________________________________________________________

No i wiemy co takiego wymyśliła Pati. No i jak widać nastąpił koniec szantażu. :) Zapanowała znów radość :D

Odnośnie komentarza pod poprzednim postem,gdzie któraś z was prosiła mnie o rozdział wcześniej. Przepraszam, ale za późno odczytałam to i temu nie pojawił się.
Pozdrawiam :*

czwartek, 12 września 2013

Rozdział 49



-Pati weź odbierz ja już idę!-krzyczę i chwytam za szmatkę, aby wytrzeć ręce. Biegiem wpadam do pokoju. Naprzeciwko mnie stoi Pati z przerażoną miną.  Nie! Nie, nie!

Podbiegam szybko i wyrywam jej słuchawkę przykładając ją sobie do ucha.

-Halo?! Michał?! To ty?!-krzyczę i próbuję powstrzymać drżenie rąk.
-Nie.-odzywa się kobiecy głos, a pode mną uginają się kolana i padam na podłogę. Milczę, bo nie wiem co powiedzieć.-Co?! Myślisz, że nigdy nie dowiedzielibyśmy się, że wróciłaś do niego?!-krzyczy.
-Jak….skąd wy wiecie? Jak mnie znaleźliście?-pytam.
-Informacje w Internecie szybko się rozchodzą zwłaszcza kiedy wiąże się dwóch sportowców. Nie sądziliśmy, że wywiniesz nam coś takiego. Mieliśmy umowę.-oznajmia.
-Wiem, ale ja go kocham i nie umiem bez niego żyć.
-Przestań gadać głupoty! Mnie to nie interesuje! Nie tak miało być kochana. Ty nie dotrzymałaś słowa wiec i my tego nie zrobimy.
-Proszę nie krzywdźcie go.-szlocham.
-To wszystko twoja wina Kinga! Trzeba było nie uciekać! Trzeba było o nim zapomnieć! Sama to wybrałaś.
-Nie! Nie możecie mu nic zrobić! To co wydarzyło się kiedyś…to już nie ma znaczenia, bo jestem pełnoletnia.
-Zawsze trzeba mieć w zanadrzu drugi plan.-mówi spokojnie.
-Nie. Proszę nie!
-Chcesz oszczędzić mu cierpienia? Wróć do Stanów wraz z Davidem i znów zacznijcie jeździć.
-Ale ja….
-Nie! Zastanów się! Zadzwonię jutro.-i rozłącza się. Opuszczam dłoń trzymając wciąż w niej słuchawkę. Nie wierzę, że to może dziać się naprawdę. Przecież….ja nie mogę zostawić go, ale i też nie mogę krzywdzić. Nie wiem co mają w zanadrzu, a znam ich na tyle, że nawet gdy to będzie kłamstwo są tak wpływowi, że każdy im uwierzy.  Przyjaciółka klęka przede mną i mocno obejmuje, a ja płaczę w jej ramię.
-Kinga powiedz mi tylko, że ty nie chcesz tam wracać.-szepcze.
-Nie chcę, ale widzę, że nie mam wyboru.
-Jak nie masz?!-krzyknęła i chwyciła mnie za ramiona.-Zostań tutaj i postaw się im! Nie możesz żyć zawsze pod ich dyktando.
-Ale oni go zranią rozumiesz?! Oni zniszczą go! Ja po prostu nie mogę na to pozwolić.-wykrzykuję jej.
-Kinia, ale on by tego nie chciał.
-Wiem, ja też nie, ale zawsze dla mnie ważniejszy jest on.

Nagle rozmowę przerywa nam dzwoniący telefon. Podnoszę go i szybko odbieram.

-Halo?-pytam nie zwracając wcześniej uwagi na to kto dzwoni.
-Hej słońce. Czemu nie odbierasz komórki?-pyta Michał, a ja staram się nie płakać.
-Po prostu nie słyszałam.
-Ty płaczesz?-zapytał.-Kinga czy coś się stało?  Powiedz mi proszę! Co się dzieje?!-zaczyna się denerwować, a ja nie wiem co robić.
-Nic się nie dzieje.-odpowiadam mu po chwili.-Po prostu Pati wpadła i oglądamy filmu.
-I płaczesz?
-A oglądałeś kiedyś Pamiętnik?-dopytuję.
-Nie.
-No to nie zrozumiesz czemu płaczę.
-Okej. Chciałem ci tylko powiedzieć, że spóźnię się nieco, bo złapaliśmy gumę. Trochę zeszło się kierowcy by zmienić tą oponę, bo nie mógł na początku znaleźć klucza, a później wyszło coś jeszcze.
-Jasne.-mówię.
-Nie płacz już kochanie. Nie lubię jak to robisz dobra?
-Jasne.-odpowiadam zaciskając mocno usta.
-Kocham cię bardzo.
-Ja ciebie też Michał.
-Do zobaczenia.
-Pa.-i rozłączam się.

Pati patrzy na mnie tylko tym swoim wzrokiem.

-Nie mogłam mu powiedzieć.-oznajmiam.
-Dlaczego?
-Po prostu muszę pomyśleć wpierw.
-Moim zdaniem on powinien wiedzieć.
-Twoim może i tak, ale moim nie i na razie niech tak zostanie okej?-pytam.
-Dobra Kinia. Rób jak chcesz tylko by potem nie wyszło nic gorszego.

Podniosła się i ruszyła do wyjścia. Teraz znów zostałam z tym sama. Co miałam zrobić w tej sytuacji? Chciałam by Michał był bezpieczny, ale z drugiej nie przeżyję kolejnej rozłąki z nim. Za bardzo go kocham, aby znów go zostawić. Poszłam pod prysznic i położyłam się do łóżka czekając na Michała. Jednak zamknęłam oczy i usnęłam. Obudziłam się kiedy poczułam jak ktoś przyciąga mnie do siebie i całuje w czoło. Otworzyłam oczy i spojrzałam na chłopaka.

-Śpij skarbie. Ja już jestem i zostaję.-oznajmia mi, a ja wtulam się w niego mocno. Mam taką ochotę rozpłakać się i o wszystkim mu powiedzieć. Powstrzymuję się jednak i w jego ramionach natychmiast zasypiam. Jednak mój sen nie trwa długo. Spoglądam na budzik który wskazuje 6:40. Po cichu schodzę z łóżka i idę do łazienki, aby się odświeżyć. Zakładam na siebie czyste ubranie i zostawiając Michałowi kartkę, że poszłam do sklepu wychodzę. Tak jak mu napisałam rzeczywiście tam zaszłam, ale długi czas poświęciłam na spacer i rozmyślanie nad tym wszystkim. Ja to chyba nie mam szczęścia w życiu. Kiedy się układa znów wszystko się rozwala. Mieliśmy być przecież z Michałem szczęśliwi, a tu nagle pojawiają się oni. Czemu ci ludzie nie dadzą mi spokoju? Dlaczego udało im się mnie zaadaptować? Gdyby nie oni żyłabym normalnie w jakiejś zwykłej kochającej rodzince……ale z drugiej strony gdyby tego nie zrobili nigdy nie jeździłabym znów, a co najważniejsze nie poznałabym Michała. To jest chyba jedyny plus jaki widzę w tej sytuacji. To dzięki takiemu obrotowi spraw poznałam siatkarza….miłość mojego życia. Nie chcę z niego zrezygnować. Może powinnam mu powiedzieć i wtedy wspólnie coś wymyślimy. Z nowym postanowieniem ruszyłam do mieszkania. Po cichu otworzyłam drzwi, by w razie czego nie obudzić chłopaka. Weszłam i usłyszałam wtedy rozmowę. Nie chciałam mu przeszkadzać wiec stałam na korytarzu.

-Ale 500000 tysięcy?! Skąd ja wezmę tyle kasy teraz.
-…….
-Nie! Uda mi się! Zrobię to. Ale tylko pod warunkiem, że dacie nam spokój! Że zostawicie nas i nigdy nie pojawicie się w jej życiu! Okej?
-……..
-Postaram się zebrać to i jak zadzwoni pani następny razem poda mi adres na który mam przesłać kwotę.
-………….
-Tak. Żegnam.

