Minęło już 16 lat odkąd z Michałem jesteśmy małżeństwem.
Mimo to każdy dzień kiedy mogę budzić się koło niego jest cudowny. Gdy widzę
jego uśmiech, jego piękne oczy, kiedy wita mnie na dzień dobry pocałunkiem. Tak
budzi mnie zawsze. Rano wstaję i robię nam śniadanie, a potem rozchodzimy się do
pracy. On jest trenerem Jastrzębskiego Węgla, a ja prowadzę zajęcia na
lodowisku na którym kiedyś sama jeździłam. Tamara przesiaduje czasem i spogląda
na to jak to wszystko robię. Uwielbiam patrzeć na te dzieciaki i młodzież która
z takim wielkim zapałem uczy się nowych figur i układów. W moje ślady poszła
Ola. Jestem dumna i szczęśliwa z tego mimo, iż nie narzucałam jej niczego. Ja
zostałam jej trenerką i menadżerką. Pracuje się nam dobrze pomimo lekkich
sporów jak to między matką, a córką bywa. Nasz syn gra w zespole który
prowadzi jego ojciec. Zawsze stara się udowodnić, że jest tam ze względu na
swoje umiejętności, a nie nazwisko i trenera. Pracuje jeszcze ciężej.....więcej, a
Michał podziwia Go i widzę jak bardzo jest z niego dumny. Zamyślona stałam i
patrzyłam jak Ola wykonuje po raz kolejny układ.
-Mamo starczy może już na dziś co?-pyta podjeżdżając.
-Ola, za 3 tygodnie lecimy na
zawody. Wiesz, że żeby wygrać musimy ćwiczyć.
-Wiem mamo….-mówi robiąc smutną
minkę.
-Ostatni raz i idziemy do domu
okej?-pytam, a ona całuje mnie w policzek i zmyka na środek lodu.
Włączam ostatni raz muzykę i
patrzę jak jedzie. Przypomina mi się jak sama tak jeździłam. Po wykonaniu tego
co miała idzie się przebrać, a ja czekam na nią. Razem wracamy do domu.
-Mamo może dzisiaj przyjść Marcin?-pyta, a ja spoglądam na
nią.
-Jaki Marcin?-dopytuję stając.
-Ten ode mnie z klasy…
-Twój chłopak?
-No…spotykamy się
trochę.-odpowiada i rusza, a ja za nią.
-Ola! Pamiętasz? Masz trenować,
a nie zajmować się chłopakami…..chcesz to wygrać tak?!
-Tak mamo, ale…
-Żartuję kochanie.-mówię
obejmując ją ręką.-Cieszę się, że jesteś zakochana i szczęśliwa. Nie zabronię
Ci tego, ale chciałabym byś nadal trenowała.
-Jasne, że będę mamusiu. Kocham
jeździć i wygram to zobaczysz.-odpowiada całując mnie w policzek.
Tak w radosnych nastrojach
wróciłyśmy do domu. Gdy robiłam obiado-kolację Kamil przyszedł i oznajmił mi,
że zaprosił dzisiaj dziewczynę tutaj. Czy oni się jakoś zmówili czy jak?
Oczywiście bardzo cieszyłam się, że poznam drugie połówki moich dzieci.
Koło 19:00 usiedliśmy już
wszyscy do stołu. Naprawdę było miło patrzeć na szczęście mojej rodziny. Michał
jak to ojciec wypytywał biednego Marcina o różne rzeczy. Widziałam jak Ola
starała się ratować trochę chłopaka od pytań swego ojca. O 20:30 cała czwórka
po kolacji poszła na seans do kina. Nam przypadło sprzątanie po jedzeniu.
Włożyłam wszystkie naczynia do zmywarki, wytarłam dłonie w ściereczkę i
ruszyłam do Michała który podkładał drewienka do kominka. Usiadłam na kanapie i
rozlałam do kieliszków wino. Gdy mój mąż pojawił się obok podałam mu lampkę z
winem.
-Dziękuję piękna.-mówi i upija
nieco alkoholu.-Jak te nasze dzieciaki szybko rosną…jeszcze niedawno takie
malutkie były, a teraz….
-Teraz już przyprowadzają swoich
partnerów do domu.
-My tak nie robiliśmy.-dodaje.
-Żałujesz?-pytam patrząc mu w
oczy.
-Nigdy…nigdy nie żałowałem tego,
że Cię poznałem, że związałem się z Tobą….Ty Kinia jesteś wyjątkowa. Nie
tworzyliśmy takich par jak nasze dzieci, gdzie bez żadnych przeszkód mogą przyprowadzać swoich wybranków do domu..... My mieliśmy naprawdę bardzo ciężko….dużo cierpieliśmy, wszystko
było przeciw nam. Ale przez to co przeszliśmy….przez tyle wylanych łez,
złamanych serc tyle razy…to wszystko i tak doprowadziło do tego, że znów
jesteśmy razem i będziemy na zawsze.
-Powinnam podziękować rodzicom
zastępczym.-odpowiadam ocierając łzy.
-Czego?
