sobota, 26 października 2013

Rozdział 58





 Kobieta spojrzała nas nas zsuwając z nosa lekko okulary.

-Czy coś jest nie tak z naszym maleństwem?-pytam przerażona.
-Nie. Wszystko jest w porządku…..więc mówi pani, że była już u lekarza.-zaczyna odkładając długopis.
-Tak.
-I co dokładnie powiedział?-zapytała.
-Że jestem w ciąży, w 3 tygodniu.
-I to wszystko?-dopytuje.
-Tak to wszystko.
-A mają może państwo rodzeństwo?-zadaje wciąż pytania.
-Ja nie mam, a mój narzeczony ma brata.-odpowiadam.
-Straszy, młodszy, bliźniak?-zwraca się z pytaniami do siatkarza.
-Starszy, ale co to ma do rzeczy?-pyta Michał.
-A mieli może państwo jakieś pokolenie w którym występowały bliźniaki?-pyta.
-U mnie nie.-odpowiadam.
-Z tego co wiem u mnie też nie.-dodaje Michał.

Spogląda na nas i znów włącza sprzęt. Przekręca w naszym kierunku bardziej monitor i wskazuje na niego.

-Widzą państwo tą jasną plamkę?
-Tak.-odpowiadamy równo.
-To jest wasze dziecko.-mówi i przesuwa urządzenie nieco w prawo.-A tą jasną?-dopytuje wskazując na kolejną z nich.
-Widzimy.
-W takim razie chcę pogratulować, bo zostaną państwo rodzicami bliźniaków.
-Że co?Ale to pewne? Przecież tamten lekarz nie powiedział mi tego.-zapytałam z niedowierzaniem.
-W tamtej fazie mogło to wszystko być tak ulokowane, że badanie nic nie wykazało. Teraz kiedy dzieciaki nieco zmieniły swoje położenie wszystko widać. Naprawdę to jest dziwne, bo zazwyczaj bliźniaki rodzą się w takich rodzinach w których występowały ciąże mnogie.-mówi, a ja spoglądam na bladego Michała. –I te mdłości….to normalne, że są takie intensywne przy ciąży bliźniaczej. W końcu to nie jedno, a dwójka dzieci.-odpowiada, a my wciąż jesteśmy jeszcze w szoku. 

Podaje mi ręczniczki i wycieram sobie brzuch, a następnie zasiadamy przy biurku. Przepisała mi jakieś witaminy i powiedziała jak mogę zminimalizować te wymioty. Wyznaczyła mi również termin na drugą wizytę. Wzięłam wszystkie papierki które mi dała i wraz z Kubim udaliśmy się do samochodu. Włożył kluczyki do stacyjki, lecz nie odjeżdżał. Spoglądał przed siebie, tak jak ja.

-Michał boję się.-zaczęłam.-Bałam się, że nie dam rady sobie przy jednym dziecku jak nam się urodzi, a co mam powiedzieć kiedy za jednym razem będzie ich aż dwójka.-szepczę i wycieram łzy z policzków.
-Ja też się boję Kinia…..ja…ja nigdy się nie spodziewałem, że takie coś nas spotka.-odpowiada i odwraca się w moja stronę.-Ale damy sobie radę. Obiecuję, że nie zostawię cię z tym samej. Razem wychowamy nasze dzieci. W razie czego poprosimy moich rodziców o pomoc. Nie będziemy sami.-mówi i przytula mnie do siebie.-Wciąż jestem w szoku tego, że to będą bliźniaki.-zaczyna śmiejąc się.
-Ja też nie przypuszczałam, że tak wyjdzie.
-Ale to będzie podwójne szczęście. Wiesz?
-Wiem…..a teraz jedźmy już do domu, bo jestem nieco głodna wiesz?
-Nie ma sprawy słońce.

I odpala samochód, po drodze wstępując do sklepu po jakieś zakupy i do mieszkania. W środku przyrządza nam pyszne naleśniki. Po nich siadamy na kanapie i oglądamy jakiś film.