Słyszę jak to mówi i po chwili w głowie zaczynają mi się wiązać pewne fakty. Pieniądze? Zostawić nas i nie pojawiać się w moim życiu? Przecież to z nimi musiał rozmawiać Michał. Wściekła wchodzę do salonu i rzucam reklamówki na kanapę. Chłopak przestraszony odwraca się i spogląda na mnie.

-Nie strasz mnie tak słońce.-mówi i chce podejść, ale odsuwam się.
-Jak możesz?!-krzyczę, a w moich oczach zbierają się łzy.
-Co?
-Jak mogłeś zapłacić za mnie?! No powiedz jak? Wiesz jak teraz dzięki tobie się czuję?! Jak jakaś rzecz! Chcesz za mnie płacić?!-płaczę i nie chcąc go słuchać wybiegam z mieszkania. Nogi niosą mnie na lodowisko. W tym czasie akurat nikt nie ma jeszcze zajęć. Biorę wiec łyżwy i wchodzę na lód. Przynajmniej tutaj nie muszę o niczym myśleć.  Po jakichś 10 minutach drzwi z hukiem otwierają się. Odwracam się w tamtą stronę i widzę zmachanego Kubiaka. Bez chwili zastanowienia wpada na lód i powoli stąpa w moją stronę.

-Kinga to nie tak.-zaczyna łapiąc mnie za dłonie.
-A jak?!-pytam wściekła, a on ociera mi łzę z policzka.
-Masz rację. Chciałem to zrobić, ale tylko dlatego żeby nie zabrali mi cię. Poza tym czemu nie powiedziałaś, że znów do ciebie dzwonili?! Czemu nie powiedziałaś, że szantażowali cię?
-Michał…..dobrze wiesz, że ty jesteś dla mnie najważniejszy.
-Wiem i właśnie dlatego chciałem cię uwolnić od nich. Zaproponowali, że im  zapłacę, a oni zostawią cię w spokoju. Zgodziłem się bez wahania, a wiesz dlaczego?-pyta, a ja kręcę głową.-Bo kiedyś ty zrobiłaś dla mnie to samo. Zawsze byłem dla ciebie najważniejszy i zgodziłaś się na ten wyjazd i rozstanie byleby tylko zostawili mnie w spokoju. Teraz ja zrobię wszystko! Słyszysz?! Wszystko aby cię zatrzymać. I nie ważne jak i co. Ja to zrobię, bo cię kocham i nie pozwolę ci na kolejny wyjazd.
-Michał.-i mocno obejmuję go za szyję.
-Dla mnie jesteś o wiele więcej warta niż te 500000 tysięcy. Gdyby kazali mi zdobyć milion to bym to zrobił, aby tylko cię nie stracić. Słyszysz? Bo tak cię kocham.
-Skąd ty weźmiesz tyle pieniędzy?-pytam go.
-Moją nagrodę indywidualną przeznaczę na to. Nie kupimy nic sobie z chłopakami, ale to i tak będzie za mało. Coś wykombinuję. Obiecuję, że coś wykombinuję. Nie martw się dobrze?-pyta całując mnie.
-Jak mam się nie martwić?
-Normalnie. Myśl cały czas o mnie.-i uśmiecha się.
-No tego nie musisz mi akurat mówić, bo każda chwila jest przepełniona myślą o tobie.
-I niech tak zostanie. A teraz chodź coś zjeść. Pewnie jesteś bez śniadania prawda?-pyta wycierając moje policzki z łez.
-No bez. Nasze śniadanie leży w reklamówkach które przyniosłam.
-To chodźmy szybko zanim się popsuje.-mówi, a ja uśmiecham się. Ściągam łyżwy i idę je odstawić na miejsce, a potem spacerkiem kierujemy się znów do mieszkania. Przyrządzam nam śniadanie i oboje zasiadamy przy stole. Staram się uśmiechać, ale jest mi ciężko kiedy wiem co Michał robi.

-Dlaczego ty w ogóle ze mną jesteś?-pytam go nagle. Chłopak nieco zdezorientowany patrzy na mnie.
-O ci chodzi Kinga?
-No o to o co zapytałam. Czemu ze mną jesteś? Czemu nie wybrałeś sobie innej dziewczyny przez którą nie miałbyś tyle problemów.
-Jest tylko jedna i bardzo krótka odpowiedź na to.
-Jaka?-pytam.
-Bo cię kocham. Bo nie widzę świata poza tobą.
-Misiek…-i spoglądam na niego.
-Powiedziałem ci czemu. Jestem zakochany i nie umiem z ciebie zrezygnować tak łatwo. Jesteś wyjątkowa, piękna, mądra, zdolna. Kocham cię za uśmiech, za oczy, za każde słowo, za twoje humorki, za twój upór, za to jak bardzo się o mnie troszczysz stawiając moje dobro ponad własne. Za to, że jesteś. I nigdy, nigdy nie żałowałem, że cię spotkałem. Wręcz przeciwnie każdego dnia dziękuję Bogu, że postawił ciebie na mojej drodze i teraz muszę….muszę za wszelką cenę zatrzymać cię na niej.

Wstałam i usiadłam na jego kolanach mocno się do niego przytulając i płacząc.

-Ja też cię kocham Michał. I dziękuje, że jesteś. Ja nie wiem co bym bez ciebie zrobiła.-oznajmiam.
-Nie myślmy już o tym dobrze?-pyta głaszcząc mnie po włosach.-Jesteśmy razem, kocham się i to się liczy tylko.
-Tak.

Po śniadaniu chłopak wychodzi do Zbyszka, a ja w parku spotykam się z Pati. Opowiadam jej o tej całej sytuacji, a ona po prostu wścieka się.

-No ja po prostu już bym im łby pourywała!
-Spokojnie. Mi też się to nie podoba, ale nie mam pojęcia co zrobić. Michał chce zapłacić im tą kasę by zostawili nas w spokoju.
-Ale to trzeba rozegrać inaczej!-mówi.
-Jak?-zapytałam patrząc na nią.
-Ja już wiem. Chodź idziemy!


__________________________________________________________________________

Dziewczyny wybaczcie mi za to, że rozdział nie pojawił się wczoraj. Jestem chora i po prostu czuję się fatalnie. Mam nadzieję, że mimo tego wciąż z chęcią będziecie wchodzić na bloga i zostawiać po sobie jakieś komentarze :)

No i musieli w końcu wkroczyć jej rodzice. Spokojnie nie miałam zamiaru uśmiercać Miśka. Bez niego te opowiadanie nie miałoby sensu.
Jakieś pomysły co chce zrobić Pati?
Pozdrawiam i do soboty :)

sobota, 7 września 2013

Rozdział 48



Kiedy znalazłam się już w mieszkaniu ogarnęłam je, bo nie wiedziałam o której przyjedzie Michał. Nagle też usłyszałam dzwonek do drzwi. Uśmiechnęłam się, aby powitać mojego mężczyznę. Przekręciłam zamek i otworzyłam je szybko i zobaczyłam rudą, uśmiechniętą od ucha do ucha dziewczynę. W jednej chwili rzuca się wprost na moją szyję i mocno ściska.

-Patka, bo udusisz mnie.-szepczę do jej ucha.
-No po prostu się za tobą stęskniłam. –i odsuwa się waląc mnie pięścią w ramię.
-Au!! Za co?-pytam dotykając tego miejsca.
-Jak to za co? Chcesz wiedzieć? Zaraz ci powiem.-i wchodzi do mieszkania. Ściąga buty i siada w salonie na kanapie.-Zrób mi kawę z mlekiem.-mówi.
-Tak jest.-odpowiadam zamykając drzwi i ruszając do kuchni, aby zrobić jej to o co mnie poprosiła. Po jakichś 10 minutach wracam do niej trzymając w dłoniach dwa kubki z gorącym napojem. Wracam po ciastka które znalazłam u Miśka w szafce. Myślałam, że jak je kupił to już dawno wszystkie zjadł. "Ah ten mój łakomczuch"-myślę uśmiechając się pod nosem i stawiając miseczkę z tymi smakołykami, siadam obok Patrycji.