-Tego, że zmusili mnie do
pójścia na ten mecz…gdyby nie to, nigdy bym Cię nie poznała. Nigdy bym tak nie
pokochała jak teraz kocham Ciebie i nigdy nie byłabym tak szczęśliwa jak teraz.
-Przynajmniej to zrobili
pozytywnego.-odpowiada, a ja uśmiecham
się.
-Tak.
-Nasza miłość jest i była
prawdziwa, bo przeszła potężną próbę rozstania. I mimo to nie
zrezygnowaliśmy….może nie walczyliśmy potem, ale uczucia w nas wciąż były te
same.
-Kocham Cię Michał.
-Kocham Cię Kinga.-odpowiada i
namiętnie całuje w usta. W tle słychać lecącą muzykę.
-Michał….jeśli dożyjesz stu lat,
to ja chcę żyć sto lat minus jeden dzień..... żebym nigdy....nigdy więcej nie musiała żyć
bez Ciebie. Nigdy!-mówię, a po jego policzku spływa łza którą ocieram.
-Słyszysz tą piosenkę?-zapytał.
-Tak.-odpowiadam. I gdy
nadchodzi refren ten zaczyna mi śpiewać.
You Got something I need, Masz coś czego potrzebuję,
In this word full of people there’s one killing me W świecie pełnym ludzi, jedna osoba mnie zabija
And if we only die once I wanna
die with you. Jeśli umieramy tylko raz, chcę umrzeć z TobąIn this word full of people there’s one killing me W świecie pełnym ludzi, jedna osoba mnie zabija
And if we only die once, Jeśli umieramy tylko raz,
I wanna die with… Chcę umrzeć z...
If we only live once, I wanna
live with… Jeśli mamy tylko jedno życie, chcę je przeżyć z...
If we only live once, I wanna
live with you. Jeśli mamy tylko jedno życie, chcę je przeżyć z Tobą.
-Michał….-szepczę i opieram swoje czoło o jego.
-Moje serce nie wytrzyma bez
Ciebie nawet dnia. Nie zniosłoby, że mogłoby Cię stracić na zawsze. Ja nie
mógłbym żyć wiedząc, że Cię już nigdy nie zobaczę. Na razie żyjemy. Cieszmy się
tym, bo do śmierci nam jeszcze daleko.
-Tak skarbie.-odpowiadam i
całuję go namiętnie, a potem przytulam do jego klaty.
-Pamiętaj na zawsze
razem.-szepcze.
-Na zawsze.-odpowiadam i
wpatruję się w płonący ogień.
~ * ~
Poznajemy tysiąc
ludzi i nikt nas nie wzrusza, aż w końcu pojawia się ta jedna osoba, która
odmienia nasze życie. Bezpowrotnie.
___________________________________________________________________________________
Przepraszam za to, że tak późno dodaję rozdział, ale są tak właściwie dwa powody. Pierwszy z nich to nauka na kolokwium, a drugi....drugi to wiem, że jest to ostatni rozdział, a nie chcę się żegnać. :( Niestety jednak nadszedł już ten czas w tym opowiadaniu. Nie spodziewałam się, że zakończę szybciej opowiadanie które zaczęłam później niż moje pierwsze. To jest mój drugi blog i bardzo się cieszę, że doprowadziłam tą historię do końca.Nawet nie wiecie jak ciężko mi się pożegnać z tym opowiadaniem...z historią Kingi i Michała. Bardzo przywiązałam się do niej.
Chciałam podziękować wam wszystkich za to, że byłyście, komentowałyście i śledziłyście losy tych bohaterów, za to ile z was dołączyło niedawno i nadrobiło wszystkie rozdziały, a jednocześnie przeprosić za to ile łez wylałyście na niektórych rozdziałach (ja przy pisaniu również płakałam jak bóbr ;p), za kończenie w nieodpowiednich momentach, za czasem długie czekanie na kolejny rozdział.Mam nadzieję, że nie żałowałyście tego iż śledziłyście tego bloga, bo ja bardzo cieszyłam się pisząc te opowiadanie dla was jak i dla siebie. Każdy wasz komentarz pod rozdziałem niezmiernie mnie cieszył :)
Dziękuję za 125 540 wyświetleń, za 1105 komentarzy, za czytelników ze Stanów, Niemiec, Rosji, Wielkiej Brytanii, Holandii, Ukrainy, Kenii, Norwegii, Chorwacji, Indonezji, Hongkongu, Bangladeszu, Malezji i oczywiście nie skąd indziej, a z Polski.....Dziękuję za wszystko!
Mam do was ostatnią taką małą prośbę. Żeby każdy kto czytał, zaczął niedawno czy jest ze mną od początku niech skomentuje. Chciałabym zobaczyć ile osób śledziło tą historię, a po prostu nie ujawniało się. Mile widziane komentarze na temat całego opowiadania, ewentualnie rozdziału bądź jak chcecie :)
Kocham Was! Wasza Marheri :*
P.S. Znaleźć mnie można oczywiście jeszcze na moim drugim blogu http://your-love-is-my-love-volleyball.blogspot.com......ewentualnie numer mojego GG 3052827 :)