-Komu powiemy pierwszemu?-pytam.
-Nie wiem.
-Może pojedziemy jutro na przykład do twoich rodziców i poinformujemy ich o wszystkim, a kiedy przyjdzie Zbyszek z Mają na kolację to wtedy im powiemy.
-Okej. A Pati kiedy chcesz powiedzieć?-zapytał.
-Wiesz….tak pomyślałam, że może zaprosić ich również w sobotę. Będą nasi przyjaciele i oznajmimy im to wszystko.
-Może być tak.-odpowiada.

Wieczorem wysyłam do Patrycji SMSa, że w sobotę urządzamy spotkanie i chcę by wraz z Damianem przyszli do mnie i Michała. Ciekawa jestem jak wszyscy zareagują na ciążę….może nie tyle co ciążę, co ciążę bliźniaczą.



(…)

Po kilku dniach wybraliśmy się do państwa Kubiaków. Ich reakcja była różnorodna. Na początku się cieszyli z wnuków, a kiedy oznajmiliśmy, że z wnucząt i wytłumaczyliśmy im wszystko to byli nieco zszokowanie, ale tylko chwilę, a po niej mocno wyściskali nas gratulując wszystkiego. Mama Michała powiedziała, że w razie czego zawsze mogę zwrócić się do niej o poradę, albo pomoc i gdy przy dzieciach będzie trzeba pomóc to również to zrobi. Naprawdę byłam spokojniejsza kiedy wiedziałam, że w razie czego mam na kogo liczyć. Po zjedzeniu kolacji wróciliśmy do domu. Położyłam się od razu do łóżka, a Kubi obok mnie. Uśmiechnęłam się, a ten mocno przytulił do siebie szepcząc do ucha:

-Kocham was moje skarby.
-My ciebie też kochamy Misiu.-odpowiedziałam i pocałowałam go. Nie miałam ochoty na nic, więc przykryłam się jedynie kocem i poszłam spać.

Gdy rano obudziłam się, siatkarza nie było obok mnie. Odrzuciłam na bok koc i wstałam udając się za zapachem. Chłopak stał w kuchni i smażył coś.

-Dzień dobry.-powiedziałam obejmując go od tyłu. Mój kucharz odłożył widelec i odwrócił się do mnie przodem namiętnie całując w usta.
-Dzień dobry. Na co masz ochotę co?-pyta.
-Nie wiem.
-Mogę dać ci sałatkę którą rano zrobiłem.
-Przecież ja miałam ją zrobić.-odpowiadam opierając dłonie na talii.
-Kochanie musisz się oszczędzać.
-Michał! Ja jestem dopiero w początkowej fazie ciąży. Poza tym ciąża to nie choroba.
-Ja wiem, ale….-zaczyna lecz zamykam mu usta pocałunkiem.
-Przestań. Daj mi lepiej trochę tej sałatki i kanapkę z szynką.-mówię siadając przy stoliku.
-Się robi.

Gdy zjadłam poszłam wziąć prysznic i ubrać się. Gdy skończyłam to, zaczęłam rozstawiać talerzyki, szklanki i sztućce na stole. Za godzinkę mieli pojawić się nasi przyjaciele. Kiedy z Michałem dopięliśmy wszystko na ostatni guzik, zadzwonił dzwonek do drzwi. Gdy otworzyłam je zauważyłam Patkę i od razu wpadłam jej w ramiona.

-Kinia gratuluję ci wygranej. Nawet nie wiesz jak cieszę się z tego powodu.-mówi.
-Ja też się cieszę. –odpowiadam i odsuwam się by móc powitać również jej chłopaka. Pierwszy raz oficjalnie widzę się z nim. Wręcza nam butelkę wina, a ja przekazuje ją Kubiakowi. Nim zdążyli wejść znów zadzwonił dzwonek. Przyszli nasi ostatni goście. Do środka po chwili weszli Maja z Zibim witając się ze wszystkim. Zaprosiliśmy wszystkich do stołu, a my udaliśmy się do kuchni by przynieść ciepłe jedzenie.