-No to co takiego się stało, że dostało mi się od ciebie?-pytam.
-Ty już dobrze wiesz co!
-Gdybym wiedziała to wierz mi, że nie siedziałabym i nie zastanawiała się co moja przyjaciółka ma do mnie.
-Nie wiesz co?! To ja ci powiem!...no po prostu byłaś na meczu i nawet mnie nie zabrałaś co?! Tak nie robią przyjaciele.-zaczęła dość poważnie, a ja nie wiedziałam czy żartuje czy mówi serio.
-Pati….bo Michał….no on dał mi tylko jeden bilet. Poza tym nie sądziłam, że ty nie będziesz miała. W końcu tak kochasz reprezentację, że pewnie nie przegapiłabyś żadnego z meczy.-oznajmiam jej i upijam łyk kawy.
-No i masz rację!Byłam tam, ale czemu nie zadzwoniłaś i nie powiedziałaś, że tam będziesz? Poznałabyś w końcu Damian.
-Przepraszam. Nie pomyślałam o tym jakoś. Sorcia. Poza tym dlaczego nie podeszłaś do mnie hm?-pytam.
-Ty myślisz, że tak łatwo było tam na dół się dopchać, zwłaszcza, że z Damiankiem siedzieliśmy znacznie wyżej, więc ochrona nie wpuściła nas na dół.
-Masz coś takiego jak telefon komórkowy?-zapytałam.
-No tak.
-A wiesz jak się tego używa?
-No wiem.-odpowiada nie wiedząc chyba dokąd zmierzają moje pytania.
-To kurczę trzeba było do mnie zadzwonić!-odpowiadam.
-I przerywać tobie i Kubiakowi te słodkie czułości? Proszę cię! Nie byłabym do tego zdolna. Pięknie razem wyglądaliście. Teraz to chyba nie będziesz mieć życia dziewczyno.-mówi.
-Czemu?
-No jak to czemu? Skradłaś serce jednego z przystojniaków reprezentacji. Ty wiesz ile ja słyszałam jak to dziewczyny na hali wokół komentowały to co robiliście? Dziewczyno lepiej żebyś tego nie słyszała.
-Powiedz.
-No co? Nie pamiętasz zazdrości o wasze relacje kiedy zdjął i dał ci koszulkę w Jastrzębiu?-pyta, a ja przypominam sobie dokładnie tą sytuację.-Może nie mówiły tak ostro, ale już zaczęły, że co ona sobie robi, przecież to ze mną miał być, miał być moim mężem itp. Cały internet już huczy o związku siatkarza i łyżwiarki. Są nawet zdjęcia waszych czułości przed meczem i po meczach.  Radzę ci nie wchodzić, bo niektóre komentarze i artykuły są naprawdę śmieszne…..wiesz musisz się do tego przyzwyczaić Kinia. Ty jesteś sportowcem i on też jest, więc taki związek na pewno kiedyś musiał obiec Internet. Ale wierz mi. Myślę, że nie masz co przejmować się tymi głupimi komentarzami tak się kochacie, że na pewno nic nie zaszkodzi waszemu uczuciu.
-Mam nadzieję.-odpowiadam przegryzając ciastko.
-Ale następnym razem to masz mnie zabrać na mecz.-zmienia szybko temat.
-Nie ma sprawy. Wejściówkę VIP na pewno ci załatwię. Tylko nie wiem jak z drugą by było.
-Spokojnie zajmie się czymś innym mojego chłopaka wtedy i obie wybierzemy się na mecz.
-Dobra.-mówię.
-A powiedz jak tam było? W końcu pierwszy raz na takim meczu byłaś prawda.-rozpoczyna.
-Może nie na pierwszym. Widziałam już naszą reprezentację, ale nie tego jak grali przy polskiej publiczności. Jeszcze Spodek! To było coś fantastycznego. Hymn, kibice, zabawa na trybunach. Mi także udzielił się ten kibicowski doping. To jak krzyczałam i się cieszyłam cała hala pewnie widziała. Misiek to pewnie wstydził się, że mnie zna.-mówię i obie śmiejemy się.
-Przestań! Raczej był dumny, bo w tym sektorze tylko ty żyłaś. Inne dziewczyny też, ale ty jak na prawdziwego kibica przystało się zachowywałaś.
-No dziękuję. Wiesz musimy kiedyś na mecz pójść, ale chciałabym siedzieć wśród reszty ludzi, chcę poczuć jak to jest tam.
-Nie ma sprawy. Mogę to załatwić bez problemu w następnych turniejach reprezentacji jak będą grać.
-W porządku. W takim razie zrobimy  tak.-i uśmiecham się do niej.


*** 

Siedziałem w autokarze i tak bardzo nie chciało mi się jechać na ten obiad do premiera. Marzyłem by znaleźć się w końcu w domu obok mojej kochanej Kingi. W końcu obiecałem jej coś i trzeba byłoby obietnicy dotrzymać. Zamknąłem oczy i przypominałem sobie jej uśmiech, jej oczy, jej słodki zapach kremu do ciała którego używała. Tak strasznie się cieszę, że przyjechała na ten turniej. Była dla mnie prawdziwym oparciem i to dla niej tak dobrze grałem. Chyba o takiej motywacji marzy każdy.

-Ty Misiek!-krzyczy Igła, a ja odwracam się w jego stronę.-Ciebie to tak na poważnie wzięło z tą łyżwiarką?-pyta.
-Jak najbardziej poważnie.-odpowiadam mu.
-Właśnie widać, bo na samo wspomnienie oczy ci się błyszczą i w ogóle emanujesz taką radością. Naprawdę się w niej zakochałeś.-stwierdza.
-No. Dopadło i mnie to, ale to jest najlepsze co mogło mi się przytrafić.
-I fajnie.Ważne jest to, żeby mieć przy boku osobę, która bez względu na wynik będzie twoim największym fanem, a ja sądzę, że tak właśnie jest.
-Jest. Jest moją największą fanką jak i motywacją w jednym. Sama również może liczyć na moje wsparcie. Jeśli tylko mogę pojawiać się na jej zawodach to trzymam z całych sił za nią kciuki i nie ważne czy uda jej się coś wygrać, czy też nie, dla mnie…..dla mnie zawsze jest wygraną i to się nie zmieni.
-Aż miło słuchać i patrzeć na wasze szczęście.-dodaje.
-A mówiąc patrzeć na wasze szczęście…-wtrąca się Zibi i siada obok mnie z laptopem.-Może i ona jest przyzwyczajona, że piszą o niej, ale nie w takim charakterze. My przechodziliśmy już różne zawirowania, bo byliśmy łączeni z gwiazdami playboy’a, striptizerkami, innymi dziewczynami, czy nawet przez przypadek widząc nas z koleżanką gdzieś oznaczało to, że jesteśmy parą. Ale ona na pewno nie. Wcześniej przecież ukrywaliście ten związek, a teraz po tych zdjęciach…-i otwiera jedną ze stron na której znajduje się jakiś artykuł i zdjęcia jak całujemy się, patrzymy sobie w oczy, czy przytulamy.  No tak. Nie obchodziło mnie na Spodku czy ktoś nas zobaczy, czy też nie. Liczyła się dla mnie tylko ona i nic więcej. Poza tym chcę, aby wszyscy wiedzieli, że mam kogoś i dziewczyny dały mi spokój.