-Mmmm..-mówi Zibi chwytając za łyżkę i nakładając sobie jedzenia na talerz.-Wyśmienicie pachnie.

Kiedy wszyscy skosztowaliśmy już potraw odezwał się znów atakujący.

-Widziałem winko na szafce. Czemu nie nalejesz go do tej pysznej potrawy co?-zadaje pytanie Bartman. On jak nikt inny jest bezpośredni i mówi co myśli. W końcu czuje się w tym mieszkaniu jak u siebie w domu. Spoglądam na Michała, a on uśmiecha się do mnie.
-Na razie nie będziemy go otwierać zanim wam czegoś z Kingą nie powiemy.-zaczyna.
-Ustaliliście już datę ślubu tak?-zadaje pytanie podekscytowana Patrycja.
-Nie do końca.-odpowiadam.-Nieco odsuwamy tę datę…..ponieważ…..
-Ponieważ Kinga jest w ciąży.-dopowiada Michał i patrzymy na całą czwórkę. Już szczęśliwi mają zamiar poderwać się i gratulować nam kiedy powstrzymujemy ich.
-No i właśnie dlatego nasz ślub odbędzie się później.-mówię.
-Chłopiec? Dziewczynka? Który tak w ogóle to miesiąc?-pyta moja przyjaciółka.
-No właśnie! Będę pomagał przy małej księżniczce, czy przyszłym siatkarzu?-zapytał Zibi.
-Właściwie sami nie wiemy tego. Za wcześnie na to żeby wiedzieć to. –mówię.-Możliwe, że przy dwóch księżniczkach będziesz pomagał, ewentualnie dwóch siatkarzach, lub przy siatkarzu i księżniczce.-dodaję, a wszyscy patrzą na mnie.
-Kinga ja tego nie rozumiem.-powiedział zdezorientowany Zibi.
-No czego tu nie rozumieć?-pyta Kubi.-Będziemy mieli bliźniaki. Lepiej?-kieruje swą wypowiedź Michał do Zbyszka.
-Że bliźniaki? Że to….że takie same?-jąka się atakujący.
-Tak kurwa!-odpowiada śmiejąc się Misiek.
-To żeś Misiek strzelił! Za jednym razem od razu dwójka. Nieźle zaplanowałeś to. Poza tym niezły nabój musiał być.-zaczyna Zibi swój wywód i od razu w pokoju wszyscy wybuchają śmiechem.
-Weź Zibi ty się puknij w głowę czy co.-odpowiada mu mój narzeczony, a po chwili Patka wstaje i podchodzi do mnie mocno mnie ściskając.
-Będę podwójną ciocią. Nie masz pojęcia jak bardzo się z tego cieszę.-mówi.
-Ja też.

Każdy po kolei zaczął nam gratulować. I Maja i Damian i Zbyszek który wyściskał mnie  i schylił na wysokość mojego brzucha, by powitać dzieciaki. Kubiak odciągał go i powiedział by się nie wydurniał, ale po chwili znów go ściskał naprawdę ciesząc się z tego co nam się przytrafiło.

-To teraz możemy otworzyć te wino.-mówię wstając od stołu by sięgnąć po butelkę.
-A ty możesz?-zapytał Zibi.
-Lampka czerwonego wina mi nie zaszkodzi. –dopowiadam i wracam z alkoholem. Damian zajmuje się otworzeniem go i rozlewa od razu. Wznosimy toast i upijamy łyka, a po chwili znów wracamy do jedzenia i do rozmowy. Oczywiście numerem jeden była moja ciąża. Patrycja ze Zbyszkiem już wymyślali dla naszych dzieciaków imiona i deklarowali, że to on, albo ona będzie najlepszym wujkiem/ciocią. Naprawdę zabawnie to wyglądało. Później temat wkroczył na temat Igrzysk i mojego wywalczenia medalu. Siedzieliśmy tak do 23:00. Nasi goście zaczęli się już zbierać i nim się obejrzeliśmy rozeszli się do domów.

-To będzie istna rywalizacja kto będzie lepszym wujostwem.-mówię zaplatając dłonie na szyi Michała.
-Oj będzie. Przynajmniej wiemy, że możemy na nich liczyć w razie czego.-odpowiada obejmując mnie w tali i przyciągając do siebie, by po chwili wpić się namiętnie w moje usta. 
-Wiesz mam ochotę na coś.
-Na co?-pyta.
-Ty.. ja.... łóżko i seks.-mówię zalotnie przygryzając delikatnie wargę i przesuwając palcem wskazującym po torsie przyjmującego.
-Ale możesz kiedy jesteś w ciąży?-zadaje mi pytanie.
-Tak. Nic mi nie będzie.

Gdy odpowiedziałam mu od razu udaliśmy się do sypialni i tam doszło do zbliżenia. Strasznie mi tego brakowało przez jakiś czas. Poza tym niedługo będę wyglądać jak ciężarówka, więc korzystam z seksu dopóki daję radę.


_____________________________________________________________________________________

Wpierw przepraszam za to, że nie dodałam wcześniej rozdziału, za to że nie komentuję waszych blogów, ale czytam. Postaram się jednak to zmienić, bo wiem jak ważna dla każdej blogerki jest opinia, choćby najmniejszy komentarz.
Zgadłyście, że to będą bliźniaki. :) Chyba niczym już was nie zaskoczę...chociaż.....nie wiem. Zobaczymy. Na pewno jedno jest pewne, że jesteśmy coraz bliżej końca. 
Pozdrawiam :)

środa, 16 października 2013

Rozdział 57





Mija chwila i on odwraca się znów patrząc mi w oczy.

-Kinga….ja…-zaczyna drapiąc się po głowie.
-Nic nie mów!-odpowiedziałam wściekła i chciałam odejść, ale siatkarz złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie odnajdując moje usta. Nie potrafiłam oprzeć się temu pocałunkowi. Oparł swoim czołem o moje. Wzięłam głęboki wdech i otworzyłam oczy. Zaskoczył mnie strasznie ten widok. Michał stał z uśmiechem na twarzy.  
-To jest pewne?-pyta.
-Tak. Byłam u lekarza i potwierdził, że jestem w ciąży.
-Ale kiedy?-z niedowierzaniem zapytał.
-Po moim przylocie, po tym co wszyscy myśleli, że zginęłam, wtedy tak siebie pragnęliśmy, że zagalopowaliśmy się trochę i wyszło to co wyszło….ale wiesz co…nie mam zamiaru brać cię na litość czy co. Nie chcesz tego dziecka to nie!-mówię i odsuwam się od niego.
-Jak możesz tak myśleć?
-Po twojej pierwszej reakcji każdy by pomyślało tym samym.-odpowiadam.
-Kinga….ja….ja przepraszam. Po prostu to szok był dla mnie. Nie spodziewałem się, że tak wcześnie zostaniemy rodzicami.
-Ja też.
-Jednak po chwili zrozumiałem, że nic lepszego nie mogło nas spotkać. -zaczyna i przytula mnie.- Przecież to jest najlepsza wiadomość jaką kiedykolwiek usłyszałam. Nie uwolnisz się ode mnie tak łatwo. I czy chcesz czy nie zostaniesz moją żoną….poza tym jak mogłaś pomyśleć, że zostawiłbym cię samą? Kinga kocham cię….kocham również tą małą istotkę w której tworzeniu brałem udział. Kocham was oboje. I co by się nie działo, nie masz prawa myśleć, że cię zostawię rozumiesz?-pyta unosząc mój podbródek.
-Rozumiem i przepraszam.
-Nie masz za co moje słoneczko.-odpowiada, a ja czuję się w tej chwili najszczęśliwszą osobą na świecie, bo wygrałam medal, zostałam mamą i mam cudownego narzeczonego. Czy coś piękniejszego mogło się zdarzyć?


Po jeździe kobiet swoją ostatnią jazdę mieli faceci. Wraz z Kubim zostaliśmy i obejrzeliśmy pokaz Davida. Jak się okazało mój przyjaciel tak jak ja zajął pierwsze miejsce. Zaciągnęłam więc na dół Michała, by po pierwsze pogratulować chłopakowi, a po drugie przedstawić mu miłość mojego życia. Jak zobaczyłam go od razu mocno go przytuliłam i pogratulowałam.