-Myślicie, że powinienem z nią pogadać?-pytam chłopaków.
-Raczej tak. Tego by nie przejmowała się tym co piszą o was, tymi wszystkimi hotkami. Żeby dziewczyna nie brała sobie tego zbytnio do serca, bo załamie się jak czasem będą rzucać obelgami na jej temat, chociaż nie ma czego. Jest ładna, jeździ na łyżwach…..tylko….-i nie kończy Zbyszek.
-Co?
-Wiesz….jej rodzice….żeby nie musiała słuchać tego wszystkiego.
-Powinienem chyba do niej zadzwonić. –mówię i wyciągam komórkę, kiedy nagle zajeżdżamy pod budynek.
-Zrobisz to Misiek potem. Teraz czas pójść coś przekąsić.-dodaje Igła i zaciera ręce na samą myśl o darmowym obiadku.
-Jasne.-i wrzucam urządzenie wprost do spodni. Mam nadzieję, że nie widziała tego jeszcze i przygotuję ją do tego wszystkiego co ją czeka, z powodu tego że związała się ze mną. Przy całym tym obiadku cały czas myślałem, a co jeśli ona nie będzie w stanie tego wytrzymać? Co jeśli ludzie za bardzo ją zranią. Wiem, że czasem nie można przejmować się wszystkim, ale wiadomo mimo, że tak mówisz nie zawsze tak jest. Nie chciałbym, aby ona cierpiała. Jeśli tak by się stało to nie wiem co bym zrobił…..miałbym ją zostawić dla jej dobra? Tylko, że ja bez niej nie umiałbym funkcjonować! Nie! Poradzimy sobie jakoś, normalni ludzie którzy kochając siatkówkę i są tutaj dla niej nie będą mieć żadnych problemów z tym, ale problem z tą drugą grupą. Wiem jak najeżdżali w necie na Maję kiedy gdzieś zrobiono jej i Zbyszkowi zdjęcie. Na początku rzeczywiście mogło być jej ciężko, ale z pomocą chłopaka przestała się tym interesować i wszystkie komentarze na temat jej wyglądu….gdy zobaczy coś czyta z żartem. Mam nadzieję, że u nas będzie to samo. W razie czego mam nadzieję, że i Zibi i Maja pomogą jej i mi. Razem jakoś to przetrwamy.

Po jakiejś godzinie wszystko się kończy i nareszcie ruszamy w drogę powrotną. Jednak w trakcie nagle…..


*** 

Spoglądam na zegarek. Misiek powinien być już tutaj od godziny. Wiem, że pojechali na ten obiadek, ale gdyby coś im się przedłużyło to napisałby mi. Rozmawiam z Pati i co chwila spoglądam na zegarek.

-Kinia co ty tak spoglądasz na ten zegar?-pyta, a ja głośno wzdycham.
-Michał powinien już tutaj być od 2 godzin. A co jeśli coś mu się stało?-zapytałam ją.
-Nie. Na pewno nie. Może przedłużyło im się tam.-dodaje.

Nie chce mi się wierzyć. Wstaję więc biorąc brudne kubki i idę do kuchni, aby je zmyć. Nagle w salonie słyszę dzwoniący telefon.

-Pati weź odbierz ja już idę!-krzyczę i chwytam za szmatkę, aby wytrzeć ręce. Biegiem wpadam do pokoju. Naprzeciwko mnie stoi Pati z przerażoną miną.  Nie! Nie, nie!


_________________________________________________________________________________

Rozdział jest. Dużo wejść, ale szkoda, że tak mało komentujecie. Naprawdę zachęcam was, bo dla mnie przyjemnie jest czytać wszystkie wasze pomysły, uwagi i domysły tak jak np.teraz. Na początku nieco łagodnie, a koniec.....sami oceńcie rozdział jak i koniec. Jakieś pomysły?
Kolejny w środę :)


środa, 4 września 2013

Rozdział 47



Kolejny ranek już bez Michała. Muszę pomęczyć się jeszcze parę dni. Trwa wciąż Liga Światowa, a chłopakom idzie świetnie więc nie mam co narzekać. Dzisiaj czeka nas półfinał w którym Polacy grają z Bułgarią. Leżałam wciąż w łóżku i spoglądałam na ekranu telefonu zastanawiając się czy napisać do Miśka. A co jeśli on jeszcze śpi? Może wypoczywa przed dzisiejszym meczem? Zrezygnowałam i odłożyłam urządzenie unosząc się i siadając na łóżku. Spojrzałam na koleżankę która jeszcze spała. Nagle rozległo się ciche pukanie do drzwi. Zdziwiłam się z tego kto tak rano może tu przyjść. Związałam włosy w kucyka i podeszłam po cichu przekręcając klucz w drzwiach. Uchyliłam je i  od razu uśmiechnęłam się na sam widok tej twarzy. Wyskoczyłam z pokoju rzucając mu się na szyję i całując w usta.

-Dzień dobry kochanie.-mówi gładząc mnie po policzku.
-Dzień dobry.-odpowiadam patrząc mu w oczy. Dopiero po chwili dostrzegam Zbyszka.-A wy co tutaj tak właściwie robicie?-pytam ich.
-No jak to co? Śniadanie przynieśliśmy.-mówi Zibi unosząc do góry reklamówki.
-W takim razie zapraszam do pokoju.-i wskazuje obojgu ręką by weszli do środka. Robią to, a ja zamykam drzwi. Widzę jak Zbyszek pocałunkami budzi Maję, która dziwi się z jego obecności tutaj. Wraz z Michałem rozłożyliśmy wszystko to co przynieśli ze sobą.

-Przyjdziesz też dzisiaj na mecz?-pyta obejmując mnie w pasie i przyciągając do siebie.
-No nie wiem…-odpowiadam gładząc go po klacie i ramionach.-Musisz Michał mnie przekonać.-mówię uśmiechając się i patrząc mu w oczy. Uniósł brew i z tym błyskiem w oku, przesunął głowę tak by mógł coś szepnąć mi na ucho. Zanim jednak to zrobił przygryzł lekko płatek mego ucha. Przeszły mnie aż ciarki i trochę żałowałam, że mamy współlokatorów, bo gdyby nie to, już zdarłabym mu tą koszulkę i pieściła ustami i dłońmi jego tors, słysząc jak jest mu przyjemnie.

-Proszę…..bardzo proszę.-mówi szeptem.
-A co jeśli to nie nadal nie przekonuje?-odpowiadam.
-Przekonam cię, ale jak będziemy już sami w domu.-unoszę znów kąciki ust do góry i przymykam oczy.
-Tylko nie wiem czy to będzie mi się podobało…..no wiesz ten sposób..
-Będzie. Obiecuję ci to.-seksownie mówi, a ja przygryzam delikatnie wargę i odsuwam się, by móc na niego popatrzeć.
-Skoro tak mówisz…..-odpowiadam i siadam na kanapie otwierając wszystkie pudełka. Po chwili dołączyła do nas para i we czwórkę zjedliśmy posiłek. Chłopaki niestety nie mogli długo zostać, bo mieli jakąś analizę wideo. Niechętnie puściłam Michała, ale nic innego nie mogłam zrobić.


Wraz z resztą dziewczyn po południu udałyśmy się na małe zakupy. Naprawdę było bardzo fajnie. W trakcie nich wstąpiłyśmy do kawiarni, a potem z powrotem do hotelu. Po odpoczęciu zaczęłyśmy się szykować na mecz. Przyznaję, że bardzo z tego powodu się cieszyłam.  Chciałam bardzo iść i Michał nawet nie musiałby mnie o to prosić, bo i tak bym tam się pojawiła. Jednak skoro już go trochę podrażniłam czego zapewne on się domyślał i mimo to z premedytacją wciąż w to brnął to stawię się. Jestem ciekawa jak ma zamiar mi to wynagrodzić?
Dwie godziny przed meczem ruszyłyśmy na katowicki Spodek. Tak samo jak dnia poprzedniego weszłyśmy tym samym wejściem na halę i zajęłyśmy swoje miejsca. Tym razem jednak na boisku rozgrzewali się już nasi siatkarze. Polakom przypadła niestety druga połówka przez co byli daleko od nas. Jednak Michałowi to wcale nie przeszkadzało. Kiedy nas zobaczył przebiegł pod siatką i pomiędzy rozciągającymi się Bułgarami stając przy bandzie. Chciał już nawet je przeskoczyć, ale powstrzymałam go przed tym stając przed nimi. Chłopak przyciągnął mnie do siebie i namiętnie pocałował.

-Teraz to już na pewno wygramy.-mówi.
-Dlaczego?
-Bo jak cię całuję przed samym spotkaniem to zawsze tak jest. Lepiej mi jest grać, bo mam dla kogo.-uśmiecha się splatając swoje palce z moimi.
-W takim razie bardzo się z tego powodu cieszę.-odpowiadam, a on unosi nasze splecione dłonie i całuje moją dłoń.
-Mój aniele.-odpowiada.
-Kochanie, a teraz leć już do chłopaków, bo jak nie to z anioła będę diabłem.
-Nie będziesz, bo nie jesteś taka…..moja blond włosa piękności.-i skrada mi całusa, a następnie szybko znika do siatkarzy.

Po jakimś czasie mecz zaczyna się nareszcie. Niestety naszym nie szło dobrze, bo przegrywali już 0:2 w całym spotkaniu. Na szczęście obudzili się szybko i doprowadzili wpierw do stanu 2:2, a na koniec wygrali jeszcze tie-breaka. To było coś niesamowitego. Cieszyli się i to bardzo z takiego obrotu sprawy. Widziałam jak Michał uśmiechnięty pokazał serce ułożone z rąk w moją stronę. Odpowiedziałam mu tym samym. Z resztą dziewczyn udałyśmy się do wyjścia. Stanęłyśmy obok ich autokaru. Z czasem przyszły też inne dziewczyny które również poznałam. Jak siatkarze powoli wychodzili każda z żon, dziewczyn, czy też narzeczonych gratulowała im wygranej. Gdy pojawił się mój Michał wskoczyłam na niego wpijając się w jego wargi.

-Gratuluję skarbie.-szepczę i opuszczam się na ziemię, aby nie obciążać go po dość długim i męczącym meczu.
-Mówiłem ci, że jak cię pocałuję to wygrywamy.
-W takim razie jutro dostaniesz pełno ich tak, abyście nie musieli więcej doprowadzać mnie do zawału przez to jak graliście. Jutro będzie 3:0…..albo nie, 3:1 bo jesteśmy dobrym narodem i jeden set pozwolimy im wygrać.
-Nie kochanie! Będzie 3:0.
-Okej.-odpowiadam.

Tego wieczoru nie spędziliśmy razem, bo chłopaki musieli wypocząć przed dniem jutrzejszym. Teraz pozostają nam dwie opcje. Albo wygramy z Brazylią i zdobędziemy złoto, albo przegramy i mamy srebro. Znając siatkarzy pokuszą się o medal z najcenniejszego kruszcu.

(…)

Mecz zaczął się godzinie 19:00. Hala pełna ludzi w biało czerwonych barwach. Na tle ich wyróżniali się tylko ochroniarze w jaskrawych kamizelkach, a tak to nikt….no ewentualnie gdzieś jakaś żółto-zielona flaga naszego rywala. Jak zwykle wszystko zaczęło się od hymnów. U nas pięknie, równo  i głośno został odśpiewany Mazurek. No i po podaniu sobie dłoni rozpoczął się mecz. Bardzo głośno wraz ze wszystkimi kibicami dopingowałam drużynę. Dziewczyny siatkarzy wyjątkowo dzisiaj też się włączyły. I chyba to  pomogło, bo nasi pokonali Brazylię 3:1. Cała hala oszalała jak i chłopaki na boisku. Skakali, ściskali się i odprawiali jakieś dzikie harce. Po tym drużyny udały się do szatni, a na płycie zaczęto ustawiać podium  i inne tego typu sprawy. Po 30 minutach wyszły trzy ekipy. Najpierw odbyło się wręczenie nagród indywidualnych. Tak jak kiedyś w 2012 roku nasi zdominowali podium tak i teraz się to stało. Było mi jednak przykro kiedy nie wyczytali mojego chłopaka do nagrody najlepiej przyjmującego. Też miał pewnie jakąś nadzieję, że uda mu się. Dla mnie był, jest i będzie najlepszy. Lecz taki smutek nie trwał długo, bo wyczytali nazwisko Michała jako MVP Ligii. Widziałam jaki ucieszony tym był. Później nastąpiło wręczenie medali, a na końcu wciągnięto flagi i odśpiewano nasz hymn. Chłopaki cieszyli się strasznie. Wyciągnęli szampany i zaczęli świętować oblewając się nimi i szalejąc po parkiecie. Z dziewczynami przyglądałyśmy się ich wariactwu. Kubiak wtedy podbiegł do bandy i przeskoczył ją, mocno mnie do siebie przyciągając i namiętnie całując. Cały był mokry i pachniał szampanem. Kiedy oderwał się ode mnie ściągnął swój medal i założył go na moją szyję.

-Dla mnie i tak największą wygraną jesteś ty.-mówi gładząc kciukiem mój policzek.
-Dobrze wiesz, że mogę powiedzieć to samo.

Cmoknął mnie i uśmiechając się przeszedł przez bandy i dołączył znów do chłopaków. Chwyciłam medal w dłoń i przyglądałam się mu. Był cudowny, ale największą uciechą było dla mnie to jak on z tej wygranej się cieszy. Dzisiaj to naprawdę długo im się zeszło. Rozdawali kibicom autografy i pozowali dzielnie do zdjęć. Mimo tego, że widziałam jak niektóre dziewczyny się do niego uśmiechały i obejmowały nie byłam zazdrosna, bo wiedziałam że jestem jego miłością tak jak i on moją. Wsiadłyśmy z rodzinami do autokaru chłopaków i poczekaliśmy na nich. Kiedy zjawili się przebrani i szczęśliwi ruszyliśmy. Ściągnęłam z szyi medal i chciałam go z powrotem założyć właścicielowi. Powstrzymał mnie jednak przed tym.

-Michał…..to jest twój medal.
-Który wywalczyłem dla ciebie.-odpowiada.
-Jednak chcę byś go miał. Idealnie do ciebie pasuje.-mówię i zakładam go na jego szyję.
-Ale wiesz….
-Tak wiem kochanie. Wiem.- i pocałowałam go w usta.
-Kocham cię.-szepnął.
-Ja ciebie też.


Dotarliśmy do ich hotelu w którym odbywała się mała impreza na cześć naszych mistrzów. Poznałam wszystkich siatkarzy. Było naprawdę wiele śmiechu i żartów, oraz oczywiście alkoholu i muzyki. Trzeba było się bawić. Nie wypiłam jednak dużo. Dosyć późno odprowadziłam pijanego Miśka do pokoju. Kiedy rzuciłam go na łóżko złapał mnie za rękę.

-Zostań ze mną.
-Wiesz, że nie mogę.
-Oj zostań.
-Skarbie obiecuję ci, że rano przyjdę do ciebie.-mówię.-Poza tym teraz ja też ci będę to wypominać.-szepnęłam tak by nie słyszał i przykryłam go kocem. Ucałowałam w czoło i zeszłam na dół. Tam czekały już na mnie dziewczyny. Razem taksówką zabrałyśmy się do hotelu i padłyśmy szybko do swoich łóżek.


Obudziłam się parę minut po 9:00. Od razu zaczęłam zbierać swoje rzeczy i spakowałam je do torby. Przebrana i po orzeźwiającym prysznicu wyszłam na miasto, aby zakupić chłopakom coś zapewne na ból głowy. Przy okazji kupiłam świeże pączki i kawę dla siebie. Ruszyłam od razu w ich kierunku. Weszłam do hotelu i skierowałam się wprost na odpowiednie piętro. Stanęłam przed ich drzwiami i zapukałam raz. Potem drugi i trzeci. Gdyby ich nie zamknęli to nie musiałabym zwlekać nikogo z łóżka. Słyszę po chwili przekręcany klucz i po otworzeniu drzwi ujrzałam zaspanego Bartmana.