-David chciałam przedstawić ci Michała.-mówię wskazując na siatkarza stojącego obok mnie. Kubi podał dłoń łyżwiarzowi i pierwsze co powiedział to dziękuję.
-Nie ma za co.-odpowiedział David.-Cieszę się, że Kinga jest szczęśliwa. Przy okazji również i ja jestem więc jesteśmy kwita.
-Dziękuję za to, że wysłałeś ją wtedy do mnie.
-Naprawdę to nic wielkiego.-odpowiada.

Po chwili rozmowy żegnamy się z chłopakiem i wracamy do hotelu. Zanim jednak zachodzimy do pokoju, wstępujemy by coś zjeść.

-Weź pizzę z ostrym sosem.-mówię do Michała.
-A możesz jeść ostre?-pyta.
-Nie wiem, ale mam ochotę na to teraz.
-No tak….te zachcianki ciążowe.-wywrócił oczami i zaśmiał się. Kopnęłam go lekko pod stołem w nogę.-no co ty chcesz skarbie? Taka prawda.
-I dobrze. Trzeba było tak się nie starać to nie miałabym żadnych zachcianek.-odpowiadam udając obrażoną.
-Ojej….nie masz nawet pojęcia z jaką wielką chęcią będę latał ci do sklepu w nocy, bo zechcesz akurat coś zjeść.
-Zapamiętam to sobie.-mówię, a chłopak w tym czasie składa zamówienie. Gdy czekamy Michał porusza temat ślubu.


-.....Nie wiem Michał.
-To od ciebie zależy, czy chcesz pobrać się teraz zanim będzie jeszcze brzuszek widać, czy w trakcie, a może po?
-Na pewno nie w trakcie. Zdaje mi się, że najlepszym wyjściem będzie czas gdy już urodzę, chociaż boję się, że bardzo przytyję i nie zmieszczę się w nic.
-Ty słońce? Przecież jesteś najpiękniejsza i w ogóle naj….-zaczyna.
-Dobra, dobra. Idź lepiej już po zamówienie, bo wynieśli naszą pizzę.

Tak jak powiedziałam, tak on zrobił. Po chwili na naszym stole stało jedzenie. Pachniało cudownie, aż ślinka ciekła.

-Wiesz Michał….ja znam już tą historię i ty również.-mówię, a on spogląda na mnie.
-Jaką?-pyta.
-Nie mówi ci to czegoś? Medal, dziecko…-a ten uśmiecha się.
-Historia lubi się powtarzać.
-Mam tylko nadzieję, że nie skończy się tak jak poprzednia.-odpowiadam i czuję ścisk w gardle.
-Na pewno nie.-mówi kładąc swoją dłoń na mojej.-Za to już wiemy kim zostanie dzidziuś jak dorośnie…..przecież jazdę ma we krwi prawda?
-Nie wiem Michał. A może w siatkówkę pójdzie jak jego tata.
-Może….wiem na pewno, że nie będę zmuszał go do niczego. Jeśli zechce zostać łyżwiarzem to zostanie, siatkarzem, koszykarzem, piłkarzem, lekkoatletą czy innym sportowcem. Zawsze będę go wspierał i kochał tak samo.
-Dlaczego uważasz, że to będzie on?-dopytuję.-Ja coś czuję, że to będzie ona.
-Ja mam przeczucie, że będzie chłopak,.... ale jak będzie córeczka to to samo do niej się tyczy. Zrobi ze swoim życiem co tylko zechce, a ja i ty będziemy ją wspierać.
-Tak. Na pewno kochanie.
-Wiesz…..już nie mogę doczekać się kiedy w końcu powie do mnie tata.
-Poczekaj kochanie. Na razie te dzieciątko jest malusieńkie. Jak zajdziemy do pokoju to pokażę ci wydruk USG.
-No mam nadzieję, że to zrobisz.