-Cześć. Przepraszam że was budzę. Sądziłam, że już nie śpicie.
-Jak widzisz jeszcze śpimy. Co cię do nas sprowadza?-zapytał.
-No sądzę, że wam się przyda.-i z reklamówki wyciągam tabletki.
-Jesteś naszym zbawieniem.-mówi i bierze je ode mnie wpuszczając do pokoju.
-Michał jeszcze śpi?-pytam.
-No.

Kieruję się w stronę śpiącego Kubiaka. Wyglądał tak słodko…do tego jeszcze te potargane włosy. Uśmiechnęłam się patrząc na niego. Dotknęłam dłonią jego policzka i uniosłam całując w usta. Poruszył się lekko, ale wciąż nie obudził.

-Kochanie.-szepnęłam, ale dalej nic. Kiedy znów przyłożyłam wargi do jego chwycił mnie i mocno do siebie przyciągnął. Tak sądziłam, że nieco udaje.
-Cześć słońce.-mówi odgarniając z mojej twarzy włosy.
-Hej. Jak się czujesz?
-Wypompowany i jednocześnie szczęśliwy.
-No ja poza tym pierwszym też się tak czuję.-odpowiadam.

Kiedy wrócił Zibi rzucił w niego opakowaniem które przyniosłam. Posiedziałam u nich chwilę zostawiając parę świeżych pączków i żegnając się z Miśkiem powróciłam do naszego hotelu. W pokoju nie było Mai.

-Maja!-krzyknęłam, a dziewczyna wynurzyła się z łazienki.-Już myślałam, że gdzieś cię wcięło.
-Spoko. Maluję się. Zaraz idziemy zdać klucze i wracamy do Jastrzębia. Chłopaki pewnie później dojadą.
-Pewnie tak.

Po 13:00 zeszłyśmy we cztery na dół i zapłaciłyśmy za pobyt tutaj. Torby wrzuciłyśmy do bagażnika i ruszyłyśmy do domu.



Kiedy znalazłam się już w mieszkaniu ogarnęłam je, bo nie wiedziałam o której przyjedzie Michał. Nagle też usłyszałam dzwonek do drzwi. Uśmiechnęłam się, aby powitać mojego mężczyznę. Przekręciłam zamek, otworzyłam je szybko i zobaczyłam…..


_____________________________________________________________________________

I jest kolejny rozdzialik :) Oczywiście ten mecz co się tutaj odbywał jest wymyślony i że Kubi dostał MVP też, ale właściwie nie mam nic przeciwko gdyby kiedyś tak się zdarzyło :)
Czułości i czułości. :) Na słodziłam wam dzisiaj tutaj. Mam nadzieję, że wytrwałyście do końca.
Jak myślicie kto mógł pojawić się pod drzwiami? :)
Pozdrawiam i do soboty :)

niedziela, 1 września 2013

Rozdział 46



Rano obudziły mnie dziwne hałasy dochodzące z dworu. Wstałam więc i wyjrzałam przed okno. Pod naszym blokiem panowie chodzili z kosiarkami które naprawdę wydawały głośne dźwięki. Weszłam do sypialni wybierając coś do ubrania. Miałam zamiar odwiedzić dziś parę osób. Gorąca i długa kąpiel działa bardzo relaksująco. Nie bardzo chciałam wychodzić z wanny, ale kiedy zrobiła się chłodna wstałam i owinęłam się ręcznikiem. Chwyciłam za szczotkę leżącą na szafce i rozczesałam swoje blond włosy. Teraz moje życie nabrało sensu i aż chcę żyć. Ubrałam się w naszykowane rzeczy i udałam się do kuchni robiąc sobie płatki z mlekiem. W trakcie posiłku zadzwonił do mnie Michał mówiąc, że już są po siłowni. Pogadałam z nim chwilę i po skończonej rozmowie założyłam sandały i wyszłam z mieszkania. Klucze wrzuciłam do torebki i ruszyłam na miasto. Przez te kilkanaście lat nic się tu prawie nie zmieniło. Odnowili parę budynków, postawili kilka sklepów i to wszystko. To nadal było moje miasteczko z którego wyjechałam. Miałam wrażenie jakby to było wczoraj, a nie 2 lata temu. Zaszłam do sklepu kupując w nim dwa znicze i zapałki. Schowałam to wszystko do torby i skierowałam swoje kroki wprost na cmentarz. Bez żadnego problemu znalazłam dobrze znaną mi, alejkę, a potem grób. Stanęłam patrząc na zdjęcia dwóch osób. Uśmiechnęłam się i wyciągnęłam znicze zapalając i stawiając je na marmurowej płycie. Usiadłam naprzeciwko i milczałam.

-Dawno mnie tutaj nie było. Przepraszam, ale widzę że Pati i Basia zajęły się tutaj grobem, aby nic nie zarosło. Teraz w końcu ja będę mogła to robić. Wróciłam na zawsze. Ale przecież wy chyba wicie o czym mówię prawda?- pytam ocierając z policzka łzy.-To pewnie wy wskóraliście coś u Pana Boga. Podziękujcie mu w moim imieniu za to, że jednak tam potoczył moim losem. Kiedyś jak znajdę się tam to sama mu podziękuję, ale to jeszcze nie teraz. Wiecie pewnie dlaczego. Jak byłam w Stanach chciałam dużo wcześniej z wami się spotkać, ale coś mi to zawsze uniemożliwiało. Wiem, że to wy byliście przy mnie i wspieraliście. Dziękuje wam.-zamilkłam słuchając wiejącego wiatru. Miałam wrażenie jakby to oni właśnie mi odpowiadali.-Nie macie pojęcia jaka jestem teraz szczęśliwa. Mam kogoś kogo kocham nad życie. To jego szczęście jest dla mnie najważniejsze. Pierwszy raz czuję takie uczucie i zapewne ostatni, bo wiem że to ten jedyny. Dosłownie tak jak ty i tato. Wiem, że była to miłość od pierwszego wejrzenia. Kiedyś mówiłam, że chciałabym  takie coś przeżyć i mam. On nadaje mojemu życie sens. Sprawia, że mam ochotę wstawać codziennie, nie wyobrażam sobie, że teraz mogłoby go zabraknąć ….i teraz mam do was prośbę. Zróbcie wszystko, aby nikt nam tego szczęścia nie odebrał. Na razie przez kilka dni jeszcze mam spokój, ale kiedy Ewa z Andrzejem dowiedzą się, że mnie nie ma, że wróciłam boję się, że wymyślą coś nowego do zastraszenia nas. Ci ludzie są nieobliczalni co sprawia, że nie mam pojęcia czego mam spodziewać się jutro. Czuwajcie  teraz nad Michałem by nic mu się nie stało na tym zgrupowaniu. Kocham was bardzo i tęsknie.-i wyciągnęłam z torebki chusteczki wycierając zapłakane oczy. –przepraszam was, ale muszę doprowadzić się do porządku. Mam zamiar odwiedzić parę osób, bo nie mam ochoty rezygnować z jazdy, a przecież znów potrzebny jest mi ktoś kto mnie będzie trenował. –uśmiecham się i wstaję.-Odwiedzę was jeszcze obiecuję. Do zobaczenia mamo i tato.-mówię i ostatni raz spoglądając na zdjęcia wychodzę z cmentarza. Pierwsze co to odwiedzam Basię. Z tego co się dowiedziałam mieszkała w niedużym domku z córką. Zapukałam więc do drzwi. Otworzyła mi je młoda kobieta.

-Dzień dobry. W czym mogę pomóc?-zapytała.
-Dzień dobry. Chciałam się zapytać czy zastałam panią Basię…..przepraszam pani mamę.
-Tak jest, a kto pyta.
-Kinga.
-Proszę wejść zaraz zawołam mamę.

Zostawiła mnie samą na korytarzyku i zniknęła. Po chwili zza zakrętu wyszła dobrze znana mi osoba. Kiedy tylko ją zobaczyłam podeszłam i mocno uściskałam, a z oka poleciała łza.

-Moja śliczna.-szeptała gładząc mnie po włosach.-Wróćiłaś.-mówi odsuwając mnie i wycierając z policzków łzy.
-Wróciłam. Tęskniłam bardzo.
-Ja też. –odpowiada i patrzy na mnie.-Nie mogę uwierzyć, że tu jesteś….tylko jak?
-Michał mnie stamtąd zabrał.
-Ten Michał?-dopytuje.
-Tak ten.
-Wiedziałam, że prawdziwa miłość przetrwa i sprawi, że znów będziecie razem. Modliłam się codziennie, abyście znów byli razem. Nie mogłam znieść tego jak cierpieliście.
-Widocznie modlitwy Basi zostały wysłuchane.
-Tak i bardzo się cieszę, ale nie stójmy tak tylko wejdź. Napijesz się herbaty?
-Poproszę .-odpowiedziałam i podążyłam za kobietą do kuchni. Usiadłam i gdy tylko pojawił się przede mną kubek z napojem zaczęłam jej wszystko opowiadać. Widziałam jak była szczęśliwa, że tu jestem, a na dodatek z nim. Po dłuższej rozmowie zebrałam się i ruszyłam w kolejne miejsce które miałam zamiar odwiedzić. Stanęłam w końcu pod budynkiem w którym niedawno sama jeździłam. Otworzyłam skrzypiące drzwi i weszłam do środka. Przy biurku siedziała jakaś kobieta. Widzę, że sporo się zmieniło. Ciekawa jestem czy Tamara też nadal tu uczy. Podeszłam do niej i zapytałam o moją byłą trenerkę.

-Tak. Pracuje tu nadal.
-A jest może na lodowisku?-zapytałam, a ona spojrzała w notes,
-Tak jeszcze jest.
-A czy mogłabym pójść do niej?-dopytuje.
-Nie bardzo. Ma teraz zajęcia. Kończy za 30 minut.
-To naprawdę ważne. Nie zajmę jej dużo czasu. Proszę.-i spoglądam na nią. Ta dziewczyna mnie irytuje.
-No dobrze. Niech pani idzie.-odpowiada.
-Na dużym jest?
-Tak.
-Dziękuję bardzo.-i od razu kieruję się w dobrze znanym mi kierunku. Przecież nie tak dawno sama tu jeździłam.  Popchnęłam drzwi i w mgnieniu oka znalazłam się na obiekcie. Rozejrzałam się po nim. Słyszałam krzyczącą coś Tamarę i poruszające się na lodzie dziewczyny. Serce aż rwało się, aby znów wskoczyć na tak dobrze znane mi lodowisko. Podeszłam do bandy i oparłam się o nią obserwując wykonujące różne kombinacje kroków i skoków.

-Przepraszam, a pani kto?-zapytała mnie kobieta która jeździła wraz z dziewczynami i poprawiała je w razie czego.
-Ja na chwilę do pani Tamary przyszłam.-odpowiadam jej.
-W tej chwili nie ma szans. Przeszkadza nam troszkę pani.-dodaje.-Mogłaby pani opuścić halę i poczekać na nią na zewnątrz??
-Kinga?-usłyszałam pytanie z daleka i od razu z kobietą spojrzałyśmy w tamtym kierunku. Widziałam Tamarę pędzącą już w moim kierunku. Kiedy tylko znalazła się obok mnie natychmiast przytuliła mocno.

-To naprawdę ty?-pytam dotykając mojej twarzy.
-Jak widać tak.
-Wróciłaś?
-Tak wróciłam.-odpowiadam, a on znów przyciąga do siebie.
-Dziewczyny koniec na dzisiaj!-krzyczy do postaci poruszających się na lodzie. Widziałam zadowolenie na ich twarzach kiedy ogłosiła im wcześniejszy koniec treningu.

Usiadłyśmy na ławeczce i zaczęłyśmy rozmawiać. Opowiedziałam jej o wszystkim i o tym, że chciałabym znów jeździć.
-Wiesz, że będziesz musiała ciężko pracować prawda?-pyta.
-Tak wiem.
-Straciłaś parę imprez, a przez to i punktów w jeździe indywidualnej. Będziesz musiała naprawdę dobrze się spiąć żeby wystąpić na Olimpiadzie.
-Zrobię wszystko co w mojej mocy żeby tak było. Tylko czy znów będziesz chciała mnie trenować.
-Oczywiście, że tak.-odpowiada obejmując mnie ramieniem.-Żałowałam, że przeniosłaś się na pary, ale śledziłam twoje występy mimo to.-i uśmiecham się słysząc te słowa.
-Więc co będę musiała zrobić, aby nadrobić punkty?
-W grudniu są imprezy w Chinach. Tam będziesz mogła naprawdę dużo nadrobić, ale jest też jedno ale.
-Jakie?
-To będzie taka harówka, będziesz musiała opanować dużo choreografii.
-Jestem na to gotowa. Jak nie spróbuję to nie będę wiedziała czy mi się uda.
-Tak. W takim razie trzeba byłoby zacząć od razu.-mówi.
-Że już? W tej chwili?
-A czemu nie?-dopytuje.
-Bo….bo ja wyjeżdżam niedługo na kilka dni.
-To przychodzisz do mnie, prosisz o pomoc i mówisz, że za kilka dni wyjeżdżasz?-pyta śmiejąc się.
-Nie to nie tak. Michał ma ważne mecz i bardzo chce bym na nich była.
-Przecież żartuję. Spokojnie daj  mi ogarnąć całe te turnieje i pomyśleć coś nad choreografiami. Masz na razie jeszcze wolne i jedź dopinguj Michała tak, aby wygrali ten turniej.-powiedziała mocno ściskając moją dłoń.
-Oj wygrają to na pewno.
-Wierzę.

Pożegnałam się z nią i poszłam do mieszkania. Tam zjadłam coś i spakowałam się, bo jutro nie będzie mi się chciało pewnie tego robić. Dosyć późno położyłam się spać, bo gadałam z Michałem. Nie widziałam się z nim paręnaście dni, a tęsknię jakbyśmy nie widzieli się z miesiąc. Następnego dnia o 15:00 przyjechała po mnie Maja. Z torbą zeszłam na dół do jej auta. W środku siedziała żony innych siatkarzy.  Poznałam je i wsiadłam do auta, a po chwili ruszyłyśmy do Katowic. Droga zleciała nam bardzo szybko. Zamieszkałyśmy w hotelu który znajdował się niedaleko tego w którym przebywali nasi reprezentanci.  Pokój dzieliłam wraz z dziewczyną Zbyszka. Od razu po wejściu rozpakowałyśmy się i przebrałyśmy. Założyłam na siebie koszulkę Michała, który tak nalegał abym ją założyła. Związałam w włosy w kucyka i przeciągnęłam tuszem rzęsy. Czekałam już tylko na Maję która szukała koszulki Bartmana. Kiedy znalazła ją wciągnęła na siebie i we cztery ruszyłyśmy na hale. Przed nią chodziło pełno ludzi. Byłam po prostu zszokowana jak dużo jest tutaj osób. Na meczu reprezentacji byłam jedynie w Londynie i dla mnie wtedy było multum ludzi, ale to co tutaj się działo….po prostu byłam w niezłym szoku.

-Robi wrażenie to wszystko prawda?-pyta żona Możdżonka.
-Tak. I jeszcze jakie.-odpowiadam rozglądając się na boki.
-Przyzwyczaisz się do tego kochana. Będziesz o wiele częściej na takich meczach teraz.