Po zjedzeniu pizzy, za ręce spacerkiem powoli ruszyliśmy do hotelu. Tam dałam mu wydruk, a on dopytywał gdzie jest co, bo mówi, że on tu nic nie widzi. Kiedy wyjaśniłam i pokazał gdzie co jest dopiero to dostrzegł.
Jeszcze tylko jutro na zakończenie Igrzysk i samolot do domciu. Już nie mogę doczekać się kiedy powiem Patce o tym, że będzie ciocią.


(…)

Zakończenie trwało dość długo, ale po tym od razu udaliśmy się na lotnisko i po 30 minutach wiedzieliśmy na pokładzie samolotu, który miał dowieźć nas do domu. Gdy nareszcie dojechaliśmy, na parkingu czekał na nas Zbyszek. Jestem ciekawa czy Misiek pochwalił mu się już. Przez całą drogę atakujący milczał co raczej można było odebrać jako znak niewiedzy.

-Powiedziałeś mu?-zapytałam szeptem Michała, a on pokręcił głową.
-Co mnie obgadujecie?-zadaje pytanie Zibi patrząc w lusterko.
-Nie obgadujemy ciebie…tylko kolację na którą chcemy zaprosić was z Mają.-odpowiadam, a Misiek pytająco patrzy na mnie.
-Z wielką chęcią.-mówi Bartman.-A kiedy?
-Może w weekend?
-Wiesz co….z Mają jedziemy do jej siostry na urodziny. Może za dwa tygodnie?
-Pasuje nam. Jeszcze ustalimy co i jak.
-Pewnie.

Po 45 minutach wysiadamy z auta Zbyszka i idziemy wprost do naszego mieszkania. Michał zabrał mi wszystkie walizki i zabronił dźwigać cokolwiek.

-Kochanie ja pomogę ci z tą torbą.
-Nie!-stanowczo powiedział.-Jesteś w ciąży i nie możesz się przemęczać.
-Ale Michaś……
-Nie Michaś! Wniosę to sam! Koniec kropka!-mówił, a ja uniosłam dłonie w geście poddania się.

Z wielkim trudem wszedł z całym tym tobołkiem na górę. Potem padł na kanapę.

-Kochanie?-zawołał mnie leżąc w salonie.
-Tak?-zapytałam stojąc oparta o framugę drzwi.
-Czemu zaprosiłaś Zbyszka do nas?
-Żebyś mógł mu powiedzieć, że wujkiem będzie.
-Przestań w końcu sam by zauważył, że coś jest nie tak ze mną i nie dałbym rady ukryć przed nim tego mojego szczęścia.

Pokręciłam tylko głową i wróciłam do przyrządzania nam kolacji. Po zjedzeniu posiłku oboje położyliśmy się spać.



Dni mijały nam bardzo szybko, a ja z każdym miałam większe mdłości. Ja wiem, że to normalne, ale nie sądziłam, że będzie aż tak źle. Michał cały czas był przy mnie. O co tylko poprosiłam w jednej chwili znajdowało się przede mną. Codziennie przynosił mi jakieś herbatki mówiąc, że na mdłości są one dobre. Nie mam pojęcia skąd on o tym wie, ale rzeczywiście przez jakiś czas było lepiej. Ale mówię tylko na chwilę.

-Kochanie wiesz jedźmy lepiej do lekarza. To chyba nie jest normalne.-mówi zmartwiony Michał siadając obok mnie.
-Już jest lepiej.-odpowiadam.
-Nie prawda. Ubierz się i pojedziemy.

Spoglądam na niego i w końcu zgadzam się. Zarzucam na siebie kurtkę i kozaki. Poprawiam nieco włosy i robię lekki makijaż by nie straszyć. Przy wyjściu Kubiak zakłada mi czapkę i zawiązuje szalik. Powoli schodzę po schodach, a chłopak od razu otwiera mi drzwi auta i pomaga wsiąść. Sam obiega samochód i zasiada za kierownicą.

-Naprawdę skarbie nie wyglądasz dobrze. Martwię się bardzo.-zaczyna, a ja unoszę kącik ust do góry. Przyjmujący miał chyba już dużo wcześniej to zaplanowano, bo dobrze wiedział gdzie ma jechać. Po jakichś 10 minutach zatrzymaliśmy się pod niedużym budynkiem.
-Gdzie my jesteśmy?-pytam.
-Do lekarza przyjechaliśmy.
-Przecież to nie szpital jest.-mówię i spoglądam na niego.
-Wiem. Chcę żebyście mieli jak najlepszą opiekę. To jest prywatny lekarza. Z tego co wiem najlepszy w mieście.
-Michał, ale…..
-Kochanie nie ma żadnego ale. Jesteście dla mnie najważniejsi.-mówi chwytając moją dłoń i całując ją.-Chodźmy.

Wysiadamy z auta i kierujemy się do wejścia. W poczekalni siedzi parę kobiet w ciąży.

-Dzień dobry.-powiedział Kubiak do recepcjonistki.
-Dzień Dobry.
-My do doktor Geruk.
-Dobrze. Proszę usiąść i wypełnić papiery. –odpowiada kobieta podając nam kilka kartek. Biorę je od niej i siadam przy stoliku by wszystko wypełnić. Kiedy skończyłam narzeczony odniósł papiery i wrócił szybko do mnie.

-Jak się czujesz skarbie?-pyta kiedy opieram głowę o jego ramię.
-Nijak tak. Mam nadzieję, że to spowodowane jest ciążą, a nie tym, że jakieś komplikacje są.
-Na pewno nie. Może tak jest zawsze przy pierwszej ciąży.-dodaje.
-Pewnie tak.-odpowiadam.

Po jakichś 30 minutach zostajemy przyjęci. Oboje wchodzimy do gabinetu i siadamy przy biurku kobiety. Spojrzała ona wpierw na nas, a potem w kartę.

-Pani pierwsza ciąża tak?-dopytuje.
-Tak. Pierwsza. Mam pytanie pani doktor.-zaczynam.
-Słucham.-mówi i przenosi swój wzrok na mnie.
-Czy duże mdłości są normalne przy pierwszej ciąży?
-To zależy naprawdę od kobiety. Jedne przeżywają to lepiej, a inne gorzej. Zapewniam panią, że są one normalne.
-Aha.
-Jakby jeszcze pani miała jakieś pytania to proszę śmiało pytać, a teraz zapraszam na kozetkę.Zobaczymy jak dzidziuś się ma.-mówi uśmiechając się. Wstaję więc i kładę się we wskazane miejsce, podciągając do góry koszulkę. Michał siada obok trzymając mnie za rękę i spoglądając w monitor.

-Miała już pani robione USG tak?
-Tak. We Włoszech właściwie, bo tam zaczęłam mieć objawy podobne do ciąży i musiałam to sprawdzić.
-Dobrze.-odpowiada i polewa mi brzuch żelem. Chwyta za urządzenie i przykłada mi je do brzucha poruszając nim wciąż. Cały czas spoglądała w monitor i nie miała zbytnio radosnej miny. Twarz jej przybrała raczej skupiony i poważny wyraz. Podniosła się szybko, wzięła z biurka jakąś kartkę i patrzyła na nią. Zaczęłam się bardzo martwić tym co tam zobaczyła. Przestraszona mocno ścisnęłam dłoń Michała.

-Pani doktor co jest?-zapytałam, a ta odłożyła papiery i znów zaczęła robić badanie.
-Czy może nam pani powiedzieć co jest?!-pyta zdenerwowany Kubiak.

Kobieta spojrzała nas nas zsuwając z nosa lekko okulary.

_________________________________________________________________________________________________

Tak wiem, wiem. Przepraszam was, że tak długo nie dodawałam, ale mam naprawdę mało czasu. Wasze opowiadania też nadrabiam. Przepraszam, że nie komentuję. Postaram się to zmienić. 
Nowy rozdział na moim drugim blogu powinien pojawić się niedługo.  

Jak myślicie...co mogła zobaczyć lekarka?

Pozdrawiam :)