W tym samym momencie podszedł do nas pan z farbkami w ręku. Zapytał czy chcemy pomalować twarz, ale dziewczyny odmówiły. Ja postanowiłam, że czemu by nie. Facet maznął mi pędzelkiem po policzkach, a ja zapłaciłam mu. Ruszyłyśmy do wejścia na halę. Dziewczyny wzięły i ruszyły w kierunku innego wejścia niż reszta tłumu. Jak się później okazało to wejście dla VIPów. Podałyśmy facetowi bilety i udałyśmy się do środka. Sala zrobiła na mnie ogromne wrażenie i zapełniała się już. Odnalazłyśmy swoje miejsca i zajęłyśmy je. Wcześniej nie oglądałam meczu z tak bliska. Wystarczyło mi wstać i podejść do barierki oddzielającej boisko od trybun. W tle słychać było lecącą muzykę. Po dłuższej chwili na boisko wybiegli zawodnicy wpierw przeciwnej drużyny, a potem naszej. Zobaczyłam mojego Michała i miałam ochotę do niego podbiec. Od razu widziałam jak zaczął się rozglądać w poszukiwaniu nas. To Zbyszek nakierował go gdzie siedzimy. Z dala zauważyłam na jego twarzy ogromny uśmiech jak tylko mnie zobaczył. Mimo, że powinien się rozciągać podszedł do bandy stając przy niej. Opuściłam swoje miejsce i ruszyłam do niego. Jak zbliżyłam się od razu złapałam go za szyję, przyciągnęłam do siebie i namiętnie pocałowałam.

-Stęskniłem się za tobą.-szpenął po pocałunku, opierając swoje czoło o moje.
-Ja za tobą też.-mówię patrząc w jego oczy.
-Pięknie wyglądasz w mojej koszulce….no i te malunki na policzkach. Jak prawdziwy kibic.
-Twój kibic.-odpowiadam, a on muska moje wargi.
-Mój prywatny kibic. Już się bałem, że nie trafisz.
-Spokojnie dałabym sobie i sama radę. Obiecałam ci, że będę i słowa dotrzymam.-odpowiadam.
-Wiem to kochanie. Poczekacie z Majką na mnie i na Zbyszka dobra? Zabierzemy was na jakąś kolację czy coś.
-Pewnie, ale teraz już leć się rozgrzewać, bo od trenera dostanie ci się zaraz, że pogaduszki sobie urządzasz, a nie ćwiczysz.
-Spokojnie słoneczko. Teraz już mogę iść jak się z tobą przywitałem.
-No to dobrze.-pocałował mnie i pobiegł do chłopaków, a ja wróciłam na swoje miejsce.

Z niecierpliwością  czekałam na rozpoczęcie meczu. Nastąpiło odśpiewanie hymnów. Pierwszy raz miałam okazję odśpiewać Mazurka na żywo i to acapella. Normalnie miałam aż ciarki kiedy wszyscy to śpiewaliśmy. Chyba rzeczywiście będę teraz o wiele częściej przebywać na takich meczach. Całe spotkanie mocno dopingowałam chłopakom. Normalnie pochłonął mnie szał kibicowania. Dziewczyny może i były do tego przyzwyczajone, ale dla mnie to był pierwszy mecz u nas. Gdyby mnie nie znały mogłyby mnie wziąć za kibica. Chłopaki chyba chcieli doprowadzić nas do zawału, bo doprowadzili do tie-breaka z Amerykanami i wygrali go 16:14. Wszyscy oszaleli. Moje serce waliło jak oszalałe po tym wszystkim co tutaj było. Podeszłam do bandy, aby pogratulować Michałowi. Cmoknęłam go w usta i mocno przytuliłam.

-Gratuluję.-mówię.
-Dziękujemy.-odpowiada zakładając mi za ucho kosmyk włosów które wypadły z kucyka. –Widziałem jak nas dzielnie wspierałaś.
-Tak wiem. Pewnie zachowywałam się jak wariatka.-odpowiadam, a on uśmiecha się.
-Nie kochanie. Byłem szczęśliwy widząc moją dziewczynę tak bardzo wspierającą nas.
-Te emocje były nie dopisania. Chyba będę pojawiać się częściej na meczach.-mówię zarzucając mu ręce na szyję.
-Jesteś moim talizmanem szczęścia i czy tego chcesz czy nie na meczach będziesz musiała być.-odpowiada i śmiejąc całuje mnie.
-W takim razie to będzie dla mnie przyjemność.
-Wiem, ale teraz niestety muszę cię opuścić i iść w ten tłum krzyczący moje nazwisko.-powiedział wskazując głową na kibiców.
-Jasne leć. Będę czekać.
-Pewnie. Kocham cię.
-Ja ciebie też.-mówię, całuje go i odchodzę od niego. Wraz z dziewczynami wychodzimy na tyły. To one wiedziały gdzie mamy czekać na chłopaków. No przyznam, że dosyć długo czekałyśmy tam. Dobrze, że było lato, bo inaczej zmarzłabym tam jak nic.

Po jakimś czasie wyszli wprost do autokaru.

-Jedziecie z nami.-mówi Michał i wciąga mnie do pojazdu. Siadam obok niego i przytulam mocno. Czekamy aż do środka wejdą wszyscy reprezentanci. Słychać jeszcze krzyki na zewnątrz wokół autobusu. Widziałam jak chłopaki odetchnęli kiedy wreszcie autokar ruszył.

-W końcu mam cię dla siebie tylko.-odpowiada całując mnie w nosek. –Co robiłaś przez ten czas co mnie nie było?-pyta.
-Przesłuchanie?- zadałam mu pytanie patrząc na jego zdezorientowaną minę.
-Nie…po prostu….
-No przecież żartuję kochanie. Odwiedziłam Basię, Tamarę, byłam na cmentarzu. I oczywiście bardzo tęskniłam, ale to już chyba wiesz prawda?
-Tak wiem.

Rozmawialiśmy przez całą drogę kiedy w końcu dojechaliśmy pod hotel.  Oni wraz z Zibim polecieli na górę zostawić torby i przebrać się. Wraz z Mają czekałyśmy na dole.  Wyciągnęłam lusterko i mokrą chusteczką zmyłam farbę na moich policzkach. Po 10 minutach zjawili się na dole chłopaki. Michał zarzucił mi na ramiona swoją bluzę i złapał za rękę. Obaj zaprowadzili nas do jakieś restauracji. No przyznam, że może nie bardzo byliśmy ubrani do takiego lokalu. Ale chyba wiem już czemu go wybrali. Nikt w czasie jedzenia nie podszedł do nas po autograf czy też zdjęcie. W spokoju mogliśmy pogadać i pośmiać się. Najbardziej cieszyłam się jednak z obecności Michała i to, że był teraz tylko dla mnie. Po zjedzeniu udaliśmy się na długi spacer. Siatkarze odprowadzili nas pod sam hotel. Przytuliłam się mocno do Michała nie chcąc, aby szedł nigdzie.

-Do jutra kochanie.-mówi unosząc mój podbródek i całując delikatnie w usta.
-Do jutra.-odpowiadam i patrzę z Mają jak wraz ze Zbyszkiem oddalają się coraz bardziej aż w końcu znikają. Wchodzimy do pokoju i dziewczyna od razu kieruje się pod prysznic. Kładę się na łóżko, mając na sobie wciąż bluzę Michała. Jeszcze nawet pachnie jego perfumami. Uśmiecham się myśląc, że teraz każdy dzień będę z nim. Jak Maja wyszła skoczyłam pod prysznic i po wyjściu od razu poszłam spać.


_____________________________________________________________________________

To chyba na razie najdłuższy rozdział w całym opowiadaniu. :) Taki może o niczym. Nieco opisu meczu. Niestety nie miałam okazji być w Spodku, ale mam nadzieję, że tam zawitam. Na razie tylko w  Atlas Arenie i Hali Stulecia byłam i to były niezapomniane mecze szczególnie, że w Łodzi był mój pierwszy :)
Bardzo się cieszę za wszystkie wasze komentarze. :) Ostatnio tak się zapędziłam, że zapomniałam napisać kiedy kolejny rozdział. Dzisiaj nie zapomnę i nowy będzie w środę.
Aaaa! I dzisiaj nadrobię zaległości u was. Przepraszam, że nie komentowałam. Dzisiaj się poprawię :)
Całuję :*